Księżycowa oaza

To miejsce ma być laboratorium, ale i schronieniem dla ludzkości. Lecz zanim baza na Księżycu powstanie, potrzebny jest trening na Ziemi. Ściślej – w Polsce.

07.08.2017

Czyta się kilka minut

Wizualizacja bazy księżycowej wykonanej w technice druku 3D / ESA / FOSTER AND PARTNERS
Wizualizacja bazy księżycowej wykonanej w technice druku 3D / ESA / FOSTER AND PARTNERS

Na Księżycu zaczyna się robić tłoczno. Jeszcze w tym roku pracować tam będzie około czternastu robotów. Ale choć w działania na powierzchni naszego naturalnego satelity zaangażowani są najpoważniejsi globalni gracze: Indie, Chiny, Izrael, USA, Rosja i Europa – to pomysł stałej bazy na Księżycu, który zrodził się w głowach naukowców z Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), jest – podobnie jak Międzynarodowa Stacja Kosmiczna – całkowicie pokojowy. Czy niebawem powstanie księżycowa wioska? I po co ludzkości takie miejsce?

– Na Księżycu nie ma miejsca na broń czy rozwijanie przemysłu zbrojeniowego. To pokojowa prowincja ludzkości – podkreśla francuski naukowiec Bernard ­Foing, dyrektor międzynarodowej grupy roboczej prowadzącej badania nad Księżycem w ESA. – Ale mimo tego, że 104 państwa zgodnie przyjęły „Traktat o przestrzeni kosmicznej”, nie można wykluczyć, że któreś z nich nie zerwie umowy skuszone bogactwami naturalnymi czy możliwościami biznesowymi – wzdycha.

Podczas sześciomiesięcznych misji na Księżycu dziesięciu astronautów będzie odpowiedzialnych za rozbudowywanie i utrzymanie bazy, prowadzenie eksperymentów naukowych oraz testowanie najnowszej technologii.

Ich zadania zostały podzielone na pięć części: eksperymenty naukowe (badania geologiczne i astronomiczne), prace nad rozwojem technologii (robotyki i komunikacji), nadzór nad eksploatacją bogactw naturalnych, udział w projektach edukacyjnych (szerzące wiedzę o innowacjach wśród młodzieży) oraz organizacja turystyki pozaziemskiej (już za dwa lata mają się odbyć pierwsze dziesięcio­dniowe komercyjne wycieczki wokół Księżyca).

Wyniki badań i eksperymentów przeprowadzonych przez astronautów będą analizowane przez miliony naukowców na Ziemi. Czeka nas olbrzymia praca.

Lunarna Małopolska

Zanim astronauci wyruszą na Księżyc, muszą przejść szkolenia w warunkach symulujących te panujące w bazie na Srebrnym Globie. Na świecie jest pięć miejsc, które to umożliwiają. Jedno z nich powstało w zeszłym roku w Polsce. W maleńkim Rzepienniku na południu kraju, obok największego prywatnego obserwatorium astronomicznego. Doszło do tego dzięki zaangażowaniu, uporowi i marzeniom Agaty Kołodziejczyk, polskiej biolożki i pracowniczki naukowej ESA w Holandii, która specjalizuje się w takich zagadnieniach jak biomimetyka, transhumanizm, badania środowiska stratosfery, architektura czasu i alternatywne bioreaktory do zastosowań kosmicznych, oraz prowadzi działalność popularyzatorską.

– Moi rodzice, Magdalena i Bogdan Wszołek, którzy są astronomami i założycielami obserwatorium, wpoili mi, że Wszechświat należy traktować jako ideę rozwoju ludzkości – opowiada Agata Kołodziejczyk. – Ewolucja wymaga od nas zdobywania nowych światów. Kiedyś zwierzęta wyszły z wody na ląd, zupełnie zmieniając środowisko. Teraz przyszedł nasz czas – dodaje.

W marcu zeszłego roku Kołodziejczyk wraz z grupą wolontariuszy ogłosiła rekrutację i wybrała sześć osób, które chcą pracować jako komercyjni astronauci, mają ku temu konieczną wiedzę, a także predyspozycje: robią karierę naukową związaną z astrofizyką, projektują innowacyjne narzędzia badawcze, przeszły komercyjne treningi dla astronautów bądź współpracują z ESA. W grupie znalazł się również lekarz medycyny ekstremalnej oraz niewidomy z Politechniki Rzeszowskiej, który nie ma jednej dłoni. – To ważne, by na okoliczność wypadku tak dopasować habitat, żeby dała sobie w nim radę załoga z poszkodowanymi astronautami – tłumaczy Agata Kołodziejczyk.

Co więcej, jej zdaniem w grupie powinien też być artysta. – Naukowcy są delikatniejszymi istotami, potrzebują nie tylko nauki, ale i sztuki – śmieje się. – Artyści są w stanie wypełnić ogromną tęsknotę za Ziemią i związaną z nią pustkę. Dzięki nim życie w kosmosie będzie bardziej ludzkie i znośne.

Naziemni astronauci

Cztery najbliższe symulacje misji – dwie księżycowe i dwie marsowe – które Agata Kołodziejczyk będzie nadzorować wraz z Centrum Kontroli Misji ESA, odbędą się w mobilnym habitacie na lotnisku wojskowym w Pile, gdyż w Rzepienniku tłumy ciekawskich zbyt często zakłócały spokój naukowców. Habitat – czyli mieszkalna baza – to sześć kontenerów, sześć metrów na dwa każdy. W symulacjach misji księżycowych wezmą udział polscy ćwiczebni astronauci, zaś w marsjańskich przedstawiciele Afryki, Indii, USA, Ameryki Południowej i Europy. – Pierwszy raz będą w naszym habitacie przedstawiciele tak różnych kultur i tradycji – cieszy się Agata Kołodziejczyk. – Wcześniej zapewniliśmy im szkolenie survivalowe z jednostkami GROM-u i Formozy. Takie samo, jakie przechodzą osoby wyjeżdzające na misje w Afganistanie.

Każda z symulacji misji potrwa dwa tygodnie i będzie przebiegać identycznie jak podczas prawdziwej misji kosmicznej, z procedurami NASA i ESA. Każdy astronauta zrealizuje od A do Z dwa eksperymenty naukowe. Jedno z ciekawszych badań, którego Agata Kołodziejczyk jest inicjatorką, dotyczy synchronizacji zegara biologicznego. Astronauci, będąc w izolacji, nie mają dostępu do światła dziennego. W związku z czym poziom serotoniny u nich maleje i zaczynają odczuwać obniżoną motywację, zaburzenia snu oraz wzmożoną agresję. A to może poważnie zagrozić długoterminowym misjom. W habitacie będzie więc testowane takie światło, które zapewni astronautom prawidłowe działanie zegara biologicznego.

Drugie badanie dotyczy subiektywnego odczuwania czasu. Astronautom będzie prezentowany fikcyjny czas. Pytanie brzmi, jak reagują na iluzję: czy się podporządkują, a jeśli tak, to na ile. Chodzi o to, że w razie awarii systemów astronauta musi sobie poradzić z tak ważnym czynnikiem, jakim jest czas i jego precyzyjne szacowanie.

Czas budować arkę

– Czy potrzebujemy bazy na Księżycu? – zastanawia się Bernard Foing, który kierował zespołem naukowym pierwszej misji księżycowej ESA SMART-1, współpracował także przy projektach Mars Express, ExoMars i ISS. – Na pewno istotne są argumenty o korzyściach wynikających z badań naukowych, obserwacji astronomicznych i radiowych, dostępu do bogactw naturalnych, energii oraz turystyki. Badanie Księżyca daje nam także wgląd w procesy zachodzące na Ziemi. Obserwując je, możemy lepiej zrozumieć nie tylko naszą planetę, ale i Wszechświat. Co istotne – dodaje – w przypadku katastrofy na Ziemi, to właśnie Księżyc może być miejscem, gdzie nasz gatunek przeżyje. A wraz z nami nasi mniejsi bracia. Księżycowa wioska może stać się dla nas współczesną wersją arki Noego – podkreśla.

Księżycowa wioska będzie wielokulturową, dziesięcioosobową społecznością astronautów. Taką forpocztą ludzkości. Baza ma być zbudowana pośród okrytych wieczną ciemnością głębokich kraterów południowego bieguna Księżyca, gdzie temperatura spada do -238 stopni Celsijusza. Wszystko, co konieczne do budowy księżycowej wioski, jest na miejscu: energia słoneczna, lód, tytan, minerały, hel-3 idealny do produkcji czystego paliwa jądrowego. Z gleby i wulkanicznego pyłu, z wykorzystaniem druku 3D, zostaną uformowane potrzebne astronautom narzędzia, a nawet... budynki. – Specjalistyczne roboty przygotują lądowisko i habitat na przybycie astronautów. Wtedy poleci załoga, by podjąć bardziej zaawansowane zadania. Wewnątrz bazy powstanie zamknięty ekosystem. Dzięki temu astronauci będą mogli uprawiać warzywa i owoce. Będą też w wiosce zwierzęta, ale nie do jedzenia, tylko dla poprawy samopoczucia. Nasza wioska na Księżycu będzie wyglądać jak oaza – opowiada Bernard Foing.

Agata Kołodziejczyk się cieszy: – Projekt Wioski Księżycowej dojrzewa w ESA od 20 lat. Dopiero teraz, pod naporem prywatnego sektora zrozumiano, że jeśli nie zostaną podjęte szybko odpowiednie kroki, Europejską Agencję Kosmiczną zje sektor prywatny i straci ona sens istnienia.

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna już jest dla ESA zbyt droga w utrzymaniu. Dlatego w 2024 r. ma się stać w pełni komercyjna i być wykorzystywana przez prywatny biznes, ośrodki naukowe i biura turystyczne. Będą na niej pracować komercyjni astronauci zatrudnieni przez firmy. W 2030 r. już sto osób ma znaleźć stałe zatrudnienie w kosmosie.

– ESA prowadzi bardzo dokładny monitoring zdrowia Ziemi – opowiada Kołodziejczyk. – Niestety, czas bić na alarm, tak zachwialiśmy środowiskiem naturalnym. Jeśli nie poradzimy sobie ani ze śmieciami, ani z efektem cieplarnianym, czeka nas wyginięcie. Katastrofą jesteśmy my, ludzie, bo nie umiemy żyć w zgodzie z naturą – mówi. – Gdy zamkniemy się w bunkrach, nie przeżyjemy. Dlatego musimy mieć bazę na Księżycu.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2017