Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Było ciepło, a w gmachu chłodno; trwały jakieś remonty, wisiały folie popruszone, zaciapane, minęła mnie wycieczka szkolna do XIX wieku. Poszedłem na wystawę, na którą nikt nie wchodził, dla niej zresztą tu przyszedłem, wiedziałem, że nikogo nie zastanę. Choć właściwie czemu? Jakby tak młodzież zaprowadzić między te labirynty, klucze, kielichy, winkielaki, między te przełamane koła, portyki, schodki, cyrkle, między te kobiety młode, nagie, nielubieżne, niemal jak nagość w kościołach, gdyby w kościołach jeszcze była sztuka? Wcale nie jestem pewien, czy czuliby się tu obco.
Zostawiony sam na sam z obrazami, rysunkami, gwaszami, nawet niespecjalnie pilnowany, choć taki ktoś z ołówkiem nie wiadomo z początku, czy nie jest kłopotem. Ale nie, miły człowiek, przy gablotach powściągliwy, trochę dziwnie zwiedza, wraca, robi pętlę, jeszcze raz do tego samego, jeszcze, może mu się tak podoba? Panie patrzą na mnie z krzesełek, uśmiecham się, w ogóle ich nie widzę, bo oczy mam pełne.
Co obraz, to okno na drugą stronę. Na przykład ten słynny tryptyk z lat 70. ma w prawej części taką bramkę, jak do przejścia podziemnego. Prowadzi do niej kolorowy chodniczek, intrygujący, przypomina makatki, którymi kiedyś "ocieplało się" pokój. Bramka jest do Hadesu, na co wskazuje rosnący obok biały cyprys. Obraz, choć duży, nie jest specjalnie gęsty. W powietrzu fruwają klucze, na pierwszym planie wielki kielich, za nim ciemny pies-strażnik, suche kwiaty we flakonie, kula. W każdym domu jest taka szafka czy szufladka, do której klucz jest schowany: to jakby miniatura zaświatów, wokół której krąży niespokojna wyobraźnia. W lewej części fragment muru z przyporami oznacza to samo: "tu" i "tam" się nie przenika, można śnić, domyślać się, zgadywać. Wejść nie można. Za pochyłym horyzontem, za grzbietem wzgórza - ogień. Pokusa, żeby mimo wszystko pójść. "Krok? Kilka kroków? Dopokąd się da, rozumieć".
W domu nie było zbyt wielu albumów z malarstwem, a jeśli były, to nie najlepsze. Tylko że to nie było najważniejsze. Dziecko bawi się tak: przekłada kartki, zapamiętuje pojedyncze motywy, potem układa z nich swoje szyfry. Motywy mogą być nawet ze słabego malarstwa, z atlasu anatomicznego, z książki o grzybach lub motylach. Szyfr i tak powstanie ciekawy, niepowtarzalny jak DNA. Cóż dopiero, kiedy malarstwo jest wybitne, dziecko wrażliwe, pomaga przypadek, a na wszystkim jeszcze kładzie się czarny klosz wojny?
"Melanie Klein wie, co mówi. Ona twierdzi, że artysta przez całe życie rekonstruuje swoje dzieciństwo, matkę, ojca, dom, dzieci. Całe życie to walka o to, co się utraciło, choćby we śnie". To są słowa artysty.
Po co o tym piszę? 31 stycznia Zbigniew Makowski skończył osiemdziesiąt lat.