Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pięć wbili astronauci zakończonego w 1972 r. programu Apollo. Najnowszą, czerwoną z pięcioma żółtymi gwiazdami – chińska sonda Chang’e 5. To trzeci lądownik nazwany na cześć chińskiej bogini Księżyca. I najważniejszy. Sonda pobrała ok. 2 kg próbek niezbadanej równiny znanej jako Ocean Burz i wystrzeliła je w podróż powrotną. Ostatnie księżycowe próbki dostarczyła na Ziemię radziecka sonda Łuna 24 w 1976 r.
Pierwszy chiński satelita to 1970 rok. Pierwszy astronauta – rok 2003. Dziś Chiny mają na koncie serię księżycowych lądowników, dwie małe stacje kosmiczne, misję marsjańską (w drodze) i bezzałogowy lot miniwahadłowca. Przygotowania do załogowego lotu na Księżyc trwają.
Amerykański program Artemida zakłada załogowe lądowanie na Księżycu za cztery lata, choć 2028 r. wydaje się najwcześniejszym realnym terminem. Na razie NASA zleciła przywiezienie z Księżyca próbek czterem firmom. Za cenny ładunek zapłaci… dolara. W trzech ratach. Ale nie chodzi o kwotę, agencja tworzy precedens: po raz pierwszy płaci za kosmiczne surowce. Prawdziwym zyskiem dla firm będzie uregulowany rynek, na którym to one mają niezbędne technologie.
Równocześnie na australijskiej pustyni wylądowała kapsuła z próbkami z asteroidy Ryugu pobranymi przez japońską sondę Hayabusa 2. Posłużą badaniom nad początkami Układu Słonecznego.
A flagi na Księżycu? Chińska jest dziś jedyną rozpoznawalną. Pół wieku w pełnym słońcu zmieniło amerykańskie w białe płachty. Chińską też to czeka. Jedynym sposobem na podtrzymanie symbolicznej obecności jest wbijanie nowych. ©