Gdy Twoje dziecko jest trans

Coraz więcej młodych Polaków identyfikuje się z płcią przeciwną niż metrykalna. Jak im pomóc, nim przygniecie ich stres mniejszościowy? Jak nie skrzywdzić za szybko przystawioną pieczęcią: „transpłciowy”?

20.03.2023

Czyta się kilka minut

 / KASIA KOZAKIEWICZ DLA „TP”
/ KASIA KOZAKIEWICZ DLA „TP”

Data i miejsce narodzenia: lipiec 2019, Facebook. Imię: Dawid.

Pierwsze zdjęcie: z krótkimi, ciemnymi włosami, zafrasowaną miną i częścią twarzy zasłoniętą przez telefon. Jakby nie był jeszcze do końca pewien, czy chce się pokazać światu.

Przez kolejne trzy i pół roku tych profilowych fotografii uzbiera się kilkanaście. Włosy jeszcze ciemniejsze. Brązowe. Zielonkawe. Rude. Blond. Na twarzy melancholia, rzadziej nieśmiały uśmiech, raz nawet – na zdjęciu z dużym białym kotem – od ucha do ucha; nowe zdjęcie co miesiąc, rzadziej co kilka. Tak jakby ciągle szukał najlepszej wersji nowego siebie, w której świat ma go ujrzeć.

Najnowsze, z włosami blond, dyskretnie uśmiechniętymi oczami i najbardziej męskim sznytem, opatrzone jest komentarzem: „To zdjęcie jest jednak takie trochę najlepsze”.

Fotografii sprzed lipca 2019 brak. Podobnie jak informacji, postów, danych. – Nie pytaj o stare imię, to punkt pierwszy – mówi, gdy spotykamy się w lutym, a ja proszę go o zbiór „przykazań”: o co nie zagadywać. – To pytanie rani, bo podkreśla moją starą tożsamość.

Jakbym robił show

Data i miejsce narodzenia: rok 2003, duże miasto, rodzina inteligencka.

Jedno ze wspomnień: ma kilka lat, biega za piłką, ktoś krzyczy: „Chłopaki, wracajcie!”, a jemu (wtedy formalnie jej) nie wiedzieć czemu robi się przyjemnie.

Inne, późniejsze (ma może 10, może 11 lat). Przebiera się w szatni z dziewczynami przed wuefem: – Pamiętam tylko uczucie, że nie chcę taki być. Niektóre dziewczyny zaczynały się chwalić biodrami, piersiami, ciuchami. A we mnie był strach, że w tym kierunku się zmieniam – wspomina Dawid.

– Wiedziałem wtedy, że istnieją odmienne preferencje seksualne, ale o osobach trans nie miałem pojęcia – dodaje. – Na kilka lat temat ucichł: próbowałem być dziewczęcy. Zacząłem używać trochę makijażu, np. eyelinera, nosiłem spódniczki. Myślałem: przyzwyczaję się, dyskomfort przejdzie. Czułem się ciągle, jakbym udawał, jakbym robił show. Ale na tyle wystraszyła mnie moja inność, że to spychałem. Więc ta sukienka w jakimś sensie przynosiła ulgę – to był kostium, z którym czułem się źle, ale równocześnie byłem taki jak inni. A „być jak inni” to było wtedy najważniejsze.

Kolejny wyraźny obraz: ma ze 12 lat, siedzi przy stoliku restauracji ­McDonald’s albo KFC – z kolegą koleżanki.

Dawid: – Nagle powiedział, trochę jakby żartem, że urodził się dziewczyną, ale zawsze czuł się chłopakiem. Pamiętam tylko siebie zszokowanego. Kiedy wróciłem do domu, zacząłem googlować. I zapaliła mi się lampka: ja też mogę taki być. Pojawiła się mieszanina ulgi, że „inni też tak mają”, i strachu. Zwłaszcza że wkraczałem już w wiek, kiedy coś, co do tej pory było dyskomfortem, zaczynało dyktować całe moje życie. To było coś, co mówi: ruszasz się jak dziewczyna, stoisz jak dziewczyna, mówisz jak dziewczyna. A bardzo chcesz się ruszać, stać i mówić jak chłopiec.

Spektrum płci

– A skąd pan wie, że jest mężczyzną? – dr hab. Grzegorz Iniewicz, profesor UJ, psycholog i seksuolog specjalizujący się m.in. w pracy z młodymi osobami trans i niebinarnymi, odpowiada pytaniem na pytanie o to, czym jest odmienna tożsamość płciowa. – Większość osób odpowie: „Jestem mężczyzną/kobietą, bo tak się czuję”. Nie inaczej jest w przypadku osób trans, tyle że u nich to, co czują, nie zgadza się z płcią, która została im przypisana przy urodzeniu. W XIX wieku płeć utożsamiano wyłącznie z genitaliami, ale od tamtej pory nastąpiła ważna zmiana. Wiemy, że płeć jest przede wszystkim w mózgu, i nie jest konstruktem zero-jedynkowym: wszyscy mieścimy się w spektrum. Jesteśmy bardziej kobiecy, męscy albo gdzieś pośrodku.

Pojęcie klucz to dysforia płciowa, czyli wspomniana niezgodność. W książce dziennikarza TVN24 Piotra Jaconia „My, trans” (2021) dysforię tłumaczy na swoim przykładzie córka autora, Wiktoria. Jej losy skłoniły Jaconia do zajęcia się tematem. „To była kwestia postrzegania swojego ciała – mówi w rozmowie z ojcem Wiktoria. – Pragnień... I cierpienia. Nie mogłam zrozumieć, że ja chcę być taka, a nie mogę być taka. Czuję się kobietą, a przecież wszyscy widzą, że nią nie jestem. Miałam takie miesięczne fazy, czego nie mogłeś wiedzieć, że starałam się żyć jak kobieta. Ale potem z tym zrywałam (...) Czułam, że nigdy nie będę w szczęśliwym związku, bo żyję w dwóch światach. Świat pierwszy: udaję chłopaka. Próbuję się w tym odnaleźć, nie lubię tego, ale staram się polubić, bo wiem, że tak trzeba. Spotykam się z »kolegami« i udaję, że jestem taka jak oni. I trwa to jakiś czas, ale w końcu nie daję rady. Więc zamykam się w pokoju i długo stamtąd nie wychodzę. I wtedy znowu pojawia się świat drugi: kobieta. I tak w kółko”.

Dysforii nie umiemy pokazać w badaniach obrazowych mózgu. Nie naprowadzi na nią podwyższony albo zaniżony poziom tej czy innej substancji w organizmie.

Zacznie się zwykle – choć nie zawsze – już w wieku kilku lat. Będzie tym silniejsza, im bardziej otoczenie – matka, ojciec, przedszkole – będzie chciało wykorzenić „nieprawidłowe” zachowania, np. sukienki zakładane przez chłopca.

Część dzieci „porzuci” swoje niezgodne z przypisaną płcią zachowania. Inne wejdą z dysforią w okres dojrzewania. Jeszcze u innych właśnie wtedy się ona rozpocznie.

Tłumiona, czasem nieuświadomiona – stanie się nie do zniesienia.

Nie miałem sił jako kobieta

Gimnazjum: chłopcy zaczynają mutację, jemu jego wysoki głos wydaje się jakby coraz wyższy. Potrafi więc nie odezwać się słowem przez cały dzień – byle nie usłyszeć siebie.

Dawid: – Na rosnące piersi używałem spłaszczającego bindera, aż bolały żebra. Babcia mówiła: „Wyrastasz na piękną kobietę”, albo: „Jaka jesteś podobna do mamy”. Ścinałem włosy. Nosiłem obszerne rzeczy – żeby nie było nic widać ciała.

Druga klasa, Dawid niemal przestaje opuszczać dom. – Nie miałem już siły wychodzić do świata jako kobieta – wspomina. – Pokój to było sanktuarium, jedyne miejsce, gdzie nie musiałem udawać. A równocześnie więzienie, mimo że rodzice bardzo się starali, bym choć raz wyszedł na posiłek. Mama z tatą ciągle byli w pobliżu, ale wiedzieli i widzieli tylko to, co chciałem im przekazać. A ja potrafiłem udawać radosnego. O depresji zaczynało się mówić, więc mówiłem sobie: cierpię na nią, jak wiele innych osób. Ale to, że ta depresja to był efekt dysforii, wypierałem.

Najgorszy okres, wspomina Dawid, to końcówka gimnazjum: – Moim sposobem na cierpienie psychiczne były samookaleczenia. Raz wyszedłem z pokoju w szortach, rodzice zauważyli rany. I całe szczęście, bo wtedy od razu zabrali mnie do terapeutki. Tyle że na tym etapie to jeszcze nic nie dało. Pani mnie wysłuchała, ale sama zwracała się do mnie... żeńskim imieniem. Pewnie nie wiedziała, jak się z tym tematem obchodzić, więc postanowiła go zignorować.

Trzy sposoby na konflikt

Wydany w 2017 r. przez Kampanię Przeciw Homofobii, Fundację Lambda Warszawa i Fundację Trans-Fuzja raport podaje, że niemal 70 proc. osób LGBT+ do 18. roku życia ma myśli samobójcze.

– Wśród młodych pacjentów z tej grupy, którzy do mnie przychodzą, wręcz trudno znaleźć takich, przez których życie nie przewinął się wątek samobójczy – mówi Grzegorz Iniewicz. – Jeśli ciągle słyszą, że są „nienormalni”, „zaburzeni” albo „zboczeni”, ale dzięki własnej świadomości lub wsparciu innych potrafią to odrzucić, to funkcjonują w miarę normalnie. Ale jeśli uwewnętrznią już to przekonanie, zaczyna się kryzys. Wtedy powyższe etykietki nie są już wewnętrznym opisem, lecz częścią ich własnej tożsamości. Do mnie przychodzą zwykle na etapie konfliktu, walki. Rozwiązują go na trzy sposoby. Albo się ujawniają, albo to tłumią, albo niejako uciekają w zaburzenia, wliczając w to próby samobójcze. Stres mniejszościowy to stan permanentnego cierpienia i ogromnej samotności.

Nawet większej w przypadku osób transpłciowych i niebinarnych, czyli nieidentyfikujących się z żadną płcią, niż młodych gejów czy lesbijek (tożsamość płciowa to coś niezależnego od orientacji seksualnej – np. transchłopak może być zarówno hetero-, bi-, jak i homo­seksualny). Badania ­amerykańskie ­przytaczane przez autorów raportu „Dzieci się liczą 2022” wydanego przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę wskazują, że o ile 48 proc. młodzieży LGBT+ w ciągu roku od badania dokonywało ­samookaleczenia, to w grupie transpłciowych czy niebinarnych było to 60 proc.

– Fakt odmiennej orientacji seksualnej łatwiej ukryć, większa jest też tolerancja wobec osób nieheteroseksualnych – wyjaśnia ten fenomen Grzegorz Iniewicz. – I inny jest mechanizm ujawniania się. Coming out geja czy lesbijki będzie częściej stopniowy: np. najpierw powie najbliższym przyjaciołom, później rodzicom itd. U osoby transpłciowej to częściej sytuacja zero-jedynkowa. Owszem, można w jednym środowisku funkcjonować jako chłopak, a w drugim jako dziewczyna, ale to jednak bardzo skomplikowana operacja.

Mama straciła córkę

Scena z końcówki gimnazjum: mama na fotelu kierowcy, on z przodu jako pasażer. Jadą na duże zakupy.

Dawid: – Mama ni stąd, ni zowąd rzuca: „Bo ty się ostatnio interesujesz sprawami trans osób”... Zapada cisza, a ja myślę: teraz albo nigdy. „Tak, bo sam się identyfikuję jako transmężczyzna” – mówię. Mama milczała, a potem się popłakała, nadal jadąc. Jeszcze później spytała, czy jestem świadom, że takie osoby są często nieszczęśliwe w społeczeństwie. Odpowiedziałem, że tak, ale ukrywanie tego niczego nie poprawi.

– Nie wiedziałem, czego się dalej spodziewać po rodzicach – kontynuuje Dawid. – Poza stuprocentową pewnością, że nie wyrzucą mnie z domu ani nie wyklną, co przecież też się zdarza. Zawsze mieli na uwadze głównie moje szczęście. Ale wiedziałem też, że ani mama, ani tata, któremu mama powiedziała o wszystkim później, nie wykrzykną: „Wow, super że jesteś trans”.

– Jakim imieniem do ciebie przez kolejne miesiące mówili? – dopytuję Dawida, który wcześniej uprzedził, że jego rodzice nie są gotowi na rozmowę do artykułu.

– Starym.

– W tym samochodzie twoja mama straciła córkę. Zaczęła żałobę. Tak mówią czasami o tym momencie psycholodzy.

– Dawała znaki, że nie jest z tym pogodzona. Że na razie zmiana imienia to dla niej za dużo. I że do 18. roku życia nie ma mowy o żadnych nieodwracalnych ruchach. Bo mogę przecież zmienić zdanie.

– Wysiedliście z samochodu i...

– ...i pobiegłem do toalety w centrum handlowym. Tam płakałem. To był z jednej strony płacz ulgi, że powiedziałem. I lęku, że tak do końca nigdy mnie nie zaakceptują.

Lepsza choroba psychiczna

Grzegorz Iniewicz: – Rodzice przechodzą taką samą długą drogę, jak ich dzieci. Z jedną różnicą: mają zwykle kilkuletni poślizg. Mówię to nastolatkom w gabinecie: „Twoi rodzice właśnie dowiedzieli się o czymś, z czym ty oswajasz się już od pewnego czasu”. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy są otwarci. A przecież nie zawsze tak jest. Znam historie, kiedy rodzice wolą powiedzieć, że ich „ubierający się jak dziewczyna syn” oszalał, zachorował psychicznie, niż ujawnić, że tak naprawdę jest tą dziewczyną.

Alina Synakiewicz, pedagożka, koordynatorka wsparcia w Fundacji Trans-Fuzja, zapamiętała historię, w której szkoła zaakceptowała dziewczęcą tożsamość uczennicy, jej matka zaś długo nie była w stanie: – Dziecko miało pierwsze próby samobójcze, a rodzice ignorowali prośby szkolnej pedagożki, by chociaż przyjść i porozmawiać. W końcu mama przyszła, ale że była nieprzejednana, pedagożka zapytała: „Chcecie państwo żywą córkę czy martwego syna?”.

Ale nawet pozornie pogodzeni z nową sytuacją rodzice cierpią. Anna, matka transpłciowego Mateusza, opowiada Piotrowi Jaconiowi o obrazie, jaki prześladował ją jeszcze na miesiąc przed operacją syna: „moje dziecko wchodzi na salę operacyjną. Odwraca się w moją stronę. Ostatnie spojrzenie. I ostateczne pożegnanie z... córką. I to był taki ból! Zaskoczyło mnie to uczucie. Bo wydawało mi się, że już to przerobiłam. Oswoiłam (...) Usiadłam na podłodze i zaczęłam strasznie płakać. Płakałam z żalu. Tęsknoty. I ze strachu, że jak już faktycznie moje dziecko pójdzie do szpitala, to znów to wszystko poczuję”.

„Tęsknisz za córką?” – pyta Jacoń. „Tak. Bo to była moja wymarzona córka” – słyszy w odpowiedzi.

Alina Synakiewicz zwraca uwagę, że żałoba to tylko jeden ze schematów reakcji: – Są i inne: np. rodzic czuje ulgę w związku z coming outem. Przez miesiące, lata ich dziecko miało depresję, a oni odchodzili od zmysłów. Teraz ktoś wreszcie nazwał przyczynę tego stanu.

Dawid, czy mogłabyś podejść?

Wspomnienie z pierwszego dnia w liceum: siada w ławkach z nowymi uczniami, ma „czystą kartę”. Przedstawia się: jestem Dawid. Ani słowa o transpłciowości. Chwilę wcześniej poprosił nową wychowawczynię, by zwracano się doń innym imieniem niż to zapisane w dzienniku. „Nie ma sprawy, mieliśmy już taką sytuację” – słyszy.

– Ale gdy godzinę później mój pociąg podmiejski podjechał na peron, na którym zawsze wysiadam, stała tam mama, mimo że się nie umawialiśmy – opowiada Dawid. – Nie skonsultowałem z rodzicami mojego wyoutowania, bo wiedziałem, że będą mieć z tym problem, więc wolałem zrobić to samowolnie, a potem przeprosić. Z drugiej strony rozumiałem, że mama została postawiona w dziwnej sytuacji. Zadzwoniła do niej wychowawczyni z pytaniem, czy rzeczywiście mają się do mnie zwracać „Dawid”. To było dwa, może trzy miesiące po rozmowie w samochodzie z mamą, więc rodzice nie mieli za wiele czasu, by się z tym wszystkim oswoić.

Mimo to rodzice jadą do szkoły, potwierdzają wersję syna. – Tyle że nauczyciele różnie do tego podchodzili – opowiada Dawid. – Jedni używali nowego, inni żeńskiego. Była też trzecia grupa. Mówili „Dawid”, używając równocześnie żeńskich zaimków. „Dawid, czy mogłabyś podejść do tablicy?” – pytali. Inni mieli więcej dobrej woli, ale nie mieli wiedzy. A był to już 2019 rok, duże miasto, ­liceum... Zdarzali się wspierający nauczyciele. Nie tylko mówili „Dawid”, ale pytali o moje samopoczucie. Np. wuefistka upewniała się, że nikt mi nie dokucza. Nie w czasie lekcji, bo na wuef nie chodziłem: musiałbym przebierać się w szatni z dziewczynami, które mówiły do mnie „Dawid”... W ogóle nie miałem problemów z rówieśnikami, wspierali mnie do tego stopnia, że wojowali nawet z opornymi nauczycielami. Gdy np. jedna nauczycielka pod moją nieobecność mówiła: „Jej nie ma”, korygowali: „Jego nie ma”. Raz ktoś wpadł na pomysł, że pani pedagog przyjdzie do klasy porozmawiać z uczniami „o byciu trans”. Powiedziałem, że nie chcę przy tym być. A potem się dowiedziałem, że moi koledzy i koleżanki uzupełniali wiedzę pani. Nawet psycholożka szkolna zachowywała się dość niezręcznie. Podczas rozmowy głównie tłumaczyła szkołę, dlaczego niewiele może zrobić, gdy nie są zmienione dokumenty. Owszem, interesowała się moimi uczuciami, jeśli chodzi o depresję, ale moją tożsamość jakby wyparła. Mówiła do mnie żeńskim imieniem.

Czy empatia jest legalna?

„Do których z wymienionych osób możesz zwrócić się, gdy potrzebujesz pomocy?” – to jedno z pytań, jakie młodym osobom (wiek: 12–24 lata) zadali autorzy wydanego przez Fundację Trans-Fuzja raportu nt. sytuacji transpłciowej po epidemii covidu. Z odpowiedzi niemal pięćsetki ankietowanych wyłania się dość jednoznaczny obraz: niebinarni i transpłciowi uczniowie oraz studenci mogą znacznie częściej liczyć na rówieśników niż na nauczycieli i wykładowców (niemal 50 proc. vs. nieco ponad 30 proc.).

– W raporcie jest jedna kapitalna informacja: mniej niż procent pytanych nie ma w przestrzeni szkolnej czy akademickiej ani jednej wspierającej osoby – mówi Alina Synakiewicz. – I znacznie smutniejsza: że wśród wspierających rzadko są nauczyciele i wykładowcy. Czasami przyczyną jest brak wiedzy, bo nikt im nie przekazywał na studiach pedagogicznych informacji o transpłciowości. W czasie szkoleń zdarza mi się słyszeć: „Czy zwracanie się do ucznia nowym imieniem jest legalne?”. Tak, odpowiadamy, jest i legalne, i korzystne dla tych młodych ludzi.

Podobny pogląd przedstawiło Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich po tym, jak w 2021 r. Polskę obiegła historia jednej z mazowieckich podstawówek. ­ Krystyna Pawłowicz zaatakowała wtedy na Twitterze dyrekcję szkoły za to, że ta – zgodnie z życzeniem 10-latki będącej metrykalnym chłopcem – używa jej żeńskiego imienia (Pawłowicz, która przy okazji ujawniła dane szkoły, później przeprosiła dziecko i skasowała post, ale w międzyczasie na szkołę zdążyła wylać się fala hejtu).

Ówczesna zastępczyni RPO Hanna Machińska pisała w komunikacie z aprobatą o działaniach szkoły, w tym „o uszanowaniu imienia żeńskiego uczennicy zgodnie z jej płcią odczuwaną. W tym kontekście pragnę zwrócić uwagę na podzielaną przez ekspertów rekomendację, zgodnie z którą używanie imienia oraz rodzaju gramatycznego, z którym dziecko transpłciowe się utożsamia, jest najprostszym i bardzo skutecznym przejawem akceptacji jego podmiotowości”.

Nie skrzywdzić diagnozą

– Średnio co czwarta przyjmowana do młodzieżowego oddziału dziennego młoda osoba ma wątpliwości co do swojej tożsamości płciowej lub poczucie, że ma inną płeć niż przypisana przy urodzeniu. I prosi, by zwracać się do niej innym imieniem – słyszę od dr. hab. Macieja Pileckiego, kierownika Oddziału Klinicznego Psychiatrii Dorosłych, Dzieci i Młodzieży Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. – Statystyki, które opracowywaliśmy dla placówek pierwszego stopnia referencyjności, pokazały podobne proporcje.

– To pewnie łatwo wyjaśnić: badania mówią o wielokrotnie większej podatności na kryzysy psychiczne młodych osób LGBT+ – zauważam. Ale Pilecki ma wątpliwości, czy wyłącznie tą przesłanką da się wyjaśnić wspomniane proporcje.

– Pięć, dziesięć lat temu udzieliłbym podobnej odpowiedzi, teraz już nie. W ostatnich latach rośnie odsetek tak identyfikujących się młodych ludzi – odpowiada Pilecki. – Widzę też różnicę jakościową. Wcześniej proces ten odbywał się wedle schematu: najpierw młoda osoba rozpoznawała coś w sobie, później podobną tożsamość odnajdywała w przestrzeni kultury, np. w filmach. I poszukiwała w internecie tego, jak rozumieć siebie, nawiązywała kontakty z podobnymi do siebie osobami. Teraz bywa również odwrotnie. Świadomość diagnozy dysforii płciowej jest już mocno obecna w kulturze młodzieżowej. Podejrzewanie u siebie niezgodności płciowej może być sposobem na wytłumaczenie innych kryzysów tożsamościowych, wewnętrznych napięć i konfliktów.

– Jak w takich przypadkach postępujecie?

– Zawsze zwracamy się do młodych pacjentów tak, jak sobie życzą. Ale też namawiamy: „Dajcie sobie czas na zrozumienie siebie”. Ten pierwszy opis siebie jako osoby mierzącej się z dysforią płciową u niektórych się zmienia, u innych utrwala.

Diagnozy dokonuje lekarz. Jest o tyle ważna, że otwiera drogę do ewentualnych ingerencji medycznych. Najpierw, jeszcze w okresie dojrzewania, do podania – zalecanych przez ekspertów i aktywistów LGBT+ w przypadku dysforii – blokerów hormonów (ich działanie jest odwracalne i daje wielu pacjentom ulgę w cierpieniu). Później, już po ukończeniu 18 lat, do wdrożenia terapii hormonalnej, też odwracalnej. Wreszcie, do ewentualnych ingerencji chirurgicznych, jak zmiany w obrębie klatki piersiowej czy genitaliów, które jednak nie są wcale potrzebne wszystkim osobom transpłciowym (wielu wystarczy sama tzw. tranzycja społeczna i np. hormonalna).

– Rzetelna diagnoza powinna być dokonywana na podstawie rozmów i obserwacji, trwać przynajmniej pół roku, a uczestniczyć w nich powinien zespół specjalistów, głównie psychiatra i psycholog, obaj ze specjalizacją z seksuologii. W niektórych krajach do takiego zespołu zapraszani są również lekarze rodzinni i przedstawiciele szkoły. Wszystko po to, by jak najlepiej zrozumieć i pomóc nastolatkowi czy nastolatce – mówi dr Iniewicz.

– Najważniejsze, by dorośli podążali za dzieckiem – podkreśla Alina Synakiewicz. – By wiedziało, że jego tożsamość jest w pełni akceptowana. Ale też by czuło, że jeśli z czasem coś się zmieni, to dorośli też nie będą robili z tego problemów.

Nie jestem Wikipedią

– Po raz pierwszy usłyszałem od rodziców „Dawid”, gdy zaczęła się pandemia. Może dlatego, że spędzaliśmy ze sobą więcej czasu? A może przyczyniła się też do tego sesja rodzinnej terapii online? Musiało to być dla nich ciężkie. Nawet to męskie imię nie oznaczało jeszcze, że automatycznie postrzegają mnie jako chłopaka. Ale jakiś czas później przeszliśmy i ten etap – usłyszałem od nich „synu”. Wreszcie ostatnia faza: informowanie dziadków, cioć, wujków.

– Mogę rozmawiać o wszystkim, choć w życiu codziennym niektórych pytań nie lubię – mówi Dawid, gdy rozmowa schodzi na tzw. medyczną tranzycję, a ja pytam o dalszy ciąg listy „złych pytań”. – Punkt drugi: „Nie traktujcie mnie jak Wikipedii z hasłem: »transpłciowość«”. Bywało nie raz, że podchodzili ludzie i chcieli rozmawiać tylko o tym. A ja nie chcę być wiecznie „osobą transpłciową”, chcę być normalnym facetem. Punkt trzeci: „Nie pytajcie o szczegóły tranzycji”. Mogę powiedzieć jedno: po ukończeniu osiemnastki zacząłem brać hormony. Jedną z pierwszych zmian, jakie zauważyłem, był spadek głosu. Dla wielu może w sposób niezauważalny, ale dla mnie to była euforia. Zaczął mi rosnąć lekki wąsik. Z dużo większą ochotą patrzyłem na siebie w lustrze. Nie potrzebowałem już antydepresantów, więc je odstawiłem. Przestałem też chodzić na terapię. Ostatni etap przede mną: to proces o ustalenie nowej płci, co jest w Polsce o tyle niekomfortowe, że trzeba pozwać do sądu własnych rodziców.

Wystarczy, że szanują

Nie wiadomo, ile jest w Polsce osób trans (obecnie stosowana definicja tej grupy zawiera nie tylko osoby transpłciowe, ale też np. niebinarne oraz – jak głosi formuła zawarta w raporcie KPH – „wszystkie te, których płeć nadana przy urodzeniu nie odpowiada ich tożsamości”). Ostatni spis powszechny nie uwzględnił takiej możliwości. „Osoba transpłciowa – pisał wówczas RPO – która nie przeszła jeszcze procesu uzgodnienia płci prawnej, jest (...) zmuszona wpisać płeć metrykalną, niezgodną z rzeczywistą”.

Tymczasem, jak wykazały badania KPH na potrzeby raportu „Sytuacja społeczna osób LGBTA w Polsce” za lata ­2019-20, tylko 3 proc. z przepytanej grupy ponad 2,5 tys. osób trans dokonało skutecznej prawnej korekty płci. „Jestem osobą niebinarną, poza tym raczej nie zależy mi na tym, co jest w dokumentach, wystarczy mi, że moi przyjaciele szanują to, kim jestem” – uzasadniała jedna z ankietowanych osób, ale wśród innych powodów znalazły się też bariery, np. „trudna procedura”.

Dzięki raportowi KPH wiadomo, że polscy transi czują się dyskryminowani w służbie zdrowia (43 proc. w ciągu ostatniego roku); że nie ujawniają się w miejscu pracy (70 proc. nie mówi współpracownikom, 82 proc. przełożonym); że nie ufają instytucjom, a równocześnie głosują chętniej niż w ogólnej populacji (głównie na lewicę).

Z coming outami nie spieszą się też młodzi transpłciowi Polacy – tylko co piąty ujawnił się przed kadrą akademicką bądź szkolną.

Dawid, po prostu Dawid

– Jestem studentem pierwszego roku, mieszkam w Warszawie. Koledzy i koleżanki nie znają mojej historii. Dla nich jestem Dawid, po prostu Dawid. Rodzice? Ostatnio znajoma zagadnęła mamę o „córkę i syna”. A mama na to, że teraz ma dwóch synów. Tata mówi, że ta cała droga była ciężka, ale przeszedłby ją jeszcze raz, bo widzi, jaki jestem szczęśliwy. ©℗

 

PŁEĆ: TO SKOMPLIKOWANE

ROZMNAŻANIE płciowe to stary wynalazek ewolucji, pojawiło się już u organizmów jednokomórkowych. Uformowały się u nich dwie strategie: produkcji dużej liczby małych komórek rozrodczych (plemniki) lub niewielkiej liczby dobrze wyposażonych (komórki jajowe). Każda gameta zawiera połowę materiału genetycznego obojga rodziców, więc potomstwo znacząco się od nich różni. Ta zmienność daje większą szansę pojawienia się korzystnych cech. Na tym polega biologiczny sens płci.

U ZŁOŻONYCH ­­organizmów produkcja komórek rozrodczych wymaga skomplikowanej maszynerii ­hormonalnej i wyspecjalizowanych narządów, a spłodzenie i wychowanie potomstwa – złożonego zachowania. ­Pojawiają się gruczoły płciowe, „przewody”, którymi gamety wędrują po ciele, genitalia, a także inne cechy fizyczne ułatwiające zachowania mające znaczenie w kontekście rozrodczym (np. zdobywanie partnerów, opieka rodzicielska). Informacje o tych cechach fizycznych są zapisane w genach i rozwijają się pod wpływem hormonów płciowych. Dlatego można mówić o wielu poziomach płci: genetycznym, gonadalnym, genitalnym, hormonalnym itd. Na każdym może dojść do zaburzeń, wskutek których osobnik może posiadać wymieszane cechy płciowe (tzw. inter­płciowość).

HORMONY płciowe mają też znaczenie dla mózgu – mogą wpływać na przetwarzanie informacji czy zachowania. Ludzie są w przyrodzie przypadkiem nietypowym. Nasze życie społeczne jest tak złożone i zanurzone w kulturze, że także ona odbija się na organizacji i działaniu mózgu. Mówi się nie tylko o mózgowym poziomie płci, ale i społecznym, związanym z przypisywanymi płci w danej kulturze wzorcami postaw czy zachowań (gender).

KAŻDY Z NAS tworzy obraz samego siebie – ciała i miejsca w społeczeństwie. Jego elementem jest tożsamość płciowa. Gdy ten obraz nie zgadza się z budową ciała i oczekiwaniami wobec siebie jako przedstawiciela danej płci, mówimy o dysforii. Psychologia patrzy więc na płeć szerzej niż biologia. Ważniejsze od tego, jak osoba funkcjonuje w populacji w kontekście rozrodczym, jest to, jak dobrze odnajduje się w społeczeństwie. ©℗ ŁK

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Nie pytaj mnie o nią