Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Zacznijmy od wiosny 2018 r.
MAREK BISKUP, PACJENT PO PRZESZCZEPIE: Wcześniej byłem aktywny. Przed laty założyłem z kolegami firmę badającą rynek. Poza pracą były maratony, treningi, wspinaczki. Pewnego dnia zauważyłem, że nie jestem w stanie przejść od truchtu do biegu. Diagnoza: idiopatyczne włóknienie płuc. Zdecydowałem się na dodatkowe badanie: kriobiopsję, czyli pobranie wycinka. Podczas zabiegu doszło do zalania płuc krwią. Były tak zniszczone, że lekarze rozłożyli ręce.
Jedyna szansa – przeszczep.
Ryzykowny, bo byłem pod ECMO, czyli ciągłym pozaustrojowym natlenianiem krwi. Ryzyko wzięli na siebie specjaliści z Oddziału Transplantacji Płuc Śląskiego Centrum Chorób Serca. Udało się, ratunek przyszedł w ostatniej chwili.
Co Pan wie o dawcy?
Byłem w stanie wegetatywnym, więc lekarze nie mogli obliczyć objętości klatki piersiowej. Ryzykowali: facetowi o wzroście 178 cm wszczepili organ osoby, która miała 170 cm. Powiedzieli później: „Płuca weszły na styk”.
Ze swoją firmą – Kantar Polska – zrobił Pan projekt badawczy, a teraz, z okazji Światowego Dnia Donacji i Transplantacji (26 października), kampanię społeczną.
Badania pokazały, że to nie opór rodzin, tylko system stanowi większą barierę dla przeszczepów. Co nie znaczy, że oporu nie ma. Namówiłem Tomasza Kota, aktora kojarzonego z roli prof. Religi, do przeczytania komunikatu, który będzie nadany przez największe rozgłośnie 31 X i 1 XI. Ludzie wtedy podróżują, są refleksyjni. Może przy okazji dojdzie do rozmów i deklaracji, na jakich nam zależy. Bo choć w Polsce do przeszczepu wystarczy brak sprzeciwu wyrażonego za życia, to zwykle, jeżeli rodzina zgłosi wyraźne weto wynikające często z nieznajomości woli bliskiego, nawet przy braku zarejestrowanego sprzeciwu zmarłego nie pobiera się narządów.
Jaki jest Pana komunikat dla rodziny dawcy?
W Polsce oficjalnie nie komunikuje się ich z osobą, która dostała narząd. Zrobiłem, co mogłem. Wysłałem list do tzw. koordynatora donacyjnego z komunikatem: „Jestem, żyję, dziękuję”. ©℗