Husaria w start-upach

Spacery o wschodzie słońca po plaży bywają zazwyczaj romantyczne. Ale spacery po telawiwskiej plaży dają dodatkowo do myślenia.

14.04.2017

Czyta się kilka minut

Nim nad stolicą Izraela pojawiło się kwietniowe słońce, na promenadzie ku zdumieniu polskiej turystki, czekającej na rozpoczęcie doby hotelowej, pojawił się tłum. Nie było jeszcze szóstej rano, kiedy z okolicznych domów zaczęli wylegać mieszkańcy odziani w dresy, koszulki i inne stroje sportowe, i w pełnym pędzie, z gracją mniejszą lub większą, mijali mnie, a liczba ich szła w setki. Biegali, jechali na rowerze, pędzili na rolkach, nieśli pod pachą deskę do kitesurfingu. Biegali często parami, nierzadko niemieszanymi, nie szczędząc sobie od czasu do czasu czułości. I nikt nie zwracał na nich uwagi.
I wtedy pomyślałam o wicepremierze Morawieckim. Że się bardzo pomylił w swoich założeniach.

Oto bowiem – przypomnę niezorientowanym – minister rozwoju zaproponował Polsce, że może by tak została drugim Izraelem. Pod hasztagiem #StartInPoland funkcjonuje od niedawna rządowy program, który minister ów określił skromnie mianem „największego programu wspierania start-upów w Europie Środkowo-Wschodniej, a także nową jakością dla naszych uzdolnionych specjalistów, inżynierów i informatyków. Firmy mają otrzymać pomoc nie tylko w fazie inkubacji i akceleracji, ale również na etapie dalszego rozwoju oraz ekspansji międzynarodowej” – rzekł.

Dzięki wpompowaniu w program 3 mld zł ojczyzna nasza ma stanąć w szranki z potęgą start-upową, jaką jest Izrael, gdzie wysokie technologie stanowią około 50 proc. eksportu. Jak mówił polskim dziennikarzom Gilad Uziely, ekspert od tamtejszych start-upów – w Izraelu jest około 5 tys. takich firm, z czego prawie 3 tys. znajdują się w Tel Awiwie. I my też tak chcemy. Pierwszy krok wykonano. Padły deklaracje. Były oklaski i uściski dłoni.

Na temat programu i jego słabych stron (począwszy od tego, że 3 mld to jednak wcale nie jest tak dużo pieniędzy, biorąc pod uwagę liczbę podmiotów, które mogłyby zostać nim objęte, po planowany sposób dystrybucji tych środków) wypowiedzieli się liczni specjaliści, ja jednak dorzuciłabym jeszcze jeden kamyk do tego nowoczesnego na wskroś ogródka.

Innowacyjność i kreatywność Tel Awiwu, które stawiamy sobie za wzór, nie wynikają z dekretu rządowego. To, że miasto stało się mekką dla twórczych ludzi o otwartych umysłach, którzy podnoszą efektywnie tamtejszy produkt krajowy brutto, nie jest wyłącznie wynikiem kosztownych programów wspierających pomysłowych ludzi.

Innowatorzy z Prawa i Sprawiedliwości powinni koniecznie wybrać się na przedłużony weekend do Izraela, by na własne oczy zobaczyć, w czym – oprócz pieniędzy i deklaracji – rzecz. Jak powiada cytowany już Uziely, sprawa tyczyć może – uwaga, ohydne słowo! – tolerancji. Otóż wielkie miasta start-upowe – od Berlina przez San Francisco po Tel Awiw znane są w świecie ze swoich silnych środowisk gejowskich, dzielnic, parad, wszelakiego multikulti, czyli tego wszystkiego, co tak bardzo odrzuca konserwatywne środowiska w Polsce.

Nielubiany przez prawicę, nieceniony przez lewicę ekonomista i specjalista od rozwoju miast, profesor Richard Florida, autor tezy o klasie kreatywnej, zaproponował nawet specjalny „gay-index” pozwalający mierzyć to, jak owo tolerancyjne podejście mieszkańców określonych miejsc na Ziemi wpływa na jakże pożądaną przez wicepremiera Morawieckiego kreatywność. Wedle profesora wpływa ogromnie. Tel Awiw zdaje się zaś być wcieleniem jego tez. Ot, choćby dlatego, że miasto to w najnowszym rankingu American Airlines wybrane zostało najbardziej przyjaznym gejom miejscem na świecie.

Niezależnie od kontrowersji, jakie budzi koncepcja klasy kreatywnej, nie da się ukryć, że dobra atmosfera pojawia się tam, gdzie nikt nikomu nie zabrania żyć po swojemu. Miejsca, które otwarte są na inność, przyciągają tych, którzy nie boją się ryzykować, tworzyć, wymyślać – jak to mawiają w PiS-ie: być kreatywnymi. I tu właśnie pies pogrzebany.

Nie wiem, jak wyobrażają to sobie twórcy programu #StartInPoland, ale czuję pewien zgrzyt pomiędzy próbami stworzenia u nas międzynarodowego środowiska technologicznego, do którego walić będą drzwiami i oknami najlepsze umysły z całego świata, a hołubieniem nacjonalistycznych tendencji, ksenofobicznych postaw i niechęci do środowisk LGBT.

Ale może jestem w błędzie i Polska wbrew wszelkim światowym trendom zostanie potęgą w nowoczesnych technologiach, których twórcy przed pracą przypinać będą do klap mieczyki Chrobrego, najsamprzód hejtując trochę w sieci dla rozgrzewki ciapatych albo pedałów. Może wprost z rekonstrukcji bitew nad Bzurą albo pod Grunwaldem, w ubraniach z epoki, pobrudzonych jeszcze błotem i sztuczną krwią, pędzić będą polscy patriotyczni informatycy do biur, by – pełni wiary w moc polskiego produktu – zadziwiać świat swoimi pomysłami. A wysportowane gejowskie towarzystwo z Izraela spoglądać będzie na nas z zazdrością, ale i podziwem. Udowodnimy, że da się iść jednocześnie w tył i w przód. I będą się dziwić narody, jaka to jest niezwykła ta innowacyjność po polsku. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2017