Cienka linia

„Ukryte życie” ma pasyjną kompozycję, punktowaną niczym droga krzyżowa. Oglądając kolejne stacje, chciałoby się zapytać: czy człowiek zboczy?

20.07.2020

Czyta się kilka minut

August Diehl w filmie „Ukryte życie” / MATERIAŁY PRASOWE
August Diehl w filmie „Ukryte życie” / MATERIAŁY PRASOWE

Górską łąką, pośród śpiewu i kościelnych dzwonów, kroczy procesja Bożego Ciała. Do dziewczynek w białych sukienkach i kwietnych wiankach próbują dołączyć trzy inne, nieodświętnie ubrane. Zostają przegonione i choć ksiądz próbuje załagodzić sytuację, będzie to jedna z wielu prawdziwie męczeńskich scen, jakimi przepełniony jest najnowszy film ­Terrence’a Malicka.

Historia cierpienia austriackiego rolnika Franza Jägerstättera, który niedługo po anszlusie sprzeciwił się ideologii nazistowskiej, za co został stracony, a jego rodzina wyklęta przez lokalną społeczność, światową premierę miała ponad rok temu, lecz nie trafiła na ekrany naszych kin. A szkoda, bo w kraju, którego większość mieszkańców deklaruje się jako katolicka, opowieść o człowieku beatyfikowanym przez poprzedniego papieża to rzadki przykład czystego kina religijnego. Również w swym wymiarze oskarżycielskim mogłaby dawać sporo do myślenia. „Co się stało z naszym krajem?” – dopytuje bohater w słynnych Malickowych monologach zza kadru, tym razem wziętych wprost z zapisków i listów męczennika.

Autentyczne zdarzenia z wioski St. Radegund wpisują się w manichejską obsesję upadku i skażenia, tak charakterystyczną dla kina amerykańskiego reżysera. Nad idylliczną dolinę nadciągają ciemne chmury, kiedy powołany do wojska młody gospodarz (w tej roli ­August Diehl), przekonawszy się już, czym jest wojna, odmawia złożenia przysięgi ­Hitlerowi.

Czarno-białe archiwalia z frontu czy materiały propagandowe Leni Riefenstahl zderza Malick z obrazami prostego życia na roli. Poetyckie wizje wspólnych sianokosów i wypasów będą niczym raj utracony w obliczu znoju, jaki czeka rodzinę Franza, kiedy ten trafia do więzienia. Wiele zresztą miejsca zajmuje na ekranie ów pozostawiony samemu sobie kobiecy świat, wypełniony cichym heroizmem dnia codziennego. Twórca w ciekawy sposób zestawia także dwa języki: angielski i niemiecki, co nie jest wyłącznie ukłonem w stronę międzynarodowej koprodukcji.

Światem Malicka rządzi zasada powtarzalności. Zmieniające się pory roku przekładają się na kolejne cykle martyrologii bohatera i na gęstą wymianę korespondencji z ukochaną żoną Fani ­(Valerie Pachner). Prześwietlony zostaje w ten sposób moralny kościec ­Jägerstättera, którego głównym budulcem jest wiara – to w niej Franz znajduje sens dla swych życiowych wyborów. Tym trudniejszych, że ofiarami stają się też jego najbliżsi. Czy owa wiara może zatem kogokolwiek ocalić?

„Ukryte życie” aż pęcznieje od tego rodzaju teologicznych spekulacji. Rozważania o naturze ludzkiej, o istocie religijności, prawdy, dobra i zła wręcz wylewają się z ekranu. Kaskadom słów towarzyszy gorączka obrazów: torturowania, poniżania, samotności wśród ludzi i zwyczajnego konformizmu, który nadspodziewanie łatwo wyradza się w ostracyzm. Przycupnięta w górach malownicza miejscowość, z obowiązkowym kościółkiem i gospodą, staje się małym laboratorium zachowań stadnych skierowanych przeciwko tym, którzy mieli odwagę zachować się inaczej.

Michael Haneke w „Białej wstążce” na przykładzie niemieckiej wsi z początków XX wieku opowiadał, jak tępe posłuszeństwo i złe instynkty mogą stać się podglebiem dla zbrodniczej ideologii. Malick, dla odmiany, pokazuje ideologię, która potrafi wyzwalać najgorsze instynkty. I religię w służbie nowej władzy – bo gdy trzeba będzie, to kościelne dzwony przetopi się na hitlerowskie pociski.

Zaczerpnięty z powieści George Eliot tytuł filmu oddaje hołd nie tylko samemu Jägerstätterowi, bo o niego przecież w końcu upomniała się i historia, i Kościół. W swym samotnym bohaterstwie wielu pozostało całkowicie ukrytych. Równocześnie hagiografia pisana przez twórcę „Niebiańskich dni” (1978) stanowi pewnego rodzaju wyzwanie: trwa prawie trzy godziny i jeśli ktoś ma alergię na taki język filmowy – pełen falujących zbożem, rozszeptanych kadrów, rozmodlonej przyrody i wymownego milczenia Boga, będzie reagować cokolwiek nerwowo.

W „Ukrytym życiu” nic bowiem nie pozostaje ukryte. Ponieważ tylko natura, surowa i obojętna w swoim pięknie, potrafi mówić prawdę, trzeba ją celebrować do upadłego. Także apoteoza bohaterstwa, wyrosłego z głęboko pojmowanej wiary, odbywa się na najwyższym z możliwych diapazonów. Służy temu roztańczona kamera Jörga Widmera, z szerokokątnym obiektywem i światłem jak u Vermeera, ale również muzyka – raz sakralna (Bach i Górecki), to znów twórczo wykorzystująca odgłosy natury ­(James Newton Howard).

Otrzymujemy zatem sążnisty poemat metafizyczno-panteistyczny, tyleż imponujący bogactwem formy i bezkompromisowym przesłaniem, co irytujący wybujałą estetyką. Cienka czerwona linia pomiędzy konsekwencją w używaniu własnego stylu a manierą bywa ostatnimi laty często przekraczana przez tego wybitnego skądinąd filmowca. A medytacja przestaje spełniać swoją rolę, kiedy ktoś tak upor­czywie stara się medytować za nas.

Będąc z wykształcenia filozofem, zafascynowanym szczególnie myślą Martina Heideggera i Hannah Arendt, twórca niezapomnianej „Podróży do Nowej Ziemi” (2005) czy „Drzewa życia” (2011), zbyt pochopnie obwołanego arcydziełem, mierzy najwyżej. I nie zawsze trafia. Prócz wspomnianego namaszczenia zarzuca mu się, że jego postacie są niczym ikony – również w „materiałowym” tego słowa znaczeniu, co nie pozwala nam odczuwać wraz nimi, a jedynie kontemplować z oddali ich zachowania czy myśli. „Ukryte życie” posiada zresztą pasyjną kompozycję, punktowaną niczym droga krzyżowa. Oglądając kolejne stacje, chciałoby się zapytać: czy człowiek zboczy?

Nie trzeba jednak znać biografii Jägerstättera, by domyślić się, jaki będzie finał. Albowiem film przeniknięty jest głęboką wiarą Malicka w świetlistość głównego bohatera, mimo wszystkich targających nim pokus, wątpliwości i lęków, cały zaś konflikt zbudowany został na prostej opozycji światła i ciemności. Pomiędzy nimi przebija na szczęście ekstatyczny, acz rzeźbiony pewną ręką żywioł kina. To on sprawia, że ostatecznie mamy do czynienia z dziełem rzeczywiście uduchowionym, a nie produktem filmowym służącym ewangelizacji. ©

UKRYTE ŻYCIE (A Hidden Life) – reż. Terrence Malick. Prod. Niemcy/USA 2019. Dostępny na platformie CHILI.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2020