Fatalna teoria „zderzaków”

Premier Donald Tusk wygłosił świetne exposé i skonstruował zły rząd.

22.11.2011

Czyta się kilka minut

Nie z uwagi na jakość ludzi, którzy do niego weszli, ale na logikę ich powoływania. Właśnie dlatego priorytetem premiera powinna być całkowita zmiana własnego myślenia o państwie. Żeby przestał rząd, parlament, administrację traktować jako potencjalne źródło kłopotów, których lepiej unikać, a zaczął traktować jako instrument rozwiązywania realnych problemów, realizowania własnej wizji, sprawowania władzy.

Na razie premier, zamiast wyłonić silnych szefów resortów, nominował ludzi, o których mówi, że będą tylko "zderzakami". Negatywne konsekwencje wyboru szefa resortu będącego "zderzakiem" poznaliśmy już na przykładzie Bogdana Klicha. Został przez Tuska powołany na szefa MON-u (zamiast przygotowującego się do objęcia tej funkcji Zdrojewskiego) wyłącznie dlatego, że był politycznie słaby i nie mógł, kierując trudnym, ale i kluczowym resortem, "wyrosnąć" na kontrlidera PO. Tak jak Schetyna "wyrósł", kierując, nie bez powodzenia, MSWiA. Pozycja Klicha w partii była zależna wyłącznie od Tuska, opinia publiczna go nie znała. Jako słaby minister, służący do pośredniczenia między podmiotowym premierem a podmiotowym resortem, został przez silny resort zbagatelizowany. Co skończyło się źle i dla premiera, i dla resortu, a najgorzej wyszedł na tym sam Klich, bo poświęcenie go jako kozła ofiarnego po katastrofie smoleńskiej rzuciło cień na jego przyszłą karierę polityczną.

Przy konstruowaniu obecnego rządu "logika Klicha" została przez Donalda Tuska zastosowana w masowym wymiarze. Joanna Mucha jest ministrem sportu, a mogła być ministrem środowiska. Sławomir Nowak jest ministrem transportu, mógł być ministrem sportu (ponoć tego pragnął). Problemem nie jest to, że Mucha nie skończyła AWF-u, a Nowak nie zarządzał budową dróg.

Poza kompetencjami resortowymi brak im politycznej podmiotowości, która Schetynie pozwoliła zarządzać MSWiA, mimo że nigdy nie nosił policyjnej czapki. Zalety Tomasza Arabskiego predestynujące go do pełnienia wyjątkowo ważnych funkcji Przewodniczącego Komitetu Stałego Rady Ministrów i Szefa Kancelarii Premiera to - poza lojalnością wobec szefa - udane przeprowadzenie niesławnej akcji pozbawienia Lecha Kaczyńskiego samolotu przed szczytem w Brukseli. Także Gowin i Arłukowicz to nominacje nie po to, aby zarządzać resortami sprawiedliwości i zdrowia (też nie o wykształcenie tu chodzi, lecz o polityczną słabość w zderzeniu z silnymi resortowymi lobbies), ale żeby Tusk mógł zarządzać frakcjami własnej partii. Aby mógł utrzymać w ryzach frakcję "konserwatywną", "lewicową", a także spacyfikowaną "spółdzielnię" Schetyny. W poprzedniej kadencji Donald Tusk "wyssał z władzy" Sejm, szczególnie klub parlamentarny Platformy, teraz "wyssał z władzy" własny gabinet.

Skoro jednak premier uważa, że ani parlament, ani rząd nie mają państwem rządzić, to kto ma to robić, szczególnie w czasach kryzysu? Sam Tusk - zapewne, ale nie może się sklonować, żeby trzymać za twarz biurokratów we wszystkich resortach. Kilian i Bielecki - "szare eminencje" premiera w obszarze personaliów i wizji - nie weszli do rządu, chociaż powinni, bo z tylnego siedzenia państwem rządzić się nie da ani nie powinno. Skoro nie premier i nie ministrowie, państwem będzie zatem rządzić - jak do tej pory - uciekająca przed odpowiedzialnością, choć władzy lubiąca używać, reprodukująca patologie jeszcze PRL-owskie biurokracja średniego i niższego szczebla. Budowaniem dróg będzie nadal rządzić Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Rozkładem jazdy czy remontami kolejowego taboru będą nadal rządzić władze licznych kolejowych spółek. Jak będą rządzić, wiemy, bo do tej pory rządziły. A jak będą rządzić urzędnicy powiatowi i ci ze skarbówki, też wiemy doskonale, bo chcąc zbudować dom albo założyć biznes, użeraliśmy się z nimi przez 20 lat. Będziemy się użerać przez następne cztery, bo nie zdyscyplinują ich "zderzaki" - Nowak, Gowin, Mucha ani nawet Boni (jest świetnym analitykiem, ale znów: bez własnej politycznej pozycji i bez wiedzy o resorcie, którego dostanie połowę, podczas gdy drugą przejmie Jacek Cichocki, urzędnik profesjonalny i wobec premiera lojalny, ale także więcej niż słaby politycznie).

I właśnie dlatego jedyny priorytet, który stoi przed Tuskiem - bo, jak powtórzę, exposé miał świetne - to zmiana logiki budowania rządu. Albo kiedy zużyją mu się "zderzaki", albo jeszcze szybciej. Piłsudski - sam przywódca mocny - też lubił rządzić przy użyciu Sławoja Składkowskiego i Śmigłego-Rydza. Nie było to dobre dla państwa, dziś także nie będzie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2011