Nostalgia za Clintonem

Tydzień Reagana, lato Clintona - tak amerykańskie media zapowiadały pamiętniki byłego prezydenta. O ile transmitowane przez wszystkie sieci TV ceremonie pogrzebowe zwycięzcy imperium zła zainteresowały tylko 10 proc. obywateli, o tyle autobiografia Billa Clintona już na miesiąc przed jej oficjalną premierą trafiła na listy bestsellerów księgarń internetowych.

04.07.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

Clinton był najpopularniejszym z odchodzących lokatorów Białego Domu: jego wskaźniki aprobaty wynosiły 65 proc. (drugi w tych notowaniach Reagan miał, żegnając się ze stanowiskiem, 63 proc. poparcia). Skoro lud wybaczył Clintonowi jego “grzeszki", a noszące lapidarny tytuł “My Life" (Moje życie) pamiętniki nie są publiczną ekspiacją, po co Clinton je wydał? Powodów jest kilka. Pierwszy: patologiczny ekstrawertyzm, by nie rzec ekshibicjonizm. Drugi: potrzeba bycia popularnym. Trzeci: pokusa rozliczenia się z wrogami. Czwarty: emeryt chce mieć ostatnie słowo.

Pieniądze nie odegrały podobno roli, choć eksprezydent - zajmujący się wygłaszaniem odczytów i swoją fundacją, finansujący m.in. zwalczanie AIDS - zainkasował 10 mln dolarów zaliczki.

Znienawidzony czarodziej

W przeciwieństwie do większości polityków, Clinton - rządzący przez dwie kadencje (1992-2000) - zrealizował niemal wszystkie obietnice wyborcze: uzdrowił gospodarkę, zainspirował boom giełdowy, zreformował opiekę społeczną; nie udało mu się przeprowadzić reformy ochrony zdrowia, bo zablokował ją Kongres. Z obecnej perspektywy ówczesna polityka międzynarodowa USA może wydać się idyllą: Clinton posyłał wprawdzie żołnierzy do Somalii, Bośni czy Kosowa, ale skala tych interwencji była nieporównywalna z Irakiem, a poza tym odbywały się (nawet jeśli nie miały legitymacji ONZ) w porozumieniu ze wszystkimi europejskimi sojusznikami.

Sukcesy gospodarcze i popularność Clintona w społeczeństwie doprowadzały jego konserwatywnych przeciwników do białej gorączki. Człowiek z miasteczka Hope (ang. nadzieja) przełamał stereotyp demokraty rozdającego publiczne pieniądze biedakom, bezradnego wobec przestępczości i ograniczającego wydatki zbrojeniowe. Przyjęty w 1993 r. plan gospodarczy - krytykowany przez republikanów, gdyż podnosił podatki najbogatszym - zaowocował przekształceniem deficytu w nadwyżkę budżetową.

Ale za każdym razem, gdy Clinton próbował wybiegać w przyszłość, na drodze stawała mu przeszłość. Uwikławszy się w tragikomedię (“afera rozporkowa" ze stażystką) i oskarżony o kłamstwo stanął w obliczu impeachmentu: usunięcia z urzędu przez Kongres. Było to ukoronowanie nagonki, którą Republikanie rozpoczęli w chwili, gdy obejmował urząd. Nieudanej: do skazania nie doszło, a zaraz po głosowaniu nad impeachmentem popularność prezydenta sięgnęła 75 proc.

Zaczęło się od Whitewatergate: jeszcze jako gubernator Arkansas Clinton miał popełnić przestępstwa związane ze spółką Whitewater. Pod naciskiem republikanów szefowa Departamentu Sprawiedliwości Janet Reno zleciła zbadanie zarzutów niezależnemu prokuratorowi. Przez blisko pięć lat prokuratorzy Robert Fiske, a następnie Kenneth Starr prowadzili dochodzenia w tej i kolejnych sprawach: samobójstwa doradcy Clintona (Suicidgate), zwolnienia personelu prezydenckiego biura podróży (Travelgate), przeglądania przez pracowników Secret Service teczek FBI dotyczących gości Białego Domu (Filegate). A zbliżone do Republikanów media interpretowały wszelkie niejasności jako dowody winy.

Dlaczego Republikanie tak bezpardonowo zwalczali Clintona? Występując przeciw prezydentowi, występowali przeciw dziedzictwu kontestacji lat 60., która dopuściła do głosu feministki i mniejszości rasowe, podważyła autorytet polityków i władzy. Pod powierzchnią sporu o Clintona krył się antagonizm kultur: Clinton był pierwszym przywódcą USA należącym do pokolenia powojennego wyżu demograficznego, które podważyło konserwatywne wartości białych anglosaskich protestantów. Demonstrował przeciw wojnie wietnamskiej, nosił długie włosy, palił marihuanę... Był przeciwieństwem prezydenta jako “ojca narodu", uosabiał ducha czasów.

Lata tłuste i lata chude

Wydanie autobiografii zbiega się z prezydencką kampanią wyborczą. Clintonowi przyświeca nie tylko zamiar wyrównania rachunków, ale również kalkulacja polityczna: chce przypomnieć Amerykanom, jak dobrze było im za jego rządów - i zmusić do porównania z rządami Busha.

Istotnie, Clinton zostawił największą w historii USA nadwyżkę budżetową (230 mld dolarów) i spłacił poważną część zadłużenia wewnętrznego, obniżył oprocentowanie kredytów oraz powiększył zasoby państwowego funduszu emerytalnego. Bush, forsując cięcia podatkowe dla najbogatszych i posyłając wojsko do Iraku, wyśrubował deficyt do 477 mld (poprzedni rekordzista w tej dziedzinie, Bush-senior, zostawił Clintonowi 239 mld deficytu).

Kiedy w Białym Domu zasiadał Clinton, przeciętny Amerykanin przejawiający ochotę do pracy mógł znaleźć zatrudnienie; powstało 22 mln nowych etatów. Bush jest pierwszym prezydentem od czasów Herberta Hoovera (republikanina z okresu Wielkiego Kryzysu), za którego liczba miejsc pracy zamiast rosnąć zmalała (o 1,2 mln). Z zasiłków żyje 6 do 10 proc. mieszkańców USA. Wartość spółek notowanych na giełdzie spadła o jedną czwartą; spadła też wartość dolara w stosunku do euro. Natomiast cena benzyny rośnie.

Clinton potrafił dogadać się z każdym światowym przywódcą, poza dyktatorami w rodzaju Kim Dzong Ila czy Kadafiego. Zdaniem 27 emerytowanych dyplomatów i oficerów, Demokratów i Republikanów, którzy w połowie czerwca opublikowali “list otwarty", Bush “uprawiając arogancką politykę opartą na potędze militarnej USA zantagonizował tradycyjnych sojuszników i zerwał więzi z ONZ. (...) Nigdy jeszcze w swej historii Stany Zjednoczone nie były tak wyizolowane ze społeczności międzynarodowej oraz nie budziły tak powszechnej nieufności i strachu".

Clinton to znakomity mówca, błyskotliwy dyskutant. Bush jaki jest, każdy słyszy. Mieszał Słowenię ze Słowacją, na Greków mówił Grecjanie, na Timorczyków - Wschodniotimorianie. Omawiając projekt budżetu, miliardy mylił z bilionami. Afrykę określał mianem kraju. Wynalazł język “meksykański" itd., itp.

Wreszcie, last but not least, Clinton był cool: wiedział, co się dzieje w kulturze, modzie, literaturze. Bush za najwybitniejsze osiągnięcie współczesnego amerykańskiego teatru uważa musical “Koty". Nie wie, kim jest Leonardo DiCaprio, a pytany o serial “Seks w wielkim mieście" obraził się, myśląc, że reporter imputuje mu zdradę małżeńską. Ulubionym aktorem Busha jest mistrz karate Chuck Norris. “Partia Republikańska nominowała w końcu do prezydentury pierwszego w swej historii baby boomer (przedstawiciela powojennego pokolenia - red.), ale okazało się, że jest on na czasie nie bardziej niż poprzedni kandydat, 70-letni Bob Dole" - pisał “New York Times".

Clinton kontra... Kerry?

Wydawałoby się, że wystarczy powrót Clintona na pierwsze strony gazet, aby skłonić Amerykanów do refleksji, czy powinni znowu powierzać najwyższy urząd Bushowi. Lecz zapoczątkowane właśnie promocyjne tournée Clintona może okazać się bronią obosieczną.

Na długo przed premierą “Mojego życia" wywiady z autorem zamawiali najsłynniejsi gospodarze telewizyjnych talk show. Główny prezenter CBS, Dan Rather, zaoferował mu swój program “60 minut". O pierwszeństwo walczyli producenci porannych programów w sieciach NBC i ABC. Teraz trasa kampanii promocyjnej wiedzie przez wszystkie stany. “Media poświęcają autorom książek niewiele czasu - mówi agentka Jane Ayer, której klientami są Paul McCartney i Kevin Costner. - Sławnym aktorom czy muzykom trochę więcej. Ale prezydentowi, i to takiemu jak Clinton, przywodzącemu na myśl gwiazdę rocka, daje się czas nieograniczony. On jest gwiazdorem gwiazd".

Biedny John Kerry... Clinton zapewnia, że wykorzysta swe wystąpienia do promocji Demokratów i ich kandydata. Jednak walka między Bushem a Kerrym toczy się o wyborców środka, nie związanych ani z Republikanami, ani z Demokratami. Czy Clinton pomoże Kerry’emu w tej grupie, skoro elektorat porównywać go będzie nie tylko z Bushem? “Gwiazdor gwiazd" może przyćmić zarówno obecnego prezydenta, jak i... Kerry’ego.

Sama książka jest mniej sensacyjna niż jej promocyjna otoczka. Clinton nie mógł pominąć “afery rozporkowej", więc potraktował ją jako pretekst do wyznania na nowo miłości żonie, filozoficznych rozważań o małżeństwie i odgryzania się poniewczasie Starrowi. Przypomina o swych sukcesach, powierzchownie traktując niepowodzenia, jak fiasko negocjacji palestyńsko-izraelskich w Camp David czy zagrożenie ze strony Al--Kaidy. Zamiast rzetelnych analiz znajdujemy smętne deklaracje, że niedoprowadzenie do pokoju na Bliskim Wschodzie (z winy Arafata) czy nieschwytanie bin Ladena to porażki polityczne jego prezydentury. Clinton przytacza za to wiele anegdot, np. o tym, jak trenował chwyt za przedramię, który miał uniemożliwić przywódcy OWP tradycyjne cmoknięcie w policzek Icchaka Rabina, czego izraelski premier chciał uniknąć.

Chwilami jednak drażni pedanteria emerytowanego prezydenta w wyliczaniu skonsumowanych dań i wygłoszonych przemówień. Recenzent “New York Times" pisał, że “Moje życie" to “trochę deklaracja programu politycznego, trochę wyznanie win w stylu 12-stopniowego programu odwykowego, trochę replika obrońcy, trochę wyciąg z prezydenckiego archiwum, a wszystko razem jest chaotycznie spisane i jeszcze bardziej chaotycznie zredagowane".

Z pamiętników wyłania się obraz Clintona, którego wszyscy znają: aktywnego, konsekwentnego, wiecznie niedojrzałego psychicznie, nieco egocentrycznego i zdecydowanie optymistycznego. Pełnego sprzeczności, które potrafi przezwyciężać - czy też raczej łączyć w nową jakość.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2004