Książki do wstrzyknięcia

Argentyńska pisarka kolekcjonuje historie cmentarne. Przeszukuje internet, czyta książki historyczne, rozmawia z grabarzami i przewodnikami oprowadzającymi po cmentarzach. Po dekadzie sukcesów literackich – wydała dwa tomy opowiadań i powieść, nagradzane i tłumaczone na wiele języków – w 2021 r. ukazał się jej zbiór poniekąd autobiograficznych nekrokronik (jak sama je nazywa), zatytułowany „Ktoś chodzi po twoim grobie”.
Książkę otwiera relacja z jednej z pierwszych wizyt na cmentarzu Staglieno w Genui. Dwudziestoletnia Enriquez, podróżująca po Włoszech z matką, poznaje ulicznego skrzypka Enza, który towarzyszy jej na Staglieno. Za nagrobną statuą półnagiej dziewczyny Mariana i Enzo uprawiają seks. Scena jest anachronicznie romantyczna i dekadencka, ale pokazuje także mentalność wyzwolonej seksualnie współczesnej młodzieży. Ten epizod pisarka uznaje za symboliczny początek swojej miłości do cmentarzy.
Deklaracja efektowna i prowokacyjna, jednak mroczne klimaty lubiła już wcześniej. Dorastała w Argentynie końca XX w. – w kraju wychodzącym z dyktatury, targanym kryzysami ekonomicznymi. Zaczytywała się wtedy w dawnych i współczesnych klasykach fantastyki i horroru. Słuchała kultowych mrocznych zespołów. Ktoś powie – nic w tym szczególnego. Enriquez udało się jednak przekuć młodzieńcze fascynacje w oryginalną literaturę.
Pierwsza powieść, wydana w wieku 21 lat „Najgorszy jest zjazd” (narkotyki, seks i fascynacja życiem na krawędzi), odniosła spory sukces, a młodziutką Enriquez okrzyknięto obiecującą prozaiczką. Uznanie międzynarodowe przyszło wraz z publikacją zbiorów opowiadań: „Niebezpieczeństwa palenia w łóżku” znalazły się w 2021 r. wśród finalistów Nagrody Bookera; za „To co utraciłyśmy w ogniu” dostała Nagrodę Miasta Barcelony. Z kolei powieść „Nasza część nocy” otrzymała prestiżową hiszpańską nagrodę Herralde oraz nagrodę tamtejszej krytyki. Enriquez jest także autorką esejów, m.in. „Mitologia celtycka”, wspomnianych reportaży o cmentarzach oraz biografii „Młodsza siostra. Portet Silviny Ocampo”. Ma również długoletnie doświadczenie dziennikarskie.
Bliskość zmarłych, kości, groby, mroczne legendy, ślady okrutnych mordów, rozkładające się ciała, archaiczne, krwawe rytuały – to wszystko tworzy nastrój prozy Enriquez. W literaturze latynoamerykańskiej mówi się dziś o odrodzeniu gatunków nawiązujących do horroru. Co ciekawe, znaczącą rolę w tym renesansie odgrywają kobiety – oprócz Enriquez Boliwijka Liliana Colanzi i Ekwadorka Mónica Ojeda. Może dzisiejszy odbiorca, aby „wyjść ze strefy komfortu”, potrzebuje czegoś naprawdę mocnego? A może chodzi o rozmaite kryzysy o zasięgu globalnym? Albo o przemoc w życiu codziennym, która nie słabnie ani w tradycyjnie dotkniętym nią Meksyku, ani w innych krajach, jak Gwatemala, Honduras, Salwador, Wenezuela, Kolumbia czy, w mniejszym stopniu, również Argentyna.
Fantastyka literacka, także fantastyka grozy, ma w Ameryce Łacińskiej wielowiekową i bogatą tradycję: od pierwszych opisów Nowego Świata w kronikach, w których szkice roślin sąsiadują ze wzmiankami o syrenach, Amazonkach i Eldorado, przez modernistyczne historie o szaleństwie Horacia Quirogui, po XX-wieczny realizm magiczny czy, najbliższe prozie Enriquez, opowiadania jej pobratymców Jorge Luisa Borgesa i Julia Cortázara oraz utwory jej krajanki Silviny Ocampo. Jednak w porównaniu ze słynnymi poprzednikami, Enriquez zdecydowanie intensywniej i bardziej bezpośrednio korzysta z imaginarium horroru – prawdziwa krew tryska z ran, nieznane siły naprawdę nawiedzają i pustoszą miejsca, maltretują ludzkie ciała i zostawiają ślady: wyrwane zęby, zmiażdżone kości, odcięte członki.
Mówiąc o źródłach inspiracji, wymienia autorów grozy, ale od klasyków (Poego czy Lovecrafta) woli Stephena Kinga, teksty Cortázara, Borgesa, Bradbury’ego czy inne współczesne, opowiadające o bliskich nam lękach. Ceni też tradycję: z jednej strony legendy anglosaskie i mitologię grecką (trochę podobnie jak Borges), a z drugiej – groźne istoty z synkretycznych indiańsko-europejskich podań z północy Argentyny. Twierdzi, że jej argentyńscy prekursorzy jedynie okazjonalnie sięgali do zasobów lokalnego folkoru. U niej elementem fikcjonalnej scenerii są natomiast ołtarze nieortodoksyjnych świętych, jak na przykład XIX-wieczny argentyński dezerter-cudotwórca Panchito Gil, bóstwo-śmierć zwane San La Muerte czy Pomba Gira, afrobrazylijska bogini żeńskiego pierwiastka natury.
Ich wyznawcy mieszkają i na wsiach, i na ulicach dużych miast, w których, w erze globalizacji, coraz więcej jest migrantów. Ci ostatni mogą na różne sposoby mieszać formy kulturowe i religijne. Urugwajski socjolog Nestor Garcia Canclini, opisując współczesną kulturę latynoamerykańską, mówi o współistnieniu mentalności przednowoczesnej i technologiczno-racjonalnej. Schematy magiczne nakładają się na te, które zostały ukształtowane przez nowoczesne media. Znany jest ogólnoświatowy obyczaj składania ofiary z pokarmów przodkom i świętym. Otóż w opowiadaniu „Brudny dzieciak” brazylijski transwestyta, przyjaciel narratorki, składa Pombie Gira ofiarę z kurczaka... kupionego w supermarkecie, bo brak mu odwagi, żeby go zabić. W opowiadaniu „Mięso” małoletnie fanki modlą się do posterów piosenkarza rockowego „jak do boga w agonii”. A w jednym z reportaży Enriquez wspomina, jak pewien Kubańczyk zapewniał ją w 2001 r., w sercu Hawany, że Fidela Castro nie da się zabić, bo podczas pobytu w Angoli czarownik otoczył go specjalną ochroną.
Enriquez nie tylko buduje nastrój w klasyczny sposób, ale też przełamuje go wtrętami z nowoczesności. Okazuje się, że potrzeba rytuału i wiara w interwencje pozaświatowych sił są dziś równie silne jak przed wiekami.
W jednym wywiadzie pisarka opowiada, jak za młodu trafiła na „Smętarz dla zwierzaków” Stephena Kinga i odkryła, że lektura może dostarczać „fizyczno-zmysłowego wstrząsu”. Trzeba przyznać, że jej opowiadania również skutecznie wywołują ten rodzaj poruszenia, na przykład za pomocą opisów współczesnych aktów kanibalizmu czy ceremonii, podczas których objawia się bóstwo ciemności i okalecza bądź porywa wyznawców. Trudno jednak utwory Enriquez zaklasyfikować po prostu jako horrory. Okrucieństwo, cierpienie ciała czy paranormalne zjawiska zdają się przylegać w sposób naturalny do wykreowanej przez nią rzeczywistości, dlatego że niepokój i przerażenie, horror, tkwią w niej płytko, tuż pod powierzchnią naszej świadomości, indywidualnej i zbiorowej. Groza ma w jej opowiadaniach różne drugie dno: popkulturowe i antropologiczne, feministyczne oraz polityczne. Jest symptomem kryzysu, który trawi naszą rzeczywistość.
O pierwszym aspekcie już wspomniałam: współczesne formy religijności pokazane są w otoczce tandety będącej skutkiem konsumeryzmu. Wymiar antropologiczny uwydatnia się z kolei tam, gdzie akcja przemieszcza się do ubogich dzielnic miast czy miasteczek. W takich miejscach to, co wydaje się synkretycznym kultem, integrującym zmarginalizowaną wspólnotę, przyjmuje postać religijnej przemocy i okrucieństwa. Nie tylko z prozy autorstwa Enriquez, ale też z powieści i reportaży o handlu narkotykowym w obu Amerykach wiemy, że tortur i morderstw dokonują ci sami ludzie, którzy zupełnie szczerze składają ofiary i powierzają swój los Świętej Śmierci. Zwykłe i rytualne formy okrucieństwa nieustannie się ze sobą splatają. W powieści „Nasza część nocy” bohater znajduje pewnego dnia, pod posiadłością parających się czarną magią bogaczy, podziemne tunele pełne porwanych, niemych dzieci – okaleczonych w taki sposób, że przypominają prekolumbijskiego demona imbunche, potwornego sługę czarownika.
Opowiadania Enriquez skłaniają także do uważniejszego przyjrzenia się kultowi gwiazd rozrywki. Ekstatyczne (szczególnie u młodzieży) przeżywanie utworów wykonywanych przez ulubione zespoły („Zatrute lata” czy „Mięso”) powinno budzić w nas niepokój. W „Ktoś chodzi po twoim grobie” Enriquez pisze, że gdyby jej młodzieńczy idol – Neil Codling z zespołu Suede – podszedł do niej po koncercie i powiedział, że czytał jej opowiadania, byłaby gotowa rzucić swoje dotychczasowe życie, opuścić kraj, partnera i pracę tylko po to, by z nim być.
Bohaterki i narratorki Enriquez to często dziewczynki albo kobiety impulsywne i niekonwencjonalne. Z racji wielowiekowego stereotypu głos żeński w opowiadaniu grozy robi większe wrażenie niż męski. „Drażni mnie to, że myśli się o literaturze kobiecej jako o zgłębianiu intymności”, mówi autorka. Wnika ona wprawdzie w przeżycia swoich młodych bohaterek, ale one nie piszą wierszy czy pamiętników, tylko eksperymentują z narkotykami, urządzają nocne wyprawy, przywołują duchy, dopuszczają się przemocy. Horrory autorstwa Enriquez eksplorują nastoletniość, epokę graniczną, a przez to nieprzewidywalną. Sens okrutnych zdarzeń ujawnia się wtedy, gdy połączymy je z młodzieńczą autoagresywnością i skłonnością do przekraczania granic.
W opowiadaniach, a także w powieści „Nasza część nocy”, bezpowrotne znikanie dzieci i dorosłych budzi u bliskich rozpacz i strach. Winą obarcza się wtedy nawiedzony dom, złe duchy, bóstwa ciemności. Gdy autorka była dzieckiem, rozmawiano w tajemnicy o desaparecidos – „znikniętych” przeciwnikach dyktatury wojskowej, których w latach 1976-1983 masowo zatrzymywano, torturowano i mordowano. Istniał też proceder przekazywania dzieci opozycjonistów do adopcji „prawomyślnym” rodzinom. Wielu krewnych do dziś prowadzi dochodzenia w sprawie losów swoich bliskich.
Terror wojskowych dzielił społeczeństwo i osadzał w zbiorowej świadomości poczucie winy: zginęło przecież ponad 30 tysięcy osób. Strach przed przemocą i torturami wisiał w powietrzu, a fantomową, niezbywalną obecność „znikniętych” odczuwa się do dziś. Enriquez przyznaje, że wykorzystanie literackich motywów horroru pozwala jej zmierzyć się z tą traumą. W opowiadaniu „Cysterna” starsi członkowie rodziny przekazują małej bohaterce strach towarzyszący jej później przez całe życie, a robią to podczas kuriozalnego rytuału, którego sens zrozumie dopiero jako dorosła dzięki terapii.
W „Kiedy rozmawiałyśmy o duchach” grupa dziewczyn organizuje sobie seans spirytystyczny, który niespodziewanie zamienia się w sesję wspomnień o dzieciństwie. Bohaterki przypominają sobie, jak nagle pewne osoby z kręgu rodziny czy znajomych znikały, po czym zapadała niezrozumiała dla dzieci zmowa milczenia. To właśnie te osoby materializują się jako duchy czy inne makabryczne stwory – całe rzesze ludzi-duchów, których bycie-niebycie niszczy tkankę codzienności, jak w opowiadaniu „Dzieci, których zabrakło”. Pewien nadmiar ucieleśnienia w stosowanej przez Enriquez konwencji horroru – eksponowanie ran, okaleczeń, cierpienia fizycznego, rozkładu żywej materii – stanowi świadomie efekciarską, wybuchową reakcję na tłumiony strach wynikający z wiedzy o przemocy, tej z czasów dyktatury, ale i tej, która każe dziś ludziom bać się zemsty San La Muerte.
W 700-stronicowej powieści „Nasza część nocy” panuje momentami estetyka gore. Czarną magię widzimy bez antropologicznego oddalenia, w detalach jej rytuałów i w codziennym odziaływaniu na adeptów, w smrodzie rozkładu i w chrzęście rozdzieranego ciała i łamanych kości. Mimo to można by zaryzykować stwierdzenie, że to powieść psychologiczno-obyczajowa, osadzona w Argentynie i rozciągnięta między latami 1960-2000. Towarzyszymy w dramatycznych losach i wewnętrznych doświadczeniach dwójce mężczyzn, Juanowi i jego synowi Gasparowi, którzy mają zdolności mediumiczne. W warstwie obyczajowej poznajemy genealogię i codzienność należących do argentyńskiej oligarchii wyznawców okultystycznej sekty zwanej Bractwem. Czczą oni Ciemność, przerażające bóstwo, które domaga się ofiar z ludzi. By uzyskać nieśmiertelność, członkowie Bractwa muszą odczytać niejasne wskazówki, które Ciemność przekazuje im podczas drastycznych rytuałów. Niezbędną postacią jest tu Juan, Wybraniec i medium, który w trakcie ceremonii zmienia się fizycznie (powiększa się, wyrastają mu złote pazury) i zużywa tyle energii, że za każdym razem grozi mu to śmiercią. Opisy okultystycznych rytuałów są hipnotyczne i literacko wyszukane. Enriquez projektuje całe krajobrazy z kości i wysuszonych ludzkich szczątków w kompozycje zainspirowane kartami tarota i podręcznikami czarnej magii.
Jedna z bohaterek mówi wprost, że dyktatura jest użyteczna dla członków Bractwa, choć z wyżyn swojej kultury, nabytej dzięki bogactwu, uważają oni wojskowych za prostaków. Wolą jednak współpracować z juntą. Ostatecznie istnieje między nimi podobieństwo, bo tak jak Bractwo ma pewność, że okrucieństwo i perwersja są „drogą do tajemnego oświecenia”, tak wojskowi wymyślnie torturują i mordują ludzi w imię „reorganizacji narodowej”. Ciemna strona rzeczywistości zawsze znajduje sobie adeptów i stosowną obrzędową oprawę.
Mimo ubolewania nad komercjalizacją strachu w dzisiejszym świecie, Enriquez zwiedza z upodobaniem cmentarze, ponieważ te „miasta zmarłych” ujawniają, podobnie jak elementy horroru w literaturze, oczywiste związki ludzi żywych z uniwersum zmarłych. Tych ostatnich jest nieskończenie więcej niż żyjących, ten fakt jest jednak wypierany ze świata reklam i wiecznej młodości. Cmentarze reprodukują stosunki społeczne. Jedni mają wystawne nagrobki, inni – jak aborygeni australijscy czy ofiary eksterminacji Indian w Argentynie w drugiej połowie XIX w. – nie zasługują na wzmiankę w nekroturystycznych przewodnikach.
W prozie Enriquez pociąg do życia po życiu, magii i okultyzmu przenika się ze świadomością ukształtowaną przez naukę, technikę, cybernetykę, pragmatyzm i agnostycyzm. Przerażające zjawiska nadprzyrodzone są literackim upostaciowaniem tego, o czym nie chce się albo nie umie mówić wprost, sposobem na oswojenie okrutnego świata. W krajach takich jak Argentyna, dotkniętych przemocą i zbrodniami politycznymi, nekrofilia może stać się narodową perwersją. Może tak być nie tylko w Argentynie, a w każdym społeczeństwie, które zamyka zmarłych w ciasnych ramach żałoby i subiektywnych, narodowych wspomnień.
Zamiast pamięci oficjalnej, często opresyjnej, należałoby przyzwolić na inną, aktywną formę istnienia tych, którzy odeszli. Mają oni, jak pisze Vinciane Despret w eseju „Wszystko dla naszych zmarłych” zadania i plany. By je spełnić, muszą pozostawać z nami w rzeczywistym związku. Utrzymywanie twórczego kontaktu ze zmarłymi, twierdzi belgijska filozofka, zakłada dbałość o ich miejsce w codzienności, jest zatem formą działania ekologicznego. Z takiej perspektywy, opowiadania Enriquez (np. „Żadnych urodzin ani chrztów”, „Wieża widokowa”) to swoiste „ekohorrory” o pragnieniach istot, które umarły, lecz nadal poszukują przestrzeni, nie tyle, by straszyć, lecz by dzielić z żywymi swoje inne istnienie.©
MARIANA ENRIQUEZ (ur. 1973) – argentyńska pisarka i dziennikarka. Debiutowała w 1995 r. Jej opowiadania ukazywały się w antologiach i czasopismach na całym świecie. Wydany w 2016 r. tom opowiadań „To co utraciłyśmy w ogniu” stał się bestsellerem w świecie hiszpańskojęzycznym. Powieść „Nasza część nocy” zdobyła nagrodę Premio Herralde de Novela. W 2021 r. autorka znalazła się w finale Międzynarodowej Nagrody Bookera za zbiór opowiadań „Niebezpieczeństwa palenia w łóżku”. Wszystkie wspomniane książki ukazały się po polsku w przekładzie Marty Jordan i Katarzyny Okrasko.
Na Festiwalu Conrada porozmawiamy z MARIANĄ ENRIQUEZ o tym, w jaki sposób literatura ukazująca grozę może nam pomóc w ekspresji lęków, których źródłem są realne doświadczenia historyczne i polityczne. Poszukamy także odpowiedzi na pytanie, jak w utworach gatunkowych, np. w horrorze, odbija się nasza codzienna rzeczywistość, która wcale nie wydaje nam się przerażająca.
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)