Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Roztrząsanie szczegółów przyjęcia imieninowego u Lecha Wałęsy i intencji samego gospodarza zajęło gościom Jana Pospieszalskiego niemałą część czasu, który według zapowiedzi miał być poświęcony pytaniu o “pokolenie JP 2". Rozmówców najbardziej niepokoił fakt pojednania, które tam zobaczyli. Wyjąwszy dziennikarza “Krytyki Politycznej", nikt nie zdobył się na refleksję: a właściwie dlaczego nas to gorszy? Nas - chrześcijan, tak pięknie o chrześcijaństwie rozprawiających? Nikt nie wspomniał, że to pojednanie obaj jego uczestnicy rozpoczęli nad trumną Jana Pawła II. I nikt oczywiście nie zapytał: a może my po prostu plotkujemy?
Na temat “parady równości" wypowiedzi w mediach było niebywale wręcz dużo. Czasem w jednym i tym samym tytule po kilka na raz. (Tydzień późniejszą “paradę normalności" z kolei niemal przemilczano - czy dlatego, że argumenty przeciw pierwszej: “niewczesne i nieuprawnione manifestowanie publiczne preferencji seksualnych", okazały się nagle akurat usprawiedliwieniem tej drugiej imprezy?) W chórze oburzenia niektóre głosy zastanawiały szczególnie. Bardzo zasadnicza moralistka, okazało się, nie ma nic przeciw pałowaniu przez policję, byle pałowano tych, co trzeba (Ewa Polak-Pałkiewicz w “Niedzieli": “Polska policja, zamiast bronić porządku prawnego, rozpędzać nielegalną demonstrację..."). Felietonista-zakonnik zamyślił się “nad bezczelnością »homoniepewnych«, którzy są albo wybrykiem natury, albo skażeniem jakimś" (felieton był o chwastach). I czytelnik pytał sam siebie: czy stworzenia Boże, odkupione na Golgocie, mogą być drugiej kategorii i budzić w ludziach Kościoła uprawniony wstręt? I tak toczyło się chrześcijańskie wartościowanie przez chrześcijańskie media, wróżąc przyszłość coraz bardziej wyrazistą, bo coraz bardziej wspieraną kryterium słuszności poglądów i wyroków...
To jest na razie perspektywa. Smuci, ale dopiero zagraża. Nadzieja przecież pozostaje. Ta choćby, że pojednanie Kościołów na Placu Piłsudskiego w ubiegłą niedzielę, i otwarcie Cmentarza Orląt onegdaj, doczekają się tyluż przynajmniej wypowiedzi, co tamte dwie awanturki. Ja wiem, o ileż łatwiej wydawać z siebie okrzyki oburzenia niż przemyśleć wydarzenia budujące przyszłość, ale naprawdę trudne, a dziejące się na polach wciąż nie rozbrojonych. Ale dalej wybierać okrzyki zamiast pracy myśli chrześcijańskiej, to chyba nie jest to, o co nam chodzi?