Kobiety pod ścianą

Dwutysięczny tłum ortodoksyjnych mężczyzn krzyczał, przeklinał i rzucał śmieciami w grupę kobiet ubraną w kolorowe tałesy. "Reformowane" Żydówki walczą o dostęp do Ściany Płaczu.

17.06.2013

Czyta się kilka minut

Jerozolima, 10 maja 2013 r. / Fot. Uriel Sinai / GETTY IMAGES / FPM
Jerozolima, 10 maja 2013 r. / Fot. Uriel Sinai / GETTY IMAGES / FPM

Dwutysięczny tłum ortodoksyjnych mężczyzn krzyczał, przeklinał i rzucał śmieciami w grupę kobiet ubraną w kolorowe tałesy. "Reformowane" Żydówki walczą o dostęp do Ściany Płaczu.

Pod Ścianę Płaczu doszły otoczone kordonem policji, odgradzającym od wielotysięcznego tłumu ortodoksyjnych kobiet i mężczyzn. Idąc śpiewały: „Pan jest moją mocą i źródłem męstwa! Jemu zawdzięczam moje ocalenie”. Kontrdemonstracja zgromadziła ok. 6 tys. dziewcząt z ortodoksyjnych szkół, wezwanych tu przez rabinów. Modliły się wzorcowo, w ciszy. Obok dwutysięczny tłum ortodoksyjnych mężczyzn krzyczał, przeklinał, rzucał śmieciami, krzesełkami, papierowymi kubkami i butelkami plastikowymi w grupę kobiet ubraną w kolorowe tałesy.

Był piątkowy poranek, pierwszego dnia miesiąca Sivan 5773 r. według kalendarza żydowskiego, czyli 10 maja tego roku. Początek miesiąca, ale również początek nowej zasady: zgodnie z orzeczeniem sędziego Mosze Sobela z sądu okręgowego w Jerozolimie reformowane kobiety mogą modlić się pod Ścianą Płaczu. Pierwszy raz od 24 lat, gdy powstała grupa Naszot HaKotel (Kobiety Ściany Płaczu), modliły się legalnie.

RELIGIJNY EKSPERYMENT

Rodesz Hodesh, początek nowego miesiąca, jest tradycyjnie od czasów Talmudu świętem kobiet. Kobiety związane z Naszot Ha-Kotel przychodzą do Ściany Płaczu jedenaście razy w roku (co miesiąc, oprócz Nowego Roku) i modlą się od siódmej do dziewiątej rano. A raczej modlić usiłują, bo wielokrotnie im przeszkadzano. Zakładają wtedy modlitewne szale, modlą się głośno i czytają Torę. To właśnie wywołało kontrowersje.

W 2003 r. izraelski sąd najwyższy zakazał im modlitw w tym miejscu. – Sąd zdecydował, że „w tym czasie” Izrael nie był gotowy na kobiety noszące tałesy, modlące się głośno i czytające Torę – opowiada „Tygodnikowi Powszechnemu” Anat Hoffman, szefowa Naszot HaKotel.

Reformowany judaizm – największy w Stanach Zjednoczonych odłam judaizmu – w Izraelu stanowi mniejszość. Wraz z nim, na marginesie znajduje się egalitarny ryt, w którym kobiety modlą się na równi z mężczyznami. Postulat kobiet chcących się modlić pod Ścianą Płaczu zdawał się amerykańską nowinką.

Rzeczywiście, początki ruchu związane są z międzynarodową feministyczną konferencją o kobietach w judaizmie, która odbyła się w Jerozolimie w 1988 r. Jej uczestniczki postanowiły pomodlić się pod Murem Zachodnim. – Nie chciałam tam iść z grupą pełnych złudzeń kobiet z zagranicy – opowiada Hoffman – ale potrzebowały składanego stolika, żeby położyć Torę. Miałam taki, więc poszłam z nimi. Tego dnia zobaczyłam, jak są atakowane przez ultraortodoksów. To wtedy zdecydowałyśmy przychodzić tam co miesiąc.

Stały się fenomenem izraelskim i, co ciekawe, swoistym eksperymentem, skupiającym zarówno ortodoksyjne, konserwatywne, jak i reformowane Żydówki. Po latach dyskusji stworzyły wspólny modlitewnik, który mogą zaakceptować członkinie różnych nurtów judaizmu.

ARESZT ZA MODLITWĘ

– Naturą miejsc świętych jest, że są zupełnie nieracjonalne. Decyzja, że jedna ściana jest święta, a druga nie, jest przecież irracjonalna. Więc skoro nieracjonalnie Żydzi uznali za swoje święte miejsce ten fragment Zachodniego Muru, to powinnyśmy mieć tam też swoją przestrzeń – Anat Hoffman tłumaczy, dlaczego chcą modlić się właśnie tam. – Zaoferowano nam inne miejsce, czemu się sprzeciwiałyśmy, ale rząd naciskał. Tam według nich jesteśmy odosobnione, lecz równe. Jednak my uparłyśmy się przychodzić do Ściany Zachodniej. Rozumiemy, że jesteśmy mniejszością, więc zgodziłyśmy się, żeby dano nam bardzo wczesne albo późne godziny, żeby nam wydzielono czas. Jeżeli ktoś naprawdę nie może tego znieść, niech wtedy nie przychodzi. Chciałyśmy jedenastu godzin w ciągu roku, to na prawdę nie jest wiele!

Na początku przychodziły pod Ścianę Płaczu i zakładały biało-czarne modlitewne szale. Potem zakazano im zakładać tałesy tradycyjne, skąd wziął się charakterystyczny dziś dla nich kolorowy tałes, często z kwiecistymi haftami. Mogą je tylko przewieszać na szyi, jak zwykły szalik. W grudniu 2012 r. policja zakazała im wchodzenia na teren Ściany Płaczu z jakimkolwiek tałesem i z modlitewnikiem.

Pierwsze aresztowanie zdarzyło się w 2009 r. Od tej pory działania policji stały się bardziej zdecydowane. Od czerwca do grudnia policja zatrzymała 16 kobiet. W listopadzie aresztowana została rabbin Elyse Frishman, znana przywódczyni ruchu reformowanego (m.in. redaktorka modlitewnika), co wywołało oburzenie amerykańskich Żydów.

W lutym pod Ścianą Płaczu pojawiło się 300 kobiet w towarzystwie spadochroniarzy, którzy zdobyli okolice tego miejsca w wojnie 1967 r. Micha Eszet, były dowódca batalionu spadochroniarzy, powiedział prasie, że wyzwalali Ścianę Płaczu, by oddać ją w ręce wszystkich Żydów, a nie jednej jego frakcji. Spotkanie przebiegało spokojnie, ale gdy kombatanci odeszli, policja zatrzymała 10 kobiet. Znów oburzenie obiegło amerykańską prasę żydowską, zwłaszcza że pośród aresztowanych była Susan Silverman, rabinka i siostra amerykańskiej satyryczki Sary Silverman.

Jak zauważa Hoffman, od ponad 20 lat modlą się co miesiąc i żaden z atakujących je ortodoksów nie został jeszcze zatrzymany i nie postawiono mu zarzutów: – Jeśli łamiemy prawo, osądźcie nas. Jeśli nie, przestańcie nasyłać na nas policję.

Sama Anat Hoffman została tej wiosny aresztowana za głośne śpiewanie i zakłócanie spokoju. Policja podeszła do niej w czasie modlitwy Szema. Noc spędziła na komisariacie, leżąc na gołej podłodze celi w mrocznym, ­XIX-wiecznym budynku jerozolimskiego aresztu.

UCZUCIA ORTODOKSÓW

Jesienne aresztowania i rozgłos medialny zwróciły uwagę polityków. W marcowym Rosz Chodesz wzięły udział trzy lewicowe członkinie Knesetu. Stav Szafir, która latem 2011 r. organizowała protesty namiotowe, a dziś reprezentuje Partię Pracy, tłumaczyła: „Zwykle nie noszę tałesu, ale czułam obowiązek i przywilej, stając tutaj, by zapewnić, że każdy Żyd na świecie może się modlić, jak chce. Nie może być tak, że jedna frakcja judaizmu jest w posiadaniu miejsca świętego dla wszystkich”. To było pierwsze od prawie dwóch lat zgromadzenie Naszot HaKotel, którego nie zakończyło aresztowanie.

Już jesienią, po głośnej fali aresztowań, grupa organizacji żydowskich, m.in. Ruch na rzecz Reformowanego i Progresywnego Judaizmu, zwróciła się z petycją do premiera i szefa Agencji Żydowskiej, ostrzegając, że sytuacja może mieć wpływ na wsparcie (również finansowe) ze strony Żydów z diaspory.

Ścianą Płaczu zarządza Western Wall Heritage Foundation, której szefuje ultraortodoksyjny rabin Shmuel Rabinowitz. Rabinowitz tłumaczył publicznie: „Staramy się naśladować zwyczaje naszych przodków sprzed stu, dwustu lat i trzymać z dala od ekstremizmu. Żadna grupa ekstremistów nie może tu robić tego, co chce”. O Naszot HaKotel powiedział zaś: „One nie przychodzą tu się modlić, tylko demonstrować. Nie rozumiem korzyści z modlitwy, która rani uczucia innych. Ten, kto wierzy w modlitwę, nie postępuje w taki sposób”.

Z sondażu Instytutu Demokracji na Uniwersytecie w Tel Awiwie wynika, że 48 proc. izraelskich Żydów popiera postulaty Naszot HaKotel.

Pod wpływem nacisków propozycję kompromisu przedstawił w kwietniu Natan Sharansky, szef Agencji Żydowskiej. Przewiduje ona przebudowę placu tak, by w miejscu tzw. Łuku Robinsona było miejsce na stworzenie strefy egalitarnej modlitwy. Naszot HaKotel przyjęły projekt z radością, ale wyrażały liczne zastrzeżenia. Anat Hoffman zastanawia, że miliony szekli zostaną wydane tylko po to, by chronić uczucia ultraortodoksów i w jakimś sensie podtrzymać ich zwierzchnictwo nad istniejącym placem.

Inną propozycją jest ustawa, którą zapowiada Aliza Lavie, przewodnicząca parlamentarnej komisji ds. Statusu Kobiet, która proponuje podzielenie istniejącego placu na równe części. Dziś część dostępna „ortodoksyjnym” kobietom jest trzy razy mniejsza, niż ta wydzielona mężczyznom.

GRAFFITI I POGRÓŻKI

Od początku maja sytuacja się zaogniała. Prasa donosiła o graffiti wymalowanych przed mieszkaniem Peggy Cidor, jednej z przywódczyń ruchu. Akt wandalizmu potępił rabin Rabinowitz. Równocześnie plakaty na ortodoksyjnych ulicach wołały: ratujcie nas przed Naszot ­HaKotel! Potem naczelni rabini Izraela otrzymali listy z pogróżkami, które z kolei zdecydowanie potępiły przedstawicielki Naszot HaKotel. Zastanawiano się, co będzie dalej.

W niedzielny poranek 9 czerwca rozpoczął się miesiąc Tamuz. Jerozolimska policja zgromadziła spore siły. Naszot HaKotel eskortowane doszły do Ściany Płaczu, gdzie, owszem, było może kilka setek, ale nie spodziewane tysiące kontrprotestantów. Rzucono w ich stronę trochę jajek i nieprzyjaznych okrzyków, jednak w porównaniu z poprzednimi miesiącami, było zaskakująco spokojnie. Rabini wezwali młodych mężczyzn, najczęściej odpowiedzialnych za brutalne ataki, do pozostania w jesziwach. Anat Hoffman zastanawiała się: – Chyba się do nas przyzwyczajają.

Wciąż mają o co walczyć. Nadzorujący teren rabin Rabinowitz zakazał kobietom wnoszenia zwoju Tory, musiały czytać z książkowego wydania. Uważają, że ten zakaz łamie orzeczenie sądu, zapewniające im wolność modlitwy w tym miejscu. Mówią, że stojąc tam i śpiewając pod koniec modlitw Hatikwę, izraelski hymn, czuły bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, że naprawdę zmieniają historię. Że kiedyś będą opowiadać o tych dniach swoim wnuczkom, które będą mogły już swobodnie modlić się pod Ścianą Płaczu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2013