Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jego treść jest zarazem zagadkowa i niepokojąca. Metropolita przewiduje, że „Tygodnik Powszechny” nie będzie mógł się ukazywać dłużej niż do końca roku 1950. W związku z tym prosi ks. Jana Piwowarczyka, asystenta kościelnego pisma, który równocześnie reprezentował wydawcę „Tygodnika”, czyli kurię metropolitalną, aby rozwiązał umowy z pracownikami. Wyraża uznanie redaktorom za ich pracę.
Świadek epoki – Józefa Hennelowa, która do „Tygodnika” trafiła w 1948 r. – nie zna powodu listu. – Cenzura szalała, zagrożenie likwidacji było właściwie nieustanne, ale nie pamiętam żadnej specjalnej okoliczności, która uzasadniałaby wtedy wypowiedzenia. Być może kardynał widział i wiedział wówczas więcej niż my – mówi, nie kryjąc zaskoczenia. – List jest przejmujący, widać w nim zatroskanie Sapiehy o środowisko „Tygodnika”.
Historyk prof. Andrzej Chwalba ma na temat tego listu hipotezę. – Albo kardynał otrzymał informację od osób zaufanych, że zbliża się kres „Tygodnika”, czego wykluczyć nie można, albo też zdanie wyrażone w liście jest następstwem smutnej konstatacji, że obręcze się zaciskają, że żelazna kurtyna skutecznie izoluje „naszą Europę” od świata zachodniego, a Kościół jest ostatnią wolną wyspą między Łabą a Władywostokiem. Niebawem nie będzie już wolnej przestrzeni dla niezależnego Kościoła i czasopism katolickich. Rok 1950 przyniósł kilka smutnych spraw, który musiały rodzić poważne obawy o przyszłość: zakończył działalność Caritas, natomiast wzmogła się aktywność grupy księży-patriotów. Kardynał mógł się czuć osaczony – mówi prof. Chwalba
Wśród wspomnianych przez prof. Chwalbę smutnych spraw było wymuszone na Kościele porozumienie z władzami zawarte 14 kwietnia. Kościół za obietnicę swobody w pewnym dość wąskim zakresie działalności duszpasterskiej godził się potępić wszelkie wystąpienia antypaństwowe (m.in. „zbrodniczą działalność band podziemia” i wykorzystywanie „uczuć religijnych”), uznać nowy ustrój społeczny, poza sprawami dotyczącymi wiary, moralności i jurysdykcji „kierować się polską racją stanu” oraz poprzeć politykę władz w sprawie Ziem Odzyskanych.
Podczas podpisywania porozumienia Sapiehy nie było w kraju – przebywał w Rzymie. Jego stosunek był krytyczny – przewidywał, że władze nie wywiążą się z obietnic, zaś ideologiczny język porozumienia będzie wykorzystywany propagandowo przeciwko Kościołowi. Szybko okazało się, że ma rację.
W sprawie represji wobec „Tygodnika” przeczucie także nie zwiodło kardynała – Sapieha pomylił się o niespełna dwa i pół roku. W 1953 r. pismo zostało odebrane redakcji i przekazane kontrolowanemu przez władze Stowarzyszeniu PAX z powodu odmowy opublikowania w numerze z 8 marca nekrologu Stalina. „Tygodnik” powrócił do prawowitych właścicieli dopiero w ramach odwilży w grudniu 1956 r. ©℗