Krzysztof Krauze: reżyser

Znałem Krzysztofa od 40 lat. Razem studiowaliśmy w Łodzi. Po tamtych latach pozostały naprawdę wspaniałe wspomnienia.

05.01.2015

Czyta się kilka minut

Okładka dodatku: Krzysztof Krauze – Pożegnanie / Fot. Tatiana Jachyra / FORUM
Okładka dodatku: Krzysztof Krauze – Pożegnanie / Fot. Tatiana Jachyra / FORUM

To właśnie ze szkoły Krzysiek wyniósł dokumentalną umiejętność przyglądania się drugiemu człowiekowi, był zawsze bardzo blisko kamery. Obserwując Jego szkolne dokonania, bardzo szybko zdałem sobie jednak sprawę z tego, że Jego artystyczny potencjał wyrasta znacznie poza kamerową lupę. Dlatego nie zaskoczyło mnie wcale, że Krzysztof zaczął wkrótce realizować filmy jako reżyser – najpierw dokumenty, a później fabuły.
Fascynujące było obserwowanie, z jak wielką pokorą podchodził do swojej twórczości – od pierwszego do ostatniego filmu. To cecha niezwykle przydatna w zawodzie reżysera, która potrafi dość łatwo wyparować. Jemu udało się takiej pokusie oprzeć, a przecież po filmie „Dług” znalazł się na szczycie. Miałem przyjemność spędzać z Nim wtedy sporo czasu, ponieważ z ramienia Studia Filmowego Zebra byłem koproducentem „Długu”. Imponował mi Jego spokój na planie. Konsekwencja w realizowaniu zamierzonej wizji i niezwykłe porozumienie z aktorami. Właściwie trudno by mi było wskazać drugiego takiego reżysera, który potrafił nawiązać tak silną więź z aktorami. To porozumienie było szczególnie ważne, bo w realizowanym przez Krzysztofa kameralnym kinie to właśnie znakomite kreacje są gwarantem sukcesu – Andrzej Chyra w „Długu”, Krystyna Feldman w „Moim Nikiforze” czy Jowita Budnik w „Papuszy”. Tematy, które Krzysiek podejmował w swoich filmach, zawsze skupione na losach drugiego człowieka, wynikały z kierującego Nim poczucia posłannictwa. On nie traktował robienia filmów jako „zwykłego” zajęcia i to przebija z każdego kadru!
Krzysztof był niezwykle wrażliwym i pozbawionym egoizmu człowiekiem. Przekonałem się o tym także jako prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Zawsze mogłem liczyć na Jego radę i zaangażowanie w inicjatywy ważne dla środowiska filmowego.
Choć miałem przygnębiającą świadomość toczonej przez Krzyśka nierównej walki z chorobą nowotworową, to z Jego odejściem – w szczycie artystycznych możliwości – jest mi się bardzo trudno pogodzić. Wprawdzie ja straciłem „tylko” przyjaciela, ale polska kultura straciła w Jego osobie wielkiego twórcę.
Wewnętrzna uczciwość, którą Krzysiek w sobie miał, skutecznie rozpędzała mu w głowie mgłę, jaką tworzą sukcesy, popularność, powodzenie i niezliczone wręcz nagrody. I to ona stała za jakością Jego filmów. To najważniejsze, co po Nim zostanie.
Jacek Bromski jest prezesem Stowarzyszenia Filmowców Polskich

Partner wydania dodatku: Stowarzyszenie Filmowców Polskich

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „Krzysztof Krauze – pożegnanie