Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na nagraniu z przemysłowych kamer umieszczonych na tyłach modnego stambulskiego klubu Reina widać zdejmującego kurtkę mężczyznę w mikołajowej czapce. To jedyne zdjęcia terrorysty, który kilka minut po 1 w nocy (w Polsce było wtedy po 23.00), zabijając chroniącego klub policjanta, wtargnął do środka w kostiumie świętego i – krzycząc po arabsku - zaczął na oślep strzelać z kałasznikowa do celebrujących Nowy Rok gości imprezy.
„Niektórzy ludzie skakali wprost do Bosforu z tarasu, inni próbowali się chować. Męża postrzelono, myślałam, że nie żyje. Była 1.30, gdy powiedziałam mamie przez telefon, że do nas strzelają” – opowiadała dziennikarzom „Hurryet” obecna w klubie kobieta. Jej mąż przeżył, jest w szpitalu. Tyle szczęścia nie mieli inni goście noworocznej imprezy. W wyniku zamachu śmierć poniosło co najmniej 39 osób. Drugie tyle jest rannych.
„Liczyłem wystrzały, było ich 50-60 – mówił dziennikarzom telewizji NTV jeden z klubowych gości. – Strzelał na oślep, bez przerwy, przez około 10 minut – relacjonował świadek zdarzenia. Tego, co działo się później, na przykład jak wydostał się z klubu, nie pamięta. – Musiałem być w szoku”.
Prezydent: to grubsza sprawa
Wiadomo za to, jak na zewnątrz wydostał się zamachowiec. Zdjął przebranie i – korzystając z paniki – wyszedł z innymi gośćmi imprezy. Na nogi postawione zostały wszystkie stambulskie służby, poszukiwania terrorysty trwają.
„W ramach kontynuacji naszych blogoslawionych działan przeciwko obrońcom krzyża w Turcji, bohaterski żołnierz kalifatu uderzył na klub w którym chrześcijanie celebtowali swoje bezbozne (pogańskie) święto” - napisało w oświadczeniu tzw. Państwo Islamskie, przyznając się do zamachu. Motywacja wydaje się zaskakująco zbieżna z tym, co jeszcze przed Sylwestrem deklarowali religijni włodarze miast czy dyrektorzy szkół. Na wielu tureckich ulicach pojawiały się plakaty przestrzegajace przed celebrowaniem Nowego Roku jako tradycji niewywodzacej się z islamu. [aktualizacja: 2 stycznia 2017 r.]
„To nie przypadek, to nie pojedynczy zamach. To celowe działania mające na celu destabilizację polityczną naszego państwa” – mówił po zamachu prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan sugerując, że za ostatnią serią krwawych wydarzeń w kraju stoi ktoś więcej niż ugrupowania terrorystyczne. Nie jest to zresztą pierwszy raz gdy prezydent o sytuację w kraju obwinia „obce grupy interesów” czy „obce służby”. Solą w ich oku miałoby być zbliżenie Rosji i Turcji.
Lider opozycyjnej partii CHP wydaje się postrzegać rzeczywistość nieco bardziej realistycznie: „Rząd nie działa racjonalnie i nie podejmuje właściwych kroków, by przeciwdziałać takim atakom. Szefowie służb odpowiedzialnych za walkę z terroryzmem, pomimo serii porażek, w żaden sposób nie zostali z nich rozliczeni i wciąż piastują swoje stanowiska” – powiedział Kemal Kılıçdaroğlu sugerując, że najważniejsze stanowiska piastują dziś w Turcji „mierni, ale wierni”. – „To nie pozostaje bez wpływu na sprawność i skuteczność służb i nie wróży niczego dobrego na przyszłość” – mówił polityk, zaznaczając, że naród Turecki nie da się zastraszyć terrorystom, ale oczekuje od rządzących profesjonalnych działań a nie pustych frazesów.
Turcy mają dość
„Nie wiem jak żyć w kraju, w którym do mnie strzelają i w którym ciągle wybuchają bomby” – mówiła dziennikarzom, opuszczając szpital, jedna z osób, które przeżyły zamach. Nerwów nie próbował też pohamować brat zabitego ochroniarza z klubu, 21-letniego Fatiha Çakmaka. - „Ten dzieciak dzień i noc pracował, aby zarobić na chleb. Powiedzieli mi: »zginął za ojczyznę«, ale on zginął za nic” – mówił, gdy spod Zakładu Medycyny Sądowej w dzielnicy Yenibosna, gdzie na identyfikację zwłok od rana czekają rodziny zabitych w ataku, odjeżdżał karawan z ciałem jego brata. Z kolei rodzina policjanta, który zginął w sylwestrową noc, ujawniła, że kilka tygodni wcześniej uniknął on śmierci podczas zamachu w okolicach stadionu Vodafon Arena, gdzie pełnił służbę.
Wśród 20 zidentyfikowanych do tej pory ofiar zamachowca 15 to obcokrajowcy.
„Nie potrzebujemy Nowego Roku, potrzebujemy nowej ludzkości” - pisali załamani Turcy w mediach społecznościowych. W minionym roku w atakach terrorystyczny na terenie Turcji zginęło 275 osób, a tysiące zostało rannych. – Za każdym razem gdy słyszeliśmy, że sprawcy zostaną ukarani, a rząd chwalił się sukcesami w walce z ISIS czy PKK, następował kolejny atak – podsumowuje Melek, urzędniczka z Ankary. Jej zdaniem górnolotne słowa rządzących o tym, jak naród zwycięży i pokona terroryzm to już za mało, by przekonać Turków, że są bezpieczni.
To samo dotyczy turystów. W grudniu Stambuł zanotował 20-procentowy spadek liczby zagranicznych gości. Atak nie pomoże podnieść statystyk.