Historia jest wyobrażeniem

Ta wystawa będzie walczyć o frekwencyjne rekordy: już w pierwszym tygodniu obejrzało ją ponad 5 tys. osób. Wielu przyciągnął tzw. "efekt Sasnala" - międzynarodowy sukces nieco ponad trzydziestoletniego artysty. Nic w tym złego. Prezentacja dowodzi, że Sasnal to nie tylko "celebrity".

18.02.2008

Czyta się kilka minut

Malarz nie stał się ofiarą własnego sukcesu, oparł pokusie repetycji, która zapewniałaby bezpieczeństwo rynkowe, ale przesunęłaby tę sztukę w kierunku rzemiosła (albo salonowego designu). W Zachęcie odkrywamy przede wszystkim wielowątkowość myślenia. Dobrze służy temu fakt, że monografia została zaaranżowana niezwykle ascetycznie: obrazy, starannie wybrane, zawieszono rzadko, dzięki czemu zaczynają mówić pełnym głosem. A przy tym pozwalają dostrzec zarówno asocjacje, jak i zderzenia, które prowadzą do kolejnych przemian tej twórczości.

Bowiem na szczęście "Lata walki" Sasnala jeszcze się nie skończyły. Tytuł wystawy nawiązuje do obrazu, który bardzo długo stawiał malarzowi opór. Tym samym staje się rodzajem osobistego wyznania, przypomnieniem, że malarstwo na zawsze pozostanie zmaganiem z materią - którą należy rozumieć zarówno w sposób czysto plastyczny, jak i społeczny. "Lata walki" to także tytuł propagandowego, socrealistycznego filmu poświęconego gen. Świerczewskiemu. Przeszłość - a raczej recepcja i metody jej zapośredniczania, mechanizmy kształtujące albo obalające mity - to jeden z najważniejszych punktów odniesienia wystawy.

Portret tłumaczki

Sasnal bardzo mocno wyczulony jest na fakt, że nasze myślenie o historii filtrowane jest przez kulturę. Jakie są tego konsekwencje? Gdzie historia nakłada się na współczesność? W jakim stopniu jest to doświadczenie intymne, a w jakim wspólnotowe? Czy da się ustalić proporcje między świadectwem a wyobrażeniem? W którym momencie przestajemy interpretować fakt, a zaczynamy interpretować interpretację?

Od odpowiedzi na te pytania zależy ustalenie pozycji i odpowiedzialności artysty. Dlatego kluczem do wielu obrazów Sasnala są dzieła kultury: począwszy od fabularnego filmu o nieudanym ataku partyzantów ("Kraków - Kielce"), poprzez opowiadania Borowskiego, aż po słynny dokument "Shoah" Claude’a Lanzmanna i poświęcony Zagładzie komiks "Maus" Arta Spiegelmana.

Jeden z obrazów Sasnala, które wiążą się z filmem "Shoah", to nieco zamazany portret tłumaczki, towarzyszącej filmowcowi podczas pobytu w Polsce. Na innym widać trzy postaci wychodzące z lasu niedaleko Treblinki: to Lanzmann, świadek opowiadający reżyserowi o tym, co wydarzyło się tutaj w czasie wojny i - znów - tłumaczka. Nie wiemy, co i jak zapamiętał świadek. Nie wiemy, jak jego opowieść została przetłumaczona. Nie wiemy, co wybrał i jak zinterpretował to świadectwo autor filmu. Nawet miejsce może zostać zapośredniczone. Opowieść o podtarnowskich Mościcach - z przejmującymi, zimnymi "pejzażami" tamtejszych Zakładów Azotowych - również zaczerpnięta została z książki opisującej dzieje tej dzielnicy.

Sasnal zdaje się powtarzać za pokoleniem Primo Leviego: historia jest niewypowiadalna i dlatego przynależy niemal wyłącznie sferze kreacji. Można to badać (także poprzez doświadczenia artystyczne), ale jednocześnie trzeba się temu podporządkować. Dlatego tak niepokojąco wygląda umieszczony pomiędzy obrazami "historycznymi" portret współczesnych, wtulonych w siebie "Patryka i Pauliny".

We wprowadzeniu do wystawy czytamy, że artystyczna działalność Sasnala ma swoje źródło w tradycji lat 60., m.in. w twórczości Warhola. To prawda i nieprawda zarazem. Sasnal nie gra popkulturą ze społeczeństwem, dowartościowuje ją jako narzędzie ważnych narracji - może nawet chce przywrócić ją z powrotem stylowi wysokiemu.

Realność abstrakcji

Druga sala emanuje inną atmosferą. Znalazły się tu m.in. prace, które odzwierciedlają muzyczne fascynacje artysty. Obok "klasycznego" dla Sasnala portretu znanego perkusisty Joeya Barona pojawia się wyrafinowany kolorystycznie (z niezwykłym odcieniem fioletu) "Mosh pit" - obraz, którego tematem jest ziemia ubita do tańca. Muzyczność abstrakcji, jej rytm i melodia - tym razem Sasnal kontynuuje jeden z najważniejszych wątków całej tradycji malarskiej.Znaczących nawiązań jest jednak więcej. Sali zdają się patronować niewielkie prace oparte na ilustracjach Strumiłły do "Baśni" Andersena z dziwnymi, na poły organicznymi, na poły szklanymi formami, które budzą skojarzenia z jakąś pracownią alchemiczną albo laboratorium medycznym, gdzie dokonuje się eksperyment budzenia do życia: jednak rzeczywistość przemienia się w surrealistyczną baśń, baśń zaś w abstrakcję. Ale jak wiadomo, baśnie Andersena bywają okrutne i rzadko kończą się dobrze.

Do abstrakcji prowadzą więc Sasnala także zdjęcia Metinidesa, meksykańskiego fotografa, który dokumentował wypadki i katastrofy. Na obrazie fotografia pozbawiona zostaje szczegółów. Pozostają tylko najważniejsze kontury: dziób wbitego w ziemię samolotu staje się zwykłym stożkiem, zaś błysk zerwanej, leżącej na ziemi trakcji elektrycznej - która zabiła człowieka - wiązką promieni. Niektóre z tych prac wydają się wręcz geometrycznymi wykresami, w których człowiek staje się cieniem, a nawet - z których w ogóle znika. Tak, jakby ta "matematyka" oczyszczała opowieść o tragedii. Jakby poprzez eliminację mówiła więcej.

W tym momencie wystawa, zatoczywszy koło, dochodzi do pointy. Wcześniej obejrzeliśmy już bowiem prace, które interpretowały komiks Arta Spiegelmana. Obok pojedynczego portretu świni w kombinezonie (te właśnie zwierzęta symbolizowały w "Maus" Polaków) pojawiły się obrazy przypominające komiksowe kadry, z których artysta stopniowo eliminował postaci i napisy, pozostawiając dla nich czasem miejsce. Czyżby wobec niewyrażalności historii jedynym sposobem, by do niej dotrzeć, była abstrakcja? To pytanie pozostaje otwarte.

WILHELM SASNAL, "LATA WALKI"; Zachęta. Narodowa Galeria Sztuki;

kurator: Maria Brewińska, wystawa czynna

do 2 marca 2008 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2007