Krytyk: Tylko myśl, jak je sprzedajesz

Są zabiegi marketingowe, które nie wywołują żadnych inspirujących efektów. Przeciwnie – utrwalają szkodliwe klisze kulturowe.

12.04.2015

Czyta się kilka minut

Dla Macieja Gablankowskiego prawda i fikcja mają znaczenie tylko o tyle, o ile za ich pomocą można zwiększyć finansowy zysk. Skoro jako prywatni wydawcy inwestujemy w książkę – sugeruje – mamy prawo zrobić z nią wszystko: możemy sprzeniewierzyć się jej treści i porzucić intencję autora, byle tylko sprzedać jak największą liczbę egzemplarzy.

Przeczytaj polemikę Macieja Gablankowskiego

Gablankowski tak bardzo jest do tej myśli przywiązany, tak dalece zatracił się w zacieraniu granic, że nie zauważył momentu prawdy, który mimowolnie objawił się w jego polemice. Oto w pierwszym akapicie wydawca pisze, że z perspektywy treści tytuł książki powinien brzmieć: „Niewolnictwo w starożytnym Rzymie”. W drugim akapicie twierdzi natomiast, że zmieniając ten tytuł, lepiej wyraził intencję autora niż wydawca oryginału, w związku z czym moja krytyka jest bezzasadna.

Stanowisko wydawcy jest zatem następujące: gdybyśmy nie zmienili tytułu, gdybyśmy nie przerobili książki historycznej na poradnik, gdybyśmy nie odwołali się do najniższych instynktów czytelnika (który rzekomo szuka coraz mocniejszych bodźców, coraz wymyślniejszych prowokacji), nikt by się naszą publikacją nie zainteresował, nie trafilibyśmy z nią na łamy wysokonakładowych tygodników opinii, rynek książki pozostałby głuchy na nasze nawoływania.

Jeśli argumenty etyczno-polityczne – zgodnie z którymi reklama stawiająca znak równości między pracownikiem a niewolnikiem jest niedopuszczalna – do wydawcy nie przemawiają, to być może przekonają go argumenty czysto marketingowe.

Oto one. Po pierwsze żaden tygodnik opinii – z wyjątkiem „Tygodnika Powszechnego” – nie zajął się książką Tonera/Sempa, a to pewnie dlatego, że redaktorzy zidentyfikowali ją jako zwykły (a co za tym idzie – mało interesujący) poradnik. „Tygodnik” podjął temat, ale nie po to, by podać marketingową piłkę do czytelników, lecz by zdemaskować reklamowe nadużycie.

Zabiegi promocyjne wywołały potężną dezorientację w szeregach księgarzy. Sprawdziłem to na przykładzie kilku księgarni, w których Toner/Semp trafił na półki z poradnikami, a nie książkami historycznymi czy politycznymi. W ten sposób wydawcy „udało się” pominąć czytelnika literatury humanistycznej.

Jeśli takie było zamierzenie (zmieniamy formę książki i otwieramy się na nowego odbiorcę), to należy sprawdzić, w jaki sposób zareagowali na strategię marketingową Znaku czytelnicy zainteresowani poradnikami. Wykonałem pewien eksperyment. Wybrałem kilka polskich firm (świadczących najprzeróżniejsze usługi) i telefonicznie zaoferowałem im szkolenia przeznaczone dla kadry zarządzającej na podstawie przełomowej i niezwykle skutecznej metody o wdzięcznej nazwie „Wytresuj swoich niewolników” (na ostatniej stronie okładki polskiego wydania umieszczono informację o tym, że książka prezentuje starożytną metodę zarządzania WSN – wytresuj swoich niewolników). Większość firm odmówiła od razu, a przedstawiciele tych, które wykazały wstępne zainteresowanie, dali mi do zrozumienia, że słowo „niewolnik” wywołuje u nich bardzo złe skojarzenia, w związku z czym proszą o jego zmianę.

Nie poprzestałem na tym. Rozmawiałem także z pracownikami wybranych firm, prezentując im książkę Znaku i pytając o wrażenia. Najczęstszą reakcją był opór, czasem nawet złość. Tytuł i teksty okładkowe były odbierane negatywnie.

Eksperymentowanie z tekstem jest nie tylko dopuszczalne, ale wręcz pożądane. Zabiegi marketingowe Znaku nie wywołują jednak żadnych odkrywczych i inspirujących efektów. Przeciwnie – utrwalają szkodliwe klisze kulturowe. I to wszystko dzieje się w kontekście książki, której celem jest zmiana schematów myślowych i zwrócenie uwagi na poważny problem społeczno-polityczny, czyli wciąż obecne w naszym świecie zjawisko niewolnictwa.

Myli się Maciej Gablankowski, sugerując, że w ostatnich słowach mojego tekstu pada wezwanie do wymierzenia marketingowcom srogiej kary, wzorem tych, które spadały niegdyś na niewolników. Myli się także, gdy sądzi, że to jego „wywołałem do odpowiedzi”. Chodziło mi o tych „szefów” Znaku, którzy wydawali i nadal wydają takie autorki i takich autorów jak: Heller, Miłosz, Kołakowski, Skarga, Stróżewski, Szymborska... Wystarczy zestawić dowolną ich książkę z „poradnikiem” Tonera/Sempa, by uzmysłowić sobie, że sprzedażowy cel nie uświęca wszystkich marketingowych środków.

W walce o czytelniczy rynek i zysk dobrze jest zachować troskę o pamięć i tożsamość. Ich szczęśliwa współgra bywa źródłem wielkiego sprzedażowego sukcesu.
Do jakich czynów więc nawołuję? Elementarnych: do myślenia. ©℗

GRZEGORZ JANKOWICZ (ur. 1978) jest redaktorem „TP” i dyrektorem wykonawczym Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodzony w 1978 r. Aktywista literacki, filozof literatury, eseista, redaktor, wydawca, krytyk i tłumacz. Dyrektor programowy Festiwalu Conrada. Redaktor działu kultury „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor programów literackich Fundacji Tygodnika Powszechnego.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2015