Inna twarz Ojca Założyciela

Owszem, sprawiał kłopot przełożonym i bywał człowiekiem trudnym, jednak nie z braku opanowania czy wrodzonej popędliwości, ale w wyniku niezłomnej wierności Bogu i konsekwentnego trzymania się przyjętych zasad.

29.09.2007

Czyta się kilka minut

 /
/

"Trudno nie wspomnieć sługi Bożego o. Stanisława Papczyńskiego, który urodził się w niedalekim Podegrodziu. Tu zasłynął świętością, którą potwierdza toczący się proces beatyfikacyjny" - powiedział Jan Paweł II w Starym Sączu 16 czerwca 1999 r. Mało kto zdawał sobie sprawę, że ów proces toczy się od... 1767 r.! Kiedy 16 września sługa Boży o. Stanisław Papczyński zostanie wyniesiony na ołtarze, od jego śmierci upłynie dokładnie 306 lat.

Kim był?

Kiedy niedawno specjaliści, na podstawie wydobytej z grobu czaszki, komputerowo zrekonstruowali twarz o. Papczyńskiego, okazała się ona całkiem inna od tej ze znanych, nabożnych portretów. Obraz odsłonięty podczas beatyfikacji miał połączyć obie wersje. Ostatecznie zwyciężyła wersja ze świętych obrazków. Cóż, Papczyńskiego z medycyny sądowej - nawet jeśli jest do siebie podobny - jego czciciele mogliby nie rozpoznać. Zwłaszcza że także postać, która wyłania się z prowadzonych w ostatnich dziesięcioleciach badań historycznych, odbiega od potocznego wyobrażenia świętych.

***

Początkowo jego proces beatyfikacyjny, zainicjowany 50 lat po śmierci, zapowiadał się pomyślnie. Liczne świadectwa ukazywały go jako ascetę, męża modlitwy obdarzonego darem kontemplacji, żarliwego apostoła, wypraszającego u Boga nadzwyczajne łaski, a nawet cuda, mądrego zakonodawcę, autora pism, w których kościelni cenzorzy nie znaleźli niczego, co by się sprzeciwiało wierze. Kiedy cztery lata po śmierci otwarto grób o. Papczyńskiego, skonstatowano, że spoczywające w podmokłym terenie ciało nie uległo zepsuciu. To także uważano za cud. Ale promotor wiary (zwany advocatus diaboli), szperając w archiwach zakonu pijarów, odnalazł tekst nałożonej przez generała zakonu na o. Stanisława ekskomuniki i towarzyszące mu listy do biskupa krakowskiego. Mało tego: studiując napisaną przez Papczyńskiego po wystąpieniu od pijarów "Apologię" uznał, że postawy jej autora nie da się pogodzić z heroicznością takich cnót jak miłość, cierpliwość, łagodność i pokora. "Inni krytycy - pisze znawca sprawy o. Papczyńskiego, ks. Wacław Makoś - starali się wytłumaczyć wszystkie komplikacje i niepowodzenia Sługi Bożego odziedziczonym po ojcu, gorącym »góralskim temperamentem«, że jako człowiek popędliwy nie potrafił nad sobą panować i że to leżało u podstaw jego nieporozumień".

Zarzuty te odebrały marianom wiarę w pomyślne zakończenie procesu. Nie wiedząc, co robić, zawiesili starania. Potem przyszły rozbiory, prześladowania Kościoła przez zaborców i wreszcie kasata zakonu. Do sprawy procesu powrócono na kapitule w 1952 r. Rzymska Kongregacja wznowiła prace nad beatyfikacją w 1981 r.

To, co w XVIII w. wywołało popłoch, dziś, po dokładnym rozpoznaniu wydarzeń, ukazuje się jako szczególny rys świętości Błogosławionego, który owszem, sprawiał kłopot przełożonym i bywał człowiekiem trudnym, jednak nie z braku opanowania czy wrodzonej popędliwości, ale w wyniku niezłomnej wierności Bogu i konsekwentnego trzymania się przyjętych zasad. Nie on pierwszy. Można by długo wyliczać świętych, którzy mnóstwo wycierpieli od kościelnych przełożonych. Kochał pijarów, lecz kiedy sprawy zaszły tak daleko, że porozumienie było niemożliwe, po 19 latach życia w zgromadzeniu zdecydował się je opuścić, by - jak napisał - "oszczędzić wspólnocie dalszych niepokojów". W "Apologii" zapewniał: "Mam szacunek dla Przełożonych Szkół Pobożnych, ale nie dla wszystkich; poważam tych, którzy na to zasługują, lecz nie tych, którzy należą do intruzów i poprzez deptanie Praw natury, Kościoła i grzbietów podwładnych wdrapują się na szczyty przełożeństw".

Czy coś takiego - pytał w XVIII w. promotor wiary - mógłby napisać święty? Odpowiedź wydawała się wówczas oczywista: nie! A dziś? Po dokładnym zbadaniu tamtych wydarzeń także owe spory i polemiki zostały uznane za dowód jego odwagi i świętości.

***

13 czerwca 1992 r. Jan Paweł II zaprosił kardynała Prefekta oraz osoby, które zwykło się wzywać w takich okolicznościach, i w obecności zebranych uroczyście ogłosił: "Uznaje się heroiczność cnót teologalnych wiary, nadziei i miłości Boga i bliźniego, jak również cnót kardynalnych roztropności, sprawiedliwości, umiarkowania i męstwa oraz z nimi związanych sługi Bożego Stanisława od Jezusa i Maryi Papczyńskiego". Dekret ten Papież polecił ogłosić publicznie i złożyć go w aktach Kongregacji Spraw Świętych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2007