Facebook sam się nie zmieni

„Jestem tutaj, bo wierzę, że produkty Facebooka krzywdzą dzieci, podsycają podziały i osłabiają demokrację” – powiedziała przed Senatem Frances Haugen. Zeznania byłej pracownicy Facebooka mogą mieć znacznie poważniejsze konsekwencje niż niedawna awaria serwerów.

07.10.2021

Czyta się kilka minut

Frances Haugen wchodzi na przesłuchanie przed senacką komisją. Waszyngton, 5 października 2021 / Pool The Washington Post/Associated Press/East News /
Frances Haugen wchodzi na przesłuchanie przed senacką komisją. Waszyngton, 5 października 2021 / Pool The Washington Post/Associated Press/East News /

To był bardzo trudny czas dla Facebooka. W ciągu zaledwie kilku godzin firma była obiektem przesłuchania w amerykańskim Senacie, a zaraz potem doszło do potężnej awarii. Techniczne problemy, które na kilka godzin zablokowały Facebooka i należące do niego aplikacje przyniosły portalowi jedynie wstyd i chwilowy spadek cen akcji. Zeznania byłej pracownicy Frances Haugen mogą mieć znacznie poważniejsze konsekwencje.

„Jestem tutaj, bo wierzę, że produkty Facebooka krzywdzą dzieci, podsycają podziały i osłabiają demokrację”  zaczęła swoje zeznania przed Senatem 37-letnia inżynier. „Kierownictwo firmy wie, jak sprawić, żeby Facebook i Instagram były bezpieczniejsze, ale nie wprowadzi koniecznych zmian, bo astronomiczne dochody są dla niego ważniejsze niż ludzie”. Oczywiście takie oskarżenia pod adresem Facebooka padały wielokrotnie, także w Kongresie, ale ta sprawa różni się tym, że Haugen to niezwykle interesujący świadek. Wykształcona na Harvardzie inżynierka jest jedną z najbardziej doświadczonych projektantek algorytmów kierujących mediami społecznościowymi. Wcześniej pracowała w Google, Pinterest czy Yelpie. W Facebooku odpowiadała za „uczciwość obywatelską”  współtworzyła zespół, który miał m.in. redukować zagrożenie, jakie dla procesu wyborczego niesie pandemia facebookowej dezinformacji.

Zespół powołano, by chronić demokratyczne procesy, ale tuż po amerykańskich wyborach w 2020 r. został rozwiązany. Powiedzieli sobie „dobrze, przebrnęliśmy przez wybory i nie było zamieszek, możemy się pozbyć Uczciwości Obywatelskiej”. Parę miesięcy później mieliśmy powstanie   mówiła Haugen, nawiązując do zamieszek 6 stycznia, podczas których podżegany przez Donalda Trumpa tłum wdarł się do Kapitolu. Dla sygnalistki to był jasny sygnał, że nie może już wierzyć, iż jej pracodawca dba o bezpieczeństwo użytkowników.

Zysk był najważniejszy

Haugen postanowiła działać. Zaczęła zbierać wewnętrzne dokumenty i badania prowadzone przez Facebooka, które miały świadczyć o tym, że firma doskonale zdaje sobie sprawę ze szkód wyrządzanych przez jej serwisy, ale świadomie ukrywa fakty przed opinią publiczną.

Jedno z badań pokazywało, że Instagram, wykorzystywana przez miliard użytkowników platforma do dzielenia się zdjęciami, ma bardzo wyraźnie negatywny wpływ na zdrowie psychiczne nastolatek   17 proc. korzystających z aplikacji dziewcząt przyznało, że ma zaburzenia odżywiania takie jak anoreksja czy bulimia, a 13,5 proc. miewa myśli samobójcze. Tragiczne jest to, że własne badania firmy pokazują, jak kontakt z treściami związanymi z zaburzeniami odżywiania wpycha młode kobiety w coraz głębszą depresję, a to sprawia, że korzystają z aplikacji częściej. Wpadają w spiralę, wskutek której coraz bardziej nienawidzą swojego ciała  mówiła Haugen.

Kolejne z badań, które pomogła ujawnić sygnalistka, dotyczy walki z szerzącą się na portalu nienawiścią, groźbami przemocy i dezinformacją. W wewnętrznym opracowaniu inżynierowie Facebooka przyznają: „szacujemy, że podejmujemy działania w przypadku zaledwie 3-5 proc. przypadków hejtu i 0,6 proc. przemocy i podżegania, mimo że jesteśmy w tym najlepsi na świecie”.  W Facebooku wielokrotnie byłam świadkiem konfliktów interesów między tym, co dobre dla społeczeństwa, a tym, co dobre dla Facebooka. Firma stale wybierała optymalizację służącą jej własnym interesom, w tym zwiększaniu dochodów  zeznawała Haugen:  Pracowałam w wielu sieciach społecznościowych, ale sytuacja w Facebooku była zdecydowanie gorsza od wszystkiego, co dotąd widziałam.

Badania nie wystarczą

Jednym z kluczowych przykładów miała być podjęta w 2018 r. przez Marka Zuckerberga decyzja, by treści prezentowane użytkownikom pochodziły przede wszystkim od znajomych i rodziny, a nie od profesjonalnych wydawców czy organizacji. Decyzja była odpowiedzią na krytykę, jaka wylała się na firmę po ujawnieniu sprawy Cambridge Analytica  firmy wykorzystującej sterujące Facebookiem algorytmy do manipulacji wyborczych. Zuckerberg deklarował, że zmiana ma na celu redukcję polaryzacji i promowanie „istotnych interakcji społecznych”. Wewnętrzne badania firmy wykazały jednak szybko, że efekt jest dokładnie odwrotny od deklarowanego. Algorytmy dobierające prezentowane treści promowały posty agresywne, nienawistne i sensacyjne, bo takie zbierały najwięcej reakcji i komentarzy użytkowników. Inżynierowie zaproponowali, by zmodyfikować algorytm tak, by stawiał mniejszy nacisk na „wiralowość” treści. Zmiana została wprowadzona w bardzo ograniczonym zakresie w Etiopii i Birmie, gdzie Facebook był obwiniany o podżeganie do przemocy etnicznej. Zuckerberg nie zgodził się jednak na wprowadzenie poprawki na całym świecie.

Jednym z powodów tak stanowczej postawy Zuckerberga miało być to, że   jak relacjonuje „Wall Street Journal”, firma od 2017 r. notowała spadek aktywności użytkowników. Na skutki tej zmiany miały skarżyć się firmie nawet partie polityczne. Według ujawnionego przez Haugen raportu z 2019 r., „duże, europejskie partie są mocno przekonane, że algorytm zmusił je do publikowania na Facebooku negatywnych treści, co prowadziło je do zajmowania ekstremalnych pozycji politycznych”. Słowem pozornie drobna zmiana algorytmu portalu społecznościowego miała realny wpływ na to, jak rządzone są najbogatsze państwa świata.

Firma próbowała początkowo dyskredytować Haugen mówiąc, że pracowała w Facebooku krótko, bo zaledwie dwa lata, a w swojej pracy nie zajmowała się w ogóle wpływem wywieranym przez media społecznościowe na dzieci. Dokumenty, którymi się posługuje, miały zostać natomiast „wykradzione”. Ona sama podkreśla, że opiera się w swoich zeznaniach na opracowaniach, które były dostępne dla wszystkich pracowników portalu.

Do zeznań Haugen odniósł się dzień później sam Mark Zuckerberg. W długim poście zapewniał, że główny argument sygnalistki, czyli to, że dochody są dla firmy ważniejsze niż ludzie, jest chybiony. „Argument, że celowo podsuwamy ludziom treści, które wywołują w nich gniew, jest głęboko nielogiczny. Zarabiamy na reklamach, a reklamodawcy stale mówią nam, że nie chcą, by ich komunikaty pojawiały się przy szkodliwych czy budzących gniew treściach [...] Wiele z tych stwierdzeń nie ma żadnego sensu. Jeśli chcielibyśmy ignorować badania, to po co stworzyliśmy jeden z czołowych programów badawczych mających na celu zrozumienie tych ważnych kwestii?” napisał założyciel Facebooka.

Krytycy szybko wytknęli jednak Zuckerbergowi, że sam fakt, iż firma bada szkodliwy wpływ swoich produktów, nie oznacza, że ma zamiar cokolwiek z nim zrobić. Nie trzeba daleko szukać podobnych przykładów. Branża tytoniowa wiedziała, że papierosy powodują raka już w latach 50. Koncerny naftowe już w 1958 r. zleciły pierwsze badania nad związkiem ich produktów ze zmianami klimatycznymi, a w latach 70. i 80. miały precyzyjne opracowania pokazujące jasno, w jaki sposób spalanie ropy i gazu wpływa na globalne ocieplenie. I w pierwszym, i w drugim przypadku niewygodne badania schowano głęboko do szuflady, bo zagrażały fundamentom biznesu zleceniodawców. Dopiero interwencje rządów i sądów zmusiły je do przyznania się, że problem istnieje. Bez presji politycznej i społecznej nie wydarzyłoby się nic.

Lepszy Facebook jest możliwy

Nic dotąd nie zmieniły liczne skandale, które w ostatnich latach wybuchały wokół mediów społecznościowych, choć Haugen uważa, że Facebook odczuwa ich skutki. Jej zdaniem korporacja ma problem z zatrudnianiem najlepszych specjalistów, co sprawia, że kluczowe projekty są realizowane przez zbyt małe, przepracowane zespoły. Ale ani sprawa Cambridge Analytica, ani zalew antyszczepionkowej dezinformacji, ani nawet organizowany za pośrednictwem portalu szturm na Kapitol nie sprowokowały do działania poliyków.

– Jest pani amerykańskim bohaterem na miarę dwudziestego pierwszego wieku  chwalił Haugen demokratyczny senator Ed Markey, dodając: Nasz naród ma wobec pani ogromny dług wdzięczności za odwagę, którą pani pokazała. „Dzisiejsze zeznania Frances Haugen będą katalizatorem zmian”  napisała z kolei demokratka Amy Klobuchar. Tym razem także Republikanie przyłączyli się do chóru krytyków Facebooka  senator Roger Wicker z Mississippi przyznał, że „dziś i w przyszłości będziemy mieli wiele płynących z obu stron obaw”. Nadal jednak nie wiadomo, jakie działania faktycznie chcieliby podjąć rządzący. Od dawna podnoszone są głosy o konieczności zmiany przepisów chroniących portale internetowe przed odpowiedzialnością za treści zamieszczane przez użytkowników, ale obrońcy praw człowieka podkreślają, że taka zmiana mogłaby rykoszetem trafić w wolność wypowiedzi w internecie.

Z drugiej strony Facebook, który dzięki kontroli nad Messengerem, Instagramem i WhatsAppem ma niemal monopol na media społecznościowe i w ubiegłym roku zarobił dzięki niemu 29 mld dolarów, jest mocnym kandydatem na cel działań antymonopolowych, mających na celu rozbicie go na mniejsze części. Tyle że sama sygnalistka twierdzi, że rozbicie korporacji na kawałki wcale nie musi rozwiązać problemów, które wiążą się z jej działalnością.  Bezpieczniejsze, szanujące wolność wypowiedzi i przyjemniejsze media społecznościowe są możliwe. Facebook może się zmienić, ale ewidentnie nie zrobi tego sam. To Kongres może zmienić zasady, według jakich gra firma, i zatrzymać wiele negatywnych efektów przez nią wywoływanych  mówiła sygnalistka.

Jej zdaniem kluczem miałaby być pełna transparencja: firma dziś nie ujawnia mechanizmów, które kierują tym, jakie treści dostają do wglądu odbiorcy, co sprawia, że trudno wyegzekwować jakiekolwiek realne zmiany na lepsze. Hagen proponuje też proste rozwiązanie: zamiast algorytmów, które na podstawie niejasnych kryteriów dobierają treści, napędzając podziały i dezinformację, media społecznościowe powinny po prostu pokazywać użytkownikom treści w kolejności chronologicznej. To zniwelowałoby przewagę, jaką dziś w portalu mają treści wywołujące skrajne emocje. Ale jednocześnie mogłoby poważnie uderzyć we wpływy z reklam.

Facebook, broniąc się przed atakami, przyznał, że zmiany są możliwe. Odpowiadając na zarzuty, które pojawiły się podczas przesłuchania Lena Pietsch, dyrektorka Facebooka ds. komunikacji politycznej stwierdziła: „Nie zgadzamy się z jej opisem wielu kwestii, ale zgadzamy się w jednej sprawie. Czas stworzyć standardowe zasady dla całego internetu. Prawa rządzące internetem nie były aktualizowane od 25 lat. Zamiast czekać, aż branża podejmie społeczne decyzje należące do ustawodawców, Kongres powinien działać”.


Czytaj także: Monopol na sprawy ważne dla całych społeczeństw ma dziś kilka prywatnych firm. A one znalazły się właśnie w punkcie zwrotnym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce międzynarodowej, ekologicznej oraz społecznego wpływu nowych technologii. Współautorka (z Wojciechem Brzezińskim) książki „Strefy cyberwojny”. Była korespondentką m.in. w Afganistanie, Pakistanie, Iraku,… więcej
Dziennikarz naukowy, reporter telewizyjny, twórca programu popularnonaukowego „Horyzont zdarzeń”. Współautor (z Agatą Kaźmierską) książki „Strefy cyberwojny”. Stypendysta Fundacji Knighta na MIT, laureat Prix CIRCOM i Halabardy rektora AON. Zdobywca… więcej