Piękniejsze niż niebo

Muzyka zaczyna się od dźwięku - mówił w 1998 roku Henryk Mikołaj Górecki. - Całość jest zawsze oparta na jakichś muzycznych asocjacjach, temacie bądź strukturze... Komponowanie zawsze rozpoczynam od ustalenia reguł. Wiele rzeczy mam przygotowanych dużo wcześniej nim zaczynam pisać... Komponowanie jest bardzo osobistą sprawą. Musisz wybrać swoją drogę. Górecki podążał zawsze własną.

07.12.2003

Czyta się kilka minut

Henryk Mikołaj Górecki /
Henryk Mikołaj Górecki /

1. Urodził się 6 grudnia 1933 roku w Czernicy koło Rybnika. Studiował u Bolesława Szabelskiego w Katowicach (1955-1960), tam też w lutym 1958 roku odbył się monograficzny koncert młodego kompozytora, na którym wykonano pięć jego utworów (m.in. “Pieśni o radości i rytmie"). Wykładał kompozycję, uczył czytania partytur oraz technik instrumentacyjnych, był też rektorem katowickiej uczelni. Studiowali u niego Rafał Augustyn, Eugeniusz Knapik oraz Andrzej Krzanowski.

Jest laureatem I nagrody na Konkursie Młodych Związku Kompozytorów Polskich w 1960 roku za “Monologhi" (rok wcześniej trzy pierwsze miejsca zdobył debiutujący właśnie Krzysztof Penderecki...), I nagrody na Biennale Młodych w Paryżu za “Symfonię »1959«" (1961), III miejsca na Międzynarodowej Trybunie Kompozytorów UNESCO w Paryżu za “Refren" (1967) i I miejsca za “Ad Matrem" (1973), nagrody Ministra Sprawa Zagranicznych (1992) oraz “Lux ex Silesia" (2003). Otrzymał kilkanaście doktoratów honoris causa, m.in. Uniwersytetu Warszawskiego i Jagiellońskiego, Uniwersytetu Katolickiego w Waszyngtonie i uniwersytetu w Montrealu.

2. W “Encyklopedii Muzycznej" (1985) Krzysztof Droba wyznacza pięć faz w twórczości Góreckiego: dominację elementów motorycznych (1955-57, “muzyka eksplozywna"), serialnych (1957-61, “witalistyczna"), sonorystycznych (1962-63, “pierwotna"), fazę redukcji (1964-70, “uboga") i syntezy (od 1971, “wzniosła i sakralna").

Na Warszawskiej Jesieni Górecki debiutuje w 1958 roku “Epitafium" na chór mieszany i zespół instrumentalny do słów Juliana Tuwima, zyskując opinię jednego z najbardziej radykalnych polskich kompozytorów. Sięga do technik serialnych i sonorystycznych, Weberna i Bouleza, elementów aleatoryzmu i dodekafonii (“I Symfonia »1959«, “Scontri"). W latach 60. powstają kolejne dzieła - “Genesis", “Refren", cykl “Muzyczek" na różne składy instrumentalne. Równocześnie dokonuje uproszczenia języka, zaczyna czerpać z dawnych melodii (“Trzy utwory w dawnym stylu" 1963, “Muzyka staropolska" 1967-69).

Przełom przychodzi na początku lat 70. Rodzi się styl pełen prostoty i monumentalności, o jego wyrazie i znaczeniu najczęściej decyduje słowo. Powstaje “Ad Matrem" (1971), “II Symfonia »Kopernikowska«" (1972) i słynna “III »Symfonia pieśni żałosnych«" (1976), “Beatus vir" (zamówiony przez kardynała Karola Wojtyłę na 900. rocznicę męczeńskiej śmierci św. Stanisława Biskupa, wykonany podczas wizyty Jana Pawła II w Krakowie w 1979), “Koncert na klawesyn i orkiestrę" (1980, także wersja na fortepian). W latach 80. Górecki wycofuje się z życia publicznego, koncentruje głównie na muzyce kameralnej: powstają “Recitativa i ariosa »Lerchenmusik«" (1984-86), kwartety “Już się zmierzcha" (1988) i “Quasi una fantasia" (1991) - napisane dla Kronos Quartet, “Kleines requiem für eine Polka" (1993)...

3. Pamiętam rozmowę z pewną angielską rodziną: były wczesne lata 90., o muzyce Góreckiego nie wiedziałem prawie nic. Anglicy pokazali mi podpisaną przez kompozytora płytę z “Symfonią pieśni żałosnych", opowiadali o koncercie, spotkaniu (byli ciągle pod ogromnym wrażeniem). Pamiętam wakacje spędzane przed prawie dziesięciu laty w podzakopiańskim Zębie: kiedy wracaliśmy popołudniami z górskich wypraw, mijaliśmy dom i ogród kompozytora, w którym ten ciągle coś porządkował i doglądał, sam na sam z roślinnością i naturą. Pamiętam wreszcie dziewiętnaste urodziny, na które dostałem partyturę “III Symfonii". Pisząc ten tekst wróciłem do muzyki Góreckiego po dłuższym czasie niesłuchania. Do jej specyficznego ruchu (także bez-ruchu), przestrzeni. Mam dziwne wrażenie, jakbym jej nigdy nie opuszczał.

W centrum znajduje się “III Symfonia pieśni żałosnych": w 1976 roku nikt chyba nie przypuszczał, że nagranie tego utworu znajdzie się za kilkanaście lat na liście bestsellerów (około miliona sprzedanych płyt!). Ale oczywiście nie w tym tkwi jego siła.

Ta “muzyczna rzecz o bólu" pisana jest w trzech częściach w tempie lento. Pierwsza jest kanonem złożonym z fragmentów dwóch pieśni: wielkopostnej “Oto Jezus umiera" i kurpiowskiej “Niechaj bendzie pochwalony". Dwudziestoczterotaktowy temat pojawia się najpierw w kontrabasach i przechodzi przez wszystkie instrumenty i stopnie, coraz wyżej, jaśniej i głośniej, by niemal powrócić do punktu wyjścia. Zasadą jest tu narastanie, dodawanie, zwiększanie i zmniejszanie, odejmowanie, opadanie (w warstwie słownej kompozytor sięga do “Lamentu świętokrzyskiego"). Druga nie zawiera żadnych melodycznych cytatów, tekst pochodzi z napisu więziennego z “Palace", gestapowskiej katowni w Zakopanem: osiemnastoletnia Wanda Błażusiak wydrapała tam na ścianie słowa modlitwy (“Matko, nie płacz, nie. Niebios Przeczysta Królowo, Ty zawsze wspieraj mnie. Zdrowaś Mario, Łaski Pełna"). W trzeciej znajdziemy melodię z Opolskiego: “Kajze mi się podzioł mój synocek miły".

Narracja prowadzona jest poprzez trzy wypowiedzi: matki patrzącej na śmierć syna, córki potrzebującej matczynego wsparcia, matki szukającej straconego syna. Czas tego kobiecego-matczynego lamentu płynie inaczej niż wszystko do tej pory, bez pośpiechu i intensywnie. Jego źródłem i celem jest zamyślenie, środkiem nieskończenie długie melodie, zanurzone w głębokiej kontemplacji. Po prawykonaniach podczas festiwali w Royan i Warszawie krytycy podzielili się na dwa obozy; utwór zniknął na wiele lat. Wreszcie czwarte nagranie z 1992 roku (Dawn Upshaw oraz London Sinfonietta pod batutą Davida Zimmana) stało się jednym z najgłośniejszych albumów ostatnich lat, choć ja wybieram płytę ze Stefanią Woytowicz i Jerzym Katlewiczem. “Kogo nie znuży, tego zachwyci" - mówił Zygmunt Mycielski. Innej drogi nie ma.

4. Ale nie można pominąć rzeczy wcześniejszych. Choćby “Pieśni o radości i rytmie" na dwa fortepiany i orkiestrę kameralną: jeszcze nieukształtowane, ekstrawertyczne, namiętne (podobnie jak “Sonata" na dwoje skrzypiec z 1957 roku). Potężnym wstrząsem, nie tylko w chwili napisania, była “I Symfonia": ważny był podtytuł, wyznaczający czas powstania, tu i teraz tej muzyki (»1959«); ważne były tytuły poszczególnych części, nawiązujące do tradycji, archaizujące, stojące w kontraście do nowego języka (“Inwokacja", “Antyfona", “Chorał", Lauda"). Podczas prawykonania na Warszawskiej Jesieni WOSPR pod dyrekcją Jana Krenza nie wykonała “Antyfony": precyzyjny zapis okazał się zbyt trudny...

Ściśle serialną techniką napisane są “Scontri / Zderzenia" z 1960 roku. Wszystko zostało tu wcześniej zdeterminowane, ustalone i niemal zamknięte: Górecki przyporządkował wysokości każdego dźwięku wartość rytmiczną, poziom dynamiczny oraz środek wykonawczy. Wykorzystał osiem zestawów perkusyjnych (m.in. dzwonki krowie, bloki chińskie, kociołki kubańskie), zastosował niekonwencjonalną artykulację, stworzył barwny i ruchliwy obraz: ciągłe przeciwstawianie grup instrumentów prowadzi do spięć i kolizji, walki o dominację. Pozornie jednoczęściowy “Refren" (1965) rozpada się na trzy fragmenty: skrajne są wolne, statyczne, ale zdradzające wewnętrzne silne napięcie, środkowa stanowi motoryczne rozładowanie (utwór zamówił Międzynarodowy Związek Telekomunikacji z okazji 100. rocznicy powstania...).

“II Symfonia »Kopernikowska«" (na sopran, baryton, chór mieszany i orkiestrę) przynależy już do nowego czasu. Dwuczęściową formę dopełniają łacińskie fragmenty psalmu 144 i 135 oraz cytat z “De revolutionibus orbium coelestium" Mikołaja Kopernika (“Cóż może być piękniejszego niż niebo, które oczywiście zawiera wszystko, co piękne"). Otwiera ją instrumentalny krzyk, ogłuszający i zagarniający; ma przedstawiać “mechanizm świata". Uspokoi się, by znów przejść w dzikie spiętrzenia. Druga część to “kontemplacja": ruch zamiera, podporządkowuje się słowu (“Deus. Qui fecit coelum et teram...") - powtarzanemu, akcentowanemu.

5. W kilkuminutowym “Ad Matrem", inspirowanym średniowieczną sekwencją, Górecki wykorzystał tylko jedno zdanie (“mater mea lacrimosa dolorosa"). W “Beatus vir" znów sięgnął do Księgi Psalmów (142, 30, 37, 66, 33), szukając bardziej kontemplacji niż dramatu, modlitwy niż opisu męczeństwa. Pierwsze minuty to zatrzymanie na chóralnej inwokacji “Domine", które powtórzy za moment głos barytonu (nie należy do żadnej postaci), wznosząc się w modlitewnej eksklamacji. Czas trwania jest długi, każde słowo brzmi niemal jak zaklęcie, które musi się ziścić (“Boże, wysłuchaj modlitwy mojej..."). Zmiany odbywają się poprzez zwielokrotnianie, narastanie. Ta muzyka jest jak woda - spokojna, głęboka, z ciągłymi przypływami i niewielkimi odpływami.

Jedną z moich ulubionych kompozycji jest “Koncert na klawesyn i orkiestrę". Pierwsza (“Allegro molto") objawia dziką witalność tej muzyki: jest rytmem, wiecznym ruchem, figuracje klawesynu przywodzą na myśl toccatę. Druga część (“Vivace marcatissimo") jest już tylko dynamicznym biegiem, który jednak co rusz przynosi kolejne zaskoczenia. Mimo durowej (radosnej) tonacji i skocznych motywów tchnie posępnością.

Niezwykły świat tworzą oba kwartety smyczkowe. W “Już się zmierzcha" we wszystkich głosach ukryta jest melodia XVI-wiecznej pieśni Wacława z Szamotuł (stąd tytuł). Cytat staje się źródłem kunsztownej polifonicznej rozgrywki, przeplatanej ostrymi akordami; przywołane zostaje także brzmienie kapel góralskich. “Quasi una fantasia" jest czteroczęściowa: pierwsza to lament, druga i czwarta przypominają tańce, trzecia to śpiew. Otwarcie wprowadza w trans, który tworzą obsesyjnie powtarzana niska nuta oraz rozwijane motywy-łkania; całość wznosi się w górę, wycisza, by za moment przerodzić się w brutalne repetycje. Frazy chcą stać się melodią, ale stają w pół drogi. Liryczny śpiew jest wytchnieniem (choć napięcie podsyca paniczny duet skrzypiec). Końcowy taniec nawiąże między innymi do “Cichej nocy", choć uspokojenie wydaje się tylko pozorne.

“Małe Requiem dla pewnej Polki" (na fortepian i 13 instrumentów) to piękny obraz w czterech częściach, który wyznacza zderzenie powagi i groteski, wzniosłości i beztroski. “Może się wydawać - pisał Adrian Thomas - że muzyka i nastrój nawiązują do świata cyrku, ale jak sam Górecki przyznaje, »klown ukrywa pod szminką niewysłowiony smutek«". Pierwsza część to kwintesencja medytacyjności. Eksplozja początku drugiej części pokazuje, że także w Góreckim tkwią źródła muzyki Pawła Mykietyna. Trzecia to niemal jawna drwina, błazenada, która przeradza się w groźny danse macabre. Finał przynosi ulgę.

Centrum “Good Night" (1990) na sopran, flet altowy, 3 tam-tamy i fortepian stanowi trzecia część (“Lento-Largo"), wykorzystująca tekst Horacego z piątego aktu Szekspirowskiego “Hamleta" (“Good night... flights of angels sing thee to thy rest / Dobranoc, niechaj do snu nucą ci chóry niebian"). Pierwsza należy do fletu, który co chwila pogrąża się w płaczu; drugą wypełnia subtelny i kojący dialog fletu z fortepianem. Słowa Szekspira pojawiają się niepostrzeżenie; są ciche, akompaniament buduje mgielną zasłonę, jakby chciał przed czymś obronić.

6. Grzegorz Michalski przypomniał niedawno opinię krytyki zagranicznej, wedle której Górecki jest najbardziej polskim z żyjących kompozytorów, wskazując przede wszystkim na silny emocjonalizm (związany z kontemplacją treści religijnych) i szeroki epicki gest. “Obraz ten byłby jednak bardzo niepełny - pisał Michalski - bez przywołania obecnego nieprzerwanie zainteresowania artysty polską sztuką ludową i twórczością pieśniarską".

W 1979 roku Górecki napisał cykl “Szeroka woda", dwa lata później “Wieczór ciemny się uniża" oraz “Wisło moja, Wisło szara", wszystkie do tekstów i melodii zaczerpniętych ze zbiorów Jadwigi Gorzechowskiej i Marii Kaczurbiny. W 1984 roku - “Ach, mój wianku lawendowy" oraz “Idzie chmura, pada deszcz" (do tekstów i melodii ze zbiorów Oskara Kolberga). W listopadzie i grudniu 1999 roku powstał kolejny cykl - “Pięć pieśni kurpiowskich" na chór mieszany a capella - wzruszający prostotą, nieruchomy jak tafla jeziora. Tak jakby krajobraz Puszczy Kurpiowskiej Górecki otoczył przestrzenią gór.

Sam kompozytor większość czasu spędza w takim właśnie otoczeniu. Nie lubi tłumów ani splendoru, rzadko pojawia się publicznie, nie udziela wywiadów. Nie przestaje tworzyć: w ciągu ostatnich sześciu lat ukończył dwa utwory chóralne (“Salve, Sidus Polonorum" oraz “Pieśń Pochwalną. Lobgesang"), w 2000 roku powstała “Kantata o św. Wojciechu", w ubiegłym roku w Madrycie miała miejsce premiera utworu “Quasi una fantasia", w marcu tego roku w Warszawie po raz pierwszy wysłuchaliśmy “Pieśni kurpiowskich", w maju w Częstochowie - chóralnych “Zdrowaś bądź Maryja" oraz “Pod Twoją obronę" (oba utwory pochodzą z 1985 roku). Kompozytor planuje też trzeci kwartet dla Kronosów.

7. “Tarkowski powiedział kiedyś, że sztuka jest modlitwą. Zgadzam się, ale jest to bardzo trudne... Dla wielu ludzi modlitwa to recytacja »Zdrowaś Maryjo«, ale niektórzy powtarzając to wiele razy nigdy nie będą się modlić" - mówił w jednym z nielicznych wywiadów Henryk Mikołaj Górecki, od kilkunastu lat posądzany o dyletantyzm, zbytnie uproszczenie, szkolne harmonie. A może po prostu z możliwego, tak bogatego przecież świata dźwięków, współbrzmień i harmonii kompozytor wybiera niewiele elementów - najprostszych, pierwotnych - by pozostawić tylko to, co najważniejsze, niezbędne. By modlić się głosem szczerym, własnym, jedynym...

I ostatnia myśl. Przed trzydziestu laty w polskiej muzyce niewątpliwie wykształciła się jakaś linia: kompozytorzy, którzy w dużej mierze zmienili oblicze muzyki, nagle odmienili siebie. Krzysztof Penderecki napisał pierwsze symfonie, w tym “Bożonarodzeniową", “Magnificat", “Te Deum", Górecki - “Ad Matrem", “III Symfonię", liczne opracowania utworów ludowych, Wojciech Kilar - “Krzesanego" (później “Kościelec 1909", “Exodus"). Ich partytury, które wcześniej były objawieniem nowego, walczyły i poszukiwały, rozbijały zastany świat, przekraczały granice fenomenu dźwięku i formy - w jakimś sensie zamknęły się w sobie. Co się stało? Dziś nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć.

Cytaty za:

Fragmenty “Hamleta" w przekładzie Józefa Paszkowskiego. 6 grudnia w Katowicach wykonane zostaną najważniejsze kompozycje Henryka Mikołaja Góreckiego (m.in. “Koncert na klawesyn i orkiestrę" w wykonaniu Elżbiety Chojnickiej i Orkiestry AUKSO pod dyrekcją Marka Mosia, “I Symfonia", “Scontri" oraz “Muzyka staropolska" w wykonaniu NOSPR pod batutą Jana Kreza, “III Symfonia" w interpretacji Joanny Kozłowskiej i Gabriela Chmury). Na koniec Jubilat zasiądzie do fortepianu i wraz z Wandą Warską, Adamem Kruszewskim i Andrzejem Bachledą wykona kilka pieśni na głos i fortepian oraz “Trzy fragmenty" do słów Stanisława Wyspiańskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2003