Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To dyplomatyczny majstersztyk: w ciągu kilku dni udało im się odwrócić o 180 stopni polityczne znaczenie „kwestii broni chemicznej” w konflikcie syryjskim. W efekcie to, co wydawało się oczywistym gwoździem do trumny Baszara al-Asada – użycie przez niego broni chemicznej przeciw opozycji i cywilom – okazuje się teraz kołem ratunkowym dla syryjskiego dyktatora. Asad zawdzięcza to właśnie duetowi Putin-Ławrow.
Od miesięcy Obama powtarzał, że używając broni chemicznej, Asad przekroczy „czerwoną linię”. Gdy więc to się stało, wolno było oczekiwać, że Obama wykorzysta tę kwestię jako dźwignię – polityczną, moralną, po trosze też prawną – do uzasadnienia stanowczych działań przeciw Asadowi, włącznie z nalotami. Tak sądził prezydent Francji, który jako jedyny zachodni przywódca deklarował udział w akcji zbrojnej. Tymczasem duet Putin-Ławrow wykorzystał niezdecydowanie Obamy i jego zafiksowanie na broni chemicznej – i rzucił Asadowi właśnie koło ratunkowe, czyli plan pozbycia się przez niego tejże broni. Asad natychmiast go zaakceptował, wykonując klasyczny gambit: tracąc (tj. deklarując gotowość utraty) broni chemicznej, zyskał 10 miesięcy politycznego życia. François Hollande wyszedł na durnia, a Obama ma teraz związane ręce. Asad ma czas do lipca 2014 r. – wtedy ONZ oceni, czy Damaszek zniszczył swój arsenał chemiczny. Tylko jak w warunkach wojny domowej można ocenić, czy Asad nie ukrył gdzieś trochę sarinu?
Pytanie istotne – lecz jednak drugorzędne. Ogromna większość spośród stu tysięcy zabitych dotąd Syryjczyków nie zginęła od sarinu, lecz od najzwyklejszej broni konwencjonalnej. Nawet gdyby Damaszek oddał cały sarin, pozostanie mu dość czołgów, dział, karabinów. Głównym problemem Syrii nie jest broń chemiczna, lecz Asad.
Gdyby więc tłem dla tej gry nie było ludzkie życie, można by powiedzieć, że Putin puścił Obamę w skarpetkach. Oczywiście, prezydent USA może kopnąć ten stolik i wywrócić szachownicę. Tylko czy jest do tego zdolny?