Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po stronie anachroniczności mamy wizyjność, religijno-patetyczny wymiar świata i modlitewne frazy. Po stronie nowoczesności – kolaże, ostre zestawienia i pastiszowe gry. Buliżańska z tych napięć buduje wiersz. Co w nim pokazuje?
Przede wszystkim wielokulturową i wielojęzyczną przestrzeń. Jej podmiot krąży między różnego rodzaju krajobrazami – zarówno historycznymi, jak i geograficznymi. Wyraźnie zaznaczone są bałkańskie, moskiewskie i kujawskie terytoria. Teraźniejszość nakłada się na przeszłość: archeologiczna i odkrywkowa jest praca języka Buliżańskiej. Słychać w nim historyczne traumy, postkolonialną świadomość, zabobon, rasowe uprzedzenia.
Buliżańska pokazuje także świat wieloreligijny. Znaki prawosławia, katolicyzmu i judaizmu wchodzą w jej wierszach w różne interakcje. A podmiot raz ustanawia władzę nad „swoim caratem”, raz rozmawia z Marią Magdaleną. Przynajmniej dwa razy wspomina o trwającej wojnie. Wojnę przywołuje także aktywna pamięć o niemieckich okupantach, starotestamentowy podkład tych wierszy oraz energia języka. Do pełnego obrazu brakuje jeszcze estetycznych inspiracji. Żabi skoczek z opowiadania Poe, Waldemar Daae i jego córki z baśni Andersena wyznaczają estetykę dysonansów. Jezus i Abraham w ich sąsiedztwie stają się takimi samymi literackimi bohaterami. Biblijne historie tracą przez to swoją dogmatyczność. W poetyckiej różnorodności Buliżańskiej nie chodzi o złagodzenie obrazu świata ani uczynienie go bardziej estetycznym. Gdy poetka w ostatnim wierszu pisze, że „rodzimy się / umieramy / wśród kar i przewinień, bo tak jest bardziej lirycznie”, widać, że znaki różnorodności świata nie służą wyłącznie malowniczej ozdobności wiersza, ale wspierają różnorodność języków, które nas uwalniają od przykrej jednoznaczności dogmatów.
Martyna Buliżańska, „Moja jest ta ziemia”, Biuro Literackie, Wrocław 2013