Krok w tył przed skokiem w przyszłość

Prof. Tadeusz Gadacz: Rozwój filozofii paradoksalnie polega na tym, że nieustannie wracamy do tych samych pytań.Nie jest tak, że udaje nam się sformułować lepsze odpowiedzi. Czasem uświadamiamy sobie, że lepiej i trafniej owe odpowiedzi sformułowali Platon i Arystoteles. Rozmawiał Grzegorz Jankowicz

17.03.2009

Czyta się kilka minut

Mapa myśli

Deleuze porównywał historię filozofii do sztuki portretowania. Jak w malarstwie, tak i tu trzeba wytworzyć podobieństwo, co jest tym trudniejsze, że model cały czas zmienia pozycję - idee filozoficzne pozostają w ruchu, są na nowo interpretowane i poddawane krytyce. Sztuka filozoficznego portretowania jest trudna szczególnie wtedy, gdy nie dysponujemy odpowiednim dystansem historycznym.

Zadanie, jakie postawił przed sobą Tadeusz Gadacz, jest zaiste niewdzięczne, ponieważ "Historia filozofii XX wieku" to portret zbiorowy, na którym znajdzie się blisko 200 filozofów. Żeby ów zamiar zrealizować, autor musiał uporać się z dwoma zasadniczymi problemami. Po pierwsze z wyjątkowym charakterem analizowanego materiału, z wielokształtnością XX-wiecznej filozofii. Po drugie zaś z kryzysem, jaki w drugiej połowie tamtego stulecia ogarnął historię filozofii.

Podręcznik Tadeusza Gadacza stanowi zatem szeroką panoramę współczesnej myśli, która obejmuje nie tylko koncepcje poszczególnych filozofów, ale także najważniejsze nurty filozoficzne i powinowactwa między nimi.

Tropienie (często ukrytych) związków między różnymi kierunkami filozofii jest najistotniejszą częścią tego projektu. Autor posługuje się metodą, którą nazwał analizą tekstualną. Pozwala mu ona w bardzo przejrzysty sposób opisać sieć skomplikowanych zależności między pojęciami i teoriami, których zazwyczaj nie dostrzegamy, koncentrując się na zagadnieniach szczegółowych.

Obraz filozofii, jaki wyłania się z kompendium Gadacza, jest frapujący, a to za sprawą uwzględnionych przez niego kontekstów (zmiany społeczne i polityczne, relacje filozofii z innymi dziedzinami: literaturą, sztuką, nauką etc.), w których XX-wieczna myśl funkcjonowała i które w zasadniczy sposób na nią wpływały. Mimo że mapa tak rozległego terenu refleksji z konieczności musi być uproszczona, jej wartość jest nie do przecenienia, zwłaszcza że prezentacje kilku filozofów są pionierskie (tak jest np. z niemal kompletnie nieobecnym w Polsce Vladimirem Jankélévitchem).

"Historia filozofii XX wieku" jest także głosem w dyskusji na temat powinności filozofii i roli, jaką filozof powinien odgrywać we współczesnym świecie. Gadacz staje w obronie refleksji suwerennej względem bieżących problemów, co nie oznacza wcale, że namysł ten jest niezaangażowany w debatę nad społeczno-politycznym kształtem współczesności. Według autora nie możemy myśleć o kondycji naszego świata bez uwzględnienia tradycji, z której wyrasta kłącze XX-wiecznej filozofii. Ogarnąć to kłącze, stworzyć jego całościowy obraz - oto niemożliwe zdawałoby się zadanie, jakie postawił przed sobą Tadeusz Gadacz.

Grzegorz Jankowicz: Jak narodził się pomysł kilkunastotomowej historii filozofii XX w.?

Prof. Tadeusz Gadacz: Wydawnictwo chciało, bym przygotował podręcznik syntetyczny, dość prosty i przekrojowy. Kiedy jednak zabrałem się do pracy, doszedłem do wniosku, że mam dwa wyjścia: albo będę powtarzał stereotypy i półprawdy, albo podejmę żmudną pracę od podstaw. Wybrałem to drugie rozwiązanie.

Mapa i punkty odniesienia

Nie miał Pan oporów przed podjęciem się tak rozległego projektu? Mówimy przecież o 10 tys. stron poświęconych ponad 200 filozofom!

W zasadzie nie, choć muszę przyznać, że gdybym od początku miał świadomość, jaką pracę trzeba będzie wykonać, to pewnie bym się do tego nie zabrał. Mówię to trochę przekornie. Jest taka metafora Kierkegaarda o wioślarzu, który płynie zwrócony do celu plecami. Pasuje to doskonale do mojej sytuacji. Nie widzę jeszcze celu, do którego zmierzam, i dobrze, bo gdybym myślał o dystansie, jaki został mi do pokonania...

We wstępie czytam, że to podręcznik, który napisał Pan jako profesor dla samego siebie - byłego studenta. Sporo się zmieniło od czasu, gdy studiował Pan filozofię...

Różnica jest kolosalna. Jako student filozofii byłem świadkiem powstawania pierwszych polskich przekładów Heideggera! Obecnie mamy przynajmniej kilkanaście tomów jego dzieł, które każdy może czytać w języku polskim. Dostępność literatury źródłowej jest bez porównania większa. Dawniej nie było też możliwości nauki języków oryginalnych za granicą ani dostępu do zbiorów internetowych. Tu sytuacja zmieniła się radykalnie.

Ale jedna rzecz nie zmieniła się ani trochę: nadal nie ma syntezy XX-wiecznej filozofii, którą można bez zastrzeżeń polecić studentom. Rozprawy historycznej napisanej z oddechem i obejmującej całość wieku, która z jednej strony w sposób przystępny prezentowałaby poglądy danego myśliciela, z drugiej - pokazywałaby ukryte związki między rozmaitymi nurtami i kierunkami, odsłoniłaby źródła filozofii. W dziełach każdego z filozofów, niczym w średniowiecznym palimpseście, staram się więc odsłonić ukryte warstwy znaczeń.

Czy jednak syntetyczna prezentacja XX-wiecznej filozofii jest w ogóle możliwa? Ciągle dźwięczą nam w uszach hasła o upadku wielkich narracji, które wpłynęły na rozumienie historii, także historii filozofii.

Ma pan rację. Filozofia XX-wieczna opiera się takiemu ujęciu, jest wielowymiarowa, obejmuje nowe problemy badawcze, stawia pytania o samą naturę dyskursu filozoficznego. Każdy, kto zabiera się do takiej pracy, musi sobie uświadomić, że za każdym węgłem czai się problem. Spór o prawdę, dyskusje o naukowość filozofii, przenikanie się rozmaitych dyskursów - filozoficznego, psychoanalitycznego, dekonstrukcyjnego, literackiego. To bardzo ważkie kwestie, które utrudniają pracę historykowi, a nawet - zdawałoby się - w punkcie wyjścia skazują go na porażkę.

Myślę jednak, że stworzenie mapy intelektualnej XX w. jest konieczne, jeśli chcemy poważnie dyskutować o szczegółowych problemach filozoficznych. Mam pełną świadomość, że moje ustalenia zostaną poddane krytyce, ale ważne jest to, by stworzyć punkty odniesienia. Potrzebujemy syntezy. Rzecz jasna, piszący historię najnowszej filozofii staje też przed problemem braku dystansu. Weźmy takiego Rudolfa Euckena, dziś kompletnie zapomnianego, a przecież był to pierwszy filozof, który otrzymał literacką Nagrodę Nobla w 1908 r., przed Bergsonem, Sartre’em i Russellem. Trzeba było ponad 80 lat, by historia zweryfikowała wagę jego idei. Nie dysponuję takim dystansem, więc nie wiem, które z przedstawianych przeze mnie koncepcji będą inspirowały kolejne pokolenia badaczy, a które zostaną zepchnięte na margines.

Drugie życie Nietzschego

Jaka jest specyfika XX-wiecznej filozofii?

Należy przede wszystkim podkreślić ogromną różnicę między pierwszą i drugą połową XX wieku. Za punkt różnicujący można w przybliżeniu uznać koniec II wojny. Kierunki przedwojenne przechowują jeszcze ślady filozofii romantycznej, niemieckiej filozofii klasycznej. To filozofie metafizyczne, zadające pytania o religię, absolut, prawdę. Kluczową kategorią jest dla nich pojęcie Ducha. Wspomniane kierunki siłą rozpędu rozwijają się jeszcze w drugiej połowie stulecia, ale są wypierane przez myśl strukturalistyczną i poststrukturalistyczną, szeroko rozumiany postnietzscheanizm.

Można powiedzieć, że druga połowa XX wieku to drugie życie Nietzschego. Tę drugą fazę nazywam ogólnie filozofią rezygnacji. To tryumf myśli antymetafizycznej, która nie rości sobie pretensji do poznania prawdy, kładzie nacisk na ludzką skończoność. Duży wpływ miała na to II wojna światowa, a także odkrycia mistrzów podejrzeń, czyli Nietzschego, Freuda i Marksa. Ów czas pozostaje pod przemożnym wpływem tej trójcy myślicieli.

Chyba nigdy wcześniej zmiany społeczne nie oddziaływały w takim stopniu na rozwój filozofii.

Ogromną rolę w rozwoju całej kultury XX-wiecznej odegrały media. Proszę zwrócić uwagę na różnicę np. między Lavelle’em i Sartre’em. Ten pierwszy był wybitnym profesorem akademickim, autorem kluczowych tez, które Sartre po prostu przechwycił i wykorzystał. Słynne zdanie, że egzystencja poprzedza esencję, zostało sformułowane przez Lavelle’a, choć kojarzy nam się z Sartre’em. Niestety Lavelle był kompletnie nieznany, pozostawał w cieniu, ukryty przed okiem mediów w swojej bibliotece. Sartre natomiast był wszechobecny zarówno w działalności filozoficznej, jak też politycznej.

Nie ukrywam, że bliższa jest mi koncepcja filozofii zachowującej dystans wobec bieżących wydarzeń społeczno-politycznych, co nie oznacza, że ta filozofia nie jest zaangażowana. Pracując nad ideami, filozofowie tworzą rozwiązania, które można wykorzystać w rozmaitych sytuacjach. Wyrazistym przykładem jest Nicolai Hartman. Po wojnie wydawca chciał wznowić jego "Etykę". W tym samym czasie Lévinas i Adorno stawiali pytania, czy po Auschwitz w ogóle można uprawiać refleksję etyczną. A Hartman zasugerował, by przedrukować książkę bez zmian, bo nie wydarzyło się nic, co mogłoby wpłynąć na zmianę jego stanowiska. Z dzisiejszej perspektywy taka postawa może być szokująca. Z drugiej strony niektóre idee Hartmana rzeczywiście się nie zdezaktualizowały. Po przeciwnej stronie barykady znajdował się Sartre, którego wpływ na sytuację społeczno-polityczną we Francji był ogromny, ale z dzisiejszej perspektywy widać, że jego filozofia straciła siłę rażenia, już nie inspiruje kolejnych pokoleń.

Napinanie żagli

Z tego, co Pan mówi, wyłania się dobrze znany podział na filozofię idealistyczną i realistyczną. Jedni filozofowie zamykają się w bibliotece i szlifują idee, drudzy zwracają się w stronę rzeczywistości, by ją zrozumieć i opisać, choćby ten opis był aktualny tylko przez chwilę. Czy to nie zanadto prosty obraz?

Różnica między pierwszą i drugą połową XX wieku w gruncie rzeczy jest naznaczona stosunkiem do filozofii Platona. Wszyscy myśliciele przedwojenni byli platonikami, wtedy powstawały największe i najciekawsze komentarze do dzieł Platona. Mam na myśli neokantystów, Husserla z pierwszej fazy fenomenologicznej, Gadamera i wielu innych. Natomiast filozofia powojenna jest filozofią antyplatońską i w tym sensie można ją określić mianem realistycznej. Jest uwikłana w dyskurs życia społecznego i politycznego, nastawiona głównie na krytykę ideologii. W moim przekonaniu jednak filozofia może nam powiedzieć coś sensownego na temat sfery publicznej tylko wtedy, gdy zachowuje wobec niej dystans.

Refleksja, którą nazywa Pan filozofią rezygnacji, wprowadziła na scenę wiele nowych i inspirujących problemów, krytycznie zinterpretowała tradycję filozoficzną, otworzyła się na doświadczenie, cielesność, różnicę, nieciągłość, polityczny wymiar egzystencji etc., czyli to, co stanowi współrzędne naszej pozycji w dzisiejszym świecie. Derridę, Deleuze’a czy Foucaulta oskarżano o irracjonalizm, intelektualny terroryzm, bezmyślny liberalizm, nihilizm i cynizm, ale nie da się ukryć, że to oni dali nam - jak mówił Lyotard - bilety do nowych dekoracji.

Jest taka metafora Nietzschego, który powiada, że jak nadciąga burza, mamy dwa rodzaje żeglarzy: jedni napinają żagle i chcą wypłynąć jej naprzeciw, inni je zwijają i kryją się w porcie. Podam jeden przykład. Windelband, który był twórcą neokantystowskiej szkoły badeńskiej, jako pierwszy w Niemczech, jeszcze pod koniec XIX w., przejął się diagnozą Nietzschego. Stwierdził, że wielki poeta Nietzsche znalazł w zasobach języka niemieckiego znakomite słowa, za pomocą których nazwał kryzys toczący nowoczesny świat, ale nie wynalazł sposobu, by mu zaradzić. Windelband proponuje własne rozwiązanie - musimy stworzyć system wartości oparty na niezmiennych ideach Platona. Widać tutaj, jak filozofia zainspirowana myślą Nietzschego szuka pozytywnych rozwiązań. Nie znajduję tego np. u przywoływanego przez pana Lyotarda.

Często podkreśla Pan związki filozofii XX-wiecznej z tradycją, walcząc z poglądem, który w nowoczesności dostrzega radykalne zerwanie z przeszłością.

Właśnie dlatego podjąłem trud badania źródeł, by dowieść, że XX wiek jest zakorzeniony w przeszłości. Oczywiście byliśmy świadkami wielu otwarć. Powstały nowe metody badawcze, pojawiły się nowe pola badań, takie jak problem cielesności, intersubiektywności, emocjonalności. Ale to nie byłoby możliwe bez nawiązania do tradycji. Platon, Arystoteles, św. Augustyn, Pascal, a przede wszystkim wielka trójca: Kartezjusz, Kant i Hegel - w gruncie rzeczy współczesna filozofia jest sporem o dziedzictwo tych myślicieli.

Postawić nowe pytania

Odwołuje się Pan do koncepcji Harolda Blooma, stawiając tezę, że filozofia nie odczuwa lęku przed wpływem. Inaczej literatura...

Wszystko zależy od tego, jak pojmujemy literaturę. Tu znowu widzę różnicę między literaturą przedwojenną i powojenną. Przedwojenna pozostawała w silnych związkach z filozofią. Filozofowie inspirowali się literaturą - Dostojewskim, Kafką, Hölderlinem, Rilkem. To były ich naturalne punkty odniesienia. Z drugiej strony wpływali na literaturę. Mówi się np. o wpływie Bergsona na Prousta. Przedwojenna literatura była filozoficzna. W formie literackiej stawiała pytania metafizyczne. Natomiast w drugiej połowie XX w. dzieje się coś zastanawiającego: tak jak filozofia odchodzi od pytań o prawdę, tak literatura zapętla się w języku. W gruncie rzeczy już nie pytamy o to, kim jest człowiek - jak robił to Dostojewski - tylko bawimy się językiem. Zarówno filozofia, jak i literatura stają się rodzajem subiektywnej autorefleksji.

Pisarz tworzący powieść musi walczyć ze swoimi poprzednikami, konwencją, językiem, musi najpierw poddać się, a potem uwolnić spod wpływu poprzedników. Kim natomiast byłby filozof, który w XX w. postawiłby pytanie o naturę prawdy bez odniesienia do św. Augustyna, Pascala czy Kanta? To byłoby wyważanie dawno otwartych drzwi. Filozofia jest kontynuacją, pewną ciągłością namysłu człowieka nad światem, Bogiem i prawdą, który towarzyszy kulturze europejskiej od 26 wieków. Filozof musi wziąć ową tradycję pod uwagę. Nie ma tutaj miejsca na lęk przed wpływem.

Co zatem nadaje dynamikę refleksji filozoficznej?

Rozwój filozofii paradoksalnie polega na tym, że nieustannie wracamy do tych samych pytań, w nowych pokoleniach, nowych sytuacjach. Bardzo pięknie mówi o tym Odo Marquard: mamy ogromne przyśpieszenie historyczne i chcemy być nieustannie w awangardzie, ale tak naprawdę prawdziwa historia dotyczy zaledwie kilku istotnych kwestii ontologicznych związanych z ludzką naturą i egzystencją. Poruszamy się po obwodzie koła. Ci, którzy byli na przedzie, nagle lądują na tyłach peletonu, a to, co zdawało się bezpowrotnie zapomniane, wraca jako problem współczesności. Kolejne pokolenia wracają do tych samych zagadnień. Nie jest tak, że udaje nam się sformułować lepsze odpowiedzi. Czasem uświadamiamy sobie z całą mocą, że lepiej i trafniej owe odpowiedzi sformułowali Platon i Arystoteles. Nam pozostaje postawić nowe pytania. Tym filozofia różni się od nauki. I póki istnieje kultura, póty będziemy te pytania stawiać.

Niektórzy przyjmują perspektywę antykwaryczną: otaczają się książkami, gromadzą fiszki z nazwiskami, które znają, do których są przyzwyczajeni. Ale historia musi być przedstawiana z krytycznej perspektywy. Żeby dokonać skoku w przyszłość, musimy - powiada Cassirer - zrobić kilka kroków do tyłu, które umożliwiają rozbieg. Moja historia filozofii ma być właśnie takim krokiem do tyłu, który kolejnym pokoleniom umożliwi skok w przyszłość.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2009