Ksiądz z innego świata

Sam siebie nazywał „ustawicznym domokrążcą” lub „latającym misjonarzem”. 11 września w Karagandzie zostanie wyniesiony na ołtarze ks. Władysław Bukowiński, apostoł Kazachstanu.

04.09.2016

Czyta się kilka minut

Ks. Władysław Bukowiński wśród nauczycieli szkoły powszechnej w Łucku, czerwiec 1937 r. / Fot. Archiwum ks. Jana Nowaka
Ks. Władysław Bukowiński wśród nauczycieli szkoły powszechnej w Łucku, czerwiec 1937 r. / Fot. Archiwum ks. Jana Nowaka

Pracował jako pracownik fizyczny w jakimś zakładzie czy kopalni, później był portierem w hotelu (czy kinie), aż w końcu poszedł na emeryturę. Od dłuższego czasu swoje obowiązki kapłańskie wypełnia normalnie, z tym że nie jest to oficjalne. Niemniej władze o tym wiedzą i na to się milcząco godzą. Nabożeństwa odprawia w domach prywatnych w miejscowości, w której [akurat] przebywa, bowiem nie ma tam kościoła. W ogóle kościołów nie jest tam wiele, gdyż w znacznej części zostały rozebrane – jeśli były w złym stanie – albo zamieniono je na domy użyteczności publicznej o różnym przeznaczeniu czy funkcji” – tak pisał o Bukowińskim ks. Konstanty Krzywanek w donosie do bezpieki.

W drugiej połowie lat 50. dla księdza Władysława Bukowińskiego zaczynał się najbardziej twórczy okres duszpasterskiej pracy na Wschodzie, którą często opisywał jako pasterzowanie bez kościoła i parafii, bo on, kapłan, jest „ustawicznym domokrążcą” lub „latającym misjonarzem”. Radziecki paszport, który otrzymał w 1955 r., gdy po wyjściu z łagru odmówił powrotu do Polski w ramach tzw. akcji repatriacyjnej, pomagał mu w podróżowaniu po całej Rosji sowieckiej. Życzliwość ludzi, ich odwaga i wiara były najlepszą gwarancją dla pielgrzymującego księdza. Zawsze szukał domów na uboczu i starał się, by miejsce, w którym odprawia mszę, nie znajdowało się obok kina lub budynku miejscowej milicji. Nie miał samochodu. By przewozić elementy ołtarza, korzystał z transportu, który sam opłacał. Ołtarz podczas nabożeństw to najczęściej zwykły „stół, byleby tylko mocno stał i nie chwiał się – wspominał po latach. – Na stół kładzie się duże pudełko lub dwie duże książki, przykrywa się białą chusteczką i stawia krucyfiks”. Świece stoją w lichtarzach albo „w szklankach z solą”. Później wiesza się „jeden lub dwa obrazy – i ołtarz gotów. Następnie spowiadam”. Po mszy spowiedź i około północy spoczynek. Około piątej-szóstej rano jest poranna msza, spowiedź, „bywają chrzty i namaszczenia olejami świętymi, bywają i śluby”.

Oczami bezpieki

Ks. Władysław Bukowiński (rocznik 1904) pochodził z Kresów. Na Uniwersytecie Jagiellońskim studiował prawo, a później teologię. Święcenia kapłańskie przyjął w 1931 r. Kraków i archidiecezja krakowska stały się na blisko 15 lat miejscem jego nauki, a później duszpasterskiej pracy w Rabce i Suchej Beskidzkiej. Od początków swojej działalności publicznej nie ukrywał fascynacji Kresami. Często mówił, że za jakiś czas pojedzie „na Kresy Wschodnie, by tam realizować Ideę Jagiellońską”. Pytany, czym jest ta idea, wyjaśniał, że „to przede wszystkim tolerancja i poszanowanie przekonań innych ludzi”.

18 sierpnia 1936 r. otrzymał zgodę przełożonych na roczny urlop i wyjechał na Kresy. Później ten urlop przedłużył. Pracował m.in. w diecezji łuckiej, wykładając w seminarium duchownym i pracując jako redaktor w czasopiśmie Akcji Katolickiej „Spójnia”. Na początku 1938 r. został rektorem Instytutu Wyższej Kultury Religijnej w Łucku. W czerwcu 1939 r. Bukowiński poprosił arcybiskupa Adama Sapiehę o zgodę na pozostanie na Wschodzie, z którym – jak pisał w liście do przełożonego – jest związany „urodzeniem, wychowaniem i tradycją”. Jego prośba została spełniona. Wybuchła wojna. W 1940 r. ks. Bukowiński po raz pierwszy został aresztowany za pomoc Polakom wywożonym na Wschód.

Według współpracującego z bezpieką ks. Krzywanka „władze radzieckie oskarżyły [Bukowińskiego] i postawiły [go] przed sądem jako wroga ideologicznego. Jakiś czas siedział w areszcie śledczym, a później w czasie rozprawy podobno obronił się dowodząc, że zajmował się tylko sprawami religii (kultu), a nie walką ideologiczną. W efekcie otrzymał niski wymiar kary tak, że zaraz albo po niedługim czasie odzyskał wolność”.

W donosie tajnego współpracownika bezpieki zabrakło kilku istotnych informacji: w 1945 r. Bukowińskiego aresztowało NKWD. Został skazany na 10 lat łagru. Dopiero w roku 1954 zwolniono go z obozu z nakazem przymusowego pobytu w Karagandzie w Kazachstanie. Rok później odmówił powrotu do ojczyzny i dobrowolnie przyjął obywatelstwo sowieckie. Jego decyzji nie mógł zrozumieć ani zaakceptować przyrodni brat – Zygmunt, który w grudniu 1956 r. napisał w tej sprawie list do kard. Stefana Wyszyńskiego. Prosił w nim, by prymas przekonał ks. Bukowińskiego do powrotu do Polski. Wyszyński odpisał, że należy patrzeć na tę decyzję „oczyma wiary” i pozostawić „sprawy w rękach dobrego Boga”.

Sama decyzja o przyjęciu sowieckiego obywatelstwa nie uchroniła ks. Bukowińskiego przed kolejnym aresztowaniem (1958), wyrokiem i pracą w obozie w Czunie (obwód irkucki na Syberii) przy wyrębie lasu. Łącznie przesiedział w więzieniach i łagrach 13 lat, 5 miesięcy i 10 dni.

Donosy

Informacje na temat dwóch pobytów księdza Bukowińskiego w Krakowie zebrał i przekazał swojemu oficerowi prowadzącemu ks. Konstanty Krzywanek, zarejestrowany jako TW o pseudonimach „Parys” i „Topaz”. W archiwach IPN zachowały się dwa opasłe tomy jego doniesień z lat 60. i 70. ubiegłego wieku, w których przeważają informacje na temat działalności biskupa, a później kardynała Karola Wojtyły oraz wielu kapłanów krakowskich. Wyświęcony w 1934 r. ks. Krzywanek po wojnie pracował w krakowskiej Kurii i w seminarium. W latach 50. włączył się w tzw. ruch „księży patriotów” i do końca życia nie krył swojej sympatii oraz związków z ludową władzą. W 1955 r. został kapelanem kaplicy na cmentarzu Rakowickim. Podczas pierwszej pielgrzymki do ojczyzny Jana Pawła II „zabezpieczał” odwiedziny papieża przy grobie jego rodziców na cmentarzu Rakowickim. Zmarł w 1991 r.
Z zachowanych donosów wynika, że ks. Bukowiński nie znał ks. Krzywanka, choć TW przekazał swoim mocodawcom w miarę szczegółowy portret „apostoła Kazachstanu”. Jednym z głównych zadań powierzonych ks. Krzywankowi przez oficera prowadzącego była inwigilacja krakowskiej parafii pod wezwaniem św. Mikołaja. Tam przez wiele lat pracował kolega kursowy ks. Bukowińskiego – ksiądz Stanisław Grodecki, którego brat był oficerem broniącym w 1939 r. Westerplatte. Podczas wojny ks. Grodecki przeżył obóz w Dachau, a później był kapelanem w armii generała Władysława Andersa. Bezpieka rozpracowywała ks. Grodeckiego w ramach sprawy operacyjnego rozpracowania (SOR) o kryptonimie „Wujek”. To z ks. Grodeckim podczas swoich trzech kolejnych wizyt w Krakowie w latach 1965-73 wielokrotnie spotykał się i rozmawiał ks. Bukowiński. To u Grodeckiego Bukowiński miał zostawić na przechowanie jeden z egzemplarzy swoich „Wspomnień z Kazachstanu”.

W archiwum IPN nie zachowała się korespondencja oficera prowadzącego ks. Krzywanka z centralą. Zachował się za to kolejny donos z 10 grudnia 1969 r. Ks. Bukowiński przyjechał wtedy do Polski po raz drugi, by się podleczyć i pisać – na życzenie kardynała Wojtyły – swoje wspomnienia. Przebywał w kraju od 16 września do 16 grudnia 1969 r.

Tajny współpracownik opowiadał o kolacji, która odbyła się w parafii św. Mikołaja po zakończeniu odpustu. Wspomniał, że ks. Bukowiński „dużo opowiadał księżom o ZSRR i swojej pracy. Ogólnie [rzecz] biorąc stwierdził on, że obywatele ZSSR są rzeczywiście przekonani do ustroju socjalistycznego i jakoś osobiście w tym zaangażowani. Dotyczy to tak ludzi prostych, jak i inteligencji, i to właściwie niezależnie od wieku. Wszyscy też naprawdę chcieliby pokoju. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat dosyć wyraźnie wzrosła stopa życiowa, i to właściwie wszystkim, łącznie z kołchozami, w których uprzednio bywało biednie”.
Na koniec ks. Krzywanek dodawał, że Bukowiński wraca do ZSRR „za parę dni, tak aby na miejscu być 20 grudnia. Pojedzie trzy doby pociągiem, bowiem nie może podróżować samolotem (ma wycięte jedno płuco – jeszcze przed wojną był gruźlikiem)”.

Garnitur zamiast sutanny

Pracując w Rosji sowieckiej ks. Bukowiński Polskę odwiedził trzykrotnie. Po raz pierwszy przyjechał na początku czerwca 1965 r. Wtedy sporo czasu spędził w Krakowie, gdzie nie był od blisko 30 lat. Przyjeżdżał na zaproszenie swojego kolegi z wydziału prawa UJ – ks. Tadeusza Kurowskiego. Niestety, przed przyjazdem Bukowińskiego do Polski ks. Kurowski zmarł (w 1964 r.). Po przyjeździe ks. Bukowiński otrzymał do dyspozycji pokój na terenie plebanii kolegiaty św. Floriana. Podczas wizyty opiekował się nim ks. Jerzy Bryła – wówczas wikary u św. Floriana, dziś infułat w krakowskiej parafii Najświętszego Salwatora.

– Bardzo dobrze pamiętam przyjazd księdza Bukowińskiego – wspomina ks. Bryła. – Przyjechał do Krakowa bez sutanny. Z niewielkim bagażem. Postanowiłem podarować mu sutannę, ale ksiądz Bukowiński poprosił o garnitur. Mówił, że sutanny nie będzie mógł nosić po powrocie do Kazachstanu, a garnitur na pewno tak... Ksiądz Bukowiński był potężnym i wysokim mężczyzną, więc garnitur był obstalowany u krawca, na wymiar. Ubranie bardzo mu się przydało, bo praktycznie codziennie gdzieś był zapraszany lub wyjeżdżał poza Kraków – mówi ks. Bryła.

Z ks. Bukowińskim spotkał się też ks. Adam Boniecki.

– Kiedy Bukowiński przyjeżdżał do Krakowa – wspomina redaktor senior „Tygodnika” – odprawiał zawsze msze u św. Anny, a później przychodził na śniadanie. Pamiętam, że słuchaliśmy jego opowieści z zapartym tchem. Wielokrotnie podkreślał, że najlepszymi jego parafianami w Kazachstanie są przesiedleni do Rosji jeszcze w XIX wieku Niemcy. Mniej liczni są Polacy. Żartował, że nawet płaci podatki sowieckim władzom w postaci kar pieniężnych nakładanych na niego za działalność misyjną... Dużo opowiadał o swoich podróżach. Mówił: „Ja tak patrzę: ludzie mają krowy, konie, ziemię, i sobie myślę: po co? Ja nie mam nic. Jeżdżę do ludzi, spowiadam, odprawiam mszę i jadę dalej”. Taka wolność duszpasterza bez parafii, bez majątku i bez samochodu.

Wolność pierwszych apostołów. Coś niewyobrażalnego na przykład dzisiaj, u nas... Widzieliśmy wtedy u św. Anny człowieka, który przybył do nas z kompletnie innego świata.

Na kilka dni przed wyjazdem do Kazachstanu, w końcu sierpnia 1965 r. Bukowiński odwiedził redakcję „Tygodnika Powszechnego” oraz mieszkanie Anny i Jerzego Turowiczów.

List do prymasa

W połowie września 1969 r. przyjechał do Polski po raz drugi i przez kilka tygodni przebywał w szpitalu im. Żeromskiego w Krakowie. Nad zdrowiem księdza czuwał wtedy dr Stanisław Kownacki – obecnie kandydat na ołtarze. Także podczas trzeciej i ostatniej wizyty w kraju (grudzień 1972 – kwiecień 1973) Bukowiński przeleżał w tym samym krakowskim szpitalu prawie dwa miesiące. Proszony przez kardynała Wojtyłę, by pozostał w Krakowie na stałe, nie zgodził się. Napisał nawet w tej sprawie list do prymasa Wyszyńskiego. Wspominał w nim ich wspólne spotkanie w lipcu 1965 r. na Jasnej Górze (kiedy Bukowiński po raz pierwszy odwiedził Polskę).

W liście do prymasa pisał o pewnym „złagodzeniu kursu” w ZSRR wobec Kościoła katolickiego, ale i o postępującej ateizacji, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Wymienił w liście represje, których nadal doświadczał ze strony sowieckich władz: częste przerywanie mszy świętych, spisywanie ich uczestników, nakładanie kar finansowych na księży... Pisał jednak z nadzieją, że „opatrzność Boża przemienia i nawraca”, a pracujący na Wschodzie księża (zwłaszcza niemieccy) podziwiają nieugiętość prymasa Wyszyńskiego, którego starają się naśladować. „Długoletnia praca w specyficznych warunkach – pisał Bukowiński do prymasa – pozwoliła mi wręcz namacalnie pojąć, że kapłan nikogo nie nawraca i nie nawróci, lecz Bóg nawraca, a kapłan jest Jego żywym narzędziem, przychodzi na gotowe żniwo”.

Bukowiński miał świadomość, że ten trzeci pobyt w ojczyźnie może być jego ostatnim. Być może dlatego przeżył wspólnie z najbliższą rodziną z Wrocławia (brat Zygmunt) Wigilię Bożego Narodzenia. Kiedy wyjeżdżał do Karagandy w kwietniu, mówił do znajomych, że nawet „jego grób będzie apostołował”. Do Polski już nie wrócił. Zmarł 3 grudnia 1974 r. w szpitalu w Karagandzie. W opublikowanym na łamach „Tygodnika” nekrologu cenzor wykreślił miejsce śmierci księdza Bukowińskiego. Została tylko data z informacją o mszy świętej, w której mieli wziąć udział kapłani z krakowskiej kolegiaty św. Floriana oraz grupa przyjaciół. ©

Tekst jest zmienioną wersją eseju opublikowanego w nowym wydaniu „Wspomnień z Kazachstanu” bł. ks. Władysława Bukowińskiego (Warszawa 2016). Podczas pisania tekstu korzystałem z materiałów z Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie, Archiwum UJ, Archiwum IPN w Wieliczce oraz książek: ks. Jana Nowaka „Świadek. Życie i działalność sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego, apostoła Kazachstanu” (Kraków 2007) i ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego „Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej” (Kraków 2007).


CZYTAJ TAKŻE:

  • Ks. Adam Boniecki był w Karagandzie na beatyfikacji ks. Władysława Bukowińskiego. Relacja do czytania TUTAJ >>>
     
  • Zbigniew Rokita w 2014 roku pisał: Z własnej woli został w Związku Sowieckim i tam pracował. Legendarny, dziś zapomniany ksiądz Władysław Bukowiński. W tym roku mija 110. rocznica jego urodzin i 40. rocznica śmierci.
     
  • Edytorial ks. Adama Bonieckiego: To niezwykłe, gdy człowiek, z którym siadałem do stołu, jadałem i rozmawiałem, zostaje wyniesiony na ołtarze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2016