In extremis. Felieton Tomasza Stawiszyńskiego

Inwazja na Ukrainę demoluje nie tylko budynki i ciała, ale także nasz obraz świata. Wydobywa na powierzchnię coś, o czym dawno chyba zapomnieliśmy.

07.03.2022

Czyta się kilka minut

Fot. Karol Paciorek /
Fot. Karol Paciorek /

„To dobrze, że wojna jest taka straszna,w przeciwnym razie zanadto byśmy ją polubili” – powiedział kiedyś amerykański dowódca Robert E. Lee. Zawarta w tej wypowiedzi ambiwalencja – być może dla niektórych szokująca – wcale nie jest szczególnie oryginalna. Nieoczywista natura wojny opisywana jest w wielu tekstach kultury. Zarówno w zwykłych pamiętnikach żołnierzy, jak w wysublimowanych dziełach literackich, a także mniej lub bardziej udanych próbach ujęcia tego arcyludzkiego fenomenu w teoretyczne ramy. Od Heraklita po Ernsta Jüngera, od Clausewitza po generała Pattona, od Kanta po Barbarę Ehrenreich powtarza się ta osobliwa wojenna dwuznaczność: przemieszanie pożogi i wzniosłości, masakry i transcendencji, rozpaczy i ekstazy.

Skąd się ona bierze? Do dyspozycji mamy wyłącznie hipotezy. Być może bezpośrednia bliskość śmierci, obecność radykalnego zagrożenia – tak to w każdym razie opisują ci, którzy doświadczyli frontu i okopów – nadaje istnieniu nieporównywalną z niczym intensywność. Kiedy życie zależy tyleż od przypadku, ile od innych, którzy walczą obok – takie wartości, jak przyjaźń, lojalność czy wspólnota, nabierają innego niż dotychczas sensu.

To wcale nie jest romantyzowanie, ani też wynoszenie brutalnej przemocy do niezasłużenie wysokiej rangi. Bezbrzeżne i ślepe okrucieństwo wojny, stojący za nią fanatyzm, tragedia, cierpienie i zniszczenie, które ze sobą przynosi – słowem: to, co od 24 lutego obserwujemy we wszystkich możliwych mediach – ani na moment w tej perspektywie nie znikają, bynajmniej. Idzie tu raczej o empirycznie stwierdzalną prawidłowość: w sytuacjach skrajnych codzienność odsłania swoje niewidoczne oblicze. Kiedy tylko kontekst staje się ekstremalny, to, co znane i oswojone, zaczyna się jawić w zgoła odmiennych niż zazwyczaj barwach.

Wiedział o tym Zygmunt Freud, który z tego rodzaju inwersji uczynił specyficzną metodę rozumienia. Zamiast definiować to, co patologiczne, wychodząc od arbitralnie przyjętej normy, twórca psychoanalizy postępował dokładnie na odwrót. Drobiazgowo rozpatrywał społecznie akceptowalną konwencję z punktu widzenia tego, co zwichrowane, szalone, niemieszczące się w kanonach. To dopiero stamtąd – uważał – „normalność” można zobaczyć we właściwych proporcjach. To właśnie in extremis manifestuje się realność bez zaciemnień i zakrzywień poznawczych, bez racjonalizacji i stłumień charakterystycznych dla psycho(pato)logii życia codziennego. Przy czym nie jest to – a w każdym razie nie musi być – ani nic przyjemnego, ani wyłącznie konstruktywnego. Nie o te jakości tu jednak chodzi, lecz o konfrontację z tym, jak rzeczy faktycznie się jawią, kiedy już opadną z nich masywne złogi różnych naszych iluzji, fantazji i pragnień.

Doświadczamy dzisiaj czegoś podobnego z całą dewastującą potęgą. Inwazja na Ukrainę – makabryczny spektakl bezsensownej przemocy, destrukcji i żądzy dominacji agresora, ale też niebywałej siły, hartu ducha i odwagi napadniętych – demoluje nie tylko budynki i ciała, ale także nasz obraz świata. Wydobywa na powierzchnię coś, o czym dawno chyba zapomnieliśmy, coś, z czego co najwyżej ironicznie sobie podkpiwaliśmy w kolejnych facebookowych dysputach albo uczenie brzmiących dekonstrukcjach.

A mianowicie… tragizm. Tymczasową, kruchą, w każdej chwili podatną na zniszczenie naturę wartości, które wielu z nas brało dotąd za daną raz na zawsze oczywistość. Takich chociażby jak wolność, prawa człowieka, bezpieczeństwo czy demokracja.

Ale to przecież nie wszystko. Przyglądając się doniesieniom z Ukrainy, podziwiając dzielność zwykłych ludzi – robotników, nauczycieli, lekarzy, sklepikarzy, a także pewnego niegdysiejszego komika – widzimy, najwyraźniej jak to tylko możliwe, głupotę i fałsz naszych dotychczasowych hierarchii. Naszych stereotypów, utrwalonych przekonań, obiegowych mądrości.


Tomasz Stawiszyński: Płynące z Ukrainy obrazy zwiastują nieodwołalny koniec rzeczywistości, którą znaliśmy


 

Wojna, modelowy przykład sytuacji in extremis, ujawnia po prostu inny porządek świata. Każe zrewidować to, co ważne, a co nieważne; co warte wysiłku i zachodu, a co całkiem niewarte; co rozumne, a co całkowicie rozumności się sprzeciwia.

Lista tych rewizji jest długa i u każdego wygląda zapewne inaczej. Fundamentalnym pytaniem, a raczej fundamentalnym zadaniem – dla każdego z nas, bez wyjątku – pozostaje jednak utrzymanie tej perspektywy także wtedy, kiedy wojna się wreszcie skończy. Niedopuszczenie do tego, żebyśmy o tym, co nam odsłoniła, zapomnieli. Jest to być może jedyna szansa, żeby kolejne wojny już nie wybuchały.

Cóż, skoro od niepamiętnych czasów wciąż o tym na nowo zapominamy – a inwazja na Ukrainę jest tego, niestety, wymowną ilustracją. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Eseista i filozof, znany m.in. z anteny Radia TOK FM, gdzie prowadzi w soboty Sobotni Magazyn Radia TOK FM, Godzinę filozofów i Kwadrans Filozofa, autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii”, „Co robić przed końcem świata” oraz „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2022

W druku ukazał się pod tytułem: In extremis