Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"Rheinischer Merkur" powstał w 1946 r., a założyli go katolicy pragnący budować nowe Niemcy; pierwszy redaktor naczelny Franz Kramer czas III Rzeszy spędził na emigracji, ścigany przez gestapo. W Niemczech Zachodnich gazeta, należąca do Kościoła (jej udziałowcami było kilka biskupstw), ale niezależna i redagowana przez świeckich, była ważnym głosem nie tylko w Kościele, ale też w społeczeństwie. Związana z chadecją (CDU/CSU), była głosem kręgów konserwatywnych w tej formacji. Konkurując ideowo z takimi tygodnikami jak "Spiegel" czy "Zeit", uczestniczyła w kluczowych dla Niemiec debatach (podobną rolę ze strony ewangelickiej pełnił tygodnik "Deutsches Allgemeines Sonntagsblatt").
Upadek tygodnika - coraz trudniejsza sytuacja finansowa i spadek czytelnictwa - zaczął się już kilkanaście lat temu. W efekcie "Rheinischer Merkur" od lat był nierentowny. Istniał dzięki subwencjom Kościoła, który ostatnio dopłacał do gazety co najmniej 2,5 mln euro rocznie (oficjalnie, a wedle środowiskowych plotek nawet dwukrotnie więcej). Choć nakład był wysoki (ok. 70 tys.), sprzedaż gazety w kioskach wynosiła na początku roku tylko 15 tys. egzemplarzy, do tego dochodziło 13 tys. abonamentów (po części ulgowych lub darmowych).
Pod koniec września br. większość biskupów-właścicieli uznała, że dłużej nie może dofinansowywać pisma; niektórzy komentatorzy twierdzą, że wpływ na tę decyzję miała też linia tygodnika, ostatnio bardziej liberalnego i krytykującego niektóre decyzje Kościoła. Biskupi przekażą swe udziały za symboliczne jedno euro wydawcy tygodnika "Zeit"; ma on publikować dodatek religijny redagowany przez kilku byłych dziennikarzy "Merkura". W opinii komentatorów oznacza to jednak koniec "Rheinischer Merkur" jako pisma opinii, które - nie będąc gazetą stricte kościelną - miało ambicje uczestniczenia w życiu publicznym.
Wcześniej podobny los spotkał "Deutsches Allgemeines Sonntagsblatt" (politycznie bliski lewicowej SPD, a formacyjnie reprezentujący liberalny "protestantyzm otwarty"). Pod koniec istnienia tego tygodnika Kościół ewangelicki dopłacał do niego 6 mln marek rocznie (dziś byłyby to 3 mln euro). W 2000 r. "DAS" stał się dodatkiem do kilku dzienników i zniknął ze sfery publicznej.
Gdyby szukać głębszych przyczyn upadku obu gazet, można wskazać na zmieniającą się rolę Kościołów, które coraz mniej wpływają na kształt życia społeczno-politycznego - inaczej niż w "starych" Niemczech Zachodnich. Politolog Johannes Gross postawił kiedyś tezę, że po 1945 r. Kościoły odgrywały tam rolę wykraczającą poza sferę religijną: były - obok nowych partii i związków zawodowych - jednym z filarów legitymizujących demokrację. Upadek dwóch gazet, które były okrętami flagowymi Kościołów na medialnej mapie Niemiec, można potraktować więc jako sygnał pozycji religii w społeczeństwie. Luki po nich nie wypełni prasa diecezjalna ani religijne portale internetowe.