Życie pod kipą

„Dosim” – tak o ortodoksyjnych współobywatelach mówią z przekąsem laiccy Żydzi. Religijny świat jest dla nich tyleż tajemniczy, co niedostępny, a wiedzę o nim czerpią głównie z telewizji.

29.03.2021

Czyta się kilka minut

W Jerozolimie, 16 marca 2021 r. / KAROLINA PRZEWROCKA-ADERET
W Jerozolimie, 16 marca 2021 r. / KAROLINA PRZEWROCKA-ADERET

Dwa tygodnie przed rozpoczęciem Pesach na ulicach ultraortodoksyjnych dzielnic Jerozolimy – Mea Szearim i Geula – ruch jest większy niż zwykle. Sklepowe witryny świadczą, że zbliża się święto: pokaźne pudełka okrągłej macy, wypiekanej tylko teraz, środki czystości po obniżonych cenach, a w sieciówce odświętne sukienki dla ortodoksyjnych kobiet (długość za kolano, dekolt zasłonięty, długie rękawy; w tym roku w modzie kolory pastelowe). Półki księgarń uginają się od wydań Hagady – uroczystej modlitwy czytanej przy świątecznym stole – i od książek kucharskich z przepisami bez chamecu – czyli zakazanego w tym okresie zakwasu.

Tłum ludzi przeciska się między sklepami: kobiety i mężczyźni o nakrytych głowach, dzieci spoglądające z wózków. Twarze zakrywają maseczki, choć w tłumie o dystansie nie ma nawet mowy. Sznury biało-czarnego prania ciągną się wzdłuż kamienic, jakby same wyznaczały granice w tej części miasta – między ulicami, dzielnicami, i te bardziej subtelne: między odcieniami ortodoksji, niemożliwymi do uchwycenia dla niewprawnego oka.

Razem, lecz osobno

Kilometr dalej, w przemysłowej dzielnicy Romema, Avrum Burstein przysłuchuje się lekcji muzyki klezmerskiej. Piwnica Klezmerska Bursteina – bo tak nazwał swój ośrodek zajmujący się muzyką i kulturą jidysz – jest znana w całej ortodoksyjnej Jerozolimie.

Avrum jest charedi, ultraortodoksyjny, choć – jak podkreśla – na tyle otwarty w swoich poglądach, że nie przeszkadza mu to w jeżdżeniu z koncertami po świecie. Na wszelki wypadek na spotkanie ubieram się skromnie: długa spódnica, czarne rajstopy, golf z długim rękawem. Nie to go jednak interesuje.

– Zaszczepiłaś się już? Dwie dawki? To dobrze, możemy porozmawiać w środku. To nie jest tak, jak mówią media, że ignorujemy zalecenia ministerstwa zdrowia – dodaje, widząc moje zaskoczenie.

W ciągu ostatniego roku o ultraortodoksyjnych dzielnicach Izraela było w mediach głośno. Choć ortodoksi to dziś nieco ponad 12 proc. całej populacji, stanowili aż jedną czwartą chorych na COVID-19 podczas trzeciej fali epidemii. Obrazy wielotysięcznych tłumów podczas pogrzebów rabinów, które odbywały się wbrew sanitarnym zaleceniom, albo działających podczas lockdownów pełną parą jesziw drażniły świeckich Izraelczyków, pozostających w domach z dziećmi. Media oskarżały rabinów o niestosowanie się do zaleceń i podsycały istniejącą już niechęć świeckich. Miały też pretensje do policji, która ich zdaniem niewystarczająco karała niesubordynację religijnych. Policja zrzucała odpowiedzialność na polityków, niezdecydowanych, czy ortodoksów karać, czy nie – stanowią bowiem ważną siłę wyborczą w kraju.

Niechęć świeckich wynika nie tylko z samoizolacji charedim, ale i z wzajemnego braku zainteresowania. Ich świat – tak bardzo odrębny pod kątem duchowości, stylu życia, kultury, a nawet języka – przeciętnemu Izraelczykowi, który nie pochodzi z religijnej rodziny, wydaje się skomplikowany i niedostępny. Ostatnio tę barierę przełamała emisja serialu „Shtisel”. Jerozolimska Geula staje się w nim tłem dla uniwersalnej opowieści o poszukiwaniu miłości i trudnych rodzinnych relacjach.

W serialu, którego trzeci sezon lada dzień pojawi się na Netfliksie, Avrum Burstein gra Anshina, właściciela koszernej jadłodajni. Do obsady zaprosili go twórcy, którzy kiedyś przyszli do jego Piwnicy na koncert. Avrum od razu się zgodził, choć dla większości charedim to niewyobrażalne – w ultraortodoksyjnych dzielnicach nie ma telewizorów.

Avrum: – Autorem scenariusza jest chłopak z jesziwy, dziś już wprawdzie niereligijny, ale wciąż doskonale zna nasz świat. Owszem, sama koncepcja jest dla nas radykalna, bo to przecież serial, ale mi od razu się spodobało.

Prawo jest Boże

Żydowska społeczność religijna nie jest jednorodna. To wyznawcy judaizmu ultraortodoksyjnego, radykalnie stosujący się do zaleceń Talmudu (charedim), skupieni wokół cadyków chasydzi, neoortodoksi (datiim), a także ortodoksi otwarci, charakteryzujący się m.in. dopuszczaniem kobiet do ról duchowych przywódczyń (rabinek). W każdej z tych grup są podgrupy – w zależności od zaleceń rabinicznych, zwyczajów, pochodzenia – a w niektórych rodzinach te różnice się przenikają.

Osobnym odłamem jest judaizm reformowany, odnoszący się do pierwowzoru mniej więcej tak jak protestantyzm do katolicyzmu. Są też masortiim, czyli tradycjonaliści, dla których ważny jest judaizm, ale już nie przestrzeganie prawa halachicznego. Najbardziej konserwatywni Żydzi odrzucają państwo Izrael, izolują się od świata. Ci mniej radykalni akceptują istnienie państwa i pobór do armii.


Czytaj także: Inga Rogg: Kulturalne odmrożenie


Avrum: – My, Żydzi ultraortodoksyjni, nie mieszkamy tu z pobudek syjonistycznych. Jesteśmy tu, bo Bóg dał nam świętą ziemię. Wierzymy, że pewnego dnia cała będzie do nas należała – bez kłótni, bez wojen. Że wszyscy poznają, że to jest ziemia dana w Torze Żydom, i powiedzą: „weźcie ją sobie”. Tu dochodzi państwo. W czasach mandatu brytyjskiego podporządkowaliśmy się prawom Anglików i Imperium Osmańskiego. Ale najważniejszym prawem pozostaje dla nas prawo Boże.

– Gdy Żydzi potem zaczęli tworzyć własny kraj, zaczęła się dyskusja, jak on ma wyglądać – kontynuuje Avrum. – Czy to ma być kraj, w którym obowiązuje prawo Tory, czy prawo świeckie? Stanęło na tym drugim. Stąd dziś w Jerozolimie są dzielnice, w których ludzie nie mają świadomości, że istnieje coś innego poza ich światem. To miasto, w którym istnieje jakieś dziesięć różnych krajów, i nie ma między nimi kontaktu.

Dwa procent więcej

– Jeszcze kilka kroków i jesteśmy w Geuli. Prawda, jaka różnica? – Ester Fuerster-Aszkenazi zerka na mnie, oczekując potwierdzenia. Rozglądam się, próbując zrozumieć, czym ulica pełna sklepów i ludzi w biało-czarnych ortodoksyjnych strojach różni się od tej, którą przed chwilą szłyśmy. – Nie widzisz? Inna postawa, inny chód, taki bardziej pewny, głowy ludzie podnoszą wyżej. Geula jest mniej ortodoksyjna. Ktoś, kto siedzi w środku, dostrzeże to błyskawicznie – mówi Ester. Sama wygląda inaczej niż otaczający nas przechodnie: krótka dżinsowa spódnica, włosy zakryte chustą o modnym wzorze. Rozmawiamy po polsku.

Jej historia jest wyjątkowa. Ester pochodzi z Rzeszowa. Jej tata jest Nigeryjczykiem, mama Polką o żydowskich korzeniach.

Pytam, czy jako religijna Żydówka czuje się w Izraelu w mniejszości.

– Nigdy nie czułam się mniejszością. Popatrz na mnie! Gdybym zaczęła tak myśleć, nie przetrwałabym – śmieje się. – Miałam kilkanaście lat, gdy mama lekko rzuciła: „twoja babcia była Żydówką”. W rodzinie krążyły o niej legendy. Uratowana w czasie wojny przez mojego dziadka, nie mówiła o pochodzeniu. Z żarliwością biła pokłony przed świętymi obrazami – tak by nikt nigdy jej nie podejrzewał.

Z ortodoksyjną żydowską religijnością Ester zetknęła się w Anglii. O pierwszej wizycie w synagodze mówi: „tak jakbym weszła do domu”. Myślała o babci, gdy zdecydowała się na konwersję ortodoksyjną. Zmieniła imię i nazwisko – na to po babci. Na aliję, czyli dzień, w którym wsiadła do samolotu do Izraela, by osiąść tu na stałe, założyła babcine kolczyki.

– Ludzie myślą, że judaizm jest czarno-biały, że wyklucza pewne rzeczy. A tymczasem jest dużo bardziej elastyczny, niż wielu chciałoby przyznać. To, w jaki sposób się modlimy, jak się ubieramy, co jemy, które z obrzędów są dla nas najważniejsze – to wszystko jest związane z pochodzeniem albo osobistym wyborem. Mój judaizm jest otwarty. Na pierwszej randce powiedziałam mojemu przyszłemu mężowi, że nie jest dla mnie konieczne, by był religijny, ale chciałabym, by pewne minimum zostało w domu zachowane. On uznał, że nie przeszkadza mu religijne wychowanie dzieci tak długo, jak będą otrzymywały edukację najlepszą z możliwych. Znaleźliśmy swój złoty środek: mąż zgodził się na religijne minimum, a ja uznałam to, że nie będzie żył ortodoksyjnie.

Ester uważa, że w taki sam sposób można byłoby osiągnąć zgodę wśród Żydów Izraela – tych religijnych i niereligijnych. – Rozumiem, że komuś może przeszkadzać np. to, że Jerozolima funkcjonuje według praw szabatu: w święto autobusy nie kursują, a w budynkach jeżdżą szabatowe windy. Ale osobie, która nie przestrzega szabatu, łatwiej jest żyć w miejscu, które tych reguł przestrzega, niż odwrotnie. Każdy może zrobić dwa procent więcej, żeby wszystkim było dobrze – mówi.

Pytam, jak się czuła czytając doniesienia o tym, że grupy ortodoksyjne przyczyniają się do rozprzestrzeniania wirusa.

Ester: – Media głównego nurtu w Izraelu nie są przychylne grupom ultraortodoksyjnym. Chciały uderzyć, więc znalazły bat w postaci negatywnych przykładów. Takich jak pogrzeb rabina z dwoma tysiącami uczestników. Przed szczepieniami podejmowano argumenty, które trudno podważyć: że te dzielnice są przeludnione, bo ortodoksi mają za dużo dzieci. Że wielkie religijne rodziny roznoszą po kraju zarazę. Ale media już nie pokazały pozytywnych przykładów: jak ludzie próbują sobie poradzić w tak trudnej sytuacji. Jak dzieci w chederach uczą się za plastikowymi parawanami. Jak w domach z dziesiątką maluchów na niewielkiej powierzchni rodzice robią, co mogą, by nie zwariować. Przez rok. Bez świadomości, ile potrwa kolejny lockdown, jak to będzie, i w strachu przed śmiertelną chorobą.

Co ciekawe, te same media pochlebnie wyrażały się o protestach przeciwko premierowi Netanjahu, które w tym czasie przetaczały się przez kraj. Niektórzy przychodzili na nie bez masek i trudno było mówić o dystansie.

Państwo w państwie

Zarzuty świeckich – chilonim – do ortodoksów są dużo głębsze i mają swoje źródła w początkach Izraela. Pierwszy premier, Dawid Ben Gurion, potwierdził, że jego kraj nie będzie wchodził w konflikt z judaizmem jako istotną częścią kulturowego dziedzictwa. Jeszcze przed powstaniem Izraela, w 1947 r., ustalono m.in., że dniem wolnym od pracy będzie sobota, małżeństwa będą zawierane wyłącznie według prawa religijnego, a państwo nie będzie ingerowało w ortodoksyjną edukację.

W kolejnych latach lista przywilejów dla religijnych grup się rozszerzała: Kneset godził się m.in. na to, by studenci jesziw nie musieli służyć w wojsku. Dziś w izraelskim parlamencie zasiadają religijne partie polityczne (Szas, Zjednoczony Judaizm Tory, Sztandar Tory), które troszczą się głównie o swoich wyborców.

Anshel Pfeffer, lewicowy izraelski publicysta zajmujący się tematem ultraortodoksji, zauważa, że przepaść między społecznościami religijną a laicką jest już utrwalona i że trudno z tym cokolwiek zrobić.

– Spójrz na społeczność żydowską w przedwojennej Polsce – mówi. – Grupy ultraortodoksyjne żyły obok tych bardziej zasymilowanych z resztą społeczeństwa; nie było między nimi większego kontaktu. Od założenia państwa Izrael Żydzi ortodoksyjni starali się odbudować życie religijne, zniszczone przez wojnę. Zamieszkiwali osobne dzielnice. Przedwojenny świat był dla nich punktem odniesienia – nadawali jesziwom nazwy ważnych dla siebie miejsc z Europy Wschodniej, ubierali się tak samo, jak ich społeczność 200 lat temu. Coraz bardziej izolowali się od reszty. Co więcej, izolacja jest korzystna: mają autonomię, nie doświadczają prześladowań, żyje im się dobrze, są w stanie ochronić prawdziwą twarz judaizmu – tłumaczy Pfeffer.

Jak zauważa publicysta, epidemia COVID-19 izolację pogłębiła. Wprawdzie obie społeczności wreszcie się spotykały – w szpitalach – ale to charedim mieli większą liczbę zakażeń. Nie bez przyczyny.

– Wściekłość chilonim dotyczyła głównie życia, jakie podczas epidemii wiedli ultraortodoksi, i ignorowania przez nich zaleceń. Gdy reszta kraju pozostawała zamknięta i płaciła za to ogromną cenę, w ich dzielnicach jesziwy działały normalnie.

Zapytany o to, czy w związku z demograficznym boomem w tej grupie Izraelczycy pewnego dnia obudzą się w ultraortodoksyjnym kraju, Pfeffer zaprzecza.

– Demografia rośnie, ale struktura tej grupy się zmienia. Już teraz obserwujemy falę odchodzenia od twardej religijności. Młodzież staje się mniej ortodoksyjna. Coraz więcej kobiet się uczy, pracuje, a co za tym idzie, później wychodzi za mąż i rodzi mniej dzieci. Izolacja jest u charedim sposobem wpływu na światopogląd młodych ludzi. Nie mają telewizorów, więc nie widzą, jak wygląda zewnętrzny świat, nie aspirują do niego. Ale sytuację powoli zmieniają smartfony. Dostęp do internetu rodzi pokusę, by stać się częścią większego świata – mówi Pfeffer.

W poszukiwaniu chamecu

Malki Blajtental należy do ruchu ortodoksji otwartej, którego szczególną cechą jest wzmocnienie roli kobiet. Od 8.30 rano jest wziętą prawniczką ze specjalizacją z prawa kryminalnego. Od 15.00 – żoną i matką trójki dzieci. Jej strój zdradza przynależność religijną i większą otwartość: t-shirt, dżinsowa kurtka, spódnica do kolan, na głowie peruka do złudzenia przypominająca naturalne włosy.

Jest pewna siebie, przebojowa. W biurze wszyscy wiedzą, że ten, kto zaczyna od „przeklęci dosim!”, zaczyna z samą Malki. A ona, obeznana w świecie laickim z krzywymi spojrzeniami, zawsze mówi, co o tym myśli.

– Gdy występuję w świeckim sądzie, robię to z dumą, bo cieszę się z mojego pochodzenia – opowiada. – W ostatnich latach w naszej społeczności widzimy wiele kobiet, które zdobywają wyższe wykształcenie, idą do pracy. Szkoły zaczęły się dostosowywać do potrzeb osób ortodoksyjnych, tak by ułatwić im wejście na rynek pracy. Znam mnóstwo charedim, którzy odnoszą sukces.

W rodzinie Malki pracują kobiety i mężczyźni. Bracia zajmują wysokie pozycje w sektorze high-tech i banku. – Ale mam też braci w kojlel i jesziwie. Rozumiem złość świeckich, że studenci jesziw otrzymują stypendia z kieszeni podatników i nie idą do wojska. Ale w naszej kulturze studiowanie Tory ma szczególne znaczenie. Myślę, że jako wspólnota zawiedliśmy, nie tłumacząc dokładnie społeczności świeckiej, z czego wynika nasza potrzeba tej nauki. Ta mowa nienawiści w mediach poraża mnie – mówi Malki.

Nad Bnei Brak, ultraortodoksyjnym miastem przyległym do Tel Awiwu, zapada wprawdzie zmrok, ale dla Malki i jej męża dopiero zaczyna się praca domowa. Przed Pesach należy dokładnie posprzątać dom, z najodleglejszych zakątków szafek kuchennych wymieść najmniejsze okruszki. Koszerna kuchnia (dwa zlewy, osobno do naczyń „mięsnych” i „mlecznych”, dwa piekarniki, osobne zestawy naczyń, w tym specjalny na Pesach) już teraz lśni czystością – ale Malki, perfekcjonistka, zapewnia, że pracy przed nią co niemiara. Przyznaje, że sprzątanie to najbardziej żmudna część przygotowań.

Na święta czeka też Avrum Burstein. – W tym roku kolacja sederowa odbywa się zaraz po zakończeniu szabasu. W szabat jemy chleb, podczas Pesach zakazany. Żeby przyjaciele mieli dom wolny od chamecu już dzień wcześniej, organizuję dla wszystkich szabatową kolację w pobliżu Ściany Płaczu.

Na Pesach nie zabraknie muzyki. W okresie świątecznym Avrum organizuje tradycyjny pochód z muzyką klezmerską ulicami Jerozolimy aż do grobu króla Dawida. W zeszłym roku w związku z epidemią klezmerzy jechali na ciężarówce. A teraz będzie jak dawniej.

– Z ludźmi, radośnie, normalnie – dodaje Avrum. – Jak przed tą pandemią, w zdrowiu. Z Bożą pomocą. ©

Słuchaj także podkastu Karoliny Przewrockiej-Aderet – dźwiękowej pocztówki z Jerozolimy przed świętem Pesach – na tygodnikpowszechny.pl/podkast oraz m.in. w Spotify, Apple Podcasts i w aplikacji Lecton.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2021