Jeśli rabini chcą

Uzasadnienie możliwości ordynacji kobiet leży w interpretacji, a nie w samym prawie - uważa część Żydów, także ortodoksyjnych, i wyświęca kobiety na rabinki.

05.10.2010

Czyta się kilka minut

Max Weil jako jeden z pierwszych w Niemczech urządzał dziewczynkom ceremonie bat micwy (religijny rytuał wejścia w dorosłość, odpowiednik męskiej bar micwy). Podopieczna rabina, Regina Jonas, w rozprawie magisterskiej w 1933 r. udowadniała możliwość ordynacji kobiet na rabinki. Mimo świetnych recenzji żaden z profesorów ordynować jej nie chciał - obawiano się o jedność Żydów prześladowanych w Niemczech. Odmówił m.in. Leo Baeck, krajowy przewodniczący Narodowego Przedstawicielstwa Żydów. Kiedy jednak w 1935 r. ordynował ją Max Dienmann, Baeck pospieszył z gratulacjami.

Jako rabin Jonas zaczęła pracować dopiero w 1942 r., kiedy trafiła do getta Terezin. Wiemy o tym dzięki Katerinie von Kellenbach, która w 1991 r. znalazła w berlińskim archiwum kopertę, a w niej: dyplom nauczycielski, list gratulacyjny od prof. Baecka, zdjęcie kobiety w stroju rabina i dokument podpisany przez Dienmanna. Że była czynną rabinką, potwierdziły kwerendy w archiwach getta z listą wygłaszanych wykładów i kazań. Zginęła w Auschwitz jesienią 1944 r. I szybko stała się symbolem żydowskiego feminizmu.

Dobry grunt

Judaizm reformowany, od początku egalitarny, mógł stworzyć możliwość ordynacji kobiet już wcześniej. W 1846 r. niemiecki ruch progresywnych Żydów stwierdził, że kobiety są równe mężczyznom w religijnych obowiązkach i przywilejach.

Pierwszy raz temat ordynacji poruszyła studentka Hebrew Union College (HUC), Marta Neumark. Rada uczelni i Centralny Komitet Rabinów Amerykańskich wydały oświadczenie, że choć nie ma powodów, by nie ordynować kobiet, to dotychczasowa praktyka nie będzie zmieniona. Gdy 17-letnia Sally Priesand pod koniec lat 60. składała papiery do HUC, chcąc zostać rabinką, dziekan odpisał: "nie wiemy, jakie istnieją możliwości dla kobiet rabinów, ponieważ do tej pory nie ordynowaliśmy żadnej".

Po wahaniu uczelnia przyjęła Priesand. Dzięki wsparciu profesorów w 1972 r. otrzymała od Alfreda Gottschalka rabiniczną ordynację. Od tego czasu reformowany judaizm zaczął przyjmować do szkół także kobiety.

Ordynacja Priesand była możliwa dzięki amerykańskiemu duchowi kobiecej rewolucji lat 60. i 70., który nie ominął świata żydowskiego. W 1973 r. członkinie Unii Studentów Żydowskich zainicjowały kongres, do którego ochoczo dołączyły reprezentantki nowo powstałych żydowskich organizacji kobiecych. Pierwszy Kongres Żydowskich Kobiet zgromadził 500 osób ze wszystkich kręgów żydowskiej społeczności. Dyskutowano o wykluczeniu kobiet z życia religijnego.

Młoda wykładowczyni historii religii, Blue Greenberg, została poproszona o wykład. Już wcześniej fascynowała ją relacja feminizmu i religii żydowskiej. Na kongresie spotkała podobnie myślące kobiety. Dziś Greenberg, znana ortodoksyjna feministka, powtarza: "Jeśli rabini chcą, znajdują halachiczny sposób". Co znaczy, że prawne uzasadnienie możliwości ordynacji kobiet leży w interpretacji, a nie w samym prawie.

Wyschnięte źródło

Naama Kelman, uczestniczka kongresu, imigrowała do Izraela w 1976 r. Dorastała w domu konserwatywnego przełożonego żydowskiej gminy, którego przodkowie od dziewięciu pokoleń byli polskimi chasydzkimi rabinami. Naama miała już za sobą bat micwę. Nie recytowała Tory, nie wygłaszała kazania. W piątkowy wieczór przeczytała tylko haftarę, czyli czytanie z Proroków. Nastrój zburzył krewny: "Szkoda, że to pierwszy i ostatni raz, kiedy pozwolili ci to zrobić".

Z bogatych w feministyczne debaty USA trafiła na izraelską pustynię. Pionierką feminizmu była tu ortodoksyjna Penina Peli, wspomagana przez koleżanki zza oceanu, jednak o egalitarnym minian (tradycyjnie: grupa dziesięciu mężczyzn potrzebnych do modlitwy) można było pomarzyć. - Nikt nie wiedział, o czym mówię, nie wiedziano, czym jest reformowany czy konserwatywny judaizm, i że można być feministką i mieć męża, bo królowały tu fatalne stereotypy - wspomina Kelman.

Przez następne lata nauczała, wcielając w życie feministyczne idee. - Byłam aktywna społecznie, powoli brałam na siebie role, które właściwie należą do kompetencji rabina. Dlatego gdy konserwatywny ruch ordynował w Nowym Jorku pierwszą kobietę, złożyłam podanie do seminarium w Jerozolimie. Wiedziałam, że mnie nie przyjmą, ale chciałam zrobić symboliczny gest. Mimo wszystko odmowa bolała - wspomina. Choć dorastała w konserwatywnej rodzinie, wstąpiła do jerozolimskiej reformowanej uczelni HUC.

W 1992 r. została pierwszą ordynowaną w Izraelu rabinką. Ordynował ją Alfred Gottschalk, ten sam, który doprowadził do historycznej ordynacji Sally Priesand. O wydarzeniu informowało CNN, ale izraelskie media nie podjęły problemu.

Skupiono się na sporach językowych, których amerykańscy reformowani Żydzi uniknęli, ale które zajęły Izraelczyków. Niektóre kobiety wolały męską formę rav, implikującą kontynuację i prestiż, innym zależało na żeńskiej raba, podkreślającej kobiecą autonomię i szanującą mechanizmy języka. Do dziś kobiety używają tytułu, który uważają za lepszy. Częściowo jest to problem teologiczny. - Pytanie dotyczy tego, czy kontynuujemy jakąś tradycję, czy wnosimy nowość. Oczywiście odpowiedzią jest i jedno, i drugie - wyjaśnia rabin Dalia Marks.

U mamusi

Co zmieniło się przez prawie 40 lat, odkąd kobiety pełnią funkcję rabinów? Rabin Marks tłumaczy, że różnice można zobaczyć w złagodzeniu autorytarnego stylu, częstszym delegowaniu zadań oraz pracy grupowej. Zmienił się też sposób pracy: większa jest elastyczność, której wymagało zajmowanie się rodziną. Zdarza się, że kobieca ręka jest w synagodze zbyt odczuwalna. - Wchodzisz i czujesz się jak u mamusi, a to też niedobrze. Warto pamiętać o jakiejś komplementarności, równowadze - przyznaje rabinka.

W USA kobiety wciąż nie otrzymują funkcji w wielkich kongregacjach, z którymi wiążą się wpływy i pieniądze. Częściej są pomocniczymi rabinami, a ich pensje i świadczenia są niższe niż kolegów.

O feminizacji zawodu, która oznaczałaby spadek jego prestiżu, mówi się coraz częściej. - Był moment, gdy przyjmowaliśmy dużo więcej kobiet, teraz staramy się o równowagę płci - tłumaczy dziekan HUC Naama Kelman. - Choć jeśli mnie spytasz, to właściwie nie wiem dlaczego: co z tego, że byłoby więcej kobiet? To jakaś sprawiedliwość po wiekach męskiej dominacji.

W Izraelu relacje między płciami wyglądają inaczej. - Co może zrobić porządny żydowski chłopak w Ameryce: zostać lekarzem, prawnikiem albo rabinem - śmieje się Dalia Marks. W Izraelu, gdzie ruch reformowany stanowi mniejszość, decyzja nie jest tak oczywista. Tu na studia rabiniczne decydują się najczęściej dojrzali ludzie, często jest to drugi zawód. Kelman podkreśla, że rabinki w Izraelu służą w dużych i ważnych kongregacjach. - Tu mężczyźni mają podobne problemy co kobiety. Jesteśmy dyskryminowani jako reformowani.

Młodsze koleżanki

Dopuszczenie kobiet do funkcji rabinów Kelman uważa za naturalną kolej rzeczy. To, że zmiany wymagają czasu, odczuwane jest coraz wyraźniej wśród ortodoksyjnych kobiet: oczekują w synagogach dla siebie więcej miejsca. - Najciekawsze feministycznie rzeczy dzieją się teraz właśnie wśród ortodoksów - tłumaczy Marks. - My już swoje uzyskałyśmy. Dla nich jednak ważna jest ciągłość tradycji. My przyznajemy wprost, że robimy coś nowego, że to jest rewolucja.

Ortodoksyjne feministki nie mogą być jeszcze rabinami, ale pozyskują już studia i liturgię. - Coraz częściej rośnie wśród ortodoksyjnych kobiet frustracja - mówi Marks. - Pracujące, odnoszące sukcesy w życiu zawodowym i samodzielne kobiety przychodzą w piątek do swojej synagogi i mogą jedynie biernie siedzieć.

Widząc, co uzyskały ich reformowane i konserwatywne koleżanki, zmieniają horyzont myślenia.

Jakie są efekty równouprawnienia kobiet w życiu religijnym i ich działalności duszpasterskiej z perspektywy reformowanego judaizmu? Dla Dalii Marks feminizm oznacza pomoc każdemu w realizacji siebie, co jest bliskie żydowskiej koncepcji tikkun olam (naprawa świata): - Feminizm nie jest tylko dla kobiet, lecz dla wszystkich we wspólnocie. Kiedy każdy realizuje pełnię swoich talentów i powołania, zyskujemy na tym wszyscy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2010