Ekumenizm greckokatolicki

27.04.2003

Czyta się kilka minut

W artykule „Potrzebujemy jedni drugich” („TP” 10/2003) ks. prof. Wacław Hryniewicz, z perspektywy ponad dwudziestu lat dialogu ekumenicznego, analizuje na ile sprawdziły się możliwe jego opcje, które w 1976 r. przedstawił Christos Jannaras („Dialog z Rzymem”, „TP” 10/ 2003), jeden z najbardziej znanych greckich świeckich teologów prawosławnych. Oceniając opcję utylitarną, polegająca na okazaniu sobie przez chrześcijaństwo zachodnie i wschodnie wzajemnej pomocy, lubelski ekumenista podziela krytycyzm Jannarasa i pisze, że „szukanie politycznych czy społecznych korzyści, jak to wyraźnie pokazuje choćby historia unii podejmowanych od czasu średniowiecza, w poszukiwaniu jedności Kościoła do żadnych pozytywnych i trwałych rozwiązań nie prowadzi”. Ta generalizująca opinia, która razi wschodnich katolików kategorycznością, domaga się uzupełnienia. Nikt nie zaprzecza, że u podłoża wielu unii leżały także względy polityczne i społeczne. A czy nie było ich w momencie podejmowania przez władców państw średniowiecznych decyzji o chrzcie ich narodów? Czy Kościół wolny jest od nich dzisiaj? Odnośnie Unii Brzeskiej z 1596 r. sam profesor Hryniewicz napisał przed laty, że „względy religijne skłaniające do unii były jednak ważniejsze niż wszelkie nadzieje kulturowe i społeczno-polityczne”.

Przyczyn tylko częściowego sukcesu tej unii ten sam autor upatrywał także w „zderzeniu się dwóch eklezjologii. Sakramentalne rozumienie Kościoła musiało ustąpić przed dominującą eklezjologią instytucjonalną, skoncentrowaną wokół prymatu papieża”. Biskupi prawosławni Metropolii Kijowskiej, twórcy Unii Brzeskiej, kierowali się przede wszystkim troską o przyszłelosy wierzących Rusinów. Według prof. Hryniewicza, przygotowujący zjednoczenie dokument synodalny z 1594 r., „ujawnia niedwuznacznie prawdziwe intencje i nadzieje inicjatorów Unii Brzeskiej”, którzy po przywróceniu jedności z Rzymem, chcieli „nie tylko zachować swoje wschodnie dziedzictwo i własną tożsamość, ale również pozostać we wspólnocie z innymi Kościołami prawosławnymi”. Nie udało się to, ale winnych należy szukać nie tylko po jednej stronie.

W tym roku mija 10. rocznica podpisania Dokumentu z Balamand, w którym Komisja Mieszana do dialogu teologicznego między Kościołem rzymskokatolickim i Kościołem prawosławnym stwierdziła, że forma „apostolatu misyjnego” nazwana „uniatyzmem” „nie może już być przyjęta ani jako metoda do zastosowania, ani jako model jedności poszukiwanej przez nasze Kościoły”. Poprzedni zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, kard. Mirosław Lubacziwski, zgodził się z krytyką uniatyzmu jako metody, ale wezwał do wspólnej pracy nad zmianą modeli - istniejących Katolickich Kościołów Wschodnich. Pozostaje ponowić ten apel i wyrazić pragnienie, by ludzie zaangażowani w dialog ekumeniczny pomogli Katolickim Kościołom Wschodnim w wypracowaniu takich relacji z Rzymem, które zapewnią poszanowanie ich tradycji i realizację aspiracji. To będzie krok w kierunku upragnionej jedności wszystkich chrześcijan.

Ks. BOGDAN PAŃCZAK

(Lublin)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2003