Kot, Hiob i Miłosz

Bóg przedstawia Hiobowi niezwykły, majestatyczny obraz świata. Są w nim gwiazdy, zbiorniki śniegu i wiatru, są oceany i dno Otchłani.

14.01.2013

Czyta się kilka minut

Są wiecznie głodne i żarłoczne lwiątka, jest strudzony wół i obdarzony mocą koń. Jest struś, który rozrzuca po pustkowiu jaja niepomny na to, że mogą je zdeptać dzikie zwierzęta. Wrogi swojemu potomstwu. Jest orzeł, który zabija. Wielki i niewzruszony to obraz. Rządzi nim zasada piękna, powiedziałaby Szymborska. Czesław Miłosz pisząc wiersz „Do pani profesor w obronie honoru kota i nie tylko” (1994), nie wspomina o poemacie biblijnym, a jednak pozostaje w jego kręgu. Przesuwa nieco akcenty. Wielkość i majestat przyrody ustępuje obrazowi tego, co zwykliśmy nazywać po ludzku okrucieństwem: „Natura pożerająca, natura pożerana, / Dzień i noc czynna rzeźnia dymiąca od krwi. / I kto ją stworzył? Czyżby dobry bozia?”. Tak, dobry bozia ją ufundował i nie dał pytonom, pająkom, rekinom świadomości i sumienia. Dał strach, spryt i siłę.

Przed dzikością najdzikszych stworzeń, przed krokodylem i Lewiatanem nie ma ratunku. Nie wolno więc mówić o okrucieństwie, a tylko o panującej w świecie natury obojętności na zło i dobro. Natura jest przedmoralna. Taką została stworzona i z taką należy się pogodzić. Taki jest porządek rzeczy i do niego przynależy również Hiob. Wszak domagał się od Boga, by wyjaśnił mu naturę cierpienia i sprawiedliwości. A przede wszystkim żądał od Pana, by objaśnił naturę swego panowania. Okazuje się, że stworzył świat bez sumienia i bez prawa, gdzie nie ma przymierza i nie ma litości. Gdzie o sprawiedliwości mówić nawet nie wypada.

Hiob wysłuchał przemowy Boga i odpowiedział raz: „Jam mały, cóż Ci odpowiem? Rękę przyłożę do ust”(40, 4). Po raz drugi odrzekł: „To zbyt cudowne. Ja nie rozumiem”. (42, 3). Miłosz odpowiada „dobremu bozi”: stworzyłeś nas na podobieństwo Swoje, uczyniłeś istotami wyjątkowymi i samotnymi w „bladym mrowisku galaktyk”. Ofiarowałeś zdolność czucia i myślenia. Dałeś nam nadzieję. („Nadzieję pokładają w ludzkim Bogu”).

Miłosz niepytany odpowiada Bogu, Hiob milczy. Miłosz odpowiada oskarżeniem Boga. Wszak On, jeśli czuje, jeśli obdarzony jest atrybutem miłosierdzia, jeśli jest tak wrażliwy, jak my, jemu podobni z pewnością „lituje się / Na każdą schwytaną myszą, skaleczonym ptakiem. / Wszechświat dla Niego jest Ukrzyżowaniem”. Tak chcemy o Bogu myśleć i takim Go oswoić i do siebie przybliżyć. Z takim Bogiem chcemy obcować. Szukamy na to filozoficznych uzasadnień. Przybieramy „teologiczny augustiański grymas”. Wierzymy, że zło jest tylko brakiem dobra, że wina przystoi jedynie istotom moralnym, wierzymy, że ład świata jest dobry. Ale czy w tych intelektualnych spekulacjach znajdujemy oparcie? Czy jest w nich coś z prawdy?

Miłosz kończy wiersz dobitnym stwierdzeniem: z augustiańskim grymasem „chodzić po ziemi, wie Pani, jest trudno”. Dociera poeta do zamilknięcia i do słów Hioba: „To zbyt cudowne. Ja nie rozumiem”. Dwa równie intensywne obrazy wszechświata współistnieją ze sobą i żaden z nich nie jest w stanie przeważyć: naturalny i ludzki. Pierwszy rodzi podziw i przerażenie. Odpowiedzią może być tylko obojętność. Podziwiając dzieło Boga, „rzeźnię dymiącą od krwi”, godzić się wypada na to, czego nie sposób ulepszyć, złagodzić. Ale godząc się na rzeźnię, godzimy się na to, że nie tylko jej nie zmieniamy, ale sami przez nią możemy zostać przemieleni.

Elie Wiesel opowiedział nam taki midrasz: pewien cadyk przybył do Sodomy. Przybył, by ją ocalić przed grzechem. Modlił się za Sodomitów i głosił słowa prawdy. Mówił: „Nie bądźcie mordercami, nie bądźcie złodziejami. Nie milczcie i nie bądźcie obojętni”. Wygłaszał kazania dzień w dzień. Ale nikt nie słuchał. Wiele lat chodził po mieście. Wreszcie ktoś go zapytał: „Rabi, dlaczego to robisz? Nie widzisz, że nikt ciebie nie słucha”. Na to cadyk odpowiedział: „Wiem, że to, co robię, jest bezużyteczne, ale muszę chodzić i nauczać. I powiem ci dlaczego: na początku myślałem, że będę krzyczał i zmienię ludzi. Ale poddałem się. Nie ma na to nadziei. Teraz muszę protestować i krzyczeć, żeby oni mnie nie zmienili”.

Czy patrząc na świat, jak na rzeźnię, w której Hiob i każdy z nas ma swój udział, pozostaje nam bezradny krzyk i niezbyt mądre rozważania o prawach zwierząt? Czy w ten sposób złagodzimy strach przed Lewiatanem i ocalimy ofiary lwa? A może jest tak, że nieobojętność oderwie nas od „mrowiska galaktyk” i uczyni jeszcze bardziej samotnymi i oddalonymi od ziemi przestworzy, dzikich zwierząt, a więc tego wszystkiego, co Bóg z wichru odsłonił Hiobowi? Czy pozostaje miejsce na starzenie się w dziękczynieniu?

Dziękczynieniu za co?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1951-2023) Socjolog, historyk idei, publicysta, były poseł. Dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. W 2013 r. otrzymał Nagrodę im. ks. Józefa Tischnera w kategorii „Pisarstwo religijne lub filozoficzne” za całokształt twórczości. Autor wielu książek, m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2013