„Esbecy zawsze", „esbecy nigdy"...

Najpierw chcielibyśmy podziękować panom Frazikowi i Musiałowi, że traktują nas wyrozumiale: że rozumieją, iż w okresie kilkumięsiecznego kierowania resortem nie mogliśmy poznać ani obowiązujących w nim procedur, ani posiąść doświadczenia w badaniu archiwaliów - taką wiedzę można bowiem zdobyć dopiero "w toku wieloletniej pracy w archiwum. Pragniemy uspokoić: mamy kilkudziesięcioletnie doświadczenie i w badaniach archiwalnych, i w badaniach aktowych, a problematyką funkcjonowania służb jeden z nas zajmuje się naukowo co najmniej od lat kilkunastu.

19.06.2006

Czyta się kilka minut

rys. M. Owczarek /
rys. M. Owczarek /

Autorzy podejrzewają, że z "Wytycznymi Dyrektora Departamentu IV" z 15 czerwca 1973 r. zapoznaliśmy się w publikacji IPN w roku 2004. Otóż nie: "Wytyczne..." były nam znane już w 1990 r., kiedy jeszcze nie istniał IPN, a dla porządku dodamy, że zostały odtajnione i w istotnych fragmentach opublikowane w ogólnodostępnej literaturze jeszcze przed 1992 r.

Nie bardzo też wiemy, na czym polegać ma nasza "manipulacja". Czy przekręciliśmy jakiś cytowany fragment? Zacytowaliśmy wiernie fragmenty owych "Wytycznych...", w tym kluczowe zdanie: "ocena, czy pozyskanie można uznać za dokonane, należy do pracownika i przełożonego zatwierdzającego je" (ust. 3, pkt b). Przywołajmy jeszcze poprzedzający je tekst. Rzecz dotyczy "pozyskiwania" tajnych współpracowników:

"Instrukcja o pracy operacyjnej [Instrukcja do zarządzenia 006/70 - przyp. autorów]: proces pozyskania zaleca się zakończyć odebraniem zobowiązania o współpracy i wartościowych materiałów informacyjnych. Wymóg ten, zwłaszcza w stosunku do osób duchownych, należy stosować bardzo elastycznie, mając na uwadze względy, o których była wyżej mowa. Jego formalne potraktowanie może niejednokrotnie uniemożliwić pozyskanie. Stąd fakt przyjęcia zobowiązania nie musi być głównym kryterium pozyskania".

Co z tych słów wynika? Każdy, kto umie czytać, jest w stanie wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski.

***

Nasi polemiści twierdzą, że "SB nie uznawała za konfidenta nikogo, kto faktycznie współpracy nie podjął lub się do niej formalnie nie zobowiązał". Otóż my jesteśmy zdania, że można było do współpracy formalnie się zobowiązać, ale jej nie podjąć - tak jak można też było formalnie się nie zobowiązać, a faktycznie współpracować. W tym ostatnim przypadku można to było czynić świadomie, ale i nieświadomie. Rozdzielenie tych dwóch sytuacji nie zawsze jest proste.

Nasz pogląd zgodny jest z doświadczeniem Sądu Lustracyjnego i Sądu Najwyższego, a także z opinią Trybunału Konstytucyjnego. Np. Sąd Najwyższy w wyroku z 10 maja 2000 r. (sprawa: II KKN 271/00) stwierdził: "nie jest współpracą uchylanie się od dostarczania takiej informacji ani współdziałanie pozorne - choćby przejawiało się w formalnym dopełnieniu czynności i procedur wymaganych przez oczekującego współpracy". To samo powtórzył w postanowieniu z dnia 3 listopada 2004 r. (sprawa: II KK 390/04), dodając, że tajna współpraca z SB musi być rozumiana materialnie, a nie formalnie. W innym orzeczeniu (wyrok z 21 lipca 2000 r., sprawa II KKN 204/00) stwierdzono, że w razie wątpliwości, czy istotnie chodzi o współpracę, Sąd ma obowiązek zbadania m.in., czy współpraca była świadoma.

Również Trybunał Konstytucyjny (orzeczenie z 10 listopada 1998, TK 39/97) określa warunki uznania współpracy z SB za rzeczywistą: musiała ona "po pierwsze, polegać na kontaktach z organami bezpieczeństwa państwa i musiała polegać na przekazywaniu temu organowi informacji. Po drugie, musiała mieć charakter świadomy, a więc osoba współpracująca musiała zdawać sobie sprawę, że nawiązała kontakt z przedstawicielami jednej ze służb (...) Po trzecie, współpraca musiała być tajna, a więc osoba współpracująca musiała zdawać sobie sprawę, że fakt nawiązania tej współpracy i jej przebieg ma pozostać tajemnicą, w szczególności wobec tych osób i środowisk, których miały dotyczyć przekazywane informacje. Po czwarte, współpraca musiała wiązać się z operacyjnym zdobywaniem informacji przez służby (...). Po piąte, nie mogła ograniczać się do samej deklaracji woli, lecz musiała materializować się w świadomie podejmowanych, konkretnych działaniach w celu urzeczywistnienia podjętej współpracy. Tym samym za niewystarczające uznać należy samo wyrażenie zgody w przedmiocie nawiązania i zakresu przyszłej współpracy, lecz konieczne były konkretne działania odpowiadające wyżej wskazanym kryteriom i składające się na rzeczywiste współdziałanie z organami bezpieczeństwa".

A oto przykład wzięty z dokumentów SB, publikowanych w "Tygodniku Podhalańskim" (nr 25/06). Nowotarski proboszcz ks. Mieczysław Łukaszczyk zostaje (jeszcze jako proboszcz w Gilowicach) zarejestrowany jako TW "Turysta". Rozmowy prowadzone są z nim aż do 1989 r., a z esbeckiej oceny 56 spotkań wynika, że 15 informacji było przydatnych. Równocześnie jednak ksiądz domaga się deklaracji ze strony funkcjonariuszy, że nie jest żadnym współpracownikiem, choć zarazem nie potrafi uniknąć ich kolejnych wizyt. W maju 1985 r. w Nowym Targu zostaje przeprowadzone kontrolne spotkanie­ z ks. Łukaszczykiem. Prowadzący je ppłk Stanisław Polak pisze w raporcie: "TW »Turysta« nie jest związany z SB i nie wie, że nasze z nim kontakty to współpraca (...). Współpracę na tym etapie należy traktować jako dialog, przy czym należy spotkania usystematyzować".

Zdajemy sobie sprawę, że takie sytuacje psują jednoznaczny obraz działalności SB. Nasi polemiści naprawdę głęboko wierzą, że esbecy "zawsze" tak postępowali lub "nigdy" czegoś podobnego nie zrobili, bo byli idealnie dopasowanymi elementami precyzyjnego mechanizmu.

***

Autorzy zarzucają nam dezinformację przy interpretacji Zarządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych NR 0018/82. Pomijając już fakt, że - jeśli wierzyć mediom - o istnieniu tego dokumentu IPN dowiedział się stosunkowo niedawno, bo przy okazji procesu lustracyjnego Małgorzaty Niezabitowskiej, zarządzenie stanowiło dokładnie tak, jak napisaliśmy. Konkretne fakty przypisywania informacji z podsłuchu osobowym źródłom informacyjnym są nam osobiście znane.

Dziwi nas fakt, że pracownicy IPN nie wiedzą o powiązaniach pionu IV SB z Urzędem do spraw Wyznań. Piszą oni, że "dotąd nie stwierdzono takiego przypadku, by funkcjonariusz SB podawał się konsekwentnie za urzędnika Urzędu ds Wyznań". Pozostają jednak przypadki, gdy czynił to "niekonsekwentnie", czyli od czasu do czasu. Czy autorom nieznane są przypadki zatrudniania w Urzędzie Wyznań funkcjonariuszy SB "pod przykryciem"? Nam - są.

Zademonstrowane w polemice przez pracowników IPN przekonanie o własnej nieomylności, przy równoczesnym ujawnieniu braków wiedzy o funcjonowaniu aparatu SB, umacniają w nas przekonanie, że lustracji w ich ręce oddać nie można. Archiwa IPN, dawne archiwa SB, zawierają liczne dowody: dowody ludzkiej słabości, czasem głupoty, czasem podłości i zdrady. Pomijamy już takie "drobnostki", jak tę, że oceny dowodów dokonywać powinien nie urzędnik-archiwista, ale niezawisły sąd, a osoba, której dotyczą, powinna mieć prawo je poznać i mieć prawo się do nich odnieść. Rzecz w tym, że dowody te, jak każde inne, wymagają w cywilizowanym świecie krytycznej oceny dokonanej zgodnie z zasadami wiedzy i doświadczenia życiowego. Tych zaś przynajmniej niektórym pracownikom IPN wyraźnie brak.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2006

Podobne artykuły