Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tak to właśnie zostało opowiedziane i może dlatego głęboko zapadło mi w pamięć. Nagle to swojskie, zwykłe, nieruchome niebo z nieruchomymi gwiazdami, zwisające wieczorem nad głową - wydało mi się tylko zasłoną, za którą wydarzają się nieustanne katastrofy, trwa szaleńczy ruch i rozgrywają się niepojęte dramaty.
Myślę, że podobnie patrzymy na wiele innych - już ziemskich - zjawisk i wydarzeń. Ślizgamy się po powierzchni i nie uruchamiamy wyobraźni. Wystarcza nam patrzeć na zasłonę.
Wyzwanie
Prezydent Bush, jeszcze przed kampanią, wystąpił nagle z projektem budowy stacji badawczej na księżycu i załogowego lotu na Marsa. Skomentowano to później tak, że kiedy na świecie robi się duszno i dość beznadziejnie, to należy odwrócić uwagę jakimś wyzwaniem. Trzeba gdzieś polecieć!
Ogromne gigantyczne wyzwania są możliwe również bliżej. Na przykład nawodnienie jakiegoś kraju pożeranego przez pustynię, zorganizowanie medycznego i farmakologicznego ratunku dla Afryki umierającej na AIDS i tak dalej.
Cóż z tego. Jeżeli coś co jest blisko, jakoś mniej nas interesuje...
Tempo
Piszę to nazajutrz po konwencji SLD, na której zmieniono szefa, część zarządu i wypowiedziano wiele zaskakujących słów. Pamiętam, jak przed ostatnimi wyborami, kiedy dramatycznie dogorywał AWS i kończyła się Solidarność, mówiliśmy z mężem z ogromnym smutkiem, że SLD może teraz przejąć władzę na długie lata. Bo jest względnie dobrze zorganizowany, bezwzględnie lojalny wobec swoich i jak nikt umie trzymać się stołka. A tu minęło niewiele ponad połowę kadencji - i kompletny kolaps, rozsypka, pobojowisko.
Myślę o tym bez żalu, ale i bez złośliwej satysfakcji, bo bardziej niż losy poszczególnych partii obchodzi mnie najbliższa przyszłość kraju. Największe jednak zdumienie budzi we mnie tempo wszelkich zmian.
Tak jakby wydarzenia uniezależniały się i galopowały same, a ich twórcy i uczestnicy biegli z tyłu, zziajani i zdezorientowani, coraz bardziej tracąc z nimi kontakt.