Gdzie świerszczyk jest świerszczykiem

"Co ma odpowiedzieć kobieta, która idzie z sześcioletnim synkiem do sklepu spożywczego i słyszy: »Mamo, czemu ta pani jest na smyczy?« - pytają w Józefowie. Mieszkańcy podwarszawskiej miejscowości rozpoczęli bojkot sklepów sprzedających twardą pornografię.

12.03.2007

Czyta się kilka minut

fot. K. Piskała /
fot. K. Piskała /

Józefów się waha. Ludzie nie wiedzą jeszcze, czy ich miasto zostanie okrzyknięte mekką radykałów, czy zyska sławę pioniera. Wszystko za sprawą kilku młodych kobiet i plakietki "Józefów wolny od pornografii".

Zaczęło się od cieni do powiek - lagoon, storm, lucky peny, i szminek - pink satin, dusty rose, sweet nectar, o których pisze producent, "że ich kolor wyrazi twój nastrój, charakter, styl. Nikt ci się nie oprze".

- To było takie zwykłe babskie spotkanie - śmieje się Aleksandra Bodzińska, jedna z inicjatorek akcji. - Koleżanka robiła prezentację kosmetyków i zaczęłyśmy rozmawiać. O tym, że każda z nas ma małe dziecko i pornografia sprzedawana w pobliskim sklepie spożywczym nam się nie podoba.

Rewolucja nowych

Józefów to specyficzne miasto. Długo był popularnym letniskiem. Warszawiaków przyciągał tu niepokorny, choć płyciutki Świder i zdrowe powietrze. W lipcowe i sierpniowe niedzielne poranki na każdym wolnym skrawku trawy nad rzeką rozkładane były koce, leżaki, grały radia tranzystorowe. Tak było jeszcze w latach 80. Potem miasteczko stopniowo podupadało, Świder stał się brudny, popadły w ruinę słynne drewniane wille - świdermajery, a na ich miejscu powstawały murowane domy.

Od niedawna Józefów znów stał się modny. Cichy, zalesiony, jest idealnym miejscem dla spokojnego rodzinnego życia. Upodobali go sobie lepiej usytuowani mieszkańcy stolicy, bo ceny działek mogą przyprawić inwestorów o palpitację serca.

- Rewolucję zaczęli właśnie nowi - mówi Terenia Dziubak, od dzieciństwa mieszkająca w Józefowie, również popierająca apel. - Są młodzi, mają rodziny i wiedzą, że tu będą dorastały ich dzieci. Dlatego chcą żyć w otoczeniu, które jest bliskie ich wartościom. A my, autochtoni, przyłączamy się do tego.

Akcja przypomina bardziej zaplanowaną kampanię marketingową niż chaotyczny społeczny protest. Jedna z jej animatorek pracuje w znanej kancelarii public relations i nie tylko wie, jak zainteresować problemem media, ale także jakich argumentów użyć, aby nagłośnić protest i uzyskać poparcie najróżniejszych środowisk. Stąd pojawiające się nawiązania do wydarzeń w Gdańsku, gdzie molestowana przez kolegów dziewczyna popełniła samobójstwo.

Postulaty również są dosyć wyważone. Protestujący nie chcą zakazywać pornografii w całym mieście, lecz stworzyć mapę sklepów przyjaznych. Jak piszą w apelu do mieszkańców: "Miejmy odwagę tworzyć świat przyjazny rodzinie - świat, w którym pornografia i przemoc nie są wszechobecne i normalne".

- Nasz plan był prosty - wyjaśnia Ewa Karłowicz, jedna z organizatorek protestu. - Najpierw policzyliśmy wszystkie punkty sprzedaży prasy. W 15-tysięcznym Józefowie wyszło ich 32. Na liście są małe osiedlowe sklepiki, kioski Ruchu, kilka dużych marketów, stacje benzynowe. Okazało się, że tylko w sześciu nie było pornografii.

Apel przestraszył sklepikarzy

- Pornografia w Józefowie jest nachalna. Jest dostępna w większości sklepów, w kioskach, na stacjach benzynowych - żali się Ewa Karłowicz. - Ktoś, kto nie ma dziecka, jej nie zauważa. A moje dziecko szuka "Misia", "Kubusia Puchatka" i widzi kolorowe pismo, a tam: "Gorące klacze na piątkowy wieczór". I to bynajmniej nie jest pismo weterynarzy.

Właściciele sklepów w Józefowie przyznają, że często z "pisemkami" nie dają sobie rady. - Rano układamy je rzeczywiście na górnych półkach poza zasięgiem wzroku dzieci, ale ktoś przychodzi, poogląda sobie i odkłada, gdzie mu wygodnie - opowiada jeden z nich.

Ewa Karłowicz: - Sprzedawcy często tłumaczyli, że nigdy nie sprzedają takich gazet dzieciom, że są zafoliowane, leżą na górnych półkach lub pod ladą. Gdy podchodziliśmy do stojaka z gazetami, okazywało się, że w większości nie były zafoliowane, a dostęp do nich nie był utrudniony.

Wielu właścicieli i kierowników sklepów twierdzi, że pisma pornograficzne to żaden interes. Nie dość, że się nie sprzedają, to często są kradzione lub po prostu przeglądane na miejscu. Jednak muszą być w ofercie, bo tego wymaga dystrybutor prasy.

- To nie jest do końca prawda - twierdzi Terenia Dziubak. - Jeśli ktoś ma własny sklep, może wybierać, co chce otrzymywać.

Po Józefowie wieść o planowanym bojkocie rozniosła się szybko. Szczególnie, że wiele sklepów jest usytuowanych w centrum tuż obok siebie. Pewnie dlatego, oceniają organizatorzy akcji, poza jednym przypadkiem, nie spotkali się z wyraźną odmową. Część kierowników czeka na rozwój sytuacji.

- Przykładem kierownictwo Markpolu, które podobno kazało się wstrzymać z decyzjami. Ich zachowanie wskazuje na to, że nie wiedzą, czy będą dobrze, czy źle postrzegani. Jednak nawet ci, którzy na apel zareagowali pozytywnie i wycofali się ze sprzedaży pism, nie chcą wywiesić naszych plakietek. Pewnie boją się, że zostaną zaszufladkowani jako nienowocześni - mówi Karłowicz. - A pod akcją podpisują się prawie wszyscy. Mamy instytucje: dom dziecka, szkołę podstawową, nauczycieli.

Według uczestników bojkotu sklepikarze są niekiedy szantażowani przez dystrybutorów.

- Oczywiście, że nie chciałam, aby z mojego punktu zrezygnował Kolporter - mówi Ewa Korab, właścicielka sklepu "Rodos", który jako jedyny wywiesił tabliczkę "Józefów wolny od pornografii". - Ale gdy matka z dzieckiem zwróciła mi uwagę, że z jednej gazetki wypadły płyty z filmami pornograficznymi, powiedziałam stop. To mój sklep i będę sprzedawać, co chcę. Zadzwoniłam do Kolportera, że albo przestaną mi przysyłać to świństwo, albo idę do konkurencji. "Proszę pani, to biznes" - tłumaczyli, ale przestali.

Ostra jazda w Paulince

Nie wszyscy przejmują się bojkotem.

Sto metrów od szkoły podstawowej w Józefowie jest niewielki sklepik o wdzięcznej nazwie "Paulinka". Chłopcy z pobliskiej podstawówki wracając do domu kupują tu słodycze albo po prostu wystają przed wejściem, popijając colę. Trudno "Paulinkę" ominąć, bo ul. Graniczna to główna droga prowadząca do centrum.

W środku, oprócz słodyczy, wędlin i przypraw wielka półka z kolorowymi pismami. Wszystkie rozrzucone w nieładzie: miesięczniki pomieszane z dziennikami, poradnik działkowca obok pisma o modzie. Wśród nich wybijają się propozycje dla dorosłych. W każdym niemal bez wyjątku jest płyta, na każdym roznegliżowana kobieta w wyzywającej pozie. Na okładkach tytuły: "Ostra jazda na kuchennym stole", "Upadłe kobiety na podłodze", czasem gorzej. Właściciel sklepu "Paulinka" odmówił jakichkolwiek rozmów z protestującymi, gazet wycofać nie zamierza - ma prawo do sprzedawania ich w sklepie i zamierza z niego korzystać. Nie chce również rozmawiać z dziennikarzami.

Prawo do nieoglądania

- Nie zamierzamy niszczyć sprzedawców - twierdzą organizatorki akcji. - Jedynie dajemy sygnał, że również i my mamy jakieś prawa. Nie będziemy kupować prasy w punktach handlujących pornografią. Poinformujemy właścicieli o naszych argumentach.

Niektóre osoby zaangażowane w walkę z pornografią w Józefowie wykazały się większą inicjatywą niż bojkot prasy.

- Ktoś zobaczył pisma pornograficzne i ostentacyjnie zostawił zakupy w sklepie. Po jednej takiej akcji sklep zrezygnował. Bo jak ma zarobić 20 zł na świerszczykach, a stracić 200 zł i stałą klientkę, to rachunek jest prosty - opowiadają protestujący.

Początkowo wielu mieszkańców Józefowa nie zgadzało się z akcją. "Głupota moherowych beretów trafiła pod józkową strzechę, porażające" - można było czytać na forum Józefowa.

- Nie możemy nikomu niczego zabraniać, ale chcemy, aby były wyznaczone sklepy. Tak jak się to robi w USA czy Szwecji. Żeby czegoś takiego nie sprzedawano w pobliżu szkół, jak nie sprzedaje się we Francji - tłumaczy Karłowicz. - Nie chodzi nam też o wszechobecną nagość, ale o twardą pornografię. Jeśli idę z moim sześcioletnim synkiem do sklepu spożywczego i on mnie pyta: "Mamo, czemu ta pani jest na smyczy?", to co mam odpowiedzieć?

Karłowicz tłumaczy z przejęciem: - Chcemy pobudzić Józefów do dyskusji. Zapytać, czy chcemy świata, w którym nie szanuje się kobiet. Nie to jest głównym problemem, że chłopiec potajemnie zajrzy do takiego pisma. Pewnie zajrzy, nie da się tego uniknąć. Ale jeśli pornografia jest dostępna wszędzie i my tego nie potępiamy, to oznacza naszą akceptację. Jak później nauczyć, co jest powszechne, a co właściwe? Ten przykład Ani z Gdańska nami wstrząsnął. Nikt z klasy jej nie pomógł, bo dla tych dzieci takie zachowanie było normalne. Podobnie jak normalne jest teraz zdjęcie kobiety na smyczy w sklepie spożywczym.

- W centrum nie jest źle. Poparło nas około 300 osób. Jak na te kilka osób, które zbierały podpisy, chyba sporo. W dużych sklepach nas rozumieją. Gorzej na dalszych ulicach, tam pornografia jest prawie wszędzie - opowiada jedna z organizatorek. Inne twierdzą, że prawo do nieoglądania jest równie ważne co prawo do kupowania. Czy tak jest rzeczywiście, okaże się wkrótce.

Na razie ze sprzedaży pornografii zrezygnował jeden sklep. Kobiety planują kolejne akcje.

---ramka 490802|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2007