Jęzor

O tym, że Syndykat Eksportu Przemysłu Wojennego (Warszawa, ul. Wilcza 65) był w latach 1936-38 jednym z poważniejszych dostawców sprzętu wojennego dla Republikanów hiszpańskich, można dowiedzieć się z prac Mariana Zgórniaka i Geralda Howsona wydanych na czas, dobre czterdzieści pięć lat po zakończeniu wojny domowej. O tym, że Bumar chciałby zająć się zaopatrzeniem armii irackiej, obficie trąbili przedstawiciele konsorcjum, politycy i dziennikarze zanim przyszło co do czego, choć wiadomo, że w tego rodzaju transakcjach milczenie jest złotem, mowa zaś tylko srebrem, które dziś nie stoi najlepiej na światowych rynkach.

15.02.2004

Czyta się kilka minut

O warunkach przetargu, w którym uczestniczył Bumar, mówiono w mediach niewiele, bo to temat dla specjalistów, zaś politycy i dziennikarze do wiedzy specjalistycznej nie mają ani wykształcenia, ani głowy. Natomiast o szacunkowej wartości przygotowywanej przez Bumar oferty (600 milionów USD) ględzili wszyscy z zapałem wskazującym na pomieszanie umysłowe, zgodnie z zasadą, że co u trzeźwego na myśli, to u pijanego na języku. Kiedy okazało się, że oferta Bumaru jest gorsza od oferty Defense Equipment Supply Group, w skład której wchodzą m.in. Polska Izba Producentów na rzecz Obronności Kraju i Ostrowski Arms, w świecie polityczno-medialnym zapanowało wzburzenie, bo inaczej było umówione pomiędzy politykami i dziennikarzami, wiedza zaś o tym, że w przetargu mogą wziąć udział - oprócz Bumaru - także i inni oferenci jakoś nie dotarła do, za przeproszeniem, umysłów medialnych. W efekcie od tygodnia środki przekazu wkładają ogrom wysiłku w wyjaśnienie, kto zacz Andrzej Ostrowski i dlaczego ma firmę Ostrowski Arms. No, ciekawe. Nawet bardzo. Ja bym poszedł do dyrektora tego departamentu w Ministerstwie Przemysłu, który wydaje koncesje na handel bronią, a zanim koncesje wyda, to najpierw radzi się u służb tajnych, i po prostu poprosiłbym o informacje, i może nawet bym je otrzymał, ale takie rozwiązanie jest chyba za łatwe, bo przecież umówiliśmy się, że nie idzie ani o sukces, ani o prawdę, ale o gorzki smak na jęzorze, który - plotąc co popadnie - wciąż oczekuje zachwytów i słodyczy pochwał. Ujmując krótko: qualis vir, talis oratio, co niektórzy tłumaczą, że jaka głowa, taka mowa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2004