Kosztorys życia

Czy można wycenić miłość? Bo to miłość, a nie 4 tys. zł, spowoduje, że kobieta urodzi niepełnosprawne dziecko – mówi Teresa Tomaka, założycielka i przewodnicząca zarządu Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Młodzieży Sprawnej Inaczej w Trzebownisku.

07.11.2016

Czyta się kilka minut

W Sejmie, 4 listopada 2016 r. / Fot. Marcin Obara / PAP
W Sejmie, 4 listopada 2016 r. / Fot. Marcin Obara / PAP

PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Wyczekiwana ciąża, radość, a potem badania i wiadomość: dziecko będzie niepełnosprawne. Jak reagują kobiety?


TERESA TOMAKA: Najpierw niedowierzaniem: „To nie może być prawda”. Kolejny etap: „Dlaczego ja?”. Wreszcie faza trzecia, która trwa do końca życia: lęk, co dalej? Jeśli tu mamy wsparcie, przede wszystkim najbliższych, następuje mobilizacja do zaakceptowania rzeczywistości.

Czego rodzice potrzebują tu i teraz? Zakładając, że zdecydują się urodzić, nie korzystając z prawa do aborcji.

Akceptacji swojej decyzji. I deklaracji pomocy: od bliskich, instytucji państwa, Kościoła. Konieczna jest też opieka lekarska, psychologiczna i dostęp do informacji.

Teoretycznie takie wsparcie – psychologiczne i lekarskie – zakłada uchwalona właśnie ustawa „Za życiem”. A dodatkowo: wsparcie asystenta rodziny i jednorazowe świadczenie po urodzeniu.

Do asystenta podchodzę z dużą rezerwą: nie wiem, co miałby robić na etapie ciąży? Dziś sytuacja rodzącej niepełnosprawne dziecko jest daleka od ideału. Kobiety zostają z problemem same. Nikt nie traktuje ich ulgowo w poradniach czy szpitalach. Często mężowie nie wytrzymują psychicznie i odchodzą. Bardzo często o powikłaną ciążę obwinia się kobietę. Czy ta sytuacja zmieni się po otrzymaniu 4 tys. zł? Nie. A co będzie, jeśli dziecko umrze po 10 minutach życia? I przede wszystkim: czy można wycenić miłość matki? Bo to miłość, a nie 4 tys., spowoduje, że kobiety będą rodzić niepełnosprawne dzieci.

Czego brak, by rodzice mogli podjąć taką decyzję i żyć z niepełnosprawnym dzieckiem?

Rodzice borykają się z problemem zdiagnozowania dziecka. Często są to wielokrotne, kosztowne wyjazdy do dużych miast. Wciąż ograniczony dostęp do rehabilitacji i oświaty mają dzieci mieszkające na prowincji. Ponadto: państwo przestaje się interesować niepełnosprawnym, który ukończył 24 lata. Brak miejsc w placówkach publicznych – np. oferujących warsztaty terapii zajęciowej – powoduje, że niektórzy do końca życia pozostają w „czterech ścianach”. Nie ma środków na turnusy rehabilitacyjne dla takich osób.

Z niecierpliwością czekam na realizację zapowiedzi premier Beaty Szydło, dotyczącej wdrożenia kompleksowego programu pomocy niepełnosprawnym i ich rodzinom. Mam nadzieję, że tym razem nie skończy się na deklaracjach. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2016