Kto zabił Monicę Lewinsky

Ta historia była zapowiedzią nowej sfery publicznej, opartej na ciągłym przepływie informacji i dezinformacji w sieci, rozkwitających w niej mediów niezwiązanych regułami, etosem i standardami tradycyjnej prasy i telewizji.

29.11.2021

Czyta się kilka minut

Clive Owen jako Bill Clinton w trzecim sezonie serialu „American Crime Story” / MATERIAŁY PRASOWE CANAL+
Clive Owen jako Bill Clinton w trzecim sezonie serialu „American Crime Story” / MATERIAŁY PRASOWE CANAL+

Clinton podejrzany o nakłanianie asystentki do kłamstwa; Starr bada, czy prezydent powiedział kobiecie, by zaprzeczyła, że mieli romans”. 21 stycznia 1998 r. miliony Amerykanów zobaczyły podobne nagłówki. Kobietą była nikomu jeszcze nieznana Monica Lewinsky. Kontrowersje wokół jej relacji z prezydentem będą przez ponad rok dominować nad amerykańskim życiem politycznym.

W tym czasie prezydent zaprzeczy, by łączyły go intymne relacje z Lewinsky, po czym przyzna, że wprowadził opinię publiczną w błąd. Zespół specjalnego prokuratora Kennetha Starra opublikuje raport ujawniający najbardziej intymne szczegóły relacji prezydenta i Lewinsky. Izba Reprezentantów postawi Clintona w stan oskarżenia – tym właśnie jest impeachment – jako drugiego prezydenta w amerykańskiej historii po Andrew Johnsonie w 1868 r. Senat uniewinni go od wszelkich zarzutów.

Od złej inwestycji do skandalu

Te wydarzenia przypomina trzeci sezon serialu „American Crime Story”, emitowany właśnie na polskim Canal+. Splot wydarzeń, których finałem było postawienie Clintona w stan oskarżenia, był na tyle skomplikowany, że opowieść trzeba zacząć znacznie wcześniej niż w styczniu 1998 r. Ken Gormley rozpoczyna poświęconą tej sprawie książkę „The Death of American Virtue: Clinton vs. Starr” (2010) od wydarzeń z końca lat 70. Wtedy Clintonowie dokonują nieszczęśliwej inwestycji, która nie tylko przyniesie im finansowe straty, ale także będzie dla nich politycznym problemem aż do końca prezydentury.

Wszystko za sprawą Jima McDougala, dewelopera z politycznymi ambicjami. McDougal i jego żona wspólnie z Clintonami pożyczyli 203 tysiące dolarów na zakup 93 hektarów ziemi nad rzeką White w Arkansas – majątek w posiadanie objęła spółka Whitewater, powołana przez oba małżeństwa. McDougal liczył, że zdoła sprzedać ziemię jako działki na domki letniskowe rosnącej wyższej klasie średniej ze stolicy stanu, Little Rock. Projekt nie miał szans się powieść – ziemia była po złej stronie rzeki: by dojechać do działek z Little Rock albo dostać się z nich do najbliższego sklepu, trzeba było sporo się najeździć. Ostatecznie pomysł biznesowy na Whitewater został wykończony przez wzrost stóp procentowych w latach 80. McDougal inwestował w kolejne przedsięwzięcia. Nie tylko w nieruchomości, ale także w niewielkie, lokalne instytucje finansowe. Zarządzanie nimi też nie szło mu najlepiej – by pokrywać straty, angażował się w działania coraz bardziej ryzykowne, wątpliwe, a wreszcie bezprawne.

Clintonowie nie mieli nic wspólnego z innymi niż Whitewater przedsięwzięciami McDougala, na biznesowej współpracy z nim stracili pieniądze. Nie wycofali jednak swoich udziałów z Whitewater aż do lat 90. Gdy McDougalem i jego wspólnikami zainteresowały się organy ścigania, ci zaczęli wymieniać nazwisko Clintona. Przedsiębiorca Jim Dale twierdził na przykład, że Clinton jako gubernator Arkansas naciskał na niego, by udzielił pożyczki Susan McDougal. Sprawa wypłynęła w trakcie kampanii wyborczej w 1992 r., nie zaszkodziła jednak Clintonowi, wbrew sondażom pokonał George’a H. Busha. Wydawało się, że sprawa jest zamknięta.

Wszystko zmienia samobójstwo zastępcy prawnika Białego Domu, Vince’a Fostera, w lecie 1993 r. W jego gabinecie miały znajdować się dokumenty związane z Whitewater, po śmierci Fostera przekazane osobistym prawnikom Clintonów. Republikanie domagają się wyjaśnień. Kwitną teorie spiskowe, głoszące, że Foster nie popełnił samobójstwa, tylko został zamordowany, bo zbyt dużo wiedział o ciemnych interesach Clintonów w Arkansas.

Prawica naciska na niezależne śledztwo. W tym celu ustanowiony zostaje urząd specjalnego prokuratora, który obejmuje Kenneth Starr. Po prawie dwóch latach śledztwa i wydaniu kilkudziesięciu milionów dolarów, zespół śledczych Starra nie znalazł niczego, co obciążałoby samego prezydenta i jego małżonkę. Pewnego dnia do śledczych przychodzi jednak kobieta, twierdząca, że dysponuje taśmami dowodzącymi, iż prezydent nakłaniał byłą pracownicę Białego Domu, by w oświadczeniu pod przysięgą zaprzeczyła ich romansowi, obiecując w zamian pomoc w znalezieniu lepszej pracy.

Wszystko w związku z cywilnym pozwem, jaki Clintonowi wytoczyła Paula Jones – była pracownica stanu Arkansas, domagająca się od Clintona odszkodowania za to, że jako gubernator rzekomo obnażył się przed nią i złożył jej seksualną propozycję. Prawnicy Jones dowiedzieli się o relacjach z Lewinsky i chcieli użyć informacji o romansie, by przedstawić Clintona jako osobę ze skłonnością do seksualnego wykorzystywania podwładnych mu służbowo kobiet. Choć sprawa nie miała żadnego związku z Whitewater, uprawnienia, jakie Starr otrzymał, pozwalały mu włączyć ją do swojego śledztwa.

Przedpokoje władzy

Prawników Jones i śledczych Starra o sprawie Lewinsky poinformowała Linda Tripp, asystentka Vince’a Fostera w Białym Domu. Po jego śmierci została przeniesiona na posadę w Pentagonie. Tam poznała i zaprzyjaźniła się z Lewinsky, która w wyborczym 1996 r. z pracy w Białym Domu także przeniesiona została do Departamentu Obrony.

Narracja serialu skupia się na tych dwóch postaciach – na początku przede wszystkim na Tripp. „New Yorker” napisał, że Sarah Paulson jako Tripp wygląda jak „wcielenie desperacji”. To prawda, ale niecała. Jest pełna desperacji i zgorzknienia, ale także resentymentu, niespełnionych ambicji i pretensji do ważności. Jest przekonana, że została wielokrotnie skrzywdzona i niedoceniona przez administrację Clintona: choć gdy nowy prezydent obejmował urząd, mimo swoich konserwatywnych poglądów została na posterunku w Białym Domu, znosząc wszystkie dziwactwa nowej władzy i jej „pogardę dla drugiej połowy kraju”. Tripp roi sobie, że padła ofiarą piętrowej intrygi, że trafiła do Pentagonu, bo zbyt dużo wiedziała o Fosterze i Whitewater, że Clintonowie chcą ją uciszyć. Być może najbardziej wściekła jest na to, że tak naprawdę nikt w Białym Domu o niej nie pamięta i się nią nie interesuje. Przyjaźń z Lewinsky, informacje o jej relacjach z Clintonem pozwalają Tripp znów poczuć się ważną. Bez wiedzy przyjaciółki Tripp nagrywa rozmowy telefoniczne z nią, wszystko po to, by zdobyć na taśmie dowody przeciw Clintonowi.

Decyzja o skupieniu się na takiej bohaterce ma daleko idące konsekwencje dla serialu. Widz nie otrzymuje tego, czego się spodziewał: dramatu władzy na najwyższym szczeblu. A przynajmniej nie na początku – postaci z pierwszych stron gazet i ich konflikty w serialowej narracji zaczynają pojawiać się stopniowo. Na początku zamiast gabinetów, gdzie ważą się losy Ameryki i świata, obserwujemy głębokie przedpokoje władzy. Miejsca na co dzień niepokazywane w telewizyjnych relacjach, gdzie w świetle jarzeniówek codzienne trwanie państwa zapewnia anonimowa praca nieodróżnialnych od siebie, zszarzałych od swojej pracy urzędników trzeciego i czwartego garnituru.

Korzenie toksycznych podziałów

Z każdym kolejnym odcinkiem serial stopniowo poszerza pole widzenia, przede wszystkim pokazując narastającą w Ameryce lat 90. toksyczną polaryzację na osi liberałowie–konserwatyści. Clintonowie zawsze tłumaczyli wydarzenia, które doprowadziły do impeachmentu, spiskiem radykalnej prawicy. W ich narracji ultrakonserwatywne grupy interesu, przyzwyczajone w trakcie dwunastu lat rządów Republikanów (1981-1993) do wpływu na Biały Dom, nie mogły pogodzić się z tym, że nagle go utraciły po zwycięstwie Demokraty. Prawica, głosi dalej narracja Clintonów, postanowiła za wszelką cenę zatopić demokratyczną administrację. Zwłaszcza po drugim zwycięstwie Clintona w 1996 r. Gdy nie udało się przy pomocy afery finansowej (Whitewater), sięgnięto po seksualną, byle tylko upokorzyć prezydenta, złamać go i zmusić do dymisji.

Serial nie pokazuje co prawda spisku, widać w nim jednak, jak sprawy Jones i Lewinsky błyskawicznie zostają upolitycznione przez wrogów prezydenta. Jones dostaje pomoc najlepszych konserwatywnych prawników, w wizerunkową opiekę bierze ją aktywistka religijnej prawicy, która zjadła zęby na telewizyjnych debatach w sprawie aborcji. Jeden z wątków serialu przedstawia pracę grupy młodych, prawicowych prawników doradzających zespołowi Jones. Prominentną rolę odgrywa w nim kontrowersyjna, skrajnie prawicowa gwiazda mediów Ann Coulter. To ona jako pierwsza odkrywa w sprawie Jones „polityczne złoto”: trzeba zmusić Clintona do zeznań pod przysięgą, wtedy na pewno skłamie i prawica będzie go miała na widelcu. Tak się też stało: choć prawica polowała na Clintona z nagonką, on sam faktycznie w sprawie Lewinsky mijał się z prawdą, w tym w zeznaniach składanych pod przysięgą.

Historię, która kiedyś budziła wielkie emocje całego świata, oglądamy po tym, gdy Trump został postawiony w stan impeachmentu aż dwukrotnie. Pełne oburzenia deklaracje konserwatystów z końcówki lat 90., przekonujących, że romans Clintona dyskwalifikuje go jako przywódcę Ameryki, brzmią dziś dość komicznie, gdy pamięta się, że siły polityczne domagające się głowy Clintona w ciemno popierały Trumpa. Nie przeszkadzały im rewelacje o tym, że amerykański biznesmen miał mieć seksualne relacje z gwiazdą porno, a przed wyborami zapłacić jej za milczenie.

„ACS” pokazuje końcówkę lat 90. jako epokę, w której podziały, przybierające tak toksyczną postać w ostatnich latach, już rozkładają amerykańską demokrację. Raport Starra był pierwszym ważnym rządowym dokumentem w całości opublikowanym w internecie, to internetowy konserwatywny newsletter „Drudge Report” jako pierwszy ujawnił informacje o relacjach Clintona z Lewinsky. Jego autor, Matt Drudge, pojawia się zresztą na ekranie. Ubrany w kapelusz i prochowiec, widzi siebie jako spadkobiercę legendarnych reporterów z lat 30. rzucających wyzwanie władzy. Tak naprawdę jest jednak zwiastunem przyszłości: nowej sfery publicznej, opartej na ciągłym przepływie informacji i dezinformacji w sieci, rozkwitających w niej mediów niezwiązanych regułami, etosem i standardami tradycyjnych prasy i telewizji.

Oddać głos „tej kobiecie”

„ACS: Impeachment” oglądamy nie tylko po Trumpie, ale i po #MeToo. W tym kontekście trudno na sprawę Clinton–Lewinsky patrzeć tak, jak liberałowie patrzyli w latach 90.: jako na inwazję purytańskiej, pełnej hipokryzji prawicy w prywatne relacje dwójki dorosłych ludzi. Serial bierze pod uwagę tę zmianę perspektywy. Wprowadza ją jednak nie przez publicystyczne deklaracje, ale skupiając się na samej postaci Lewinsky. Młoda, niedoświadczona, pozbawiona potężnych sojuszników kobieta trafia w sam środek wojny między konserwatywną a liberalną Ameryką. Dla tej drugiej jest źródłem kłopotów jej prezydenta. Sam Clinton, którego Lewinsky po wybuchu afery ciągle uważała za bliskiego sobie mężczyznę, nie jest w stanie nawet wymówić publicznie jej imienia, mówi tylko o „tej kobiecie”. Ameryka konserwatywna deklaruje współczucie dla Lewinsky, ale traktuje ją zupełnie instrumentalnie.

W szóstym odcinku widzimy, jak śledczy Starra przy współpracy FBI i Tripp podstępnie zwabiają Lewinsky do centrum handlowego, zamykają się z nią w pokoju hotelowym, grożą wieloma latami więzienia, utrudniają kontakt z prawnikiem i próbują wymusić współpracę mającą pogrążyć Clintona. Następny odcinek zatytułowany jest „Zabójstwo Moniki Lewinsky” – pokazuje, jak staje się ona „najbardziej znaną kobietą w Ameryce”, obiektem ciągłej uwagi i nagonki w mediach. Jesteśmy ciągle przed erą mediów społecznościowych, Lewinsky nie może z osobami, które chciałyby jej wysłuchać, komunikować się bezpośrednio, np. za pomocą Twittera.

Lewinsky po całej sprawie próbowała bezskutecznie zniknąć i odzyskać anonimowość. Przez jakiś czas mieszkała w Wielkiej Brytanii. Wróciła do działalności publicznej w ostatniej dekadzie, gdy znalazła ważną dla siebie sprawę: walkę z cyberprzemocą i pomoc jej ofiarom. W 2014 r. opublikowała na łamach „Vanity Fair” esej, w którym próbowała odzyskać narrację na temat wydarzeń z 1998 r. „Może was to zdziwi, ale jestem osobą” – pisała w nim.

Wojna na wyniszczenie między Starrem i Clintonem, liberałami i konserwatystami poza przesunięciami na politycznej szachownicy rodziła realne ludzkie tragedie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2021