Jak daleko jest dzień, w którym przestaniemy być równi w śmierci

Najbogatsi ludzie świata biorą dziś udział w wyścigu o życie. Na poszukiwanie eliksiru młodości przeznaczają miliardy.

02.04.2023

Czyta się kilka minut

Armia terakotowa w mauzoleum pierwszego cesarza Chin. / BE&W
Armia terakotowa w mauzoleum pierwszego cesarza Chin. / BE&W

„Od czasów królów Wei i Hsüan z Ch’i oraz króla Chao z Yen wysyłano ludzi, aby wyruszali w morze i poszukiwali wysp P’eng-lai, Fang-chang i Ying-chou. (...) Ci, którym udało się do nich dotrzeć, mieli odnaleźć na nich duchy posiadające eliksir nieśmiertelności. Wszystkie rośliny, ptaki i zwierzęta na wyspach były białe, a pałace i bramy były zrobione ze złota i srebra”

SIMA QIAN „ZAPISKI HISTORYKA”

Trzy magiczne wyspy stały się prawdziwą obsesją dla pierwszego cesarza Chin. Qin Shi Huang nie po to zjednoczył Państwo Środka, by komukolwiek oddawać władzę z powodu tak trywialnego jak zgon. Ślady jego „programu badawczego” znajdowane są do dziś. W 2017 r. chińscy naukowcy odkryli liczące ponad 2 tys. lat raporty regionalnych gubernatorów. Włodarze miasteczka Duxiang przepraszali za to, że wciąż nie odnaleźli eliksiru wiecznego życia. Gubernator Langya stwierdzał, że według tamtejszych mędrców cesarzowi może pomóc zioło z miejscowej góry.

Obsesja cesarza była tak wielka, że nakazał spalenie książek ze stołecznych bibliotek – poza traktatami alchemików – by mędrcy nie rozpraszali się niczym na drodze do celu. Miał też bardzo prostą metodę na hochsztaplerów. Kilku alchemików, którzy zapewniali go o odkryciu sekretu nieśmiertelności, podobno trafiło na stosy. Ale wcale nie za karę – w ramach „prób klinicznych” eliksirów.

Cesarz nie był ani pierwszym, ani ostatnim możnym ogarniętym obsesją nieśmiertelności. Szukali jej Gilgamesz i Aleksander Wielki. Herodot był przekonany, że długowieczność może zapewnić źródełko w dzisiejszej Somalii. Konkwistador Juan Ponce de León wierzył, że wypływające z Edenu wody dające wieczną młodość muszą być gdzieś na florydzkich bagnach i zapewne był przekonany, że znajduje się o krok od wiecznego życia nawet wtedy, gdy umierał od strzały rdzennego mieszkańca półwyspu.

Dziś miejsce tych ludzi zajęli Jeff Bezos, Sergey Brin, Larry Page i inne złote dzieci komputerowej rewolucji. Im bardziej siwe (i łyse) głowy multimiliarderów, tym chętniej inwestują w start-upy obiecujące zdrowie i długie, nawet jeśli nie wieczne życie. Dziś fontanny młodości szukamy w genach i biochemii.

Wszystko jest w genach

Łatwo byłoby pokiwać ze smutkiem głową nad pychą płynącą z bogactwa. Tyle że te poszukiwania wcale nie muszą okazać się bezowocne. Może nie dadzą nam wiecznego życia, ale mogą doprowadzić do małej rewolucji w medycynie. A na tym skorzystaliby nawet ci z nas, którzy muszą radzić sobie bez prywatnych odrzutowców.

W ostatnich trzech dziesięcioleciach nauka, wspierana odkryciami z genetyki, epigenetyki, biochemii czy sztucznej inteligencji, dokonała ogromnych postępów, które mogą otworzyć drogę, jeśli nawet nie do zatrzymania czy odwrócenia procesu starzenia, to do zdecydowanej poprawy jakości naszego życia. Tyle że „mogą” jest tutaj słowem kluczem, bo na razie odkrycia te nie znalazły istotnego przełożenia na medycynę.

Pierwsze prawdziwie naukowe eksperymenty z przedłużaniem życia prowadzono jeszcze w początkach XX w. Badania na myszach wydawały się wskazywać, że ograniczenie spożywanych przez nie kalorii może przedłużyć ich życie. W latach 30. i 40. XX w. nowe badania z dziedzin genetyki i biologii komórek wskazały na molekularne przyczyny procesu starzenia. Jednym z najważniejszych odkryć były tzw. telomery – chemiczne „czapeczki” zabezpieczające końce chromosomów przed rozplątaniem się DNA. Zauważono, że z wiekiem organizmu telomery stają się coraz krótsze – i zabezpieczają informację genetyczną coraz gorzej. Ochrona DNA nadal jest uważana za jeden z kluczy do długowieczności – wieloryby czy kretoszczury wydają się potrafić naprawiać swoje DNA znacznie skuteczniej niż my, co pozwala im żyć nieproporcjonalnie długo (pierwsze mogą dożyć setki, drugie – trzydziestki, co nie zdarza się u innych gryzoni).

W latach 50. i 60. opracowano leki znane jako geroprotektory, które działając przeciwzapalnie, chroniąc komórki przed uszkodzeniem i poprawiając funkcje metaboliczne, mogły przedłużyć życie – znów, myszy i szczurów. W latach 70. i 80. badacze zaczęli koncentrować się na roli hormonów w procesie starzenia, w tym na potencjale wykorzystania hormonów wzrostu jako terapii przeciwstarzeniowej. W latach 90. i w pierwszych dekadach XXI wieku skupiono się na inżynierii genetycznej i rozwoju nowych technologii manipulacji genomem, w tym na wykorzystaniu nowo odkrytej technologii CRISPR-Cas9 do edycji genów związanych ze starzeniem.

Na razie te badania nie przełożyły się na wydatne przedłużenie czasu, który ludzie spędzają na ziemskim padole. Ale jasno pokazały jedno: starzenie się, przynajmniej na poziomie komórkowym, nie jest fatum. Da się na nie wpływać.

Zlot miłośników życia

„Widziane z daleka trzy duchowe góry wyglądały jak chmury, ale z bliska wydawało się, że znajdują się pod wodą. Gdy ktoś się do nich zbliżył, wiatr nagle odpychał łódź tak, by nikt nigdy nie mógł do nich dotrzeć”

SIMA QIAN „ZAPISKI HISTORYKA”

 

Szwajcarski kurort Gstaad przywykł do nalotów multimilionerów. Fakt, że ubiegłej jesieni na jednej konferencji pojawiło się ich tam co najmniej 120, sam w sobie nie był więc niczym wyjątkowym. Ciekawszy był powód, dla którego tam dotarli. Nie chodziło o rynki finansowe, sytuację geopolityczną czy inwestycje w nieruchomości. Chodziło o życie.

Dwudniowa konferencja Longevity Investors Conference zgromadziła w jednym miejscu ludzi z pieniędzmi oraz ludzi, którzy obiecywali tym pierwszym, że tymi pieniędzmi cieszyć się będą mogli o wiele dłużej. Grupa inżynierów, naukowców i zapewne zwykłych hochszta- plerów zachwalała różne podejścia do przedłużania czasu, który możemy spędzić w zdrowiu. Większość z nich szukała inwestorów skłonnych rzucić pieniędzmi właśnie na ich projekt.

Bilet na imprezę kosztował 4,5 tys. dolarów, ale nawet wpłacenie tej sumy nie gwarantowało wstępu. Organizatorzy szukali tylko naprawdę bogatych uczestników. Ze 150 gości co najmniej 80 proc. dysponowało budżetami ośmio- i dziewięciocyfrowymi.

Ale nawet oni w tej grze to płotki. O wieczne życie starają się najbogatsi ludzie świata. We wrześniu 2021 r. Jeff Bezos zainwestował 3 mld dol. w start-up Altos Labs, który ma wykorzystać badania nad odmładzaniem komórek w celu odwracania biegu chorób i procesu starzenia się. Jego partnerem w tej inwestycji jest Yuri Milner – rosyjsko-izraelski inwestor, który zarobił miliardy jako jeden z pierwszych udziałowców Facebooka. Z kolei Mark Zuckerberg, założyciel tego medium, stworzył wraz z żoną Priscillą Chan coroczną nagrodę „The Break- through Prize”, wartości 3 mln dol., dla naukowców dokonujących „transformacyjnych postępów na drodze do zrozumienia żywych organizmów i przedłużenia ludzkiego życia”.

W 2013 r., wkrótce po ukończeniu czterdziestki, współzałożyciel Google’a, Larry Page, ogłosił, że jego firma otwiera nowy oddział, Calico, który ma pracować nad metodami leczenia starzenia. Zatrudnił naukową elitę i dał jej szczodry budżet. Ale postępów na razie nie widać. Setki milionów dolarów w podobne badania pompują także założyciel Oracle’a, Larry Ellison, czy kontrowersyjny współtwórca PayPala, Peter Thiel.

Najnowszym graczem na tym polu jest prezes OpenAI, firmy, która opracowała robiącego furorę chatbota GPT. 37-letni Sam Altman zainwestował 180 mln dol. w firmę Retro Biosciences, która obiecuje przedłużyć ludzkie życie o 10 lat. Twórca tej firmy, Joe Betts-LaCroix, dotąd znany był przede wszystkim z wynalezienia w 2005 r. komputera OQO, uważanego za protoplastę współczesnych tabletów. Jego start-up ma skupiać się na komórkowych źródłach starzenia i dąży do stworzenia terapii zabezpieczających przed szeregiem powiązanych z zaawansowanym wiekiem schorzeń.

Bodaj jedynym z finansowej elity, który deklaruje brak zainteresowania podobnymi badaniami, jest Elon Musk. W wywiadzie z portalem „Insider” stwierdził: „chciałbym zachować zdrowie jak najdłużej, ale nie boję się śmierci, sądzę, że byłaby ulgą”. Priorytety południowoafrykańskiego miliardera są jednak zmienne. Zwłaszcza że na poszukiwaniu eliksiru młodości można nieźle zarobić. W 2020 r. rynek terapii przeciwstarzeniowych miał, wg Allied Market Research, globalną wartość 25 mld dol. Do końca dekady ma się ona niemal podwoić.

Metody na nieśmiertelność

Altos, firma na którą postawili Bezos i Milner, nadzieję na długowieczność widzi w procedurze odkrytej w 2006 r. przez japońskiego naukowca Shin’yę Yamanakę, który obecnie jest doradcą naukowym firmy. Cztery białka (nazywane „czynnikami Yamanaki”) mogą spowodować, że zwykłe komórki zamienią się w tzw. pluripotencjalne komórki macierzyste. Te mogą, tak jak komórki rozwijającego się embrionu, zmienić się w dowolny inny typ komórki występujący w ludzkim organizmie. Odkrycie przyniosło Yamanace Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny lub fizjologii w 2012 r.

Początkowo zostało ono wykorzystane do hodowli tkanek do przeszczepów. Ale naukowcy zaczęli sprawdzać, co by się stało, gdyby wprowadzili czynniki Yamanaki do żywych zwierząt. Pierwsze rezultaty były makabryczne. W 2013 r. myszy w hiszpańskim laboratorium porosły guzami zwanymi potworniakami, składającymi się ze zbuntowanej tkanki embrionalnej. Pojawiło się nowe pytanie: czy da się przeprowadzić procedurę tak, aby przeprogramować komórki jedynie częściowo, odmładzając je, ale nie zmieniając ich właściciela w rozedrganą miazmę komórek macierzystych?

W 2016 r. naukowcy z Instytutu Salka w Kalifornii pod kierunkiem Juana Carlosa Izpisua Belmonte ogłosili, że udało im się znaleźć twierdzącą odpowiedź na to pytanie. Zmodyfikowali genetycznie myszy dotknięte progerią, chorobą powodującą szybkie starzenie się, tak aby ich komórki wytwarzały czynniki Yamanaki, ale tylko wtedy, gdy były karmione specjalnym suplementem. Umożliwiło to naukowcom włączenie czynników na ograniczony czas – kilka godzin. Wydawało się, że myszy stały się zdrowsze, bez nowotworów skutków ubocznych.

Tyle że inni badacze wytknęli Kalifornijczykom, że ich wyniki wcale nie były jednoznaczne. To prawda, u badanych mysz nie stwierdzono guzów, ale wskazówki „zegara epigenetycznego” (czyli biomarkery sygnalizujące wiek komórek) cofnęły się wyłącznie w dwóch narządach: nerkach i skórze. Zaskakujące było też to, że zespół zapewniający o „spowolnieniu procesu starzenia” nie napisał w artykule opublikowanym w czasopiśmie „Cell” wprost, jak długo żyły „przeprogramowane” myszy.

Altos posługuje się tymi samymi technikami, ale, przynajmniej w komunikacji ze światem zewnętrznym, swoje cele przedstawia inaczej. Zdaniem firmy, tym celem nie jest nieśmiertelność czy przedłużenie życia, ale raczej przedłużenie czasu, który ludzie mogą przeżyć w zdrowiu. Szef przedsiębiorstwa, Richard Klausner, były dyrektor Narodowego Instytutu Raka w USA, w czerwcu ubiegłego roku podczas konferencji w San Diego zapewniał, że jego firma jest bliska przełomu. Pokazywał slajdy, z których wynikało, że tłuste myszy po terapii wyzdrowiały z cukrzycy, a inne były w stanie przeżyć podanie im śmiertelnej dawki leków przeciwbólowych. Występujący na tej samej konferencji David Sinclair, kierujący Centrum Badań nad Biologią Starzenia się w Harvard Medical School, był przekonany, że przyszłość jest bardzo jasna. „Pewnego dnia normalne będzie to, że lekarz wystawi nam receptę na lek, który odmłodzi nas o dekadę. Nie ma powodu, dla którego nie mielibyśmy żyć 200 lat”. Publiczność za bilety na konferencję zapłaciła po 4 tys. dol.

Jakość życia nicienia

Ale pomysłów na hakowanie naszego procesu starzenia jest niemal tyle, ilu ludzi chętnych do wydawania wielkich sum na finansowanie podobnych badań. Jednym z najsłynniejszych eksperymentów w tej dziedzinie był ten, który w 1993 r. opisał zespół biologów molekularnych z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco. Cynthia Kenyon i współpracownicy wykazali, że częściowe wyłączenie pojedynczego genu 1-milimetrowego nicienia C. elegans może podwoić czas jego życia. Matuzalemowe robale żyły o 24 dni dłużej niż ich krewniacy, ale badacze roztoczyli znacznie szerszą perspektywę. W końcu tzw. szlak sygnalizacji insulinowej, za który odpowiada ten konkretny gen, istnieje i u nicieni, i u myszy, i u ludzi. Pierwszy raport ze swoich badań (opublikowany w branżowym czasopiśmie „Worm Breeder’s Gazette”) zatytułowali więc nieco prowokacyjnie „Mutacja, która podwaja długość życia C. elegans (wyobraź sobie, że masz 140 lat)”. Prowokacja zadziałała – badanie wywołało duże zainteresowanie w środowisku (jeszcze tego samego roku przedstawili swoje wyniki w „Nature”) – a w kolejnych latach badacze usprawnili jeszcze tę technikę. W połączeniu z dalszymi manipulacjami genetycznymi, zdołali przedłużyć żywotność C. elegans pięciokrotnie. Gdyby odnieść ten wynik do ludzi, żylibyśmy aż 400 lat.

Tyle że to niekoniecznie byłoby przyjemne życie. Inne badania wykazały, że chociaż długość życia nicieni rosła drastycznie, to jego jakość już niekoniecznie. Długowieczne nicienie nieproporcjonalnie dużą część swojego życia spędzały w stanie starczej niedołężności. Nowe badania wskazują jednak, że temu niekorzystnemu efektowi można przeciwdziałać, zapobiegając infekcjom układu pokarmowego przez bakterie.

Co działa u psa

„Pierwszy Cesarz zdecydował, że nawet gdyby miał osobiście wyruszyć w morze, prawdopodobnie nie będzie w stanie dotrzeć do wysp, więc rozkazał swoim ludziom zebrać pewną liczbę młodzieńców i dziewcząt i wysłać ich na morze na poszukiwania. Wkrótce morze było pełne łodzi przecinających je we wszystkie strony. A kiedy wróciły bez powodzenia, wszyscy wykorzystywali wiatr jako wymówkę. »Nie udało nam się dotrzeć do wysp«, relacjonowali: »ale widzieliśmy je z daleka!«”

SIMA QIAN „ZAPISKI HISTORYKA”

 

Nawet jeśli któryś ze start-upów odnajdzie kamień filozoficzny i znajdzie skuteczny sposób na spowolnienie, zatrzymanie czy cofnięcie procesu starzenia, dla 60- czy 70-letnich miliarderów może być już za późno. Między odkryciem obiecującej substancji leczniczej a dopuszczeniem jej do obrotu mija średnio około 15 lat, wypełnionych próbami klinicznymi, złożonymi procedurami biurokratycznymi i zbieraniem oraz analizowaniem danych od coraz większych grup. Statystyki pokazują, że ponad 90 proc. testowanych w ten sposób związków zostaje zdyskwalifikowanych, bo albo ostatecznie nie działa, albo powoduje u ludzi niedopuszczalne skutki uboczne.

Co ciekawe, ludzie nie są jedynym gatunkiem, dla którego poszukuje się terapii długowieczności. Celine Halioua, dwudziestoparoletnia biochemiczka z dyplomem z Oksfordu, założyła w 2019 r. firmę Loyal. Dostała od inwestorów 58 mln dol. na badania nad lekami opóźniającymi starzenie psów. Przedsiębiorstwo pracuje już nad dwoma lekami. Halioua nie ukrywa przy tym, że psy to krok na drodze do zasadniczego celu, którym jest przedłużanie życia ich właścicieli.

Oczywiście to, że jakaś terapia daje pozytywne skutki u psów, nie gwarantuje jeszcze, że zadziała także na człowieku – i trzeba będzie poddać ją tym samym testom, co wszystkie inne leki przeznaczone dla ludzi. Nawet gdyby więc magiczna pigułka została odkryta już jutro, nie należy spodziewać się, że trafi do powszechnego obiegu w ciągu najbliższej dekady.

A nawet gdy to się już stanie, stać na nią może być tylko nielicznych. Koszt niektórych z proponowanych dziś terapii przeciwstarzeniowych byłby bowiem niezwykle wysoki. Zwłaszcza w przypadku złożonych terapii zakładających manipulowanie naszym organizmem na poziomie DNA. Nawet jednak jeśli „eliksir młodości” będzie dostępny dla każdego, nie stworzy on globalnej, egalitarnej utopii. Przeciwnie.

„Załóżmy, że znajdziemy szczepionkę na pandemię starzenia” – przestrzegał w „Financial Times” Christopher Wareham, bioetyk z Uniwersytetu w Utrechcie. „To potencjalnie pogłębi wszelkie istniejące dziś nierówności. Im dłużej jesteś na tym świecie, tym więcej bogactw gromadzisz, a im jesteś bogatszy, tym większy masz wpływ polityczny”.

Armia nieśmiertelnych

Qin Shi Huang nie odnalazł nigdy magicznego eliksiru. Co więcej, to właśnie te poszukiwania mogły doprowadzić do jego śmierci w wieku zaledwie 49 lat. Jednym z przyjmowanych przez niego specyfików była bowiem rtęć, zatrucie którą mogło doprowadzić go w ostatnich latach życia na skraj obłędu.

Nie oznacza to jednak, że cesarz nie osiągnął nieśmiertelności na inny sposób. Być może pogodzony z faktem, że jego czas na tym świecie jest ograniczony, postanowił zapewnić sobie wieczną chwałę w następnym życiu.

W 215 r. p.n.e., na pięć lat przed śmiercią, nakazał swoim generałom wzniesienie mauzoleum, jakiego nie widział świat. Ogromny i nieodkopany dotąd grobowiec, ukryty pod niemal 80-metrowej wysokości kurhanem, ma stanowić niemal wierną kopię cesarskiego kompleksu pałacowego. Otacza go prawdziwe cmentarne miasto, w którym spokoju i chwały cesarza broni 6 tys. wojowników z terakoty.

Nie da się jednak uciec od przekonania, że cesarz, podobnie do dzisiejszych miliarderów, od sławy fundatora jednego z cudów świata wolałby przez kilka stuleci więcej cieszyć się cielesnymi przyjemnościami. Dla niego nieśmiertelność okazała się jednak nieosiągalna. Jego współcześni naśladowcy na razie jeszcze nie myślą o własnych mauzoleach. ©


SIEDEM KROCZKÓW KU WIECZNOŚCI

AUBREY DE GREY to celebryta w świecie badań nad długowiecznością. I wizjoner. W 2008 r. opisał „punkt Matuzalema”: moment dziejów, w którym medycyna będzie rozwijać się szybciej od procesów starzenia. Wyobraźmy sobie, że naukowcy są dzisiaj w stanie dać przeciętnemu stulatkowi 10 lat dodatkowego życia. Jeżeli za 10 lat będą w stanie dać kolejne 10 lat przeciętnemu 110-latkowi, osiągniemy „Matuzelarność”: każdy z nas będzie mógł liczyć na to, że zawsze zostanie odkryta nowa sztuczka, przedłużająca nasze życie znów o kolejny roczek.

Prowadzona przez de Greya fundacja SENS Research Foundation skupia się na „inżynierii zaniedbywalnego starzenia” (ang. SENS). Idea jest prosta: spróbujmy zidentyfikować wszystkie procesy komórkowe, które prowadzą do starzenia, i spowalniać je, jeden po drugim. Fundacja prowadzi badania nad siedmioma programami.

APOPTOSENS. Nie wszystkie komórki zasługują na to, aby żyć, tymczasem starzejący się organizm coraz mniej skutecznie zabija swoje własne uszkodzone lub niepoprawnie działające komórki. A co, gdyby opracować lek skłaniający takie komórki do „kontrolowanego samobójstwa” (apoptozy)?

GLYCOSENS. Nasze ciało to nie tylko komórki – wielką rolę odgrywa w nim też tzw. macierz pozakomórkowa: włóknista siatka zapewniająca tkankom spoistość, jędrność i właściwe funkcjonowanie. Jej degeneracja to nie tylko wiotka skóra, ale też słabnące ścianki naczyń krwionośnych, kruche więzadła czy mętniejąca soczewka oka. A może by tak chemicznie wzmocnić pozrywane włókna kolagenowe?

AMYLOSENS. Z biegiem czasu w przestrzeniach między komórkami gromadzą się uszkodzone, niefunkcjonalne białka, tworząc czasem kłopotliwe złogi. Najsłynniejszym przykładem są blaszki amyloidowe, gromadzące się między neuronami u pacjentów z chorobą Alzheimera (na zdjęciu). A co, gdybyśmy opracowali program czyszczenia organizmu z takich złogów, np. ucząc organizm, aby traktował je jako wroga, metodą zbliżoną do szczepionki?

LYSOSENS. Komórki stale zmagają się z problemem usuwania chemicznych odpadów. Teoretycznie, pęcherzyki zwane lizosomami powinny strawić wszystko, co komórce niepotrzebne. W skali dziesięcioleci nawet drobny odsetek niestrawialnych materiałów prowadzi jednak do kłopotliwej akumulacji. Czyżbyśmy musieli sami wymyślić mechanizm wywozu komórkowych odpadów wielkogabarytowych?

MITOSENS. Mitochondria to organelle komórkowe odpowiedzialne m.in. za zapewnianie komórkom energii do pracy. Co ciekawe, mają swe własne DNA, działając niejako jak „komórki w komórkach”. Z wiekiem to DNA gromadzi mutacje, a komórki coraz mniej skutecznie wytwarzają energię. Trzeba by im jakoś pomóc: a gdybyśmy np. umieścili w każdej komórce kopię całego mitochondrialnego DNA, aby zawsze pod ręką była jego kopia zapasowa?

ONCOSENS. Dziś co czwarty Polak umiera z powodu nowotworu złośliwego. Potrzebny jest więc, bagatela, „lek na raka”. Oto jedno z pytań, na które chcielibyśmy znać odpowiedź: co właściwie sprawia, że zwyczajna komórka staje się komórką nowotworową? A co, gdyby odkryć jakiś sygnał, po którym można ten proces wykryć, a następnie każdą „dopiero-co-nowotworową” komórkę błyskawicznie uśmiercić?

REPLENISENS. Większość opisanych wyżej strategii opiera się na niszczeniu. Życie opiera się, bądź co bądź, na pięknie skoordynowanym niszczeniu i tworzeniu. Aby wspomóc drugi człon tego równania, można na przykład posłużyć się komórkami macierzystymi – czyli takimi, które w odpowiedzi na odpowiedni sygnał mogą stać się komórkami skóry albo wątroby, albo mózgu. A co, gdyby za każdą zniszczoną komórkę „starą” dostarczyć organizmowi nowiutką, młodziutką komórkę zastępczą?

© ŁUKASZ LAMŻA

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Marzenie pierwszego Cesarza