Jestem przeciwnikiem centralizmu

Bogdan Zdrojewski: Pielęgnując dziedzictwo, jesteśmy w teraźniejszości. Poprzez naszą tradycję malarską z pewnością dotrzemy do Wilhelma Sasnala.

19.02.2008

Czyta się kilka minut

Bogdan Zdrojewski przejmuje od Kazimierza M. Ujazdowskiego resort kultury. Listopad 2007 r. / fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta /
Bogdan Zdrojewski przejmuje od Kazimierza M. Ujazdowskiego resort kultury. Listopad 2007 r. / fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta /

Są kraje, w których w ogóle nie mówi się o polityce kulturalnej państwa. Co właściwie oznacza to pojęcie?

I pewnie te kraje mają sporo racji. Jako kulturoznawca mam duże wątpliwości co do samego zwrotu "polityka kulturalna". Politycy są od tworzenia odpowiednich warunków rozwoju kultury. Tylko tyle i aż tyle. A te warunki można zbudować wokół trzech filarów. Pierwszym jest szacunek dla naszego dziedzictwa i dorobku kulturalnego - tego najwyższej próby. W tym kontekście często pojawia się słowo "patriotyzm". To oczywiste. Ale ja świadomie użyłem drugiego, trochę zapomnianego słowa: "szacunek". Pamiętajmy, że Polska jest specyficznym krajem: w naszej historii więcej jest kultury niż państwowości. I to właśnie dzięki kulturze, językowi, tradycji zdobywaliśmy państwowość. Filar drugi to edukacja - ale nie tylko szkoły i uczelnie artystyczne. Także przygotowanie młodych ludzi do świadomego odbioru kultury. Ze szkół niemal wyrugowano zajęcia z muzyki czy sztuki - trzeba je przywrócić. Musimy nie tylko wychwytywać wielkie talenty, ale i edukować poważną, świadomą publiczność.

A trzeci filar?

To oczywiście inwestycje. Niestety, w tej dziedzinie zbyt często cechuje nas dowolność, bylejakość, krótkowzroczność. Gdzieś nagle pojawia się pomysł na nową instytucję, potem szybko się ją buduje. Bez zastanowienia, że przecież każdą instytucję kultury trzeba dobrze zaprojektować - nie tylko architektonicznie. Podstawowe pytania brzmią: jakiego rodzaju działalność będzie w niej prowadzona? Kto i w jakim stopniu będzie ją finansował? Nie można wydawać szybko, dla efektu, milionów na mury, bo okaże się nagle, że zabraknie środków na codzienną działalność.

W Polsce mnóstwo inwestycji kulturalnych, czasem przekraczających możliwości i potrzeby danego regionu, ciągnie się latami. Trzeba je szybko zakończyć. Dobrym przykładem może tu być Opera Podlaska w Białymstoku. Choć wschodnia Polska niewątpliwie potrzebuje takiego centrum kultury, ta inwestycja jest po prostu za droga. Ale trzeba ją zakończyć, bo zatrzymanie prac byłoby jeszcze droższe. Nie mówiąc o konsekwencjach dla lokalnej społeczności. Jednak przede wszystkim dokończymy to, co najważniejsze: na zakończenie remontu krakowskich Sukiennic wpłynie dodatkowo 13 mln zł., zaś na warszawskie Arkady Kubickiego - 18 mln.

A więc bardziej dziedzictwo niż współczesność?

Niektórzy mówią tutaj o kompromisie. Ja jestem zwolennikiem równowagi - a to coś innego. Chodzi o ciągłość. Pielęgnując dziedzictwo, pozostajemy w teraźniejszości. Przecież musimy znać i naszą wspaniałą tradycję malarską, i tak cenionego dziś Wilhelma Sasnala. Najlepszym przykładem jest jednak Muzeum Powstania Warszawskiego - to nowoczesna instytucja z początku XXI wieku. Jej celem jest oddanie hołdu tamtym wydarzeniom i tamtym bohaterom, upamiętnienie ich, ale także kształtowanie postaw współczesnych. Wzbudzenie zainteresowania wspaniałą przeszłością narodu.

I znów pojawia się trudne słowo "patriotyzm". Rozumiem je bardzo szeroko, gdyż w Polsce patriotyzm budzi różne skojarzenia, zależnie od wieku, doświadczenia i poglądów ludzi. Wartość mają wszystkie, nie można ich szeregować. Nieszczęściem jest natomiast "używanie" patriotyzmu do uprawiania bieżącej polityki. Dowody takiego zawłaszczania obserwujemy co rok, np. podczas obchodów Trzeciego Maja albo Dnia Niepodległości. Święta radosne obchodzimy martyrologicznie, posępnie, wykorzystując każdą okazję do zbędnych w tych dniach deklaracji politycznych.

Czy polityka kulturalna ma wpływ na naszą tożsamość?

Wracamy do początku rozmowy: historia pokazuje, że kultura była fundamentem naszego przetrwania. Przeważnie działo się to spontanicznie, bez udziału polityków, albo wręcz w opozycji do polityki. Przez wiele lat pomagał w tym Kościół.

Dziś chodzi o to, by instytucje - przede wszystkim te z przydomkiem "narodowe" - miały swoją publiczność. Tymczasem obecnie wymagania te spełniają tylko Państwowe Zbiory Sztuki na Wawelu. Jestem przeciwnikiem centralizmu w kulturze. Wrocław stał się stolicą opery. Łódź wyrasta na główne centrum sztuk plastycznych. Zresztą przed centralizmem broni nas fakt, że kulturę tworzą nie miejsca, lecz osobowości. Natomiast Lupa, Jarzyna, Augustynowicz, Warlikowski mogą tworzyć wszędzie. Publiczność już mają, teraz muszą mieć zagwarantowane warunki rozwoju i promocji.

Rozmawiała Agnieszka Sabor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2008