Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pryszczyca to nie BSE. Z chorobą szalonych krów nie ma nic wspólnego, a ryzyko zarażenia ludzi jest minimalne. Jednak zawsze przy takich okazjach wypływają fakty przerażające, od których nawet delikatne mięso staje kością w gardle. Po raz kolejny powraca ponury obraz gospodarstw hodowlanych, w których, w imię zwiększenia produkcji, ludzie zmienili roślinożerne zwierzęta w kanibali, pożerających wraz z mączką kostną szczątki zwierząt tego samego gatunku. Po raz kolejny pojawia się też pytanie, czy kawałek cielęciny ma jeszcze coś wspólnego z mięsem, czy też jest daniem złożonym głównie z antybiotyków, odpadów i dioksyn. Warto o tym pomyśleć przy niedzielnym obiedzie, oglądając w telewizji zdjęcia jak z filmów katastroficznych - krowy martwe albo stłoczone w oczekiwaniu na rzeź, ludzi odzianych w białe kombinezony.
Na marginesie: pojawiła się informacja, że Anglicy nie wykluczają sabotażu. Możliwe, że ktoś (czytaj: terrorysta) wypuścił wirusa z laboratorium położonego niedaleko od miejsca, gdzie zanotowano nowe przypadki pryszczycy. Nawet jeśli ta wersja się nie sprawdzi, powinna zastanawiać. Kto by pomyślał, że przez obory i chlewy również może przebiegać linia frontu?