Jezus był dzieckiem

Ewangelie dzieciństwa Mateusza i Łukasza są katechezami o Jezusie, odwołującymi się do początków Jego ziemskiego życia, do Jego poczęcia i narodzin. Ich zamierzeniem nie jest opowiadanie historii dzieciństwa i dorastania Jezusa, tylko pokazanie, kim On jest jako Syn Boży.
 /
/

Jarosław Borowiec: - Czy zainteresowanie Jezusem może być takie samo, jak zainteresowanie innym wielkim człowiekiem historii?

Ks. Tomasz Węcławski: - Na Jezusa można spoglądać z różnych perspektyw, również z perspektywy ogólnej historii. Równocześnie zainteresowanie “historycznym Jezusem" jest zupełnie innego rodzaju niż neutralne zainteresowanie jakąkolwiek ważną postacią historii. Myślę, że w gruncie rzeczy nikomu, kto poważnie pyta o Jezusa, nie jest wszystko jedno, jaką prawdę o Nim odkryje. Także ktoś, kto nie podziela wiary chrześcijańskiej, nie może ignorować wyrażanej przez nią możliwości. Czy chcemy tego, czy nie, pytając o Chrystusa nie jesteśmy neutralni, obiektywni i obojętni - za wiele zależy od odpowiedzi na to pytanie, za bardzo chodzi o nas i o nasze życie.

Wiemy, choć nie wiemy

- Gdzie chrześcijanie powinni szukać odpowiedzi na pytania, jakim człowiekiem był historyczny Jezus, jak mogło wyglądać Jego dzieciństwo?

- Nie mamy innego źródła poza Ewangeliami. Pozostałe wzmianki o Jezusie są bardzo skromne i potwierdzają jedynie Jego historyczność. Ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, jakim Ewangelie są źródłem i jak należy je czytać: one nie są źródłem do historii Jezusa, ale źródłem wiary i wyznaniem tej wiary w postaci narracji o Jezusie. Zawierają oczywiście bardzo znaczny materiał historyczny, ale podany w taki sposób, że jego zrekonstruowanie w warstwie ściśle faktograficznej wymaga pewnego wysiłku. Wystarczy porównać Ewangelie, żeby zobaczyć, iż te same wydarzenia są często w poszczególnych redakcjach różnie sytuowane w czasie, a te same czy podobne słowa Jezusa są przekazane w różnych wersjach. Zarazem jednak Ewangelie są tak napisane, że umiejętne ich czytanie pozwala dotrzeć do bardzo poważnego materiału właśnie na temat historycznego Jezusa.

- Ale w tak ważnej doktrynalnie sprawie, jak okoliczności narodzenia Chrystusa, mamy wiele wątpliwości historycznych i ludzkich. Czy powinniśmy się nimi przejmować?

- Nie powiedziałbym, że mamy tu do czynienia z niejasnościami czy niewiedzą. Mamy po prostu ograniczony i bardzo specyficzny dostęp do wydarzeń. “Ograniczenie" to polega na tym, że tzw. “Ewangelie dzieciństwa" Mateusza i Łukasza są, najkrócej mówiąc, katechezami o Jezusie, odwołującymi się do początków Jego ziemskiego życia, do Jego poczęcia i narodzin. Ich zamierzeniem nie jest opowiadanie historii dzieciństwa i dorastania Jezusa, tylko pokazanie, kim On jest jako Syn Boży.

Równocześnie “Ewangelie dzieciństwa", jak i pozostałe części Ewangelii, dają nam wiele czytelnych elementów dotyczących Jego narodzin. Choćby to, że pochodzi z Nazaretu, bo jest nazywany Jezusem z Nazaretu, Nazarejczykiem. Podają też coś zaskakującego w świetle ówczesnych zwyczajów: o Jezusie mówi się “syn Maryi" (Mk 6,3). Nie było w zwyczaju nazywanie kogoś od imienia matki, chodzi więc o wskazanie, że relacja między Jezusem a Józefem była inna niż zazwyczaj. Jezus jest, co prawda, nazywany również synem Józefa, ale też mówi się: “był jak mniemano synem Józefa". Powiedzenie “syn Maryi", pokazuje pośrednio tajemnicę Jego narodzin. Z punktu widzenia czysto faktograficznego trzeba by było powiedzieć: nie wiemy, jak dokładnie było z Jego narodzeniem, a przecież zarazem wiemy to doskonale - w świetle wiary.

- Czy informacje o tym, jak Jezus wyglądał, jakiego był wzrostu, jaki miał kolor oczu, włosów, jakim był dzieckiem, przydałyby się chrześcijaństwu?

- Niewątpliwie jest wielu ludzi, którzy byliby tym zainteresowani: dziś pewnie więcej niż ówcześnie. To, że Ewangeliści opowiadają w taki, a nie inny sposób o tajemnicy Jezusa, pokazuje, że wówczas ta sprawa nie była na pierwszym planie. Słuchacze, do których przemawiali Ewangeliści, mieli usłyszeć, kim Jezus jest, a niekoniecznie, jak wyglądał i się zachowywał. Wprawdzie apokryfy pokazują, że stosunkowo wcześnie pojawiło się zainteresowanie także tymi “brakującymi" dopowiedzeniami fragmentów biografii, ale i to, co znajdujemy w apokryfach, jest w większości przypadków sterowane bardziej potrzebami katechetycznymi niż czysto opisowo-biograficznymi.

- W apokryfach widzimy częściej zmyślenia niż prawdę. A przecież możemy z nich wyczytać, jak rozwijała się teologia pierwszych chrześcijan.

- Apokryfy nie są w żadnym razie dowolnymi zmyśleniami, chociaż nie można ich też odczytywać jako źródeł faktograficznych. Zawierają wypowiedzi ludzi wierzących, którzy próbują przy pomocy tego rodzaju opowiadań czy obrazów uświadomić sobie i innym, kim jest Jezus. Musimy pamiętać, że jest to element tradycji, a nie kronika czy historia. Raczej obrazowe katechezy, z których każda mówi coś teologicznie bardzo ważnego i poprawnego o Jezusie, ale mówi to w formie - można się tu zastanawiać nad słowem - naiwnej, ubarwionej, przerysowanej. Jednak forma nie jest najważniejsza; ważniejsze jest wprowadzenie w tajemnicę Jezusa. Dlatego Kościół chętnie odwołuje się do tych podań. Znaczna część zarówno tekstów liturgicznych, dotyczących Bożego Narodzenia, jak i wystrój naszych świątyń, łącznie ze żłóbkiem, ma odniesienia do tekstów apokryficznych.

- W apokryfach mamy czasami zupełnie inny obraz Jezusa niż ten, do którego się przyzwyczailiśmy czytając Ewangelie.

- Wcale nie inny, ale w istocie ten sam. On wydaje się inny wtedy, kiedy czytamy powierzchownie i czepiamy się szczegółów. Jeśli przez szczegóły będziemy budowali obraz Jezusa, czyli potraktujemy Ewangelie i apokryfy jako faktograficzne narracje, to wejdziemy w ślepą uliczkę. Nie zrozumiemy istoty przekazu. Natomiast, jeśli jedną i drugą relację odczytamy z uwzględnieniem istoty gatunków literackich czy sposobów obrazowania, to stwierdzimy, że w gruncie rzeczy między tym, co przekazują Ewangelie, a tym, co ukazują apokryfy, nie ma istotnej różnicy. Jedne i drugie mówią o Jezusie, Synu Bożym, Zbawicielu, który się dla nas narodził.

- Czyli informacje, które podają Ewangelie o narodzeniu i dorastaniu Jezusa, powinny nam wystarczyć?

- Jednemu pewnie wystarczą, a drugiemu nie. Istotne jest to, że dla wiary ten przekaz jest zupełnie wystarczający, bo o to właśnie ostatecznie chodzi, żebyśmy wierzyli, że Jezus jest Synem Bożym i Zbawicielem.

- A z czego może wynikać nasza potrzeba wychodzenia poza ewangeliczny przekaz?

- To jest dosyć złożone, bo mamy tu do czynienia zarówno ze skutkami zwykłej ludzkiej ciekawości (kiedy ktoś jest dla nas ważny, chcielibyśmy o nim jak najwięcej wiedzieć), jak i ze skutkami pewnych procesów, przez które w ostatnich dwóch stuleciach przeszła krytyka biblijna. Pojawiła się w tym czasie nieufność do faktograficznej wartości Ewangelii. Ta nieufność została, jeśli chodzi o nauki biblijne, w znacznym stopniu przezwyciężona, ale za pomocą metod, których stosowanie nie jest łatwe i wymaga przygotowania (przeciętny czytelnik Ewangelii niekoniecznie musi znać te metody). Niestety tam, gdzie niewiedza łączy się z nieufnością, łatwo o swego rodzaju “drogę na skróty" i podatność na najbardziej fantastyczne opowieści tylko dlatego, że są inne niż przekaz “oficjalny". Tymczasem Ewangelia mówi to samo uczonym i nieuczonym, dlatego nawet jeśli nie potrafimy do końca precyzyjnie czytać jej jako historii, możemy mieć do niej zaufanie.

  • Jest Józef

- Pośród Ewangelii, za historycznie najstarszy przekaz uważa się relację św. Marka: zebrane w całość ustne podania o Jezusie, które powtarzano i rozważano w pierwszych wspólnotach chrześcijańskich. Przekaz ten rozpoczyna się od publicznej działalności Chrystusa. Dlaczego Marek pomija okres Jezusowego dzieciństwa?

- Marek niczego nie pomija: po prostu mówi to, co według jego wiary jest Ewangelią. Zaczyna swój przekaz od wyznania, że Jezus jest Synem Bożym, i tym stwierdzeniem kończy; pod koniec jego Ewangelii potwierdzenie “Ten człowiek prawdziwie był Synem Bożym" znajdujemy w ustach setnika. Można powiedzieć, że to samo, co Marek mówi nie opowiadając o dzieciństwie Jezusa, Mateusz i Łukasz mówią nawiązując do wydarzeń związanych z Jego narodzinami.

Ewangelia Jana również nie zawiera odniesienia do dzieciństwa Jezusa. Zawiera prolog teologiczny, mówiący o tym, kim Jezus jest jako “Słowo, które stało się ciałem", ale o Jego dzieciństwie nie wspomina. Podobnie jak inni Ewangeliści, Jan przedstawia Jezusa przez wydarzenia z publicznej działalności tak opisane, żeby zmierzały ku wydarzeniom paschalnym, bo to jest centrum wszystkich przekazów (ktoś nawet nazwał Ewangelie “historiami Męki z obszernym wprowadzeniem"). Jan nie ma potrzeby, żeby sięgać do innych wydarzeń, gdyż cel, jaki ma przed sobą (wprowadzenie w wiarę Jezusa jako Syna Bożego), można wypełnić tak, jak on go wypełnia. Doskonale wie, że można by napisać tyle, “że świat cały ksiąg by nie pomieścił", ale pisze tyle, ile potrzeba dla wiary.

- Do Jana po ludzku można mieć jakiś żal. Dlaczego mając dostęp do najlepszych informacji o Jezusie (z polecenia Mistrza opiekował się przecież Jego Matką) nie podzielił się tymi wiadomościami?

- Tu posługujemy się pewnym elementem z tradycji, skądinąd bardzo prawdopodobnym, że Jan zaopiekował się Maryją na podstawie polecenia Jezusa. Przekaz o Maryi i Janie pod krzyżem ma jednak inny cel: powiedzieć, kim jest Jezus, Maryja i kim może być uczeń, którego Jezus miłuje - to znaczy każdy. I unaocznić wszystkim innym uczniom Jezusa, że mają przyjąć taką postawę wiary jak Matka i umiłowany uczeń. To znaczy wierzyć, także wobec śmierci.

- Mateusz i Łukasz wspominają o wydarzeniach związanych z narodzeniem i dorastaniem Chrystusa, ale w wielu miejscach ich wersje są inne. Jak powinniśmy traktować ten przekaz?

- Właśnie jako teksty katechetyczne. Jak żydowska hagada, czyli opowiadanie, które zawiera elementy objaśnienia teologicznego, są podporządkowane nie przekazowi faktograficznemu, tylko teologicznemu. Każde z nich jest dlatego inne, że inna jest perspektywa Ewangelistów. W przekazie Łukasza ważne są postaci związane z narodzinami Jezusa: Jan Chrzciciel i Maryja. Powstaje pewien tryptyk, który warto dostrzec. Mianowicie zarówno w ikonografii chrześcijańskiej, w każdym ikonostasie, jak też w tekstach związanych z tą ikonografią, np. w naszej “Bogurodzicy", te dwie postaci otaczają Jezusa; reprezentują nas wobec Niego. Natomiast w Mateuszowej “Ewangelii dzieciństwa" postać Maryi jest stosunkowo ukryta, Jana Chrzciciela nie ma - na pierwszym planie jest postać Józefa. Mateusz, dbający, by pokazać wypełnienie figur i znaków Starego Przymierza, wskazuje właśnie Józefa i jego sny, przez które przemawia Bóg. Jest to wyraźne nawiązanie do postaci Józefa z Egiptu, który w snach ma kontakt z Bogiem i przez którego odmienia się los Izraela.

- Dlaczego Ewangeliści nie mówią, w jaki sposób Józef dowiedział się o brzemienności Maryi?

- A co można tu jeszcze dodać? To niewątpliwie nie było dla niego łatwe. Łukasz od samego początku wyjaśnia, że to, co się w Maryi poczęło, jest dziełem Ducha św. Niemal tej samej formuły używa Mateusz i jeśli nawet bardziej zajmuje się Józefem, nie interesuje się jego przeżyciami wewnętrznymi, tylko teologicznym zrozumieniem relacji między Józefem a narodzinami Jezusa. Oczekiwanie, że otrzymamy tu pewien wgląd w sytuację psychiczną Józefa jest nieporozumieniem w stosunku do tego rodzaju wypowiedzi, jakim jest Ewangelia.

- Dlaczego nie przekazano nam żadnego słowa, które mogło być bądź zostało wypowiedziane przez Józefa?

- Można powiedzieć zupełnie inaczej: Józef mógłby być w ogóle w przekazie Ewangelii pominięty, a nie jest. Mamy bardzo piękny i głęboki wgląd w to, kim Józef był jako człowiek i kim był w sensie powołania. U Mateusza czujemy jego obecność, mimo całej skromności przekazu. Wiemy, że był to poważny, wierny i sprawiedliwy człowiek, który słuchał Boga i wiedział, że sytuacja wymaga od niego odpowiedzialności. Te elementy są zupełnie wystarczające, żeby nakreślić sylwetkę dobrego ojca. To ktoś, kto jest wierny Bogu i wierny tym, których Bóg mu powierzył, czyli żonie i dziecku.

  • Kod Biblii

- Mateusz i Łukasz przedstawiają genealogię Jezusa: Mateusz od Abrahama do Józefa, Łukasz przedłuża ten zapis aż do Adama. Jednak obaj podkreślają, że Jezus nie narodził się z Józefa. Do czego zatem potrzebny jest nam ten rodowód?

- To znowu wypowiedź teologiczna. W pierwszym wypadku pokazany jest związek z całą historią Izraela - to ważne dla Mateusza, bo jego przekaz powstaje w kontekście środowiska żydowskiego. Ewangelista robi jeszcze jedną rzecz, która jest trochę zaszyfrowana: mówi trzykrotnie o czternastu pokoleniach Izraela. Czternaście to liczba imienia króla Dawida (jeżeli się odczyta zgodnie z hebrajskim sposobem czytania liczb litery imienia Dawida, dają one liczbę czternaście). A jeśli tak, jest to bardzo silny sygnał: Dawid, Dawid, Dawid. Mateusz chce ukazać Jezusa jako króla Izraela, potomka Dawida.

U Łukasza uwaga jest zwrócona na coś innego - na jedność całego rodzaju ludzkiego od Józefa do Adama. Jezus, jak my wszyscy, jest synem Adama, syna Bożego. Być może ukazanie Chrystusa jako drugiego Adama wiąże się z teologią kręgu Pawłowego, z którym związany jest Łukasz, i to również odgrywa ważną rolę w ukształtowaniu tego rodowodu.

- Na przestrzeni lat pojawiły się przypuszczenia, że opis zwiastowania i cudowne, nadprzyrodzone zjawiska, towarzyszące narodzinom Chrystusa, mogły zostać zaczerpnięte z ludowych podań. Również Mateuszowa "rzeź niewiniątek" jest prawdopodobnie jednym z ludowych wyobrażeń o okrutnym tyranie. Czy myślenie o tym, że Ewangeliści mogli zaadaptować jakieś legendy do biografii Jezusa, jest czymś niestosownym?

- Nie jest niczym niestosownym w tym sensie, że w tamtym świecie i czasie odwoływanie się do pewnych istniejących wypowiedzi czy form literackich było przyjętym sposobem mówienia. Te formy były czymś w rodzaju wzorców, które stosowano wtedy, kiedy chciano powiedzieć, że mamy do czynienia z wielką, niezwykłą postacią, która pochodzi od Boga. Był to zrozumiały kod; pewnych schematów narracyjnych używano po to, żeby ułatwić odczytanie.

- Czy Bóg musiał urodzić się w barłogu?

- Niczego nie musiał. Urodził się wśród ubogich ludzi i to jest dla nas bardzo czytelnym znakiem. Gdyby wymyślili to wszystko ludzie, urodziłby się zapewne na dworze królewskim ze wszystkimi splendorami, hukiem i trzaskiem. Natomiast prostota i skromność pokazują, że mamy tu do czynienia rzeczywiście ze znakiem Boga, takim, jakich w historii Izraela jest wiele. Bóg przyszedł na świat w sposób ukryty i nie zawsze od razu dla ludzi czytelny, i jest to apel do naszej wiary.

- Czemu miały służyć wszystkie nadprzyrodzoności przy narodzinach Jezusa? Informowanie pasterzy, niebieskie wojsko chwalące Boga... skąd tyle tej anielskości, skoro kiedy wypełniają się dni Chrystusa prawie jej nie ma?

- Ewangelie w całości są napisane tak, żebyśmy zrozumieli, kim jest Ukrzyżowany. Ta “anielskość" pokazuje, że od początku mamy do czynienia z kimś, kto przychodzi od Boga, przez kogo wypełniają się proroctwa i dokonuje dzieło naszego zbawienia. Żebyśmy nie mieli wątpliwości, kiedy zobaczymy Go wiszącego na krzyżu, że to jest ten sam Jezus.

- Czy na wydarzenie narodzin Jezusa powinniśmy spoglądać jako na coś, co zawsze będzie nas przerastało?

- Jako tajemnica wiary, oczywiście. Natomiast proszę zwrócić uwagę, że to wydarzenie jest nam za sprawą Ewangelii tak bliskie, że możemy w nim w pełni uczestniczyć bez względu na to, czy jesteśmy małymi dziećmi, ludźmi dojrzałymi i krytycznymi, czy też doświadczonymi życiem starcami.

- Jak należy spoglądać na pokłon Mędrców ze Wschodu? Czy mamy ich traktować jako tych, którzy zajmowali się wróżbiarstwem i dlatego łatwiej im było dotrzeć do tego, co było zakryte przed oczami ludzi prostych?

- Mateusz powołuje się na obserwację gwiazd, które miały wskazać magom, że się narodził ktoś ważny. Ale dla nas to tylko pewien sygnał, z którego za wiele nie uda się wyczytać. Ludzi, którzy zajmowali się obserwacjami gwiazd czy odczytywaniem tekstów po to, żeby przewidzieć ważne wydarzenia, było w ówczesnym świecie wielu. Natomiast zasadnicza treść tego przekazu jest taka, że od samego początku wszyscy ludzie są wezwani do znalezienia się wobec Jezusa - Mesjasza. W tym również my, którzy też jesteśmy ze świata pogańskiego. I jeśli znaleźliśmy się w kręgu Jego światła, to na tej samej zasadzie, na jakiej znaleźli się tam magowie.

- Co nam mówi o Bogu takie jego narodzenie?

- Nie podejmuję się odpowiedzi w postaci jednego zdania. Można najkrócej powiedzieć: wszystko, bo właśnie tak Bóg się objawia. To narodzenie nie jest przecież izolowanym faktem, tylko jest początkiem życia Jezusa, w którym wypełnia się to, co Bóg zamierzył wobec nas wszystkich. Czytanie czy wytwarzanie obrazu Boga przez pryzmat samego przekazu o narodzeniu Jezusa jest w tym sensie ryzykowne, że Bóg przemawia do nas i objawia się nam nie tylko przez ten przekaz, ale przez całość Jego życia, a szczególnie przez śmierć i zmartwychwstanie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 52/2004