Przypomnijmy krótko, jak doszło do tego bezprecedensowego wydarzenia.
W styczniu 2015 r. Franciszek mianował bpa Juana Barrosa ordynariuszem diecezji Osorno, co wywołało protesty wiernych, którzy oskarżali biskupa o mataczenie w sprawie o pedofilię ks. Karadimy – jednego z największych autorytetów chilijskiego Kościoła w ostatnim ćwierćwieczu (w 2011 r. Watykan uznał go winnym i usunął z kapłaństwa). Bp Barros był wychowankiem Karadimy i jego bliskim współpracownikiem. Wiedział o przestępstwach swego mentora i przez lata je tuszował. W czasie pielgrzymki do Chile, w styczniu tego roku, papież Franciszek stanął w obronie biskupa, twierdząc, że nie zna dowodów jego winy. Pod naporem krytyki i po przypomnieniu, że Watykan wielokrotnie był o zarzutach wobec biskupa informowany, Franciszek przeprosił za pochopne słowa i wysłał do Chile specjalnego wysłannika, abpa Sciclunę, aby zbadał sprawę. Po otrzymaniu od niego szczegółowego raportu, przyznał, że przez lata był okłamywany i wezwał episkopat Chile do Watykanu.
Spotkanie trwało trzy dni. Na samym początku papież przekazał zebranym raport abpa Scicluny, którego szczegółów nie znali, a także swój do niego komentarz. Postawił diagnozę – przyczyną kryzysu, narastającego od lat, są nie tylko „przestępstwa seksualne na nieletnich, nadużycia władzy i gwałcenie sumień”, ale też „sposób rozwiązywania tych problemów”, przede wszystkim brak duszpasterskiej troski o osoby pokrzywdzone a koncentrowanie wysiłków na „ratowaniu twarzy” Kościoła.
Po stronie ofiar: o wykorzystywaniu seksualnym nieletnich, zmowie milczenia i innych grzechach polskiego Kościoła piszemy konsekwentnie od lat. Wybór najważniejszych tekstów „TP” z ostatniego dwudziestolecia na temat, który wstrząsa dziś Polską, w bezpłatnym i aktualizowanym, internetowym wydaniu specjalnym.
Spodziewano się co najmniej kilku dymisji. Choćby tych, którzy najzagorzalej bronili księdza-pedofila i oczerniali jego ofiary. Albo przekazywali papieżowi nieprawdziwe informacje. Ale raport Scicluny opisywał też inne przypadki: mianowanie księży homoseksualistów (czynnych) wychowawcami w seminariach, przyjmowania do diecezji eks-zakonników, wyrzuconych z klasztoru za przestępstwa seksualne. Odpowiedzialnych za to łatwo ustalić z nazwiska.
Dlatego grupowa rezygnacja niemal wszystkich biskupów to duże zaskoczenie. Niemal, ponieważ ze stanowiskiem większości nie zgodził się bp Luis Infanti, ordynariusz Aysén, a także przewodniczący episkopatu, bp Santiago Silva, który jest równocześnie biskupem polowym i postanowił wpierw uzgodnić swą dymisję z ministerstwem obrony. Z pełnionej w Watykanie funkcji nie zrezygnował również kard. Errázuriz, doradca papieża, członek rady C9, który jednak nie pełni żadnej funkcji w kraju.
Trudno traktować tę wspólną rezygnację inaczej niż jak próbę ratowania resztek honoru chilijskiego episkopatu. Na razie, poza poprawą wizerunku, niczego ona nie zmienia: każdy biskup w ramach pełnionego urzędu pozostaje do dyspozycji papieża, który może go ze stanowiska zdjąć lub na nim pozostawić.
Jest ona gestem spektakularnym i odważnym – to w końcu przyznanie się do współodpowiedzialności za kryzys. Ale jego rozwiązanie nie może zostać scedowane na papieża. Franciszek, w liście przekazanym biskupom na zakończenie spotkania, przestrzega, że zmiany personalne – choć konieczne – nie rozwiążą problemu, o ile nie pójdzie za nimi zmiana mentalności ludzi Kościoła (np. formacja księży) i jego struktur (np. zwiększenie roli świeckich).
Artykuł został zaktualizowany w niedzielę 20 maja wieczorem
CZYTAJ TAKŻE:.