Kaznodziejski trans

W „Song to Song” do duchowego przebudzenia nawołują największe gwiazdy światowego kina – a także rocka.

14.05.2017

Czyta się kilka minut

Natalie Portman w filmie „Song to Song” / Fot. BROAD GREEN PICTURES / FORUM FILM
Natalie Portman w filmie „Song to Song” / Fot. BROAD GREEN PICTURES / FORUM FILM

„Zacznij od nowa” – tymi słowami Terrence Malick kończył swój ostatni film fabularny, „Rycerza pucharów” z 2014 r. W przypadku reżysera, który od dobrych kilku lat sukcesywnie pożera własny ogon, brzmiało to jak obietnica nowego początku. Po drodze był jeszcze natchniony dokument „Voyage of Time: Life’s Journey”, opowiadający o stworzeniu świata i jego niepewnych perspektywach. Wchodzący właśnie na ekrany „Song to Song”, rozgrywający się w środowisku muzyków rockowych z Austin, tylko pozornie spełnia postulat zmiany. Przed nami jeszcze jeden filozofujący poemat, sfotografowany niczym reklama luksusowych perfum albo aseptyczny teledysk do piosenki z gatunku „pościelowych”.
Jedna z bohaterek filmu porównuje świat sportretowany w „Song to Song” do sklepu ze słodkościami: wybór jest przeogromny, ale choćbyś nie wiem ile zjadł, pozostaniesz głodny. Czwórka bohaterów – młodych, pięknych i wiecznie nienasyconych – sięga po coraz to nowe towary, erotyczne konfiguracje, eksperymenty i fetysze, by poczuć, że żyje naprawdę, czyli „śpiewa swoją piosenkę” (stąd pewnie tytuł filmu). Zapętlając koniec i początek, unieważniając chronologię tego, co pomiędzy nimi, Malick opowiada o dwóch pseudorockandrollowych parach rozdartych w odwiecznym dylemacie wolności i bezpieczeństwa. Właściwie to sami bohaterowie opowiadają nam o tym w charakterystycznych dla tego reżysera monologach zza kadru. Brzmią one czasem niczym listy z zaświatów, nadając wystudiowanym, zmysłowym obrazom ciężar vanitas. Dodatkowy dysonans wprowadzają paradokumentalne migawki, jak te z wakacji w Meksyku. W filmie „Wątpliwości” (2012) Malick w podobnie ryzykowny sposób zderzał fotogeniczne cierpienie głównych bohaterów z autentyczną biedą i nieszczęściem mieszkańców prowincjonalnej Oklahomy. Było w tym coś niestosownego, a jednocześnie artystycznie łatwego. Ironia jest w świecie Malicka kategorią niepożądaną, a szkoda, bo mogłaby stanowić odtrutkę na ton momentami nieznośnie wysoki.
Mimo wszystko jest coś imponującego w tym niezmordowanym wysiłku, z jakim Malick próbuje po raz kolejny napominać swoich widzów w kwestiach najbardziej fundamentalnych. On sam najwyraźniej wierzy w to, co mówi. Szkoda tylko, że do wypełniania egzystencjalnej pustki służą mu znane już skądinąd uwodzicielsko aseptyczne obrazy i uduchowione szepty. „Kim jestem?”, „Nie wiedziałam, że mam duszę”, „Jest coś innego” – ileż to razy słyszeliśmy u Malicka równie odkrywcze frazy. Kłania się tu raz po raz twórczość Paula Coelho albo Krzysztofa Kieślowskiego, który w swej późnej twórczości znalazł doskonałą receptę na metafizyczny głód – elegancką i czytelną pod każdą szerokością geograficzną. Kino Malicka używa podobnych figur, by opisać tzw. współczesną cywilizację zachodnią, jej znużenie sobą i samounicestwianie się w aktach konsumpcji i narcyzmu.
W „Song to Song” nawołują gromko do duchowego przebudzenia również największe gwiazdy światowego kina: Ryan Gosling, Rooney Mara, Michael Fassbender, Natalie Portman czy Cate Blanchett, a także rocka – jak Patti Smith czy Iggy Pop we własnej osobie. Swoją drogą, 73-letni obecnie Malick, bądź co bądź rówieśnik ostatniej dwójki wymienionych, nie bardzo czuje w swoim filmie muzykę rockową. Traktuje ją niezwykle instrumentalnie, jako ilustrację stanów emocjonalnych czy dowód na moralną korupcję naszych czasów.
Koniec końców ten twórca kilku filmów wielkich, by wymienić tylko „Cienką czerwoną linię” czy „Podróż do Nowej Ziemi”, serwuje nam kolejny kaznodziejski trans, z popisem operatorskim Emmanuela Lubezkiego (obowiązkowe zdjęcia kręcone o „złotej godzinie”) i playlistą wszech czasów (Mahler, Preisner, Ravel, Kilar, Pärt i Debussy to tylko jej mały fragment). Ów melancholijny glamour zatrzymuje się jednak tuż pod powiekami, a tęsknota za nowym początkiem, czyli w tym przypadku prostym życiem wypełnionym znojną, lecz uczciwą pracą i miłością, okazuje się alternatywą nader nieprzekonującą. ©

SONG TO SONG, reż. Terrence Malick. Prod. USA 2017. Dystryb. Forum Film. W kinach od 19 maja.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2017