Wobec nowego czasu

Ks. Jacek Urban: Sapieha mówił, że gdyby Piotr Skarga żył w jego czasach, założyłby gazetę. Trudno się dziwić, że sam został patronem „Tygodnika”.

08.05.2017

Czyta się kilka minut

W redakcji „Tygodnika Powszechnego”, 1950 r. Od lewej: Józefa Golmont (Hennelowa), Mieczysława Regiec, Maria Turowiczówna, Jacek Woźniakowski, Józef Maria Święcicki. Siedzą: Zofia Starowieyska-Morstinowa i Jerzy Turowicz. / Fot. Archiwum „Tygodnika powszechnego”
W redakcji „Tygodnika Powszechnego”, 1950 r. Od lewej: Józefa Golmont (Hennelowa), Mieczysława Regiec, Maria Turowiczówna, Jacek Woźniakowski, Józef Maria Święcicki. Siedzą: Zofia Starowieyska-Morstinowa i Jerzy Turowicz. / Fot. Archiwum „Tygodnika powszechnego”

ARTUR SPORNIAK: 18 stycznia 1945 r. Kraków zostaje wyzwolony przez Armię Czerwoną, a już 24 marca ukazuje się pierwszy numer pisma założonego przez Sapiehę – „Tygodnika Powszechnego”. Jak można wyjaśnić ten pośpiech metropolity?

Ks. JACEK URBAN: Spełnił się czarny scenariusz: władzę przejęli komuniści. Wszędzie tam, gdzie dotarła Armia Czerwona, ustanawiano sowieckie porządki. Na szczęście miasto nie ucierpiało podczas jego zdobycia (nie licząc szyb, które wyleciały m.in. w pałacu arcybiskupim, oraz w witrażach Mehoffera i Tetmajera w katedrze wawelskiej, gdy Niemcy wysadzali most Dębnicki – wybuch był tak silny, że odłamki odległego o kilkaset metrów mostu spadły także przed katedrą). Świadkowie mówią, że Sapieha po wejściu Sowietów przez kilka dni nie przyjmował na audiencjach – widać było, że jest przygnębiony. Najpierw pojawiło się wojsko, a za nim NKWD. Komendant miasta zamieszkał w Pałacu pod Baranami na Rynku. Niedługo później dołączył do niego szef NKWD – i to on miał decydować o tym, kto zostanie prezydentem miasta, kto wejdzie w skład Wojewódzkiej Rady Narodowej, czyli pionu administracyjnego, czy kto zostanie komendantem milicji obywatelskiej.

Trudno mówić o rzeczywistych intencjach Sapiehy w owym czasie – nie ma na ten temat żadnych świadectw. Przyjmijmy jednak taką narrację: metropolita w warunkach, w jakich był, próbował umocnić Kościół. W tych kilku pierwszych powojennych miesiącach Sapieha myślał najpierw o zabezpieczeniu seminarium i studiów teologicznych na UJ dla kleryków i właśnie o „Tygodniku Powszechnym”. Obie te sprawy okazały się opatrznościowe dla Kościoła w tym trudnym okresie.

Mój mistrz, ks. prof. Bolesław Kumor, w 1974 r. wydał pierwszą „Historię Kościoła w Polsce”. Od czasów powojennych ma ona formę kalendarium. W pierwszej połowie roku 1945 zanotowane zostały przez niego tylko dwa istotne dla historii Kościoła w Polsce wydarzenia: uruchomienie 1 lutego studiów na wydziale teologicznym i założenie „Tygodnika Powszechnego”. O genialności Sapiehy świadczy to, że właśnie wtedy te dwa przedsięwzięcia podjął.

Sowieci nie zachowują się zatem jak okupanci?

Przez pierwsze trzy miesiące w stosunku do Sapiehy zachowują się niezwykle elegancko. Swój stosunek zmienią 27 marca, kiedy Sapieha dołączy się do listu protestacyjnego skierowanego do Bieruta w związku z represjonowaniem żołnierzy AK. Wówczas władze przekonują się, że Sapiehy nie da się kupić. Wcześniej, 17 marca, Sapieha bierze udział w inauguracji roku akademickiego na UJ w Collegium Novum. Siedzi obok rosyjskich generałów, ale jest przecież następcą biskupów, którzy byli Wielkimi Kanclerzami UJ. Wielu nie chciało mu jednak darować, że po uroczystości udał się na przyjęcie do Feniksa na rogu Rynku i św. Jana. Zapamiętano, że wszedł do restauracji prowadzony przez rosyjskiego generała, a orkiestra grała „Marsza generalskiego” – więc zabrzmiało to jak nuta bardzo fałszywa. Na dodatek Sapieha wzniósł toast za demokrację. Ci, co widzieli w nim męża opatrznościowego podczas okupacji, zaczęli uważać, że zdradził. Potrzebna była historyczna perspektywa, żeby zobaczyć, że ustępstwa, na które musimy czasem iść w trudnych sytuacjach – owe kroki w tył – były potrzebne. Z ludzkiej perspektywy jest to dyplomacja, szukanie porozumienia z przeciwnikiem, z punktu widzenia wiary – dążenie do spotkania się z wolą Bożą.

To była trudna gra. „Tygodnik” rodzi się w atmosferze konieczności układania się z władzą, gdy nie wszystko jest czarno-białe – to jest jego żywioł, i za to go będziemy cenić.

Dlaczego tygodnik dla inteligencji, a nie dziennik dla wszystkich?

Sapieha miał doświadczenie z przedwojennym „Głosem Narodu” – był to dziennik, w którego wydawanie angażowała się w różnych okresach Kuria jako jeden z udziałowców. Metropolita doskonale znał jego ciągłe kłopoty finansowe. Wydawanie pisma tygodniowego było po prostu łatwiej uruchomić. Od wielu lat prasa była oczkiem w głowie Sapiehy. Świadczy o tym na przykład głośny referat wygłoszony przez niego w 1912 r. na zjeździe poświęconym 300. rocznicy śmierci Piotra Skargi, w którym pytał: co by zrobił Skarga, gdyby żył dzisiaj? I odpowiadał: założyłby gazetę.

Pierwsza redakcja łącznie z pierwszymi naczelnymi – ks. Janem Piwowarczykiem i Jerzym Turowiczem – w całości wywodzi się z „Głosu Narodu”. Piwowarczyk był jego szefem od 1936 r. do lipca 1939, a Turowicz po nim do września 1939. Jaką opcję reprezentowała ta gazeta?

W dużej mierze zbieżną z poglądami Sapiehy, który miał sympatie do endecji. Kiedy „Głos” zostaje kupiony przez Korfantego, czyli chadecję, Sapieha się wycofuje. Ale w tych okresach, kiedy ma wpływ na gazetę, używa jej dla celów kościelnych: w okresie I wojny światowej „Głos” jest organem Książęco-Biskupiego Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny, w latach 30. z kolei organem Akcji Katolickiej.

Inaczej postąpi z „Tygodnikiem” – zostawi mu wolną rękę, redakcja będzie działała na własną odpowiedzialność, jedynie z ochronnym parasolem Kurii.

Sapieha w pierwszych latach po wojnie ma duże doświadczenie z prasą katolicką – wspomniałem, że uczył się głównie na jej niepowodzeniach. Są też pozytywne wzorce. Myślę, że przedwojenny sukces poznańskiej „Kultury” – tygodnika lokalnej Akcji Katolickiej, który zgromadził bardzo dobrych autorów – wpłynął na to, jak „Tygodnik Powszechny” został przez Sapiehę pomyślany. Metropolita może też skorzystać z potencjału akademickiego stowarzyszenia Odrodzenie, w którym działał m.in. Turowicz. A dlaczego tygodnik dla inteligencji? Po doświadczeniu aresztowania przez hitlerowców i wywiezienia do obozów koncentracyjnych krakowskich profesorów Sapieha spodziewał się walki komunistów przede wszystkim z inteligencją.

Dlatego o nią chce się najpierw zatroszczyć.

Przypomnijmy profesorów piszących na łamach „Tygodnika”, o których wspomina Jerzy Turowicz w artykule opublikowanym w „Księdze Sapieżyńskiej”.

Franciszek Bielak – profesor Wojtyły, gdy ten studiował na polonistyce UJ; Wacław Borowy i Stanisław Pigoń – historycy literatury; Franciszek Bujak, Władysław Konopczyński, Władysław Czapliński, Stefan Kieniewicz, Kazimierz Tymieniecki i Jan Dąbrowski – historycy; Karol Górski – historyk duchowości; Roman Ingarden – filozof, uczeń Husserla, zaprzyjaźniony z Edytą Stein; ks. Marian Michalski – patrolog; Władysław Szafer – botanik, dyrektor krakowskiego ogrodu botanicznego, i wielu innych.

Warszawa miała Laski jako ważne centrum duchowości, skupiające inteligencję katolicką, Kraków – środowisko „Tygodnika”. Przyciągnie wybitne osobowości – Stommę, Gołubiewa, Kisielewskiego. Niedawno w antykwariacie na św. Jana wczytałem się w „Listy do przyjaciela” Antoniego Gołubiewa – jakoś ta książka wcześniej nie wpadła mi w ręce. Zdumiało mnie, z jak głęboką kulturą teologiczną, a jednocześnie jak bardzo osobiście pisze on o swojej wierze i o Kościele. Książka ukazała się w 1955 r., a więc w głębokim stalinizmie. Prawdopodobnie gdyby autor był osobą duchowną, nie mógłby wydać takiej książki.

To właśnie świeccy wtedy przejmują inicjatywę i zaczynają odgrywać ważną rolę. Można powiedzieć, że lata stalinowskie aż do zamknięcia przez władze na wiosnę 1953 r. to dla „TP” złoty okres. Drugi taki okres to z kolei stan wojenny w latach 80. Chwała Bogu, że w Krakowie takie środowisko katolickie, intelektualne, literackie powstało.

Zatem moment historyczny, jakim jest zaistnienie „Tygodnika”, był dla Kościoła niezwykle istotny. Nieważne, czyj był to pomysł – Sapiehy, Piwowarczyka czy Turowicza.

Turowicz sugeruje, że Piwowarczyka.

Ważne, że znaleźli się ludzie, którzy odczytali znak czasu – czuli, że ziemia zaczyna się trząść i że trzeba się trzymać mocno za ręce. I to zaczęli robić.

Kim był ks. Jan Piwowarczyk?

Człowiekiem bardzo skromnym, nienarzucającym się, chcącym pozostawać w cieniu. Choć był wielkim znawcą katolickiej nauki społecznej, doktorat napisze późno, dopiero w latach 50. Interpretuje tę naukę w nowatorski sposób, dlatego ma kłopoty z władzami UJ, które w 1933 r. odbierają mu wykłady. Bardzo zaangażowany w propagowanie nauki społecznej Leona XIII, tłumaczy i komentuje wielkie encykliki społeczne: „Rerum novarum” i „Quadragesimo Anno”. Uważa, że państwo ma obowiązek troski o robotników, zapewnienia im godziwych warunków pracy i sprawiedliwej płacy, a Kościół powinien umożliwić im stowarzyszanie się. Jest także za radykalną reformą rolną, która część ziemi wielkich posiadaczy ziemskich oddawałaby rozdrobnionym gospodarstwom chłopskim. Nazywano go „czerwonym prałatem”.

Dlaczego?

Ponieważ reforma rolna, niezależnie od tego, że jej potrzeba była uzasadniona, kojarzyła się z dekretem o ziemi Lenina z 1917 r., który posiadłości arystokracji rozdawał żołnierzom biorącym udział w wojnie.

Sapieha sympatyzuje z poglądami Piwowarczyka. Ojca metropolity nazywano „czerwonym księciem” z tych samych powodów. Głosił, że dotychczasowy układ własnościowy jest anachroniczny. Będzie się potem mówiło, że syn po matce odziedziczy wrażliwość na ubogich, a po ojcu poglądy demokratyczne, które nie dzieliły ludzi ze względu na pochodzenie.
Piwowarczyk stanie się bliskim współpracownikiem metropolity, m.in. pokieruje w czasie wojny z polecenia Sapiehy konspiracyjnym seminarium. Jeśli otrzymał w tak trudnych warunkach tak odpowiedzialną funkcję, musiał się cieszyć dużym zaufaniem arcybiskupa. Tak to jest, że wyznaczając rektora seminarium, biskup mówi, do kogo ma zaufanie.

O osobowości Piwowarczyka wiele mówi pewien epizod. W początku lat 50. wycofuje się z „Tygodnika Powszechnego” (władze próbują go „wrobić” w działalność opozycyjną) i osiada pod Zebrzydowicami na łonie rodziny. Na rok przed śmiercią (zmarł w 1959 r.) rezygnuje z godności kanonika katedralnego. Dawała mu ona profity, m.in. duże mieszkanie na Kanoniczej i możliwość korzystania ze stołówki. Nie zdarzyło się – o ile wiem – w ostatnich paruset latach, by któryś z kanoników tak postąpił.

Dlaczego Piwowarczyk nie chciał podpisywać „Tygodnika Powszechnego” jako redaktor naczelny i po paru miesiącach namówił Turowicza, by to zrobił? Pierwsze numery były sygnowane informacją „Redaguje komitet”, na co władze ostatecznie nie chciały się zgodzić.

Turowicz tłumaczy to w ten sposób, że Piwowarczyk, o ile czuł się kompetentny w kwestiach teologicznych, społecznych, politycznych (np. polemizował z marksizmem), o tyle dziedzina kultury go onieśmielała. A „Tygodnik” przecież był „katolickim pismem społeczno-kulturalnym”. Znów o sobie dała znać jego skromność i intelektualna uczciwość. W tych ostatnich sprawach świetne wyczucie miał z kolei Turowicz. A sfera kultury okazała się w tamtych czasach niezwykle istotna – skoro działania w sferze polityki zostały drastycznie ograniczone.

Gdy w listopadzie 1946 r. ktoś naskarżył metropolicie, że „Tygodnik” propaguje „bolszewizm”, gdyż ukazała się w nim recenzja Heleny Blumówny z pierwszej ważnej wystawy polskiej awangardy ilustrowana reprodukcją „Koników” Marii Jaremianki, Sapieha miał „zrugać” ks. Piwowarczyka. Jak pisze Turowicz w „Księdze Sapieżyńskiej”, Piwowarczyk bronił się, że nie zna się na sztuce i wysłał właśnie jego do Księcia. Oczywiście Sapieha przyjął wytłumaczenie Turowicza.

Czy przetrwanie „Tygodnika” umożliwiła strategia przyjęta przez ojców założycieli: uznanie nowego porządku za rzeczywistość nieodwracalną i ukazywanie Kościoła jako siły, która nie walczy z postępem? Takie tezy można znaleźć w programowym tekście ks. Piwowarczyka „Ku katolickiej Polsce” z pierwszego numeru.

Rodzi się nowe, z którym trzeba sobie jakoś poradzić. Myślę, że i Sapieha, i Piwowarczyk mieli przeczucie, że to czas dla młodego Turowicza, który chłonął mądrości „starych” i szybko się uczył. Poza tym mamy do czynienia z zespołem, który nie rozproszył się, gdy „Tygodnik” został na dwa i pół roku przejęty przez PAX – to rzecz niezwykła! Nazwiska ojców założycieli do dziś cieszą się znakomitą opinią. Sapieha nazywany jest księciem niezłomnym, Piwowarczyk jest mniej pamiętany. O Turowiczu można powiedzieć, że przeszedł, dobrze czyniąc. Ten człowiek w swoim życiorysie nie ma żadnej skazy. „Tygodnik” miewał wzloty i upadki – Turowicz nie. Zdumiewająca jest dla mnie odwaga tych ludzi. ©℗

Ks. prof. JACEK URBAN jest kierownikiem Katedry Historii XIX i XX wieku UPJP2 w Krakowie, dyrektorem Archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej. Autor m.in. dwóch tomów monografii o katedrze na Wawelu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2017

Artykuł pochodzi z dodatku „Kardynał Adam Stefan Sapieha