Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kamieniem, który wywołał polityczną lawinę w Tbilisi, stał się rosyjski poseł Siergiej Gawriłow: przewodnicząc obradom zgromadzenia krajów prawosławnych w sali parlamentu Gruzji ten rosyjski polityk – znany z tego, że pochwalał secesję Osetii Południowej i Abchazji – rozsiadł się na miejscu marszałka gruzińskiego parlamentu. Gruzini odebrali to jako zniewagę. W okamgnieniu przed parlamentem zebrało się 10 tys. ludzi, którzy próbowali wedrzeć się do gmachu. Doszło do rozruchów, rannych zostało ćwierć tysiąca ludzi, a drugie tyle aresztowano.
Gawriłow chyłkiem wyjechał z Tbilisi, Władimir Putin zakazał rosyjskim liniom lotniczym wozić letników do Gruzji (mimo wrogich stosunków, prawie dwa miliony Rosjan przyjeżdżało tam co roku na wakacje), a gruzińskie kina zapowiedziały, że nie będą wyświetlać filmów z rosyjskim tłumaczeniem.
Gniew Gruzinów szybko znalazł nowy cel: rządzącą od siedmiu lat partię Gruzińskie Marzenie i jej przywódcę Bidzinę Iwaniszwilego, miliardera (na posowieckiej prywatyzacji dorobił się majątku równego całemu bogactwu Gruzji), który zabiegając o władzę, obiecywał rodakom spełnić ich wszystkie tęsknoty. Gruzini uwierzyli i oddali mu państwo, którym odtąd Iwaniszwili włada jako prezes rządzącej partii. Choć o wszystkim decyduje sam, to – nie sprawując żadnych urzędów – nie ponosi odpowiedzialności.
Teraz Gruzini uznali, że zostali oszukani i w ich życiu tak naprawdę niewiele się zmieniło. Demonstranci nie rozchodzą się więc z alei Rustawelego, na której od zawsze rozstrzygają się gruzińskie batalie o władzę. Za zaproszenie rosyjskich polityków posadą zapłacił już marszałek parlamentu i poseł odpowiedzialny za naradę prawosławnych parlamentarzystów akurat w Tbilisi. Rozeźleni Gruzini żądają jednak głowy ministra policji – i przede wszystkim przedterminowych wyborów, aby odsunąć od władzy rzekomego dobrodzieja, który obiecał im wszystko, ale nie spełnił żadnej obietnicy. ©℗