Koniec męskich przyjaźni

Dwoje polityków w Europie – takiej, jak widział ją de Gaulle: od Atlantyku po Ural – uważanych jest dziś za najskuteczniejszych: Angela Merkel i Władimir Putin. Zarazem jednak Niemcy coraz bardziej oddalają się od Rosji.

20.01.2014

Czyta się kilka minut

Merkel, która właśnie została wybrana – komfortową większością w Bundestagu i już po raz trzeci – na urząd kanclerza, uważana jest za „najbardziej wpływową kobietę w Europie”. Putin w 2013 r. rozdawał karty w międzynarodowej polityce: grał pierwsze skrzypce w konflikcie syryjskim i w rozmowach z Iranem, rozgrywał zdrajcę/ /demaskatora (niepotrzebne skreślić) Edwarda Snowdena przeciw Zachodowi i zablokował ukraińską drogę do Europy, grając na nosie Unii. Nic dziwnego, że amerykański magazyn „Forbes” uznał go za „najbardziej wpływowego człowieka na świecie”.

Jednak sukces to jedyna cecha łącząca tych dwoje ludzi. Merkel i Putin to postacie z różnych światów. Nie tylko dlatego, że Niemcy kwitną gospodarczo, a Rosja staje wobec coraz to nowych kłopotów: ujemne wskaźniki ekonomiczne, problemy społeczne (demografia, alkoholizm, wysoka śmiertelność), islamski terror w cieniu Soczi i putinowska „demokracja sterowana”... Merkel, która dobrze zna rosyjski, na własnej skórze doświadczyła komunistycznej dyktatury w NRD. Putin, który dobrze zna niemiecki, w tym czasie żył w NRD – jako funkcjonariusz KGB, sowieckiego aparatu represji. Już choćby z tego powodu Merkel nigdy nie zawarłaby z nim przyjaźni – inaczej niż jej poprzednik Gerhard Schröder – i nigdy nie powiedziałaby, jak Schröder, że Putin to „kryształowy demokrata”.

***

Nie ma wątpliwości: dwoje najbardziej wpływowych polityków Europy sytuuje się na politycznych antypodach – nawet jeśli Merkel powtarza, że Niemcy i Unię Europejską łączy z Rosją „strategiczne partnerstwo”. Najpóźniej od chwili, gdy w 2012 r. Putin został ponownie wybrany prezydentem Rosji – jak wiadomo, przy pomocy metod mało demokratycznych i w akompaniamencie (zdławionych) protestów społecznych – relacje niemiecko-rosyjskie wyraźnie się psują. A na proces ten coraz istotniejszy wpływ ma polityka samego Putina i jego postępowanie wobec wszystkich tych, których uznaje za wrogów (opozycjonistów, organizacje pozarządowe, Zachód, homoseksualistów itd.). Stylizujący się na obrońcę tradycyjnych wartości, stabilności i pokoju społecznego w Rosji, Putin dał się poznać w sposób, który na Zachodzie zinterpretowano jednoznacznie: jego „bratnia pomoc” udzielona Ukrainie aż za bardzo przypomina czasy sowieckie.

Niemiecka kanclerz coraz bardziej otwarcie mówi o demokratycznych deficytach putinowskiej Rosji – choć stara się nie palić mostów zbyt ostentacyjną krytyką. Nie jest to postawa całkiem nieskuteczna. Choć niedawne uwolnienie Michaiła Chodorkowskiego przypisywano „tajnej niemieckiej dyplomacji”, za której sznurki pociągać miał Hans-Dietrich Genscher, jest w Berlinie tajemnicą poliszynela, że faktyczne wpływy Genschera są tutaj zerowe – były szef niemieckiego MSZ zatroszczył się wprawdzie o sprawny transport (z łagru do Niemiec) i witał ekswięźnia na berlińskim lotnisku, ale swoją wolność Chodorkowski zawdzięcza bardziej zabiegom Merkel.

Choć oczywiście uwolnienie Chodorkowskiego i dzielnych dziewcząt z grupy Pussy Riot trzeba widzieć głównie w kontekście olimpiady w Soczi: Putin chciał zapewnić sobie wcześniej dobrą prasę na Zachodzie. Akurat w przypadku Niemiec niewiele to dało: kanclerz Merkel i prezydent Joachim Gauck zapowiedzieli już, że do Soczi nie pojadą (powodów dyplomatycznie nie podano); władze Niemiec reprezentować będzie tylko minister spraw wewnętrznych.

Gauck i Merkel, oboje wywodzący się z NRD, nie są bynajmniej politycznymi przyjaciółmi. Ale w ocenie Putina najwyraźniej się zgadzają: oboje nie mają złudzeń, że Putin nie zmodernizuje swego ogromnego kraju ani nie zaprowadzi w nim demokracji. Tyle tylko że Merkel daje temu wyraz bez emocji, gdy nastawienie Gaucka do Rosji wydaje się właśnie dość emocjonalne – prezydent nie odwiedził jak dotąd Moskwy; zamiast tego Gauck, były szef „niemieckiego IPN-u”, apelował do Rosjan, aby rozliczali zbrodnie z czasów sowieckich.
***

Wydaje się, że w Wielkiej Koalicji chadecko-socjaldemokratycznej, która znów będzie rządzić przez najbliższe cztery lata, mniej będzie sporów na temat polityki wobec Moskwy – to znaczy, mniej niż za poprzedniej Wielkiej Koalicji (2005-09), gdy Merkel, bywało, ścierała się z Putinem na tle praw człowieka, podczas gdy minister spraw zagranicznych, socjaldemokrata Frank-Walter Steinmeier, próbował forsować swoją koncepcję „partnerstwa na rzecz modernizacji”. Dziś Steinmeier znów jest szefem berlińskiego MSZ, ale najwyraźniej z ówczesną koncepcją już się pożegnał. A gdy, będąc niedawno w Warszawie, skrytykował politykę Kremla wobec Ukrainy, nawet w Polsce dały się słyszeć głosy, że Steinmeier „czegoś się nauczył”.

Co nie znaczy, że nie ma także innych sygnałów, które budzą wątpliwości. W Niemczech krytykowana jest zwłaszcza zmiana na stanowisku pełnomocnika rządu ds. kontaktów z Rosją. Dotychczasowy – polityk CDU Andreas Schockenhoff, który ostatnio otwarcie krytykował Putina – został zastąpiony przez polityka SPD Gernota Erlera, uznawanego powszechnie za „przyjaciela Rosji”. Erler zasłynął kiedyś stwierdzeniem, że relacje niemiecko-rosyjskie to dla niego „eine Herzensangelegenheit” (w wolnym przekładzie: sprawa wręcz osobista; kwestia także emocjonalna). Erler uważa, że Niemcy powinny wykazywać zrozumienie dla Putina.

W grudniu 2013 r., gdy rozstrzygały się sprawy Ukrainy, hamburski „Der Spiegel” (jeden z wiodących niemieckich tygodników) opublikował znamienną okładkę: widniała na niej karykatura prezydenta Rosji i tytuł: „Słabosilny. Jak Putin atakuje demokrację i Zachód”. Jeśli ktoś w Europie może przyhamować choć trochę zapędy „słabosilnego” politycznego chuligana Putina, jest to prawdopodobnie właśnie Angela Merkel. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2014