Kanał Daniela Ortegi

Po ponad stu latach Nikaragua wraca do snu o potężnej inwestycji, która podniesie kraj z kolan. Pomóc mają Chińczycy, co bardzo niepokoi Stany Zjednoczone.

09.02.2015

Czyta się kilka minut

Planowany Kanał Nikaraguański / Fot. AFP / EAST NEWS
Planowany Kanał Nikaraguański / Fot. AFP / EAST NEWS

Aresztowaliśmy 33 osoby, 21 osób jest rannych, w tym 15 policjantów. Protestujący użyli broni palnej i maczet, rzucali kamieniami i patykami – tak informował, gdy było już po wszystkim, szef policji. Dwa dni po wbiciu pierwszej łopaty pod budowę nowego kanału, który połączy dwa oceany – Atlantyk i Pacyfik – na autostradę w pobliżu miejscowości El Tule wyszło kilkuset mieszkańców prowincji. Nikaraguańczycy protestowali przeciw budowie i grozili, że wysadzą w powietrze cysternę z paliwem.

Otwarcie za pięć lat

Ludzie, którzy ponad miesiąc temu sięgnęli po tak radykalne metody protestu, bali się koniecznych dla przeprowadzenia inwestycji wysiedleń. Mogą one objąć od 10 tys. do nawet 30 tys. ludzi. Ale wśród przeciwników kanału są też ekolodzy: ma on przeciąć jezioro Nikaragua, największy zbiornik słodkiej wody w Ameryce Środkowej. Jego budowa może zagrozić też lasom mangrowców i łowiskom w Zatoce Meksykańskiej. „Kanał leży na drodze tropikalnych huraganów. Grozić mu będą powodzie i osuwiska błota” – piszą z kolei hydrolodzy ze Smithsonian Tropical Research Institute.

Nic z tego wszystkiego nie robią sobie politycy. „Otwarcie kanału przyciągnie 5 proc. światowego morskiego handlu, a także podwoi nasz produkt krajowy brutto” – mówił podczas inauguracji wiceprezydent Omar Halleslevens.

Prezydent Daniel Ortega zapewnia, że wywłaszczeni otrzymają stosowne rekompensaty, ale wielu nadal nie dowierza i stara się zahamować inwestycję wartą 50 miliardów dolarów.

Przy budowie kanału ma powstać 50 tys. nowych miejsc pracy. Połowa przypadnie Nikaraguańczykom, pozostali robotnicy przyjadą z zagranicy. Większość z Chin, bo to chińskie konsorcjum podjęło się wykonawstwa. Dlaczego nie wszystkie miejsca pracy będą dla Nikaraguańczyków? – pytają protestujący. Rząd tłumaczy się rozmachem przedsięwzięcia, którego nie można porównać z niczym innym w historii tego niewielkiego, 6-milionowego kraju w Ameryce Środkowej.

Przewiduje się, że Kanał Nikaraguański – długi na 278 km i będący oczywistą konkurencją dla Kanału Panamskiego – zostanie ukończony wiosną 2020 r., a pierwsze statki przepłyną nim z Morza Karaibskiego na Pacyfik w czerwcu tegoż roku.

Chiński desant

Koncesję na budowę przegłosował – w formie ustawy – nikaraguański parlament, przede wszystkim dzięki poparciu ze strony deputowanych sandinistów, popleczników prezydenta Ortegi. Ustawa przewiduje 50-letnią koncesję, z opcją przedłużenia na kolejne 50 lat. Wykonawca otrzymał pełne prawo do prowadzenia wszelkich prac umożliwiających budowę kanału i niezbędnej infrastruktury, w tym dróg, portów i lotnisk.

Opozycja krytykuje oddanie decyzji w sprawie wyboru podwykonawców i zwolnienie z podatków stworzonej do tego celu firmy – HK Nicaragua Canal Development Investment Co. Limited. Niezależni politycy komentowali, że ustawa to „czyste szaleństwo”, które posłuży tylko prywatnym interesom, jakie ród Ortegów ma prowadzić z Chinami.

Budowie z niepokojem przyglądają się także Amerykanie. Pierwszy sygnał przyszedł kanałem dyplomatycznym. Ambasada USA w stołecznej Managui zażądała dokumentacji badań nad wpływem inwestycji na środowisko. „Razi brak transparentności” – napisano w piśmie do rządu nikaraguańskiego. Adresat odmówił jednak komentarza.

Komentować nie chcą również władze chińskie, formalnie niezaangażowane. Projekt prowadzi bowiem prywatna firma. Jej właściciel, mało znany biznesmen Wang Jing, również nabrał wody w usta. Spekulacje więc nie ustają. Wielu uważa, że za plecami biznesmena stoi chiński rząd. „Jing otrzymał 100-letnią koncesję na zarządzanie kanałem, podczas gdy nie do końca wiadomo, jak sfinansuje jego budowę. Niewiele wiemy o panu Wang Jingu, a tymczasem kanał może stać się największym śladem chińskiej obecności w Ameryce Łacińskiej” – alarmował „Washington Post”. Daniel Ortega ripostował: „Przecież Chińczycy nie przysłali do nas swoich żołnierzy!”.

Opcja panamska

Można powiedzieć, że historia zatacza koło. Bo 114 lat temu to właśnie Nikaragua miała szanse stać się beneficjentem budowy kanału, który przeciąłby kontynent amerykański i połączyłby oba oceany. W latach 1899–1901 przy amerykańskim Kongresie obradowała komisja, badająca prawdopodobne trasy budowy tej nowej drogi morskiej, która niesłychanie ułatwiłaby transport morski – oszczędzając statkom okrężnej drogi wokół przylądka Horn. W ówczesnym raporcie końcowym to właśnie „opcja nikaraguańska” została uznana za najlepszą.

Ale potem nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Budowę kanału na terenie obecnej Panamy – wtedy teren ten należał do Kolumbii – odsprzedało Amerykanom francuskie konsorcjum, którego przedsięwzięcie zakończyło się w 1889 r. skandalem korupcyjnym. Francuzi zdecydowali się obniżyć cenę za swoją niewykorzystaną koncesję ze 102 do 40 mln dolarów. W 1902 r., na mocy tzw. Spooner Act, Kongres wyraził zgodę, by administracja prezydenta Theodore’a Roosevelta kupiła francuską firmę i zaczęła negocjacje z Kolumbią na temat projektu. Wówczas władze kolumbijskie podniosły cenę, na co wściekły Roosevelt zerwał negocjacje. Rok później w Kolumbii wybuchła rewolta niepodległościowa, wspierana przez USA. W efekcie Panama oderwała się od Kolumbii i szybko podpisała kontrakt z Amerykanami na budowę kanału.

Jego uroczyste otwarcie nastąpiło 15 sierpnia 1914 r. Kanał Panamski stał się jednym z kluczowych ekonomicznych i militarnych kroków USA do osiągnięcia mocarstwowej potęgi w XX wieku. Posiadanie tego wodnego przesmyku na Zachodniej Półkuli, wraz z bazami wojskowymi na Kubie i Hawajach, pozwoliło kontrolować handel i rozwój wypadków w basenie Morza Karaibskiego. Stany Zjednoczone sprawowały władzę nad Kanałem Panamskim aż do 1999 r., traktując go jak swoją kolonię.

Biedna i ambitna

Nikaragua jest dziś jednym z najbiedniejszych państw regionu. Od lat rządzi nią autorytarny reżim Daniela Ortegi, dawnego partyzanta z ugrupowania sandinistów. Kraj poniósł wiele ofiar przez wojnę domową w latach 80. XX wieku.

Czy stawiając na budowę kanału, biedna, ale ambitna Nikaragua nie pcha się w ślepy zaułek? Tym bardziej że dwa lata temu władze Panamy zapowiedziały modernizację swojego kanału; ma ona kosztować ponad 5 mld dolarów. Chodzi o to, aby w przyszłości z Kanału Panamskiego mogły korzystać statki większe i cięższe niż do tej pory.

„Nawet jeśli uda im się wybudować tylko jeden port, to i tak będzie to więcej, niż zdołano wybudować w Nikaragui przez ostatnie pięćset lat” – odpowiadał na taki zarzut Arturo Cruz, były nikaraguański ambasador w Waszyngtonie. ©


Korzystałem z: Joseph Smith „The United States and Latin America. A History of American Diplomacy 1776–2000”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2015