Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Decyzja francuskich deputowanych być może ożywi teraz debatę nad tym, czy z kłamstwami historycznymi - "oświęcimskim", "komunistycznym" czy "ormiańskim" - należy walczyć także przy pomocy ustaw. Zatrzymajmy się jednak przy kontekście politycznym - to on dominuje w reakcjach. O ile bowiem nikt przytomny nie kwestionuje ludobójstwa Ormian, o tyle francuska ustawa nie tylko wpisuje się w europejską debatę nad tym, czy Turcję przyjmować do Unii, ale wręcz nadaje jej nową jakość. Można spotkać i taką interpretację, że deputowani - świadomi, iż Francuzi są w większości nieprzychylni wejściu Turcji do Unii - wykorzystali instrumentalnie Ormian, by utrudnić negocjacje z Turcją. Dlatego i jedynie dlatego inicjatywa wywołała krytykę nie tylko ze strony Unii: europejscy politycy obawiają się, że przyczyni się ona do wyhamowania prozachodnich reform w Turcji i wzmocni tam nacjonalistów. Zastrzeżenia ma też rząd francuski, a od niego zależy, czy w ogóle ustawa trafi pod obrady Senatu (izby wyższej).
Kluczowe jest więc pytanie o motywację francuskich posłów: czy była ona merytoryczna (oddanie sprawiedliwości Ormianom), czy też strategiczna? Wówczas mielibyśmy do czynienia z kontrowersyjną ingerencją jednego z 25 parlamentów narodowych w sprawę, o której decydować powinna cała wspólnota.
Dla Ormian mord sprzed 90 lat jest do dziś otwartą raną. Byłoby niedobrze, gdyby polityczny spór, który teraz wybuchł, miał bardziej zaszkodzić, niż pomóc ich sprawie.