Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Muzyka Wheelera nie lubi pośpiechu. Jej dumne i czułe piękno udziela się wytrwałym, którzy cenią skupienie i jednolitość nastroju. Jest jak blask o zimowym poranku - kojarzy się z jasnością i z przeżyciem własnej kruchości. Chłopięca żarliwość spotyka się w niej z (przezwyciężoną) melancholią. Technika kontrapunktu, którą po mistrzowsku posługuje się Wheeler, służy do rysowania linii losu.
"What Now?" przynosi kolejną porcję intymnych ballad. Pierwsze okazuje się wrażenie szerokiej przestrzeni. Muzycy stoją od siebie oddaleni, rozluźniony jest harmoniczny gorset (fortepian Taylora w partiach akompaniujących brzmi często jak gitara), fluegelhorn, saksofon, fortepian i kontrabas zyskują całkowitą autonomię. Na tej płycie wyraźniej niż na poprzednich widać, że smutek muzyki Wheelera ma coś wspólnego z nostalgią "Nefertiti" czy "Footprints" Wayne'a Shortera (wrażenie to uwydatnia niezawodny puls kontrabasu). Moimi faworytami są cudownie polifoniczny utwór tytułowy oraz dwa hołdy złożone miastom: szorstkie "Iowa City" i beztroska "Verona". Płyta do kontemplowania na długie zimowe wieczory.