Kraj niespełnionych marzeń

Wystąpienie rosyjskiego posła w gruzińskim parlamencie wywołało najpoważniejszy w ostatnich latach kryzys polityczny w Gruzji. Od skandalu z posłem Gawriłowem upłynął już prawie miesiąc, ale na ulicach Tbilisi wciąż trwają wiece i demonstracje, wybuchają zamieszki.
w cyklu STRONA ŚWIATA

12.07.2019

Czyta się kilka minut

Protesty przeciwko gruzińskiemu ministrowi spraw wewnętrznych Giorgi Gacharii przed budynkiem parlamentu, Tbilisi, 6 lipca 2019 r. /  / Fot. Shakh Aivazov /AP/Associated Press/East News
Protesty przeciwko gruzińskiemu ministrowi spraw wewnętrznych Giorgi Gacharii przed budynkiem parlamentu, Tbilisi, 6 lipca 2019 r. / / Fot. Shakh Aivazov /AP/Associated Press/East News

Kamieniem, który 20 czerwca wywołał polityczną lawinę w Tbilisi, stał się rosyjski poseł Siergiej Gawriłow, który jako szef zgromadzenia parlamentarnego krajów prawosławia rozsiadł się na fotelu marszałka gruzińskiego parlamentu, żeby przewodniczyć obradom. Prawosławne przymierze (należy do niego także Polska), powołane na początku lat 90. z inicjatywy Rosji, ma kwaterę w Atenach, ale parlamentarne zgromadzenie zbiera się w rozmaitych miastach. W tym roku na miejsce posiedzenia wybrano Tbilisi. Gruzińscy gospodarze przyznali po niewczasie, że zupełnie umknął im fakt, iż przewodniczącym zgromadzenia jest Rosja i że to rosyjski poseł będzie przewodził obradom w Tbilisi.

Wróg w fotelu marszałka

Kiedy Siergiej Gawriłow rozsiadł się w gruzińskim parlamencie na fotelu marszałka i zaczął po rosyjsku prowadzić obrady, posłowie z gruzińskiej opozycji odebrali to jako celową zniewagę i prowokację. Od początku odzyskania przez Gruzję niepodległości w 1991 roku Rosja utrudnia jej życie, jak może. Na początku lat 90. udzieliła poparcia separatystycznym powstaniom w gruzińskich prowincjach Południowej Osetii i Abchazji, a po granicznej wojnie z 2008 roku uznała ich samozwańczą niepodległość. W rezultacie Gruzja straciła jedną piątą terytorium, a ćwierć miliona Gruzinów z Abchazji i Południowej Osetii straciło dach nad głową.

Kreml nie może się pogodzić z prozachodnią polityką kolejnych gruzińskich rządów i nie przestaje uważać Gruzji za swoją wyłączną strefę wpływów. Zagorzały prawosławny komunista Siergiej Gawriłow, który miał przez kilka dni pełnić rolę gospodarza w gruzińskim parlamencie, zalicza się do tych rosyjskich posłów, którzy z największym entuzjazmem popierają neoimperialną politykę Rosji. Jako ochotnik miał uczestniczyć ponoć w wojnach w Abchazji, a także Naddniestrzu (rosyjska enklawa w Mołdawii) i Kosowie (po stronie serbskiej).

Opozycyjni posłowie ze Zjednoczonego Ruchu Narodowego (w latach 2003-12 rządził on Gruzją pod przywództwem byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego) i powstałej ze schizmy z nim „Europejskiej Gruzji” zażądali, by odebrać Gawriłowowi mikrofon i fotel marszałka, i wezwali mieszkańców Tbilisi, by przybyli pod gmach parlamentu wyrazić swoje oburzenie.

W oka mgnieniu pod parlamentem zebrało się kilkanaście, a według niektórych nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którzy próbowali wedrzeć się do parlamentu. Obrady prawosławnego zgromadzenia zostały zerwane, a Gawriłow wraz z całą rosyjską delegacją chyłkiem uciekli na lotnisko i odlecieli do Moskwy. W całonocnych rozruchach w Tbilisi rannych zostało prawie 250 osób, a ponad trzysta zostało aresztowanych.

Wakacyjne sankcje

Niespodziewanie dla wszystkich, pozornie podrzędna wyprawa rosyjskich posłów do Tbilisi wywołała nowy kryzys w stosunkach między Rosją i Gruzją. Kreml oskarżył gruzińskich polityków o rusofobię, prezydent Władimir Putin zabronił rosyjskim samolotom latać do Gruzji (zakaz obowiązuje od 8 lipca), a rosyjskim biurom podróży wysyłać letników do Gruzji na wycieczki i wczasy. Exodus rosyjskich turystów uderzy Gruzinów po kieszeni. Co roku na wakacje do Gruzji przyjeżdża około 2 miliony Rosjan, na których gruzińskie państwo zarabia dobrze ponad pół miliarda dolarów. W odpowiedzi na lotniczo-turystyczne sankcje Putina gruzińskie kina ogłosiły, że nie będą wyświetlać rosyjskich filmów, a zagraniczne będą pokazywać bez rosyjskiego tłumaczenia.

Siódmego lipca oliwy do ognia rosyjsko-gruzińskiego konfliktu dolał tbiliski telewizyjny celebryta Giorgi Gabunia, który rozpoczynając swój program „Postscriptum” po rosyjsku zwymyślał Putina, używając do tego wyjątkowo wulgarnego słownictwa. Trudno powiedzieć, co zapatrzonemu w siebie celebrycie strzeliło do głowy, że zamiast rozrywką postanowił zająć się polityką, ale swoim wystąpieniem wywołał podobną burzę jak ta, którą sprowokował poseł Gawriłow. Wieczorem tego dnia pod gmachem telewizji Rustawi 2, związanej z opozycją i Saakaszwilim, zebrał się tłum ludzi żądających, by telewizyjne władze przeprosiły oficjalnie Rosję i jej prezydenta, a celebrytę Gabunię wyrzuciły z pracy. Obawiając się, że rozsierdzony tłum, jak wcześniej przed parlamentem, spróbuje szturmu na telewizyjne studia, Rustawi 2 przerwała nadawanie programu. Nazajutrz dyrekcja stacji przeprosiła telewidzów za knajacki język i chamstwo Gabunii, ale nie zwolniła go z pracy (dyrektor Niko Gwaramia sam nie raz przeklinał podczas audycji). Nie przeprosiła też władz Rosji, które oburzone zażądały wprowadzenia kolejnych sankcji wobec Gruzji.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. Wszystkie teksty są dostępne bezpłatnie. CZYTAJ TUTAJ →


Ramzan Kadyrow, przywódca sąsiadującej z Gruzją od północy Czeczenii, zaproponował, by wprowadzić całkowitą, powietrzną, lądową i morską blokadę gruzińskiego państwa do czasu, aż tamtejsi prezydent i premier przeproszą oficjalnie Putina za wulgarne słowa celebryty. Rosyjska Duma wezwała prezydenta Putina, by zabronił sprowadzania do Rosji gruzińskiego wina i wód mineralnych (zakaz taki obowiązywał już w latach 2006-13) oraz zamroził transfery pieniężne, przesyłane z Rosji do Gruzji przez gruzińskich imigrantów zarobkowych i Gruzinów, mieszkających w Rosji na stałe. Gruzja, dla której Rosja jest największym odbiorcą wina, straciłaby na tym kolejne setki milionów rocznie.

Putin oznajmił jednak, że żadnych dodatkowych sankcji wprowadzać przeciwko Gruzji nie zamierza. „Nie zrobię tego przez szacunek, jaki żywię dla gruzińskiego narodu, i ze względu na przyjaźń między naszymi narodami – powiedział Putin. – Naprawa stosunków między naszymi państwami jest ważniejsza niż prowokacje jakiegoś szumowiny czy łajzy”.

Wytłumaczeniem łaskawości rosyjskiego prezydenta może być w jakiejś mierze fakt, że mimo jego apeli, wielu Rosjan nie zmieniło wakacyjnych planów i nadal wybiera się do Gruzji przez Armenię, Azerbejdżan, Turcję czy Polskę (co podnosi koszty i komplikuje podróż), a wytwórnię najsławniejszej z gruzińskich wód mineralnych „Borżomi” kupił pięć lat temu jeden z siedmiu największych bogaczy rosyjskich, Michaił Fridman, przyjaciel Kremla.

Ulice pełne buntu

Ale powodem gniewu Gruzinów nie jest tylko Rosja i jej nieprzyjazna wobec Gruzji polityka. Wystąpienie Gawriłowa w gruzińskim parlamencie było kroplą, która przelała czarę goryczy. Gruzini stracili w końcu cierpliwość wobec rządzącej od siedmiu lat partii Gruzińskie Marzenie i jej przywódcy, Bidziny Iwaniszwilego, bogacza (na prywatyzacji ZSRR dorobił się majątku równego całemu bogactwu Gruzji), który zabiegając o władzę obiecywał rodakom spełnić ich wszystkie tęsknoty i zachcianki. Gruzini uwierzyli i oddali mu państwo, którym od tego czasu włada jako prezes rządzącej partii. O wszystkim sam decyduje, ale nie sprawując żadnych urzędów, nie ponosi żadnej odpowiedzialności za rządy.

Tegoroczne, letnie wystąpienia uliczne w Tbilisi są największymi i najdłuższymi w Gruzji od czasów rewolucji róż z jesieni 2003 roku, która wyniosła do władzy Saakaszwilego. Rządzący próbują grać na czas, a gniew rodaków ukoić kolejnymi ustępstwami. Jako pierwszy, na pożarcie, rzucony został przewodniczący parlamentu Irakli Kobachidze. Władze zgodziły się też, by najbliższe wybory w 2020 roku zostały przeprowadzone według nowej ordynacji i zasady proporcjonalnego systemu, i ze zniesionym progiem wyborczym (obecny system proporcjonalno-większościowy jest korzystniejszy dla rządzącej partii i miał zostać zniesiony dopiero w 2024 roku). Z aresztów zwolniono też wszystkich zatrzymanych podczas zamieszek pod parlamentem. Z żądań dymisji całego rządu i rozpisania przedterminowych wyborów do parlamentu wycofali się sami demonstranci.

Nie rozchodzą się jednak z alei Rustawelego, na której od zawsze rozstrzygają się gruzińskie batalie o władzę. Żądają ustąpienia ministra spraw wewnętrznych Giorgiego Gacharii, jednego z najbliższych współpracowników Iwaniszwilego. Przy okazji konferencji w dziesięciolecie Partnerstwa Wschodniego przywódcy opozycji prosili przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, by ta ukarała sankcjami Iwaniszwilego który niszczy jak kornik gruzińską demokrację, zachowując jej formę, ale pozbawiając zupełnie treści.

Odpierając zarzuty o uległość wobec Rosji, Gruzińskie Marzenie twierdzi, że opozycja potraktowała obecność rosyjskiego posła Gawriłowa w parlamencie za pretekst, by wywołać polityczną awanturę i dokonać ulicznego puczu. Po wystąpieniu celebryty Gabunii, premier Mamuka Bachtadze, prezydent Salome Zurabiszwili i burmistrz Tbilisi Kachaber Kaladze (były znakomity piłkarz) oskarżyli opozycję, że prowokując konflikty z Rosją, działa w rzeczywistości w interesie Kremla i stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa gruzińskiego państwa.


CZYTAJ TAKŻE

CZAS SALOMEI: Po raz pierwszy od prawie tysiąca lat, od czasu królowych Tamary i Rusudan, przywódczynią gruzińskiego państwa została kobieta. Jednak Salome Zurabiszwili trudno będzie nawiązać do osiągnięć swych wielkich poprzedniczek.


Gruzja na rozdrożu

Gruzini są tak samo rozczarowani władzą jak opozycją. Według niedawnych sondaży rządzących marzycieli popiera jedna piąta Gruzinów, opozycyjnych zjednoczonych narodowców – ledwie 15 proc. Podczas czerwcowych i lipcowych antyrządowych demonstracji i wieców nie raz zdarzało się, że ich uczestnicy przepędzali opozycyjnych polityków, usiłujących się do nich przyłączyć.

Gruzini znów znaleźli się na rozdrożu. Na alei Rustawelego dochodzi do starć młodzieży domagającej się ustąpienia ministra Gacharii z jego obrońcami, prozachodnich liberałów z nieufnymi wobec Zachodu wyznawcami tradycji, związanymi z wpływową prawosławną Cerkwią, uważającą Zachód za uosobienie zepsucia, współczesną Sodomę i Gomorę. Najzagorzalszych i najpobożniejszych gruzińskich patriotów i nacjonalistów więcej z Rosją łączy, niż dzieli. Rozczarowanie Gruzinów do marzycieli najskuteczniej niweluje niegdysiejszy ludowy bohater Saakaszwili. Skazany zaocznie w Gruzji na więzienie za nadużywanie władzy, wciąż komentuje z zagranicy (do niedawna z Holandii, a ostatnio z Ukrainy, do której wrócił z wygnania) polityczne wydarzenia w ojczyźnie. Wśród rodaków budzi irytację i niechęć jeszcze większą niż Iwaniszwili, a dla marzycieli pozostaje niezmiennie najskuteczniejszym orężem w wyborach.

Po siedmiu latach rządów marzyciele są coraz bardziej skłóceni, cyniczni i sobą zmęczeni. Wiedzą jednak, że władzę mogą ocalić jedynie zachowując jedność i dzięki majątkowi Iwaniszwilego, który tak właśnie, przekupując kolejnych opozycyjnych polityków, stworzył ugrupowanie, by odsunąć Saakaszwilego od władzy. Każda z partii, która porzucała przymierze marzycieli, pozbawiona pieniędzy i wpływów znikała z politycznej sceny, jak Wolni Demokraci Irakliego Alasanii, albo była spychana na jej margines, jak Partia Republikańska Lewona Berdzeniszwilego i Dawida Usupaszwilego.

Marzyciele dwukrotnie wygrali już wybory parlamentarne, samorządowe i prezydenckie. Zdając sobie jednak sprawę z malejącego poparcia, w zeszłorocznych wyborach prezydenckich nie wystawili własnego kandydata, lecz postanowili poprzeć niezależną Salome Zurabiszwili. W przypadku wygranej sukces mogli przypisać sobie, a winą za porażkę obarczyć kandydatkę.

Licząc, że pozostawieni u władzy marzyciele popełnią kolejne błędy i jeszcze bardziej zniechęcą do siebie Gruzinów, opozycja szybko wycofała się z żądania, by rozpisać przedterminowe wybory. Woli uzbroić się w cierpliwość i czekać na każdy fałszywy ruch Iwaniszwilego w nadziei, że gdy za kilkanaście miesięcy nadejdzie czas wyboru, Gruzini odsuną od władzy dobrodzieja, który obiecał im wszystko, ale nie spełnił żadnej obietnicy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej