Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W 2007 r. przyjechał jeszcze do Krakowa, mogliśmy go słuchać w Sali Mehofferowskiej. Wcześniej, w styczniu 1998 r., dzięki Romanie Bobrowskiej nagrał w studiu Radia Kraków wybór swoich wierszy. Czterdzieści dwa utwory, niektóre we fragmentach, ułożone w porządku niekoniecznie chronologicznym.
Teraz otrzymujemy te „Wiersze przeczytane” w postaci książki i płyty, poprzedzone wstępem samego Różewicza, zilustrowane jego fotograficznymi portretami autorstwa Elżbiety Lempp. Piękna inicjatywa nowego wydawnictwa i niezwykłe doświadczenie dla czytelnika-słuchacza.
Głos poety jest dla mnie zawsze bardziej przekonujący od najlepszej nawet aktorskiej interpretacji. Nieczęsto zresztą zdarzają się aktorzy tacy jak Irena Jun, którzy próbują dotrzeć do sedna wiersza, świadomi, że to on jest tu najważniejszy.
Czytanie Różewicza – spokojne, nawet monotonne, pozbawione odrobiny choćby patosu, jest zarazem niesamowicie wyraziste. Dystans stworzony przez anty-aktorską interpretację podkreśla paradoksalnie dramatyzm Różewiczowych wierszy.
A znalazły się w książce także te najsłynniejsze i zarazem najbardziej opatrzone, jak „Róża”, „Ocalony”, „Warkoczyk”. Otwiera ją „Drzewo” z tomu „Srebrny kłos”, zamyka utwór bez tytułu, przewrotnie i autoironicznie opowiadający o krótkim wierszu, który wymyka się spod ręki, „nudzi marudzi / mnoży słowa / swój koniec odwleka”...
Teksty podano za ostatnią edycją „Utworów zebranych” (Wydawnictwo Dolnośląskie); zauważyłem, że w moim ulubionym wierszu „W świetle lamp filujących” w wersji czytanej przez Różewicza są drobne zmiany...
Wstęp zaczyna się od autorskiego spolszczenia „Nocnej pieśni wędrowca” Goethego i jest ważnym autokomentarzem, refleksją nad relacją między wierszem a poezją.
„Już w młodości poetyckiej oddzielałem poezję od wierszy. Ciałem poezji jest wiersz, ale co jest duszą poezji, nie wiem (...) uczucie, myśl? Zdawało się, że bez wiary, nadziei i miłości Człowiek nie może żyć (...) Ale pod koniec XX wieku rodzi się we mnie przekonanie, że ten ssak może rozmnażać się bez miłości, może żyć bez wiary i umierać bez nadziei”.
Potem pytanie: „Co sprawia, że wiersz o wolności i miłości może być płytki i kiepski, a wiersz o szklance wody tragiczny i głęboki?”. Różewicz pisze o martwych słowach dziennikarzy i działaczy, o „języku zombie”, o martwych ideach i ludziach, którzy – choć w istocie także martwi – są aktywni, „agresywni, podstępni, niezwykle ruchliwi”.
Gorzka diagnoza świata – a ponad nią żywy ciągle głos starego poety.
Tadeusz Różewicz, „Wiersze przeczytane”, Wrocławskie Wydawnictwo Warstwy, Wrocław 2014, ss. 44 + płyta